Budzik dzwoni o 4. Śniadanko, kawka i na pociąg (do Zakopanego jedzie autobus ponieważ trwa remont na szlaku kolejowym). Wysiadam na granicy Sieniawy i Pyzówki. Pod wiaduktem kolejowym
podchodzę do stacji w Pyzówce.
Zaczyna się lekko przejaśniać, przestaje sypać. Przede mną przekaźniki na Kułakowym Wierchu,
tam idę. Przy szlaku.
Delikatny mrozik, chmury czasami coś tam odsłonią. Częściowo widoczna Bukowina Obidowska
a za plecami Janiłówka.
Fragmentami szlak prowadzi przez nowo budowaną "Zakopiankę".
Następnie poboczem ruchliwej zakopianki docieram do parkingu pod Kułakowym Wierchem. Mijam przekaźniki
pozostałości budynku przy dawnym wyciągu orczykowym
i wchodzę w mgłę.
Na szlaku masa błota, lodu kiepsko się idzie. Czasami coś się odsłoni
kamieniołom na Skałce
ku Klikuszowej.
Szlak bardzo monotonnie prowadzi lasem,
trafi się kapliczka
fajne płoty.
Mijam schronisko
i dalej wbijam w mglisty las. Do Rabki jeszcze kawałek.
Godzina drogi w nudnym lesie mija szybko, szlak wyprowadza pod drugie w tym dniu schronisko.
Baranki pracują.
Ciąg dalszy nijakiej pogody, próbuje się odsłonić
szału ni ma. Na polach swojskie klimaty,
zapach niesie się daleko. Schodzę do Rabki.
Miasto i park wymarłe, tylko na ławeczce parkowej przysiadła Rabczańska Poetka pani Antonina
pustki.
Mijam słynną 550 letnią rabczańską sosnę
i zachodzę na stację w Rabce.
Teraz busem do Jordanowa, w którym godzinka na następny do Suchej i to na tyle.
Jeszcze mural w Jordanowie.