Na Baranią marsz !
Na Baranią marsz !
Dzień dobry.
W dniu wczorajszym Żona moja osobista zaprosiła mnie na wycieczkę, osobiście wybrała górę którą chciałaby odwiedzić
Zdecydowała się na Baranią Górę, ale nie byłbym sobą gdybym nie dorzucił swoich dwóch groszy, czyli zamiast iść z Doliny Czarnej Wisełki, to wybrałem wariant z Przełęczy Szarcula.
Wyjechaliśmy z domu o 8.30, barbarzyńczo późna godzina
Na przełęczy zaledwie kilka samochodów, parkujemy i ruszamy na szlak, który nas doprowadzi do Stecówki, poranne zgrzyty muszą być, że błoto okrutne i takie tam … jakoś przeżyliśmy bagno … ale że szlak prowadzi przez podmokłe tereny, to i kolejne bagienko pojawiło się szybko
Idziemy też obejrzeć skałę, fajna jest, ma dziury i jest wysoka, ma prawo się podobać !
Na Stecówce pierwsza zasłużona przerwa na kawkę i przekąski, niestety "schronisko'' nieczynne i nie wiadomo kiedy będzie otwarte ?
Ruszamy
szlak poprowadzono pod skałą, żeby nie ominąć
dziurawe te skały
Jedno z bagien
przybytki Stecówki
Później fotografowanie drewnianego kościółka, bo to obowiązkowy punkt w tym miejscu
Słońce przygrzewa mocno, świeci ostro utrudniając robienie zdjęć, ale jednocześnie dobrze że jest
Pojawił się pierwszy śnieg, lekko rozmokły utrudniał przejście tego nieszczęsnego odcinka, ale jak szybko się pojawił, tak samo znikł, kiedy ścieżka się złączyła z asfaltem prowadzącym z Doliny Czarnej Wisełki.
Woda kolorem przypomina tą z Izerów, jest bursztynowa, ciekawe dla czego ?
Pod Schronisko idziemy asfaltem, nie chce nam się wspinać szlakiem przez las …
Kościółek w 2013 całkowicie spłonął ...
w 2016 odbyła się pierwsza msza w nowym kościele
jęzory
Stecówka z pod kościoła
bacówka na razie zamknięta
Słońce grzeje, Iza zadowolona ...
Śnieżna przeprawa
Bursztynowa wzburzona woda
Schroniskowy balkon prawie pełny, nie dziwię się, świeci na niego słońce więc ludzie się wygrzewają jak jaszczurki
My siadamy, zaraz przy schodach wejściowych, chyba w stoliku służbowym, naklejka była zdarta, więc trudno było ustalić na 100 %, ale kto z obsługi wychodził z zaplecza, to chciał w nim siadać, więc przypuszczam że służbowy
Brak formy rodzi w głowie głupie myśli, że może by tak tutaj zostać i olać resztę trasy … Nawet zaproponowałem Izie taki wariant, ale o dziwo się nie zgodziła
No nic, wypiliśmy po kawie i ruszyliśmy dalej.
Iza odkąd wyruszyliśmy spod schroniska idzie z nowym kolegą, ma szczurzy ryj, ale całkiem przyjemny i sympatyczny szczur z niego
kwiecie porasta pobocza
"Ostatni dom po lewej"
balkonowe wygrzewanie
nowy kolega
Bałem się, że szlakiem popłynie rzeka z topniejącego śniegu, na szczęście kiedy szliśmy na szczyt było jeszcze przyzwoicie, z powrotem było trochę gorzej.
My podchodzimy jako jedni z nielicznych, ludzie których spotykamy wszyscy już schodzą, ale nic dziwnego, bo z pod schroniska wyruszyliśmy jakoś po 13.00, rzadko się zdarzają takie dni, kiedy wszystko dzieje się z opóźnieniem
Na szczycie meldujemy się 1.5 godziny później, całkiem dobry czas jak na "pstrykających".
W zasadzie przez większość trasy jest gorąco, jednak na szczycie trzeba coś na siebie zarzucić, zimny wiatr przeszywa nas na wylot, na wieży jak zawsze zimno, ale wejść trzeba i ogarnąć widoki.
Nie siedzimy zbyt długo, bo i po co … Zbieramy się z powrotem do schroniska, żeby w końcu zjeść coś dobrego u gospodarzy.
Koryto prawie suche
trup kładzie się gęsto
pojawia się Rozsutec i Stoh
Zadowolona Żona
kolejne trupy
MF w większej odsłonie
Tatry w mrocznej odsłonie
Żywiecki
tower
Zamawiamy żurek, frytki i herbatę zimową, wszystko jest smaczne, a herbata zajeb..ta !
Na balkonie już nie jest tak przyjemnie jak wcześniej, słońce przeszło na drugą stronę i jesteśmy w cieniu, trzeba było coś na siebie zarzucić, żeby nie zmarznąć.
Pysznie było posiedzieć i dać odpocząć zmęczonym nogą.
Ten dzień miał być dniem lajtownym, w planie były bardziej hamak i kawa w Żywieckim, niż oranie pyskiem przez 9 godzin, no ale Żona sobie zażyczyła
Droga powrotna, to powrót tą samą ścieżką, którą przyszliśmy kilka godzin wcześniej, z tą różnicą, że wracamy asfaltem aż do Szarculi.
Nie ma co ukrywać, że do samochodu dotarliśmy solidnie zmęczeni, całe szczęście przejazd przez Wisłę odbył się bezproblemowo.
Przeszliśmy 20 kilometrów, zajęło nam to 9 godzin, więc całkiem przyzwoicie, Iza mimo zmęczenia zadowolona, zaskoczyła mnie
w drodze powrotnej wody jest już więcej
fajna miejscówka
lasery
kościół w popołudniowym słońcu
Cieńków ładnie się prezentuje
na koniec świecące bazie
TRASA: https://en.mapy.cz/s/curagucaru
I taka to była wycieczka.
W dniu wczorajszym Żona moja osobista zaprosiła mnie na wycieczkę, osobiście wybrała górę którą chciałaby odwiedzić
Zdecydowała się na Baranią Górę, ale nie byłbym sobą gdybym nie dorzucił swoich dwóch groszy, czyli zamiast iść z Doliny Czarnej Wisełki, to wybrałem wariant z Przełęczy Szarcula.
Wyjechaliśmy z domu o 8.30, barbarzyńczo późna godzina
Na przełęczy zaledwie kilka samochodów, parkujemy i ruszamy na szlak, który nas doprowadzi do Stecówki, poranne zgrzyty muszą być, że błoto okrutne i takie tam … jakoś przeżyliśmy bagno … ale że szlak prowadzi przez podmokłe tereny, to i kolejne bagienko pojawiło się szybko
Idziemy też obejrzeć skałę, fajna jest, ma dziury i jest wysoka, ma prawo się podobać !
Na Stecówce pierwsza zasłużona przerwa na kawkę i przekąski, niestety "schronisko'' nieczynne i nie wiadomo kiedy będzie otwarte ?
Ruszamy
szlak poprowadzono pod skałą, żeby nie ominąć
dziurawe te skały
Jedno z bagien
przybytki Stecówki
Później fotografowanie drewnianego kościółka, bo to obowiązkowy punkt w tym miejscu
Słońce przygrzewa mocno, świeci ostro utrudniając robienie zdjęć, ale jednocześnie dobrze że jest
Pojawił się pierwszy śnieg, lekko rozmokły utrudniał przejście tego nieszczęsnego odcinka, ale jak szybko się pojawił, tak samo znikł, kiedy ścieżka się złączyła z asfaltem prowadzącym z Doliny Czarnej Wisełki.
Woda kolorem przypomina tą z Izerów, jest bursztynowa, ciekawe dla czego ?
Pod Schronisko idziemy asfaltem, nie chce nam się wspinać szlakiem przez las …
Kościółek w 2013 całkowicie spłonął ...
w 2016 odbyła się pierwsza msza w nowym kościele
jęzory
Stecówka z pod kościoła
bacówka na razie zamknięta
Słońce grzeje, Iza zadowolona ...
Śnieżna przeprawa
Bursztynowa wzburzona woda
Schroniskowy balkon prawie pełny, nie dziwię się, świeci na niego słońce więc ludzie się wygrzewają jak jaszczurki
My siadamy, zaraz przy schodach wejściowych, chyba w stoliku służbowym, naklejka była zdarta, więc trudno było ustalić na 100 %, ale kto z obsługi wychodził z zaplecza, to chciał w nim siadać, więc przypuszczam że służbowy
Brak formy rodzi w głowie głupie myśli, że może by tak tutaj zostać i olać resztę trasy … Nawet zaproponowałem Izie taki wariant, ale o dziwo się nie zgodziła
No nic, wypiliśmy po kawie i ruszyliśmy dalej.
Iza odkąd wyruszyliśmy spod schroniska idzie z nowym kolegą, ma szczurzy ryj, ale całkiem przyjemny i sympatyczny szczur z niego
kwiecie porasta pobocza
"Ostatni dom po lewej"
balkonowe wygrzewanie
nowy kolega
Bałem się, że szlakiem popłynie rzeka z topniejącego śniegu, na szczęście kiedy szliśmy na szczyt było jeszcze przyzwoicie, z powrotem było trochę gorzej.
My podchodzimy jako jedni z nielicznych, ludzie których spotykamy wszyscy już schodzą, ale nic dziwnego, bo z pod schroniska wyruszyliśmy jakoś po 13.00, rzadko się zdarzają takie dni, kiedy wszystko dzieje się z opóźnieniem
Na szczycie meldujemy się 1.5 godziny później, całkiem dobry czas jak na "pstrykających".
W zasadzie przez większość trasy jest gorąco, jednak na szczycie trzeba coś na siebie zarzucić, zimny wiatr przeszywa nas na wylot, na wieży jak zawsze zimno, ale wejść trzeba i ogarnąć widoki.
Nie siedzimy zbyt długo, bo i po co … Zbieramy się z powrotem do schroniska, żeby w końcu zjeść coś dobrego u gospodarzy.
Koryto prawie suche
trup kładzie się gęsto
pojawia się Rozsutec i Stoh
Zadowolona Żona
kolejne trupy
MF w większej odsłonie
Tatry w mrocznej odsłonie
Żywiecki
tower
Zamawiamy żurek, frytki i herbatę zimową, wszystko jest smaczne, a herbata zajeb..ta !
Na balkonie już nie jest tak przyjemnie jak wcześniej, słońce przeszło na drugą stronę i jesteśmy w cieniu, trzeba było coś na siebie zarzucić, żeby nie zmarznąć.
Pysznie było posiedzieć i dać odpocząć zmęczonym nogą.
Ten dzień miał być dniem lajtownym, w planie były bardziej hamak i kawa w Żywieckim, niż oranie pyskiem przez 9 godzin, no ale Żona sobie zażyczyła
Droga powrotna, to powrót tą samą ścieżką, którą przyszliśmy kilka godzin wcześniej, z tą różnicą, że wracamy asfaltem aż do Szarculi.
Nie ma co ukrywać, że do samochodu dotarliśmy solidnie zmęczeni, całe szczęście przejazd przez Wisłę odbył się bezproblemowo.
Przeszliśmy 20 kilometrów, zajęło nam to 9 godzin, więc całkiem przyzwoicie, Iza mimo zmęczenia zadowolona, zaskoczyła mnie
w drodze powrotnej wody jest już więcej
fajna miejscówka
lasery
kościół w popołudniowym słońcu
Cieńków ładnie się prezentuje
na koniec świecące bazie
TRASA: https://en.mapy.cz/s/curagucaru
I taka to była wycieczka.
Adrian pisze:Wyjechaliśmy z domu o 8.30, barbarzyńczo późna godzina
Nie da się ukryć.
Adrian pisze:Ten dzień miał być dniem lajtownym, w planie były bardziej hamak i kawa w Żywieckim, niż oranie pyskiem przez 9 godzin, no ale Żona sobie zażyczyła
Sam jej pozwoliłeś wybrać trasę, to nie narzekaj.
Fajne te dalekie plany z chmurkami na MF i Tatry.
A sama Barania Góra? Jakoś się nie mogę do niej przekonać. Niemniej gratuluję znakomitego wyczucia pogodowego.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Sebastian pisze:Adrian pisze:Wyjechaliśmy z domu o 8.30, barbarzyńczo późna godzina
Nie da się ukryć.Adrian pisze:Ten dzień miał być dniem lajtownym, w planie były bardziej hamak i kawa w Żywieckim, niż oranie pyskiem przez 9 godzin, no ale Żona sobie zażyczyła
Sam jej pozwoliłeś wybrać trasę, to nie narzekaj.
Fajne te dalekie plany z chmurkami na MF i Tatry.
A sama Barania Góra? Jakoś się nie mogę do niej przekonać. Niemniej gratuluję znakomitego wyczucia pogodowego.
Pozwoliłeś
Barania jest według mnie najmniej interesująca z całej okolicy, ale od czasu do czasu, czemu nie
Pogoda poniedziałkowa.
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Widzę poszukiwania zimy zakończyły się sukcesem
Iza, zabrałaś w góry bańkę z choinki?
Iza, zabrałaś w góry bańkę z choinki?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Ładne zdjęcia, pogoda fajna, nie czuć bardzo, że wyżej jeszcze zima - to był dobry plan na wycieczkę. Ta zamknięta bacówka wcale nie jest poza sezonem taka zamknięta. To w niej mieliśmy biesiadę (kiełbaski, grzane winko) w trakcie styczniowego kuligu z Kubalonki. Widać, jak efektywnie wykorzystuje się ten obiekt
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:O Izie bardzo ładnie wyszły zdjęcia, chyba z nowego obiektywu
Pochwała za pochwałę.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości