Sobota - jakiś kolejny rekord upałów w tym roku. Śpimy długo, ale góry przecież nie uciekną. W końcu postanawiamy pojechać ponownie nad Jezioro Mucharskie. Zaczynamy w Mucharzu z fajną panoramką na Beskid Mały.
Idziemy na Tatry. Brzmi dziwnie, ale takie są fakty.
Dwór Thetschlów. Wchodzimy tam od tyłu przez dziurę w ogrodzeniu. Trochę przypadkiem, bo nie miałem świadomości, że NIE WOLNO. Na szczęście nikt nas nie wyczaił
Następnie kierujemy się w stronę głównego górskiego celu - Tatry. Lasem, bezszlakowo.
Oto i one, na wprost. Nie na ostatnim planie, tylko już blisko na wyciągnięcie ręki.
Ale zanim tam dojdziemy trzeba zdobyć górkę z nadajnikiem.
Potem kawałek grzbietem.
Mniej więcej tam, gdzie na mapie jest oznaczony szczyt znajdujemy punkt pomiarowy, ale to jakiś fejk. Gołym okiem widać, że to nie jest szczyt, tylko jego zbocze. W ten sposób zdemaskowaliśmy, że Tatry są oznaczone niezgodnie ze stanem faktycznym. Oficjalnie zgłaszam to do Dobromiła.
Ale to nie wszystko. Jak już odkryliśmy ten błąd, to postanowiliśmy odkryć też prawdziwy szczyt Tatr. I udało się, oto i on w całej okazałości - TATRY (433 m). Jesteśmy prawdziwymi zdobywcami Tatr: ja, Ukochana i Tobi.
OK, pora wracać. Upał sięga chyba 40 stopni. Z satysfakcją stwierdzam, że jestem już przyzwyczajony. Pocę się jak świnia, piję dużo, ale jestem szcześliwy. Ukochana nie jest przyzwyczajona. Tobi jest przyzwyczajony.
Widok z góry na Jezioro Mucharskie. Tam będziemy schodzić, bezszlakowo. Cześciowo będzie chaszczowanko.
Zeszliśmy, jeszcze tylko dojść do wody.
Teren przy wodzie brzydki. Zagospodarowany, ale tak prowizorycznie. Jednak tu jest pierwsze kąpanie się.
Następnie idziemy poszukać lepszego miejsca.
Fajne widoczki z wału nad jeziorem.
Fajny mostek. Wg Ukochanej niefajny. Wg Tobiego fajny.
Po drugiej stronie ludzi jak mrówków. Idziemy tam, gdzie tylko my damy radę.
W końcu jesteśmy tylko my i przyroda.
I tylko nasze prywatne dojście do wody. Kąpiemy się po raz drugi. Przerwa na poleżenie w słonku.
Jak nam się znudziło, idziemy na główne plaże w Mucharzu. Ludzi zatrzęsienie, parkowanie gdzie się da. Ale widać już że coś sensownego się organizuje i wykluwa.
Moją ambicją jest przejść za Mucharz i tak też czynimy. Pół godzinki przez las i dochodzi się do takiego fajnego cypla, gdzie jest już ludzi bardzo mało. Takie warunki nam się podobają najbardziej. Kolejna przerwa na pływanie i leżenie.
Niestety nic co przyjemne nie trwa wiecznie. Nagle podpływa policja. Wszyscy wyłażą z wody, ja ostatni, bo zaszli mnie od tyłu. Czy będą mandaty? Tak były. Na szczęście nie doczepili się do pływających psów bez kagańca. Zignorowali też facetów stojących w wodzie z piwkiem w ręku. Przyczepili się do faceta z 7 dzieciaków na pontonie. Coś tam było nie tak z uprawnieniami.
Policja się zmyła, a myśmy jeszcze posiedzieli ciesząc się końcówką dnia. Sporo sprzętu już pływa po tym jeziorze. Śmigają dziesiątki skuterów, motorówek, nawet jakiś większy statek robi rejsy dookoła.
Kajaków i desek jeszcze więcej. Ludzie lubią spędzać czas nad wodą.
Jak już dzień się miał ku końcowi, wróciliśmy do autka.
Bardzo fajna wodno-górska wycieczka wyszła. No i te Tatry