Padło na Trzy Korony, ponieważ do tej pory miałam tam dwa podejścia:
* pierwsze ciemną nocą, więc niewiele widziałam!
* drugie podczas burzy, dlatego też zrezygnowałam tuż za Przełęczą Szopka i zawróciłam do Krościenka.
Wystartowałam z Krościenka!
Już od samego początku przywitał mnie przetarty szlak, co mnie bardzo ucieszyło


Na przełęczy Szopka przywitały mnie Tatry;)
Przez bite 15 minut siłowałam się z obiektywem, żeby podmienić, ale nie udało się! Zakleszczył się! Nawet podeszłam do Pana z Nikonem, aby mi pomógł, tłumacząc, że włączył mi się tryb blondynki, ale okazało się, że niestety jemu też się ta sztuka nie udała! No nic, ruszyłam dalej!
Ten szałas pamiętałam już z wyjścia nocnego, ponieważ zatrzymywaliśmy się tutaj na ciepłą herbatę.

...ale już te widoki ostatnim razem mnie ominęły

Na Trzech Koronach rewelacja! (No, mogłoby być lepiej


I moja nieszczęsna mordka

I kilka zbliżeń... ciemnych

Ale cóż! Świat nie kończy się na zdjęciach z Trzech Koron! Trzeba zatem ruszać dalej

Idąc na Sokolicę wpadam po drodze na ruiny Zamku Pieniny. Nie widziałam ich w wersji bezśnieżnej, więc trudno ocenić. Teraz są prawie całe zasypane, więc raczej mało atrakcyjne

Idę zatem wciąż w stronę słońca, domyślając się, że z Sokolicy już nie będzie takich ładnych widoków. Słońce trochę utrudni sprawę

Na Sokolicy Tatry już są w pełnym słońcu niestety.
Zdjęcie sosny musi być!
I ostatnie spojrzenie na ... Szczawnicę (?

W dół poszłam mało atrakcyjnym, ale dość szybkim, zielonym szlakiem z przełęczy Sosnów do Krościenka. Niestety było tam strasznie ślisko, więc bez gleby się nie obeszło, ale żadnych większych strat nie ma

Cywilizacja!
Wycieczka trwała zaledwie 5 godzin, ale była całkiem przyjemna

Zdjęcia: Z Trzech Koron na Sokolicę