28-29 VIII 2021 Żywiecka 3 dniówka czyli Dupel.Emeryt na gig
28-29 VIII 2021 Żywiecka 3 dniówka czyli Dupel.Emeryt na gig
Tak jak w tytule miała być trzydniówka ale skończyło się na dwudniowce.Do Rycerki-Kolonii docieram bezproblemowo. W Rajczy oczekuje już bus który dowiezie mnie do miejsca startu.Kilka ładnych lat tu nie byłem.
Z tego parkingu w 2004 roku pierwszy raz startowałem na Wielką Raczę.
Od mojej ostatniej tu wizyty drzewostan znacznie się przerzedził.
Szlak w końcowym odcinku pamiętam że inaczej przebiegał, kiedyś wchodziło się przez swojego rodzaju bramę,ale to dawno było.Teraz wejście jest obok tarasu widokowego.
Tam widzę jak mi się wydaje znajomy pysk, on ci czy nie on?Nie decyduję się przywitać co okazało się błędem.Ów znajomy ryj jak później skonsultowałem się Darkiem okazał się dawno nie widzianym kolegą Kaper, .
zchodząc ze szczytu widzę jak z chmur wyłania się Rozutec???????????
Szlak na Kikulę.
Na Kikuli widzę jak GODZILLA wędruje po niebie by jak zwykle zaatakować Tokio.Choć co niektórzy widzą tu kota i kurczaka.
Tego dnia już za późno na zdjęcia, praktycznie o zmroku docieram do Chaty Skalanka gdzie Grochu już wcześniej obstalował mi nocleg,mimo zapowiedzi niewielkiej grupy jest nas raptem(oprócz przemiłej obsługi) kilka osób.Ja jak ten burżuj mam dla siebie cały apatament zwany TELEPORTÓWKA.Poczęstowany kawą i kiełbasą z ogniska tudzież połówką arbuza (nie z ogniska) spędzamy miło czas przy ognisku podziwiając gwiazdy.Nic nie zapowiada załamki która mnie jutro czeka.Ok ,północy idziemy spać, sen umilają myszy które chyba urządziły za ścianką zjazd rodzinny.Tyle pierwszy dzień, C,D,N.
Z tego parkingu w 2004 roku pierwszy raz startowałem na Wielką Raczę.
Od mojej ostatniej tu wizyty drzewostan znacznie się przerzedził.
Szlak w końcowym odcinku pamiętam że inaczej przebiegał, kiedyś wchodziło się przez swojego rodzaju bramę,ale to dawno było.Teraz wejście jest obok tarasu widokowego.
Tam widzę jak mi się wydaje znajomy pysk, on ci czy nie on?Nie decyduję się przywitać co okazało się błędem.Ów znajomy ryj jak później skonsultowałem się Darkiem okazał się dawno nie widzianym kolegą Kaper, .
zchodząc ze szczytu widzę jak z chmur wyłania się Rozutec???????????
Szlak na Kikulę.
Na Kikuli widzę jak GODZILLA wędruje po niebie by jak zwykle zaatakować Tokio.Choć co niektórzy widzą tu kota i kurczaka.
Tego dnia już za późno na zdjęcia, praktycznie o zmroku docieram do Chaty Skalanka gdzie Grochu już wcześniej obstalował mi nocleg,mimo zapowiedzi niewielkiej grupy jest nas raptem(oprócz przemiłej obsługi) kilka osób.Ja jak ten burżuj mam dla siebie cały apatament zwany TELEPORTÓWKA.Poczęstowany kawą i kiełbasą z ogniska tudzież połówką arbuza (nie z ogniska) spędzamy miło czas przy ognisku podziwiając gwiazdy.Nic nie zapowiada załamki która mnie jutro czeka.Ok ,północy idziemy spać, sen umilają myszy które chyba urządziły za ścianką zjazd rodzinny.Tyle pierwszy dzień, C,D,N.
Ostatnio zmieniony 2021-08-31, 17:12 przez Mirek, łącznie zmieniany 2 razy.
Pierwszy dzień Ci się udał
Akurat Darek i Basia wrzucili na bloga wspomnienie z Worka Raczańskiego i wycieczki na W.Racze w której brałeś udział jako młody i prężny turysta, fajnie się to złożyło.
Zajrzyj do nich i powspominaj
Akurat Darek i Basia wrzucili na bloga wspomnienie z Worka Raczańskiego i wycieczki na W.Racze w której brałeś udział jako młody i prężny turysta, fajnie się to złożyło.
Zajrzyj do nich i powspominaj
Ostatnio zmieniony 2021-08-31, 19:07 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
A masz link do niej? Bo szczerze mówiąc mam pierwsze objawy sklerozy i nie wiem gdzie szukać.Adrian pisze:Pierwszy dzień Ci się udał
Akurat Darek i Basia wrzucili na bloga wspomnienie z Worka Raczańskiego i wycieczki na W.Racze w której brałeś udział jako młody i prężny turysta, fajnie się to złożyło.
Zajrzyj do nich i powspominaj
Mirek pisze:A masz link do niej? Bo szczerze mówiąc mam pierwsze objawy sklerozy i nie wiem gdzie szukać.Adrian pisze:Pierwszy dzień Ci się udał
Akurat Darek i Basia wrzucili na bloga wspomnienie z Worka Raczańskiego i wycieczki na W.Racze w której brałeś udział jako młody i prężny turysta, fajnie się to złożyło.
Zajrzyj do nich i powspominaj
https://sp-wloczegowy.blogspot.com/2011 ... l?m=1#more
Mirek pisze:widzę jak z chmur wyłania się Rozutec???????????
I Stoh.
Wielka Racza to zazwyczaj przyjazny szczyt. Jak widać i dla Ciebie też.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dzień II, mówią że RANEK LEPSZY OD WIECZORU.W moim wypadku się nie sprawdziło.Świt na Skalance wita mnie rzęsistym deszczem i bolącym kolanem.PRZESADZIŁEM WCZORAJ QŹWA myslę sobie.Nie jesteś już młodzieniaszkiem, nie masz już 50 lat. Pijąc kawę na werandzie chatki spoglądam smętnie na panoramę gór i rozmyślam.
Co tu robić? Zwijać się do domu trochę obciach,wszak zew gór mam we krwi.Kawa i kilkuminutowy spacer wokół chatki pomaga,ból się zmniejszył i deszcz jakby mniej padał.Pies to trącał, idę na Boraczą.Schodzę do Zwardonia skrótem i po 30 minutach przechodzę obok Dworca Beskidzkiego.Pernamętny remont trwa już kilka ładnych lat, brak chętnych na obiekt.Zresztą Zwardoń też podupadłszy na zdrowiu.
W Milówce o dziwo deszcz nie pada, nawet świeci słońce,depcąc po asfalcie mijam jakieś dziwne obozowisko pełne namiotów, aut i dziwnie ubranych ludków którym towarzyszy muzyka typu; buc buc, buc. Po drodze mija mnie starsza pani ubrana na ludowo której dyskretnie robię zdjęcie.
Z każdym pokonanym sto metrowym odcinkiem drogi z moim kolanem co raz gorzej.Widać kofeina przestaje działać ale idę dalej.Wreszcie wchodzę w las i szlak i wspinam sie coraz wyżej.
Ci co pokonywali ten szlak wiedzą jakie strome jest podejście na Boraczą na ostatnim kilometrze szlaku.
W środku smętnym wzrokiem spoglądam na mapę i natrętnie miga mi przed oczami napis PRUSÓW.Ale wiem że dzisiaj nic z tego,wzrok kieruje się ku napisowi na mapie Żabnica-Skałka.Basta, trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć DOŚĆ.Dzwonię do Chaty Baców i odwołuję rezerwację.
Z przerekalmowanych jagodzianek rezygnuję , to już nie te co kilka lat temu.Na dworze wreszcie słoneczko litościwie przebija się przez chmury, po ponad godzinnym odpoczynku ruszam czarnym do Żabnicy.
Szlakowskaz mówi o 45 minutach drogi,mnie ona zajmuje ponad półtora godziny.
Tu jak i na Wielkiej Raczy także dużo turystów
co mnie absolutnie nie przeszkadza.Wreszcie docieram na przystanek i na szczęście mam pół godziny do ostatniego autobusu z Żabnicy.Na ławeczce obok sklepiku spoglądam na chmury kłębiące się nad głową, Czasu jest akurat tyle by małe co nieco skonsumować .Na szczęście kolano jakby mniej dokucza, teraz czeka mnie tylko przesiadanie się z autobusu na pociąg, z pociągu na kolejny pociąg i w rezultacie wysiadam o jeden przystanek za blisko i w rezultacie jestem prawie 3 godziny w plecy.Obolały zmęczony ale zadowolony, żałuję że planowane Pilsko wypadło z palnu. Ale jak mowią CO SIĘ ODWLECZE TO NIE UCIECZE.KONIEEEEEEC.
Co tu robić? Zwijać się do domu trochę obciach,wszak zew gór mam we krwi.Kawa i kilkuminutowy spacer wokół chatki pomaga,ból się zmniejszył i deszcz jakby mniej padał.Pies to trącał, idę na Boraczą.Schodzę do Zwardonia skrótem i po 30 minutach przechodzę obok Dworca Beskidzkiego.Pernamętny remont trwa już kilka ładnych lat, brak chętnych na obiekt.Zresztą Zwardoń też podupadłszy na zdrowiu.
W Milówce o dziwo deszcz nie pada, nawet świeci słońce,depcąc po asfalcie mijam jakieś dziwne obozowisko pełne namiotów, aut i dziwnie ubranych ludków którym towarzyszy muzyka typu; buc buc, buc. Po drodze mija mnie starsza pani ubrana na ludowo której dyskretnie robię zdjęcie.
Z każdym pokonanym sto metrowym odcinkiem drogi z moim kolanem co raz gorzej.Widać kofeina przestaje działać ale idę dalej.Wreszcie wchodzę w las i szlak i wspinam sie coraz wyżej.
Ci co pokonywali ten szlak wiedzą jakie strome jest podejście na Boraczą na ostatnim kilometrze szlaku.
W środku smętnym wzrokiem spoglądam na mapę i natrętnie miga mi przed oczami napis PRUSÓW.Ale wiem że dzisiaj nic z tego,wzrok kieruje się ku napisowi na mapie Żabnica-Skałka.Basta, trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć DOŚĆ.Dzwonię do Chaty Baców i odwołuję rezerwację.
Z przerekalmowanych jagodzianek rezygnuję , to już nie te co kilka lat temu.Na dworze wreszcie słoneczko litościwie przebija się przez chmury, po ponad godzinnym odpoczynku ruszam czarnym do Żabnicy.
Szlakowskaz mówi o 45 minutach drogi,mnie ona zajmuje ponad półtora godziny.
Tu jak i na Wielkiej Raczy także dużo turystów
co mnie absolutnie nie przeszkadza.Wreszcie docieram na przystanek i na szczęście mam pół godziny do ostatniego autobusu z Żabnicy.Na ławeczce obok sklepiku spoglądam na chmury kłębiące się nad głową, Czasu jest akurat tyle by małe co nieco skonsumować .Na szczęście kolano jakby mniej dokucza, teraz czeka mnie tylko przesiadanie się z autobusu na pociąg, z pociągu na kolejny pociąg i w rezultacie wysiadam o jeden przystanek za blisko i w rezultacie jestem prawie 3 godziny w plecy.Obolały zmęczony ale zadowolony, żałuję że planowane Pilsko wypadło z palnu. Ale jak mowią CO SIĘ ODWLECZE TO NIE UCIECZE.KONIEEEEEEC.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości