Wakacje w Słowenii

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3770
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Wiolcia » 2025-06-30, 22:03

Rewelacyjne te jaskinie. Niewiele wiem o Słowenii, ale o nich słyszy się na samym początku, gdy mowa o tym kraju. Mnie ciągle nie po drodze z tym kierunkiem, choć już parę razy chciałam się tam wybrać - właśnie w maju. Może bardziej się zmobilizuję na przyszłość, gdy jeszcze poczytam kilka Twoich relacji.
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 769
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: _laynn » 2025-07-01, 07:21

Jaskinie robią wrażenie - zapamiętane :)
Awatar użytkownika
marekw
Posty: 4267
Rejestracja: 2014-06-18, 18:04
Lokalizacja: Sucha Beskidzka

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: marekw » 2025-07-02, 07:02

Te jaskinie,zwłaszcza pierwsza to taka wisienka na torcie tego wyjazdu.
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6752
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Sebastian » 2025-07-02, 19:33

część 5 - Piran i Izola

Obrazek

Dwa nieco różniące się od siebie słoweńsko-włoskie miasteczka nad Adriatykiem.

Słowenia raczej morzem nie stoi. Długość słoweńskiego wybrzeża to raptem 47 km, gdzie mu tam do Chorwacji czy Włoch. Słoweńskie wybrzeże też wg mnie nie jest podstawowym powodem do odwiedzenia tego kraju, który oferuje mnóstwo różnorodnych atrakcji na stosunkowo niewielkim obszarze - powierzchnia Słowenii to 20 tys. km2, czyli jest porównywalna do większych polskich województw. Ale czy warto pojechać nad słoweński Adriatyk? Wg mnie tak.

Trzy miasta słoweńskiego wybrzeża to Piran, Izola i Koper. Koper, będący głównym miastem portowym Słowenii (znajduje się tu jedyny słoweński port handlowy), odpuszczamy jako najmniej atrakcyjny naszym zdaniem. Pozostają do zwiedzenia dwa pozostałe miasta.

PIRAN

Niewielkie (ok 4 tys. mieszkańców) miasteczko, którego stara część położona jest na wydłużonym cyplu. Miasto przez długie wieki znajdowało się na styku wpływów weneckich, włoskich i austriackich, w 1954 roku zostało włączone do ówczesnej Jugosławii, ale włoski ślad jest nadal silny i widoczny w mieście. Parkujemy samochód nieopodal starej części miasta na parkingu Garažna hiša Arze

Parking z zewnątrz wygląda niepozornie, ale kryje w sobie aż siedem podziemnych poziomów. Prawdziwe monstrum. Zwiedzanie rozpoczynamy od spaceru po fragmencie murów miejskich. Powstanie murów Piranu datuje się na VII wiek, ale te pierwsze mury chroniły tylko najstarszą, niewielką część miasta. Do zwiedzania przeznaczone są mury zbudowane przez Wenecjan na przełomie XV i XVI wieku dla ochrony przed najazdami tureckimi i jest to część najbardziej wysunięta na wschód oraz najbardziej oddalona od centrum starego miasta. Wejście na mury jest płatne (dorosła osoba płaci 3 Euro), ale są to dobrze wydane pieniądze, zwłaszcza jak ktoś lubi widoki z góry.

Obrazek

Z murów widać ciasną zabudowę starej części miasta na wbijającym się w morze cyplu, górujący nad miastem kościół św. Jerzego, a daleko na horyzoncie można zobaczyć jeszcze lekko ośnieżone szczyty Alp Julijskich. Widok z tych murów to klasyk Piranu, dawniej był pewnie na prawie każdej pocztówce z tego miasta.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest połowa maja. Mimo iż słońce przyświeca, to jest stosunkowo chłodno, rankiem sporo poniżej 20 stopni, idealna pogoda na zwiedzanie miasta, dużo lepsza niż wakacyjne upały. Plan na wycieczkę mamy podobny do naszego zwiedzania innych nadmorskich miasteczek: rozpoczynamy od obejrzenia zabytkowej części miasta, kościołów, placów itp., a kończymy spacerem nadmorską promenadą, ale na samo zakończenie idziemy pod kościół św. Jerzego.

Co znajdziemy na naszym szlaku? Na początek Kościół Marii Śnieżnej - jak pisałem w relacji ze zwiedzania Ljubljany, często mylące są opisy rzymskokatolickich kościołów jako cerkwie. W Słowenii wpływy prawosławia były i są bardzo słabe, stąd można być zaskoczonym wchodząc do cerkwi i widząc standardowy, często barokowy kościół katolicki. Tak też jest i tutaj, choć pewne elementy cerkiewnej stylistyki można zauważyć.

Obrazek

Obok kościoła znajduje się klasztor św. Franciszka, pochodzący z początków XIV wieku, z pięknym dziedzińcem z arkadami i krużgankami oraz barokowym kościołem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spod tych obiektów sakralnych wąskimi uliczkami schodzimy na główny plac starej części miasta - Tartinijev Trg. Druga nazwa tego placu to Piazza Giuseppe Tartini, co jednoznacznie wskazuje na włoskie wpływy. Giuseppe Tartini to był urodzony w Piranie włoski muzyk i kompozytor epoki baroku. Na placu stoi jego pomnik, a jego imię nosi również położone przy placu lokalne muzeum (Tartnijeva Hiśa / Casa Tartini).

Obrazek

Obrazek

Obrazek
kościół św. Piotra i czekające na nas kawiarnie

Architektura placu i okolic nosi wybitnie włoski szlif, rzeczywiście można poczuć się jak we Włoszech. Skoro tak, to teraz obowiązkowa poranna kawa. Smakuje bardzo dobrze, jak to (przeważnie) w Italii.

Obrazek

Po kawiarnianej przerwie zaglądamy jeszcze na chwilę do portowej zatoki i udajemy się na spacer wąskimi uliczkami miasta. Po drodze mijamy targ owocowo-warzywny. Zapach owoców jest obłędny, szkoda że nie można go oddać w tym wpisie. Poza tym wąskie uliczki, urokliwe zaułki, Włochy jak się patrzy.

Obrazek
Kidričevo Nabrežje

Obrazek
zaułek Tartinijev Trg

Obrazek
targ owocowo-warzywny

Obrazek
ulica Vedrijeva

Obrazek

Obrazek
Prvomajski Trg

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wychodzimy na promenadę po północnej stronie cypla. Woda i niebo są tak błękitne, że chyba bardziej się nie da. Na horyzoncie widzimy ośnieżone pasma Alp, na którymi zawisły piękne, fotogeniczne chmury (moja słabość). Czyli: w Piranie i okolicach pełne słońce, w górach odległych w linii prostej o prawie 100 km duże zachmurzenie. Te chmury odegrają dziś bardzo ważną rolę w relacji, wystrzelą niczym strzelba Czechowa, przekonacie się później.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
masyw Nanos w Górach Dynarskich

Obrazek
Alpy Julijskie

Na razie delektujemy się piękną morską bryzą i widzimy zachęcająco wyglądające punkty gastronomiczne. Aż się prosi, by skorzystać. Co jest najbardziej adekwatnym trunkiem w takim otoczeniu? Wiadomo:

Obrazek

Obrazek

Idziemy teraz dalej wzdłuż wybrzeża, omijamy latarnię morską, niestety zasłoniętą częściowo rusztowaniami, trwa jakiś remont.

Obrazek

Za to za latarnią pojawia nam się klasyczna, piękna nadmorska promenada niewielkiego miasteczka: chodnik z białych płyt, jasne, obmyte morzem kamienie przy brzegu, kolorowe domki, liczne bary i restauracje, do tego piękna majowa pogoda. Sielanka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy brzegu stoi kościół Matki Bożej Zdrowia. Wnętrze kościoła można obejrzeć przez kratę. Co ciekawe, w kościele pozbawionym ław ustawione są jakieś obrazy na sztalugach, podobną ekspozycję widzieliśmy w salach klasztoru św. Franciszka i zobaczymy też we wnętrzu kościoła św. Jerzego. Nietypowa koncepcja, z którą nie spotkałem się jeszcze nigdzie poza Piranem.

Obrazek

Obrazek

Gdy dochodzimy do zatoki portowej, naszym oczom pojawia się ponownie znajdująca się na wzgórzu wieża kościoła św. Jerzego, a za nią rozpostarty wachlarz chmur, które najwyraźniej dotarły tu znad gór. Podobno najlepsze światło jest tuż przed burzą, teraz to wygląda podobnie, choć burzy raczej nie ma w planie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnim punktem wycieczki jest wejście pod znajdujący się na nadmorskim wzniesieniu kościół św. Jerzego, zbudowany pierwotnie z stylu gotyckim, potem przebudowany na barokową modłę. Spod kościoła mamy piękny widok na zabytkową część miasta, zaś po drugiej stronie widzimy, jak już nadciągnęły chmury znad gór kryjące miasto w cieniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy na parking i po kilkunastu minutach Jazdy samochodem jesteśmy nieopodal starej części Izoli.

IZOLA

Izola jest miastem zdecydowanie większym niż Piran, liczy ok. 11 tys. mieszkańców, ale stare części tych miast są porównywalnej wielkości. Stara część Izoli leży na półwyspie, ale nie ma on tak szpiczastego kształtu jak starówka Piranu, raczej przypomina okrąg. Co wyróżnia to miasto? Znajduje się tutaj największy w Słowenii port jachtowy.
Samo miasto w porównaniu do Piranu wygląda na senne i mało turystyczne. Ludzi jest mało, w knajpkach pusto, domy też relatywnie bardziej zaniedbane. Miasto nie jest tak wypieszczone jak Piran, jest bardziej swojskie. Powoduje to, że zwiedzanie go jest ciekawym doświadczeniem. Zwiedzamy klasycznie dla nas, czyli najpierw uliczki, potem morskie wybrzeże. Podobnie jak pierwszym odwiedzonym dziś mieście, włoskie wpływy w architekturze są bardzo silne.

Obrazek
ulica Ljubljanska

Obrazek

Obrazek
kościół św. Marii

Obrazek
Manzjolijev Trg

Obrazek

Obrazek
fontanna przy Veliki Trg

Obrazek

Obrazek
Pałac Besenghi - obecnie szkoła muzyczna

Obrazek
kościół św. Marka

Na północnym skraju Izoli znajduje się niewielki park czy też skwer. Tam uderza w nas zimny, porywisty wiatr. Nad morzem widać walkę ciemnych i jasnych chmur, czyli dotarła „apokalipsa" znad Alp. Miałem ochotę na lody, czy też kawę nad morzem, ale na razie nie ma to sensu, a poza tym sporo lokali tu pozamykanych. Nie wiadomo, czy przez pogodę, czy przez początek sezonu, może przez jedno i drugie. Pomimo, że sceneria jest „niewakacyjna" to ta niepogoda wygląda całkiem atrakcyjnie. Idziemy dalej wzdłuż wybrzeża, w stronę portu jachtowego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie, dosłownie w ciągu paru minut ciemne chmury odpływają dalej, wychodzi słońce i robi się bardzo przyjemnie. Teraz można iść na lody i kawę, bliżej portu łatwiej o czynny lokal.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Port jachtowy rzeczywiście jest bardzo duży, przejście jego skrajem zajmuje nam dłuższą chwilkę, tym dłuższą, że chmury na horyzoncie nie znikają, ale układają się w bardzo interesujące kompozycje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spacerując sobie wzdłuż wybrzeża docieramy do końca portu i wracamy lokalnymi ścieżkami do naszego samochodu. Po nieco ponad godzinie docieramy do naszej bazy w Ljubljanie. Fajna jest ta Słowenia, taka nieduża, szybko można się przemieścić z morza do gór.

Oba zwiedzone miasteczka były ciekawe, choć jednak bardziej mi się podobało w Piranie. Podobnie jak odwiedzone dwa dni wcześniej dwie jaskinie: Postojna i Szkocjańskie, różniły się od siebie i warto było zobaczyć je obie, tak tutaj te miasteczka też mają swoją specyfikę i warto zobaczyć je oba, tym bardziej że dzieli je jedynie kilkanaście kilometrów odległości.

c.d.n.
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6752
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Sebastian » 2025-07-05, 19:24

część 6 - Wąwóz Vintgar i wodospad Peričnik

czyli dwa piękne miejsca w słoweńskich górach stworzone przez wartko płynącą wodę.

Obrazek

Wąwóz Vintgar znajduje się około 10 km od jeziora Bied, co przekłada się na kilkunastominutową jazdę samochodem. Jest to najbardziej znany wąwóz w Słowenii, co ciekawe - odkryty dość późno, bo dopiero pod koniec XIX wieku - w roku 1891. Wąwóz został utworzony przez wartkie wody potoku Radovna i liczy sobie 1,6 km długości, a jego ściany osiągają 250 metrów wysokości. Na trasie wąwozu, prowadzącej w dużej części drewnianymi podestami, nie ma takiego natężenia „trudności" jak np. w słowackich wąwozach Małej Fatry czy Słowackiego Raju, na przykład w ogóle nie ma łańcuchów czy metalowych klamer wbitych w skałę. Po prostu nie są potrzebne, więc osoby mające awersję do tego typu szlaków tu mogą spokojnie zwiedzać.
Kilka informacji praktycznych:

1. Bilety do wąwozu można kupić jedynie w internecie (https://www.vintgar.si/en/), na miejscu nie ma kasy biletowej.
2. Zwiedzanie wąwozu jest jednokierunkowe, tylko od strony południowej.
3. Wg strony internetowej bilety kupuje się na co dwudziestominutowe wejścia, ale potem na bilecie jest podana godzina i minuta wejścia w interwałach czterominutowych. Wygodne rozwiązanie, pozwalające uniknąć kumulacji turystów na trasie zwiedzania.
4. Do wąwozu można przyjechać samochodem lub autobusami, które dowożą turystów na miejsce na podstawie ważnego biletu do wąwozu. Dojazd autobusem ma tę zaletę, że nie trzeba po zakończeniu zwiedzania wracać na ten sam parking przy wejściu do wąwozu. Informacje o autobusach są tutaj: https://www.vintgar.si/en/my-visit/how- ... /#al_e-bus
5. Organizacja zwiedzania wydaje się być dobra, na parkingu (pomimo sprzedania kompletu biletów na wejścia) jest mnóstwo miejsca. Parkingowy was nie wpuści, jeśli nie pokażecie ważnego biletu.

Zanim przejdę do opisywania trasy wąwozu, najpierw trzy zdjęcia najwyższych szczytów Alp Kamnickich zrobione podczas naszego przejazdu z Ljubljany do wąwozu, które dziwnych trafem pięknie się komponują kolorystycznie z tym, co dziś zobaczyliśmy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy wejściu do wąwozu każdy zwiedzający otrzymuje pomarańczowy kask oraz jednorazowy czepek higieniczny. Kaski te są odbierane przez obsługę po zakończeniu zwiedzania wąwozu. Co zwraca uwagę na początku, to wszechobecna zieloność. Do koloru wody zaraz się odniosę, natomiast okoliczna roślinność aż kipi zielenią. Jest połowa maja, apogeum wiosny, do tego dochodzi wilgoć od wartko płynącej wody. Na trasie prowadzącej przez wąwóz można docenić pomysłowość organizacji zwiedzania - dzięki wpuszczaniu małych grupek turystów co cztery minuty w wąwozie trudno o ścisk i tłum, mimo że sprzedany jest już komplet biletów.

Obrazek

Pierwszy etap trasy to stosunkowo wąski skalny wąwóz, w którym przechodzimy przymocowanymi do brzegów drewnianymi pomostami. W dole wartko płynie woda, która ma cudownie turkusowy kolor, za który odpowiedzialne jest wapienne podłoże potoku. Ten kolor wody to częste zjawisko w słoweńskich górach, prawie każda górska rzeka czy potok ma taką barwę, ale tutaj pośród skał ten kolor jest szczególnie intensywny.

Dawno temu, w latach siedemdziesiątych XX wieku, satyryk Zenon Laskowik przedstawiając publiczności podczas jakiegoś programu telewizyjnego Bohdana Smolenia, powiedział: „proszę państwa, proszę nie regulować odbiorników, ten pan naprawdę tak wygląda". Ja mogę powiedzieć coś podobnego: „proszę państwa, proszę nie regulować monitorów lub wyświetlaczy, ta woda ma naprawdę taki kolor". Ten kolor jest szczególnie dobrze widziany w rzadkich momentach wolniejszego przepływu wody, gdy nie zaburzają białe spienienia na skalnych progach. Z drugiej strony te mniejsze i większe kaskady wartko płynącej wody tworzą piękne i zachwycające widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomarańczowe kaski turystów stanowią ciekawy kontrast kolorystyczny z otaczającą nas zielenią wody i roślinności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W drugiej części wąwóz się rozszerza, potok Radovna płynie spokojniejszym i też szerszym nurtem, oprócz kładek dużą część trasy pokonuje się leśną ścieżką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wąwóz kończy się trzynastometrowym wodospadem Šum. Przed wodospadem oddajemy pomarańczowe kaski.

Obrazek

Większość turystów idzie teraz w kierunku północnym do mającego ich zabrać autobusu, a my wracamy zieloną ścieżką prowadzącą nad wąwozem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ładnie było w wąwozie. Nie sposób się nie zachwycić, zwłaszcza tym niesamowitym kolorem wody, choć podobno w Dolinie Sočy ten turkus jest jeszcze intensywniejszy.

Dziś mija pierwsza połowa naszych dwutygodniowych wakacji w Słowenii i dzisiejsza wycieczka jest realizowana w ramach przeprowadzki z Ljubljany do Mojstrany w dolinie rzeki Sawy w Alpach Julijskich. Skoro tak, to jest okazja obejrzeć jeszcze wodospad Peričnik znajdujący się w dolinie Vrata kończącej się właśnie w Mojstranie.

Słoweńskie góry wodospadami stoją, jest ich tam mnóstwo, pięknych i różnorodnych. Wodospad Peričnik jest jednym z tych najbardziej znanych. Jego podstawową cechą odróżniającą go od innych, jest to, że woda nie spływa tu po skalnym zboczu, ale swobodnie i z wielkim hukiem spada w dół. Wg mapy pod wodospad prowadzą dwie ścieżki pozwalające zrobić pętlę. Startujemy po prawej stronie. Po drodze widać Peričnik zanurzony w zieleni. Dochodzimy na punkt widokowy, niestety dalsza droga prowadząca od tej strony pod wodospad jest zagrodzona - zakaz przejścia.

Obrazek

Wracamy na dół i idziemy pod wodospad po lewej stronie. Tu się udaje podejść bezpośrednio pod dolną część wodospadu. Huk wody jest wielki - spada ona swobodnie z góry z wysokości ponad 50 metrów, rozbryzgując się w całkiem sporą mgiełkę. Co ważne i ciekawe, można wejść na ścieżkę prowadzącą za wodospad, co jest absolutnie wskazane, mimo płotka zagradzającego wejście. Pod skałą woda kapie na głowę a huk jest jeszcze bardziej dojmujący.

Górna część wodospadu liczy 16 metrów, jest niewidoczna z dołu, wg informacji znalezionych przeze mnie prowadzi na nią stroma i zarośnięta ścieżka, na tyle zarośnięta, że nie udało mi się jej odnaleźć. Inna sprawa, że wielkiego ciśnienia na nią nie miałem, zupełnie wystarczyło mi obejrzenie dolnej części wodospadu. Szukałem w Internecie zdjęć górnego wodospadu i ich nie znalazłem - to też może świadczyć o jego niedostępności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

c.d.n.
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 769
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: _laynn » 2025-07-05, 20:48

Sebastian pisze:
Trzy miasta słoweńskiego wybrzeża to Piran, Izola i Koper. Koper, będący głównym miastem portowym Słowenii (znajduje się tu jedyny słoweński port handlowy), odpuszczamy jako najmniej atrakcyjny naszym zdaniem.

Przez Koper przejeżdżałem - duże miasto rzeczywiście.
A Piran znałem z kilku relacji i chciałbym kiedyś tam pojechać. Mnie przypomina nieco Rovinj, w którym byłem.

Sebastian pisze:Ten kolor wody to częste zjawisko w słoweńskich górach, prawie każda górska rzeka czy potok ma taką barwę, ale tutaj pośród skał ten kolor jest szczególnie intensywny.
(...)Ja mogę powiedzieć coś podobnego: „proszę państwa, proszę nie regulować monitorów lub wyświetlaczy, ta woda ma naprawdę taki kolor". Ten kolor jest szczególnie dobrze widziany w rzadkich momentach wolniejszego przepływu wody, gdy nie zaburzają białe spienienia na skalnych progach. Z drugiej strony te mniejsze i większe kaskady wartko płynącej wody tworzą piękne i zachwycające widoki.

No i jak można na Ciebie narzekać, że często wspominasz o kolorach?
Woda w tamtych rejonach, czy to w morzu, czy to w rzekach ma przepiękne kolory.

Wodospad robi wrażenie.
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6752
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Sebastian » 2025-07-07, 19:16

W kolejnej relacji też będzie sporo o kolorach (i o chmurach).
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 769
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: _laynn » 2025-07-07, 20:09

I bardzo dobrze - kolory w fotografii to ważna rzecz.
Chyba, że tworzysz fotografie czarno-białe ;)
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 15003
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Dobromił » 2025-07-08, 17:15

Sebastian pisze: Szukałem w Internecie zdjęć górnego wodospadu i ich nie znalazłem - to też może świadczyć o jego niedostępności.



Biedny ten internet.

Bardzo ładny odcinek.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1600
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Coldman » 2025-07-08, 17:41

Podoba mi się ta różnorodność Twoja podczas podroży. Wszystko takie piękne! Ciekawe czym nas jeszcze zaskoczysz :D
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6752
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Sebastian » 2025-07-12, 19:49

część 7

Bled i Jasna - dwa słoweńskie jeziora górskie


Obrazek

Jezioro Bled, znajdująca się na nim wysepka oraz wznoszący się nad nim zamek to jedne z najbardziej emblematycznych miejsc w Słowenii. Dochodzi do tego rzeźba Złotoroga nad Jeziorem Jasna i mamy piękny „zestaw obowiązkowy” na jeden dzień.
Nie, nie możemy po zobaczeniu tych dwóch miejsc wracać ze słoweńskich wakacji do domu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, bo takich „obowiązkowych" miejsc jest w Słowenii jest dużo więcej, część z nich już widzieliśmy, część przed nami, a na razie jedziemy zobaczyć te dwa jeziora w jeden dzień.

JEZIORO BLED

Jezioro - symbol Słowenii, kadr z wyspą i zamkiem należy do jednego z bardziej klasycznych. Jezioro bardzo popularne wśród turystów, można spotkać się z opinią, że masowe, zatłoczone i przereklamowane. Nie da się zaprzeczyć, że jest pięknie położone pośród lasów, skał i gór. To piękno skusiło wiele bardzo ważnych osobistości, miał tu swoją wille na przykład prezydent Josip Broz Tito. Nadal to miejsce kusi wielu turystów, czego efektem są dość wysokie ceny.
My przyjeżdżamy tu na zwiedzanie z miejscowości Mojstrana, gdzie nocujemy. To około pół godziny jazdy samochodem - Słowenia pośród licznych zalet ma tę, że wszędzie tu blisko. Parkujemy w miejscowości Bled na dużym miejskim parkingu. Ważne jest to, że można kupić bilet parkingowy tylko na 4 godziny. Wprawdzie pętla wokół jeziora Bled to tylko 6 kilometrów, ale zwiedzenie jej z „przyległościami" jakie zawsze robię, tj. z punktami widokowymi, robieniem zdjęć, przerwami gastronomicznymi, może chwilę zająć - niemniej powinniśmy zmieścić się w czasie. Rozpoczynamy w okolicy Blejskiego Zamku (Blejski Grad) stojącego wysoko na skale nad jeziorem.

Obrazek
Blejski Grad

Obrazek
w dole kadru wyspa Blejski Otok

Obrazek

Obrazek

Obrazek
po lewej stronie góra Straža z wyciągiem narciarskim

Przed schodami prowadzącymi na zamek po prawej stronie znajduje się kościół św. Marcina, zwykle pomijany przy okazji zwiedzania Bledu, co w pewnym sensie jest uzasadnione wobec piękna tego jeziora, niemniej my tu zaglądamy. Obecny budynek kościoła został wzniesiony w 1905 roku w stylu neogotyckim, a wnętrze kościoła wygląda interesująco.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Blejski Grad to najstarszy zamek w Słowenii, został on wybudowany na początku XI wieku i przebudowany został pięćset lat później. Zamek jest udostępniony do zwiedzania, znajduje się tam muzeum. Bilet jest dość drogi, aktualnie 18 Euro, wg powszechnej opinii muzeum jest dość skromne i przereklamowane, a główną atrakcją zamku jest widok na jezioro Bled z góry. My mamy w planie punkty widokowe na jezioro na trasie, więc zwiedzanie zamku odpuszczamy, choć podchodzimy pod jego mury.

Obrazek
widok spod zamku na góry - po drugiej stronie niż jezioro Bled

My mamy w planie punkty widokowe na jezioro na trasie, więc zwiedzanie zamku odpuszczamy, choć podchodzimy pod jego mury. Za zamkiem znajduje się ścieżka, którą zejdziemy w dół, a po drodze mamy dwa miejsca, gdzie będziemy mogli spojrzeć na jezioro. Te dwa miejsca są dość mocno pozarastane i widoki z nich są mocno ograniczone. Nic to, na kolejnym będzie lepiej.

Obrazek

Mniej więcej na środku północnego brzegu jeziora znajduje się piękna, schowana między drzewami Villa Zlatorog z widokiem. Aż chciałoby się tam wejść, ale niestety obiekt jest prywatny, brama jest zamknięta.

Jesteśmy coraz bliżej zachodniego brzegu jeziora. Jest tu znacznie ciekawiej, ścieżka prowadzi przy odkrytym brzegu, są pomosty przy znajdującym się tu centrum wioślarstwa, jest nawet „ścieżka pamięci" z wymienionymi miejscowymi medalistami olimpijskimi w tej dyscyplinie.

Na niebie robi się burzowo, gdzieś w oddali słychać nawet grzmoty. Jak wiadomo, kolory są najlepsze przed burzą, co widać właśnie teraz. Cudownie jest, o ile nas burza nie dopadnie. Nie można tej aury "obskoczyć" jednym, czy dwoma zdjęciami, sami rozumiecie.

Obrazek
widok na centrum wioślarstwa

Obrazek

Przed nami pięknie wyglądająca w tych barwach wyspa na jeziorze - Blejski Otok. Na wyspie znajduje się kościół, do którego prowadzi 99 kamiennych schodów. Można się dostać na nią samodzielnie, wypożyczając tu łódkę wiosłową, można też kupić bilet na przejazd łodzią mieszczącą kilkunastu turystów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
kościół na wyspie Blejski Otok

Obrazek
Blejski Grad

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad tą częścią jeziora znajdują się trzy niewielkie góry, z którym rozpościerają się znakomite widoki na jezioro: Ojstrica oraz Mala i Velika Osojnica. My idziemy na tę najniższą, czyli Ojstricę. Wyjście na nią zajmuje nam niecałe trzydzieści minut, a skalisty wierzchołek góry znajduje się 130 metrów nad poziomem jeziora. Rozpościera się z niego piękny widok na Bied i okoliczne góry, choć drzewa i krzaki znajdujące się na wprost jeziora mogłyby być pół metra niższe. Dobrze, że jestem wysoki.

Jezioro widziane z góry ma cudowny, turkusowy kolor, niebo nad górami jest błękitne, ale pod nim czai się piękny, biały pióropusz z chmur. Wspaniały widok i jedno z moich najlepszych zdjęć z tych wakacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy z Ojstricy. Idziemy teraz południowym brzegiem jeziora. Zaczyna lekko padać. Ubieramy kurtki przeciwdeszczowe i idziemy dalej. Niestety zaczyna padać coraz mocniej, ale docieramy do głównej drogi, po której drugiej stronie znajduje się kawiarnia. Deszcz pada bardzo mocno, stoliki na zewnątrz są całe mokre, wchodzimy do środka. Wchodzimy w ostatniej chwili, bo momentalnie rozpętuje się niesamowita ulewa i wewnątrz kawiarni mocno się zagęszcza.

Zamawiamy po kawie i po specjalności miejscowego cukiernictwa, czyli tutejszej kremówce zwanej „kremna rezina" Kremówka różni się od polskiej. Przepis opracował w 1953 szef hotelowej restauracji Grand Hotelu w miejscowości Bled lstvan Lukaćević. Kremówki owe schodzą w tej restauracji jako woda, widzimy przygotowany na stole z boku cały ich stos, pokrojonych i wyłożonych na talerzyki.

W międzyczasie przestaje padać. Zwalniamy miejsce przy stoliku, by inni mogli skorzystać i wychodzimy na zewnątrz. W ciągu kilku minut pogoda zmienia się diametralnie, ale tym razem na plus - pojawia się błękitne niebo, wychodzi słońce, ale po tych opadach temperatura jest znacznie niższa - od jeziora wieje ożywcze, chłodne powietrze. Kontynuujemy nasz spacer kierując się w stronę miasteczka Bied. "Ciężko" się idzie, bo widoki na jezioro i zamek skutecznie dekoncentrują.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomimo różnych zawirowań pogodowych cieszę się póki co z wyboru połowy maja na dwutygodniowe wakacje w Słowenii - nie ma upałów, nie ma „lampy” czyli palącego słońca na bezchmurnym niebie, tak nieprzyjaznego dla aparatu fotograficznego, jest przyjemnie, chmurek czasem jest za dużo, ale najczęściej tyle ile trzeba. Rok temu byliśmy o tej samej porze roku dwa tygodnie nad Jeziorem Garda i warunki były podobne, czyli dobre, a jak patrzyłem na kamery nad Gardą w czerwcu, to już było upalnie i bezchmurnie.

Obrazek
łódka wożąca turystów na Blejski Otok

Wracamy na parking. „Z przyległościami" czyli ścieżką obok zamku, Ojstricą oraz kremówką zrobiliśmy 9 km i zmieściliśmy się w czterech godzinach limitu parkowania samochodu. Nie zgodzę się z często słyszaną opinią, że Jezioro Bied jest przereklamowane. Fakt, jest to popularne i może „oklepane" miejsce i jest tu sporo komercji. Podobno jest drogo - nie ma się co dziwić, przy tej liczbie turystów. Niemniej jest to bardzo malowniczo położone jezioro wśród gór, spacer wokół niego naprawdę jest ciekawym doświadczeniem, a rejon jest faktycznie mocno fotogeniczny. Jak jeszcze pogoda dopisze, tak jak dzisiaj.... Nie można narzekać, dla mnie bomba.

JEZIORO JASNA

Drugie odwiedzony przez nas tego dnia słoweński akwen. Jezioro Jasna leży w samym sercu Alp Julijskich, obok miejscowości Kranjska Gora, w pobliżu drogi prowadzącej na przełęcz Vrsič i u zbiegu dwóch potoków: Malej i Velikiej Pišnicy.
Na jezioro składają się dwa sztuczne zbiorniki połączone wąską groblą. Ich geneza to częściowo lata trzydzieste XX wieku, gdy powstał tam odkryty basen, a częściowo lata dziewięćdziesiąte i powstanie zbiorników wodnych w miejscu dawnej żwirowni. Jezioro Jasna jest pięknie położone wokół wysokich szczytów Alp Julijskich, a jego czysta woda stanowi idealne dopełnienie krajobrazu. Jest to miejsce zagospodarowane turystycznie i chętnie odwiedzane, czemu się nie można dziwić.
W relacjach ze Słowenii często piszę o parkowaniu, bo tutaj jest ono drogie. Parking położony bezpośrednio przy Jasnej kosztuje jakieś kokosy, chyba 2,3 Euro za godzinę (wybaczcie, nie zapisałem sobie i podaję z głowy), ale oczywiście parking położony tuż za Kranjska Gorą jest trzy-cztery razy tańszy. Bliska odległość, duża różnica.

Obrazek
w drodze nad Jezioro Jasna

Na początek robimy pętle wokół jeziora i zaglądamy też nad płynącą tu rzekę Pišnicę. Woda oczywiście ma typowy dla Słowenii turkusowy odcień.

Obrazek

Na początku pętli przechodzimy obok pomnika Złotoroga, oczywiście obowiązkowa fotografia na jego grzbiecie. Podobna rzeźba stoi przy wejściu do naszego apartamentu w Mojstranie.

Złotoróg (Zlatorog) - to jeden z symboli Słowenii. Wiąże się z nim opublikowana w 1868 roku ludowa legenda z miłością tle. A było tak: przejeżdżający przez wieś Trenta w Dolinie Sočy bogaty kupiec wenecki zakochał się w pięknej córce miejscowego szynkarza. Szynkarz ów zażądał za rękę córki worek klejnotów, ale jej matka była bardziej wymagająca – zażyczyła sobie złotego skarbu Zlatoroga, nieśmiertelnego białego koziorożca ze wspaniałymi złotymi rogami, władcy Doliny Triglavskich Jezer lub bukietu triglawskich róż. Miała w ten sposób nadzieję, że ów nieznajomy kupiec zniechęci się i odpuści starania o rękę córki tym bardziej, że była zima, więc z różami raczej krucho. Kupiec ruszył w góry szukać Złotoroga, znalazł go i postrzelił. Ranny Złotoróg zdołał jednak uciec, ale w miejscach, gdzie krwawił, zaczęły wyrastać na śniegu kwiaty róży triglawskiej. Kupiec zaczął się wspinać, by zerwać te kwiaty, niestety spadł z wysokiego urwiska, a koziorożec za karę zniszczył dolinę i uciekł z Alp Julijskich.

Tyle legenda i trudne starania o rękę kobiety w epoce sprzed Tindera. Jedno mi tylko nie pasuje – to zniszczenie doliny Sočy, która jest miejscem niezwykle pięknym.

Obrazek

Obrazek
po lewej Škrbinjek, na wprost dolina Malej Pišnicy

Obrazek

Obrazek
w głębi szczyty: Razor, Zadnij Prisojnik, Prisojnik

Obrazek

Obrazek
Velika Pišnica

Obrazek

Po spacerze wokół Jasnej idziemy na leżący nieopodal punkt widokowy nad jeziorem położony pod szczytem Malego Vratnika. Najpierw przechodzimy przez wiszący most nad odnogą Pišnicy, a potem stromą ścieżką leśną z zakosami idziemy na wystającą z lasu skałkę z widokiem na Alpy Julijjske i położoną pod nami dolinę Malej Pišnicy.

Obrazek
most wiszący - początek drogi na Maly Vratnik

Obrazek
na moście wiszącym

Obrazek
widok z mostu

Widać stąd rozmach tutejszych gór, można też zaobserwować jak one są suche i piarżyste - szczególnie dobrze widać to w owej dolinie oraz na wznoszącym się nad nią szczytem Škrbinjka. Renia idzie jeszcze sprawdzić zaznaczony na mapie drugi punkt widokowy pod Małym Vratnikiem, ja zaś cieszę się pięknymi widokami i majowym słońcem (i chwilą luzu :) )

Obrazek
Rigjlica, Rušica, Špik

Obrazek
dolina Malej Pišnicy

Obrazek

Obrazek
Škrbinjek, dolina Malej Pišnicy

Obrazek
Škrbinjek


Obrazek
nad doliną Malej Pišnicy, po lewej Slemenova Špica

Pora przypiąć teleobiektyw i pooglądać z bliska skalne turnie.

Obrazek
Špik

Obrazek
Razor

Obrazek
Mala Mojstrovka

Obrazek
Prisojnik

Obrazek

Drugi punkt widokowy okazuje się być niespecjalnie interesującym - niewiele różniącym się od pierwszego, z bardziej ograniczonym widokiem. Renia robi mi jeszcze pamiątkowe zdjęcie, po czym wracamy na dół i skrótem, omijając już jezioro, idziemy na nasz parking.

Obrazek

A Złotoróg stojący przy wejściu do naszego apartamentu wygląda tak:

Obrazek

c.d.n.
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1600
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Coldman » 2025-07-15, 18:49

Każde zdjęcie w tej relacji jest siebie warte (no może poza tymi, gdzie zajmujesz 3/4 kadru :P) Człowiek chciałby spędzić choć parę godzin w takich pięknych warunkach przyrody i architektury. Ciężko ten wątek się komentuje, bo wszystko jest nowe i zachwyca :D Z pewnością na końcu relacji chciałbym jeszcze dodatkowo poznać trochę tego wyjazdu w kontekście liczb, bo to lepiej wszystko obrazuje.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 6430
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: sprocket73 » 2025-07-15, 21:05

Deszcze i chmury może i popsuły trochę czas na miejscu, ale za to dzięki nim udało się potem trafić niesamowite warunki zdjęciowe. Piękne zdjęcia, szczególnie te z nad Bledu. Choć te górskie potem również. Ciężko się zdecydować, które lepsze ;)
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 769
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: _laynn » 2025-07-15, 22:15

Już wiadomo kto przywlekł deszcze. Wszystko co złe z zachodu idzie do tej biednej Polski…
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6752
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wakacje w Słowenii

Postautor: Sebastian » 2025-07-19, 06:53

część 8

Przełęcz Vrsič i okolice


Obrazek

Przełęcz Vrsič w Alpach Julijskich leży na wysokości 1611 metrów n.p.m. i jest najwyżej przejezdną przełęczą w Słowenii. Droga prowadząca przez przełęcz łączy Kranjską Gorę z Doliną Sočy, liczy 50 serpentyn, z czego 26 od strony południowej i 24 od strony północnej.

Nie jest to najwyżej położona droga w Słowenii, bo jest nią droga pod Mangart, gdzie można tam wyjechać na 2000 metrów npm. Liczbę zakrętów łatwo zweryfikować, bo są one ponumerowane. Droga przez przełęcz została zbudowana w 1915 roku w celach wojskowych i miała ułatwić wojskom austriackim dostę p do terenów po południowej stronie Alp Julijskich, gdzie znajdował się front podczas I wojny światowej. Przy budowie drogi pracowali rosyjscy jeńcy wojenni, których 380 zginęło w jej trakcie, stąd często nazywana jest ona Ruską Drogą (Ruską Cestą). Nie jest ona odśnieżana, więc w sezonie zimowym zwykle bywa nieprzejezdna.

Z racji swej wysokości przełęcz jest atrakcyjnym miejscem na początek wędrówki po szczytach Alp Julijskich, co my zamierzamy uskutecznić, choć tak raczej na lekko. Nie mamy ambitnych planów, jedynie dotarcie na górę Vrsič i Solną Glavę po jednej stronie przełęczy oraz przełęcz Vratca po jej drugiej stronie.

mapka: https://mapy.com/s/judukocete

Na przełęczy trwają roboty drogowe i jest zamknięta. Parkujemy na położonym nieco niżej parkingu przy schronisku Erjavćeva Koca, dalej jest zakaz wjazdu. Z parkingu widać imponujące skalne ściany kilkusetmetrowej wysokości – szczyty Goličicy, Prisojnika i Vrhu Kraj Sten.

Obrazek

Idziemy w górę Ruską Cestą, ale nie docieramy na przełęcz, skręcamy w lewo na szutrową drogę po północnej stronie góry Vrsič, którą chcemy obejść dookoła, ale też wejść na nią. Droga szybko zmienia się w górską ścieżkę. Dołącza do nas szlak prowadzący zakosami z dołu, ale na razie nie korzystamy z niego - idziemy ścieżką na górę Vrsič.

Obrazek
w drodze na Przełęcz Vrsič

Ścieżka okazuje się być stroma, zachaszczowana i porośnięta gęstą kosodrzewiną, której gałęzie z jednej strony utrudniają „przebicie się" w górę, ale z drugiej dają dobre chwyty i oparcie dla nóg.

Obrazek

Końcowy odcinek podchodzenia jest już łatwiejszy i mniej stromy, zaś na górze jest już bardzo przyjemnie. Dookólne widoki na obie strony przełęczy są bardzo ładne, zarówno na masyw Mojstrovki po zachodniej stronie, jak i na Prisojnik oraz sąsiednie szczyty po stronie wschodniej, ze stromo opadającymi skalnym ścianami.

Obrazek

Obrazek
Prisojnik, Vrh Kraj Sten

Obrazek
Prednje i Zadnje Robičje

Obrazek
Velika i Mala Mojstrovka, Nad Šitom Glava, Prednje i Zadnje Robičje

Obrazek
Gumno i przełęcz Vratca Pod Mojstrovką

Obrazek
schronisko Poštarski Dom na Vrsiču

Obrazek
Špik w centrum kadru

Obrazek
Nad Šitom Glava

Obrazek

W porównaniu z wejściem na Vrsič nasze zejście pod schronisko „Postarški Dom Na Vrsiču" jest bardzo przyjemne. Może gdybym wiedział o tym kosówkowym gąszczu, to byśmy się nie pchali tamtą ścieżką, a może jednak byśmy tam poszli? Kto to wie, najważniejsze że się udało.

Obrazek

Niestety, schronisko jest zamknięte przed sezonem (druga połowa maja). Na szczęście mamy swój prowiant, siadamy na ławach przed budynkiem, jemy i pijemy.

Obrazek

W planie mamy przejście w południową stronę do grzbietu opadającego z Vrh Krajstenu, na skrzyżowanie szlaków opisane na mapie „Na Robu". Po drodze widać jakieś betonowe budowle. To pozostałości po umocnieniach z okresu I wojny światowej – bunkrach, punktach obserwacyjnych lub obiektach pomocniczych wznoszonych w trudnych warunkach alpejskich, budowanych z myślą o ochronie linii frontu austriacko-włoskiego. Część konstrukcji nie została ukończona z powodu trudności logistycznych i śmiercionośnych warunków pogodowych, m.in. śnieżyc i lawin. Po wojnie nie kontynuowano budowy.

Obrazek
widok na południe i rzeczone bunkry

Obrazek
Nad Šitom Glava i góra Vrsič, na której byliśmy przed chwilą

Obrazek
Plešivec, Trentski Pelc, Škodela

Obrazek
beton

Wchodzimy na znajdujące się obok szlaku wzniesienie Solna Glava. To punkt widokowy podobny do szczytu Vrsič. Widać z niego, że przejście do Na Robu niespecjalnie ma sens, odpuszczamy.

Obrazek
Mala Mojstrovka, Nad Šitom Glava

Obrazek
w dole przełęcz Vrsič

Obrazek
Prisojnik, Vrh Kraj Sten

Obrazek
panorama z Solnej Glavy

Schodzimy teraz na przełęcz Vrsič. Ścieżka miejscami jest krucha i osypująca się - tutaj to częste zjawisko.

Obrazek

Obrazek
w stronę Kranskej Gory

Zarówno położone tuż nad przełęczą schronisko „Tirčajev Dom Na Vrsiču", jak i znajdujących się na przełęczy kilka punktów gastronomicznych są nieczynne, co mnie o tyle dziwi, że na przełęczy obserwujemy całkiem sporą liczbę turystów.

Obrazek
Tirčajev Dom Na Vrsiču, Prisojnik, Vrh Kraj Sten

Obrazek
masyw Mojstrovki

Obrazek
na przełęczy Vrsič

Teraz przechodzimy koło sprzętu budowlanego i rozkopanej drogi na samej przełęczy, po czym kierujemy się w górę na przełęcz Vratca. Ścieżka pełna jest małych, drobnych białych kamieni, jak to w Alpach Julijskich.

Obrazek

Obrazek

W miarę podchodzenia coraz bardziej imponująco wyglądają szczyty górskie znajdujące się po drugiej stronie przełęczy Vrsič.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
na przełęczy Vratca

Na przełęczy Vratca spotykamy parę młodych turystów idących na Małą Mojstrovkę. Są dobrze wyposażeni - kaski, raki, czekany, co nie dziwi, bo tej stronie góry (północ) zalega całkiem sporo śniegu.

Obrazek

Obrazek

Pora przypiąć teleobiektyw:

Obrazek
Nad Šitom Glava

Obrazek
Mala Mojstrovka

Obrazek
Sovatnice

Obrazek
chmury

Obrazek
Škrlatica

Obrazek
Prednje Robičje

Obrazek
Vrsič i Solna Glava - tam byliśmy wcześniej

Wracamy na dół i idziemy do Erjavčevej Kočy na obiad. Plany jedzenia na zewnątrz spaliły na panewce, jest zbyt zimno i zbyt wietrzno, wszyscy turyści siedzą w środku.

Obrazek

Zamawiamy dwa dania jednogarnkowe, Ukochana coś w rodzaju kaszy z warzywami, ja gęstą potrawkę z fasolą i kranjską kiełbasą. Kiełbasa owa to wyrób z chronioną nazwą geograficznego pochodzenia. Jest sporządzona z mięsa wieprzowego z dodatkiem boczku i smakuje bardzo dobrze. W sporej wielkości misce znajdują się dwa pęta owej kiełbasy, a całą porcję zjadam nie bez trudu. Ukochana zauważa, że chyba po raz pierwszy ona zjadła szybciej niż ja. Gdyby w tej potrawce był jeden kawałek kiełbasy, też nie byłoby źle.

Nasze potrawy kosztują kilkanaście euro za jedną, jak za schroniskowo-kociołkowe jedzenie to sporo, ale z drugiej strony są sycące i smaczne. To reguła na Słowenii, pozwalająca zrekompensować sobie w dużej części wysokie ceny jedzenia.

c.d.n.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości