Dopadła nas choroba wysokościowa
Dopadła nas choroba wysokościowa
Załatwiłem sobie urlop na poniedziałek, bo miało być pięknie. No ale rano okazało się, że prognozy się zmieniły, więc jechaliśmy z duszą na ramieniu.
Julka zadowolona, chyba nie zdająca sobie sprawy z zagrożenia zalania obiecanego placu zabaw.
Jeż zadowolony, jak to jeż.
Babcia (nie jeż), występująca gościnnie, bo jej deszcz nie przeszkadza.
Do Tychów nieźle lało, więc czułem spojrzenia z prawej strony. Spojrzenia z piorunami.
Ale jakoś potem się uspokoiło, więc o 10 rano wysiadaliśmy w lesie w dzielnicy Bielska - Straconce, na darmowym parkingu.
Ruszyliśmy żółtym szlakiem na Łysą Przełęcz.
Kiedyś były tam widoki, teraz stoi jakaś willa i wielki płot. Zresztą się zaciągnęło, więc poszliśmy dalej. Na Rogacz. To magiczna góra. Właściwie to jej nie ma, to bardziej umowna nazwa do ramienia Magurki. Podejście jest, ze tak się wyrażę, stosowne. Potem jednak idzie się przyjemnie, grzbiecikiem.
Trochę tu podobnie do Błatniej w Beskidzie Śląskim. Ale widoki zdecydowanie gorsze. Pomijając, że myśmy nie mieli większych szans na widoki.
Przed szczytem Magurki wychodzi się na szereg polan. W słońcu miałoby to wszystko efekt. Powiecie, że nie mieliśmy źle. Może. Właśnie zaczęło kropić i zaciągać się coraz mocniej.
Jakoś koło południa doszliśmy do Magurki.
W schronisku trzeba było trochę posiedzieć. Za oknami deszcz i wiatr. W ogóle te schronisko jest przeklęte. Ja osobiście miałem z nim nieco na pieńku, ale co ma powiedzieć taki Maciek z Nowego Sącza (znany jako BesKid)?
Zajumali mu tam lustrzankę.
A niejaki Vision zgubił się w tamtym rejonie swego czasu podczas spotkania GS i wszyscy go szukali (bo zamiast szlakiem turystycznym poszedł narciarskim - ponoć - dodam, że nie zgubił się sam, zgubił się z turystką. Ponoć tylko szukali, gdzie się zgubili i starali się odnaleźć)
Julki klątwa nie dotyczy. Pożarła zupę i krówki. Swój przysmak.
Potem poszliśmy na coś, co wydawało mi się platformą widokową. Padało, wiało, robiło się szaro i czarno na przemian.
Jakoś nie wierzyłem, że czeka mnie coś innego, niż najkrótsze zejście do auta, czerwonym szlakiem trawersującym Rogacza.
Nie wszyscy mieli jednak źle. U Piotrka w Siennej wyglądało na słonecznie.
Zakręciło mi sie w głowie od tej wysokości, aż 912 metrów.
To ponad moje siły.
Splunąłem przez ramię i zwołałem ekipę - czas schodzić.
Ale ledwie zeszliśmy kilkadziesiąt metrów niżej, wyszło słońce! Na Magurce wciąż się kłębiło, a tu było spokojnie!
Zamiast trawersu, poszliśmy więc na Sokołówkę. A tam, taka mała górka. Ale nazwa zobowiązuje, żeby ją czasem odwiedzić. Też macie swoje szczyty?
Ceper ma, w Tatrach. Ma 2623 metry.
Ja mam w Beskidzie Małym. Ma 858.... Ale nie mam z tego powodu kompleksów. Bo z Sokołówki też ładne widoki.
Teraz tam zrobili jakieś trasy narciarskie do biegania i część strasznego zejścia przekształciła się w wygodną, szeroką stokówkę. A słonko świeciło, oczy się cieszyły.
Była też kłoda, czyli tradycyjne miejsce do zdjęcia.
Przełęcz Przegibek minęliśmy szybko i zaczęliśmy podejście na Gaiki. Tutaj Julka pierwszy raz zaczęła stękać, więc częściowo szła na nogach, a częściowo "na barana", a raczej "na baranie".
Gaiki to mało ciekawa góra, ale przed szczytem jest dość malowniczy odcinek.
Nagle wyszło Skrzyczne. Tak, to było coś. Miały być Tatry, Fatra, ale w dzisiejszych okolicznościach i Skrzyczne cieszyło, bo zapowiadało się dużo gorzej.
Klimczok też w chmurach. Myślałem dziś alternatywnie o Magurze, wyszło na moje, nic byśmy nie widzieli, Magura wyszła dopiero na koniec dnia. Wcześniej spała w chmurach.
Od Gaików masakra, Droga rozjeżdżona, cała w błocie. Potem wielkie kałuże. No ale jedno z nas było z tego faktu zadowolone.
Rzut oka do tyłu. Z lewej schowany Czupel. W środku Sokołówka. Z prawej Magurka.
Zejście do Straconki krótkie, ale do podejścia nie polecam. Stromo, kamienisto, ślisko. Ładne widoki z wyrębów na Bielsko.
To moje ostatnie zdjęcie górskie. Potem było chwilę przez las i wyszliśmy w Straconce. Musiałem kawałek podlecieć po auto. I pojechaliśmy na Mikuszowickie Błonia. To był gwóźdź programu.
Na Błoniach piękny plac zabaw, zjeżdżalnia "gąsienica" - rurowa, i wiele innych, latem też zamki dmuchane, trampoliny, raj dla dzieci.
Niestety, zrobiło się chłodno i ewakuowaliśmy się stamtąd po godzinie.
Ale i tak wszyscy zadowoleni chyba.
Ogólny kilometraż trasy - 12,5 km, czas przejścia z popasem w schronisku 5.30.
Julka zadowolona, chyba nie zdająca sobie sprawy z zagrożenia zalania obiecanego placu zabaw.
Jeż zadowolony, jak to jeż.
Babcia (nie jeż), występująca gościnnie, bo jej deszcz nie przeszkadza.
Do Tychów nieźle lało, więc czułem spojrzenia z prawej strony. Spojrzenia z piorunami.
Ale jakoś potem się uspokoiło, więc o 10 rano wysiadaliśmy w lesie w dzielnicy Bielska - Straconce, na darmowym parkingu.
Ruszyliśmy żółtym szlakiem na Łysą Przełęcz.
Kiedyś były tam widoki, teraz stoi jakaś willa i wielki płot. Zresztą się zaciągnęło, więc poszliśmy dalej. Na Rogacz. To magiczna góra. Właściwie to jej nie ma, to bardziej umowna nazwa do ramienia Magurki. Podejście jest, ze tak się wyrażę, stosowne. Potem jednak idzie się przyjemnie, grzbiecikiem.
Trochę tu podobnie do Błatniej w Beskidzie Śląskim. Ale widoki zdecydowanie gorsze. Pomijając, że myśmy nie mieli większych szans na widoki.
Przed szczytem Magurki wychodzi się na szereg polan. W słońcu miałoby to wszystko efekt. Powiecie, że nie mieliśmy źle. Może. Właśnie zaczęło kropić i zaciągać się coraz mocniej.
Jakoś koło południa doszliśmy do Magurki.
W schronisku trzeba było trochę posiedzieć. Za oknami deszcz i wiatr. W ogóle te schronisko jest przeklęte. Ja osobiście miałem z nim nieco na pieńku, ale co ma powiedzieć taki Maciek z Nowego Sącza (znany jako BesKid)?
Zajumali mu tam lustrzankę.
A niejaki Vision zgubił się w tamtym rejonie swego czasu podczas spotkania GS i wszyscy go szukali (bo zamiast szlakiem turystycznym poszedł narciarskim - ponoć - dodam, że nie zgubił się sam, zgubił się z turystką. Ponoć tylko szukali, gdzie się zgubili i starali się odnaleźć)
Julki klątwa nie dotyczy. Pożarła zupę i krówki. Swój przysmak.
Potem poszliśmy na coś, co wydawało mi się platformą widokową. Padało, wiało, robiło się szaro i czarno na przemian.
Jakoś nie wierzyłem, że czeka mnie coś innego, niż najkrótsze zejście do auta, czerwonym szlakiem trawersującym Rogacza.
Nie wszyscy mieli jednak źle. U Piotrka w Siennej wyglądało na słonecznie.
Zakręciło mi sie w głowie od tej wysokości, aż 912 metrów.
To ponad moje siły.
Splunąłem przez ramię i zwołałem ekipę - czas schodzić.
Ale ledwie zeszliśmy kilkadziesiąt metrów niżej, wyszło słońce! Na Magurce wciąż się kłębiło, a tu było spokojnie!
Zamiast trawersu, poszliśmy więc na Sokołówkę. A tam, taka mała górka. Ale nazwa zobowiązuje, żeby ją czasem odwiedzić. Też macie swoje szczyty?
Ceper ma, w Tatrach. Ma 2623 metry.
Ja mam w Beskidzie Małym. Ma 858.... Ale nie mam z tego powodu kompleksów. Bo z Sokołówki też ładne widoki.
Teraz tam zrobili jakieś trasy narciarskie do biegania i część strasznego zejścia przekształciła się w wygodną, szeroką stokówkę. A słonko świeciło, oczy się cieszyły.
Była też kłoda, czyli tradycyjne miejsce do zdjęcia.
Przełęcz Przegibek minęliśmy szybko i zaczęliśmy podejście na Gaiki. Tutaj Julka pierwszy raz zaczęła stękać, więc częściowo szła na nogach, a częściowo "na barana", a raczej "na baranie".
Gaiki to mało ciekawa góra, ale przed szczytem jest dość malowniczy odcinek.
Nagle wyszło Skrzyczne. Tak, to było coś. Miały być Tatry, Fatra, ale w dzisiejszych okolicznościach i Skrzyczne cieszyło, bo zapowiadało się dużo gorzej.
Klimczok też w chmurach. Myślałem dziś alternatywnie o Magurze, wyszło na moje, nic byśmy nie widzieli, Magura wyszła dopiero na koniec dnia. Wcześniej spała w chmurach.
Od Gaików masakra, Droga rozjeżdżona, cała w błocie. Potem wielkie kałuże. No ale jedno z nas było z tego faktu zadowolone.
Rzut oka do tyłu. Z lewej schowany Czupel. W środku Sokołówka. Z prawej Magurka.
Zejście do Straconki krótkie, ale do podejścia nie polecam. Stromo, kamienisto, ślisko. Ładne widoki z wyrębów na Bielsko.
To moje ostatnie zdjęcie górskie. Potem było chwilę przez las i wyszliśmy w Straconce. Musiałem kawałek podlecieć po auto. I pojechaliśmy na Mikuszowickie Błonia. To był gwóźdź programu.
Na Błoniach piękny plac zabaw, zjeżdżalnia "gąsienica" - rurowa, i wiele innych, latem też zamki dmuchane, trampoliny, raj dla dzieci.
Niestety, zrobiło się chłodno i ewakuowaliśmy się stamtąd po godzinie.
Ale i tak wszyscy zadowoleni chyba.
Ogólny kilometraż trasy - 12,5 km, czas przejścia z popasem w schronisku 5.30.
Fajnie poczytać jak inni widzą to, co ja znam jak własną kieszeń Ale w te rejony najlepiej wybrać się w zimie.
Po pierwsze z Magurki jest może pół godziny spacerkiem, prawie po płaskim, na najwyższy szczyt Beskidu Małego.
A po drugie można skorzystać z zarąbistej trasy biegowej dla narciarzy.
Sokół - ta platforma widokowa koło schroniska na Magurce, ma troszkę inne przeznaczenie. Niedawno staraniem gminy Wilkowice pobudowali zaplecze dla narciarstwa biegowego. Stworzono też trasy relacji Magurka - Czupel .
W sezonie utrzymywane są trasy dla narciarzy biegowych.
Polecam w zimie Jest jazda
Po pierwsze z Magurki jest może pół godziny spacerkiem, prawie po płaskim, na najwyższy szczyt Beskidu Małego.
A po drugie można skorzystać z zarąbistej trasy biegowej dla narciarzy.
Sokół - ta platforma widokowa koło schroniska na Magurce, ma troszkę inne przeznaczenie. Niedawno staraniem gminy Wilkowice pobudowali zaplecze dla narciarstwa biegowego. Stworzono też trasy relacji Magurka - Czupel .
W sezonie utrzymywane są trasy dla narciarzy biegowych.
Polecam w zimie Jest jazda
Tam dolatują tylko sokoły .... stąd i nazwasokół pisze:Ceper ma, w Tatrach. Ma 2623 metry
Nocowałem - znośnie, jedynie obsługa obrażona, że o świcie chciałem odebrać dowód osobisty (mają w zwyczaju zabierać, co jest sprzeczne z prawem; pukanie nie pomogło, to z komórki przedzwoniłem na ich stacjonarny i wybudziłem )sokół pisze:W ogóle te schronisko jest przeklęte
Najważniejsze, że Julka z jeżem zadowoleni z wycieczki "na baranie", cel uświęca środki
A w planach mam przejście ze Straconki na Leskowiec przez Magurę, Czupel, Żar - nie wiem, czy dam radę w jeden dzień - w letni tak, ale teraz dni dużo krótsze
Edit: maurycy: Czupel zimą: mówisz i masz
Ostatnio zmieniony 2014-10-20, 21:19 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
ceper pisze:A w planach mam przejście ze Straconki na Leskowiec przez Magurę, Czupel, Żar - nie wiem, czy dam radę w jeden dzień - w letni tak, ale teraz dni dużo krótsze
Raczej nie ma szans. Mówię to całkiem realnie. Nawet z Porąbki to całkiem dobry wyczyn. Beskid Mały wbrew pozorom i nazwie - wcale taki mały i łatwy
nie jest
Podejścia są nieraz trudniejsze niż w górach, o niebo wyższych.
Edit :
ceper - poznałem do strzału, bywam tam często .
No, no fotki walą na kolana
Ostatnio zmieniony 2014-10-20, 21:22 przez maurycy, łącznie zmieniany 1 raz.
W sumie schronisko przyjemne, pyszne ciasto drożdżowe i w ogóle jedzenie dobre. Nie spałam, to dokładnie się nie wypowiem, ale coś w tym jest,że przeklęte.Co tam jestem to pada. Ostatnio byłam w czerwcu i wylazła taka ulewa,że na 2 godziny nas uziemiło.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Domyślam się, bo to na rzut beretem od ciebie. Zacząłem robić piąty raz KGP i wszystkie drogi z/na/ Czupel już przelazłem. Trasa Straconka-Leskowiec wygląda na 11h, ruszyć o świcie, z czołówką na Leskowcu, a jeszcze planowałem odbić na wodospad ...maurycy pisze:ceper - poznałem do strzału, bywam tam często
Gdyby córka lub żona podzielała górskie pasje, to co weekend gdzieś byśmy wyskoczyli i na szlaku upolowali sokoła. Zazdroszczę innym, ktzórzy mają "w ciągu" miesiąc czy dwa urlopu.
Ostatnio zmieniony 2014-10-20, 21:43 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Ceper, jak Ci się to uda, to podziwiam.Nie wyobrażam sobie tej trasy w ciągu jednego dnia.Ani czasowo ani kondycyjnie bym nie wydoliła. Jeśli natomiast o urlop chodzi, to mam niby wakacje, czyli w ciągu 2 miesiące wolnego, ale ma to też złe strony.Po wakacjach mowy nie ma o dłuższym wypadzie w góry, jedynie weekendy pozostają.Nie mogę też wziąć sobie dnia wolnego w środku tygodnia jak to robią inni.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
maurycy pisze:Basia Z. - daj kiedyś odpowiednio wcześnie znać jak będziesz w pobliżu
Ja przecież wtedy, przed tą wycieczką pisałam o tym na forum.
W pobliżu bywam często ale niekoniecznie w górach.
Po pierwsze to współpracuję stale z firmą z Bielska, a po drugie to moja najbliższa przyjaciółka mieszka w Wilkowicach.
Maurycy, byłem zimą, wiem, jak to mniej więcej wygląda, Czupel ma swój urok (właściwie nie tylko zimą), ale tym razem olałem wycieczkę na niego, bo dzień krótki, a auto w Straconce, wolałem iść na Gaiki niż wracać z powrotem ku Magurce, do tego pogoda nie była optymistyczna w momencie, gdy mogłem jeszcze zmienić zdanie.
Z tym przeklętym schroniskiem to tak pół żartem, pół serio oczywiście.
Ale najbardziej rozbawił mnie tekst Straconka - Leskowiec 11 godzin.
Jakoś mi się nie wydaje to możliwe. Chyba dla Gazy tylko. Możesz Ceper zorganizować jakąś wyrypę forumową w tym rejonie, jak byłoby z pętlą i na jeden dzień to bym nawet poważnie pomyslał, czy się nie wybrać.
Maurycy słusznie zauważył. To niby małe górki, ale podejścia są tutaj często gorsze, niż w Żywieckim, czy Śląskim.
Z tym przeklętym schroniskiem to tak pół żartem, pół serio oczywiście.
Ale najbardziej rozbawił mnie tekst Straconka - Leskowiec 11 godzin.
Jakoś mi się nie wydaje to możliwe. Chyba dla Gazy tylko. Możesz Ceper zorganizować jakąś wyrypę forumową w tym rejonie, jak byłoby z pętlą i na jeden dzień to bym nawet poważnie pomyslał, czy się nie wybrać.
Maurycy słusznie zauważył. To niby małe górki, ale podejścia są tutaj często gorsze, niż w Żywieckim, czy Śląskim.
Miło mi, że mogę zabawiać forumowiczów. Planowałem we wrześniu, lecz było mi trochę nie po drodze, ale w czerwcu 2015 się zobaczy (37km, 11h spaceru + 3h na popasy i foto = w sam raz na letni spacerek), zaś na drugi dzień coś lżejszego (24km, zielonym do zepsutego miasta Andrychowa, busikiem do Kóz, przez kamieniołom i Hrobaczą Łąkę, powrót do Straconki lub )(Przegibek). I nie traktuję tego w kategorii wyrypy, lecz rozprostowania kości przed letnim sezonemAle najbardziej rozbawił mnie tekst Straconka - Leskowiec 11 godzin.
Nie mogę sobie przypomnieć jaka pogoda była u mnie w poniedziałek, ale pewnie słonecznie jak widziałeś
No, mój rachunek z Magurką (i Czuplem przy okazji) jest równy, podobna ilość wypadów w pogodę ładną jak i smętna. I nawet lubię ten rejon choć obawiam się że nie długo zrobi się tam jak na Równicy, niestety
Zbliżenie na Skrzyczne Panie kolego jest zarąbiste
No, mój rachunek z Magurką (i Czuplem przy okazji) jest równy, podobna ilość wypadów w pogodę ładną jak i smętna. I nawet lubię ten rejon choć obawiam się że nie długo zrobi się tam jak na Równicy, niestety
Zbliżenie na Skrzyczne Panie kolego jest zarąbiste
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 21 gości