W dzisiejszej wycieczce towarzyszy mi córka.Akurat na środę zapowiadają okno pogodowe więc należy je wykorzystać.Dziś wybieram się w góry,w których nie było mnie już od kilku lat.Pomimo,że mam tam blisko jakoś od dłuższego czasu oglądałem je z daleka.A więc jedziemy w TATRY.Parking zarezerwowany,pogoda zamówiona.Zaczyna się mgliście,ale humoru nie tracimy.Mijamy wodogrzmoty
i zanurzamy się w mrok,który będzie nam towarzyszył do D5SP.
W schronisku tak dobite,że Julka kupuje sobie tylko odznakę i śniadanko jemy nad stawem.W posiłku towarzyszą nam pstrągi,które chętnie połykają kawałki bułki i kurczaka.
Dalej mglisko,ale przez chmurki coraz bardziej przebija się słonko,
będzie dobrze.Stopniowo zaczyna się przecierać.
W końcu można zdjąć kurtki i podziwiać pięknie kwitnący wrzos.
Odeszliśmy kawałek od gwaru schroniska,jest cudnie.
Chmury to odsłaniają,to zasłaniają szczyty co dodaje uroku wędrówce.
A tam kiedyś byłem od naszej strony,
fajny szlak,szkoda, że skasowany bo to fajny przechód.Wysoko w górach jeszcze coś kwitnie.
Gdzieś tam z przodu się zakorkowało i nie może się wylać,
a chłopek na Zmarzłej Przełęczy ma się dobrze.
Wariujące chmury urządzają nam świetne widowisko.
Młoda zadowolona,a to dla mnie najważniejsze.
Odkorkowało się i zaczyna się wylewać.
Pora iść dalej bo przed nami jeszcze kawałek drogi.No i zaczynają się w końcu łańcuchy,na które Julka już nie mogła się doczekać.
Pomimo niewielkich trudności dla Julki jest to poważna wspinaczka,do której podeszła z lekkim strachem ale na przełęczy mówi,że się jej bardzo podobało choć w duchu lekko się tego obawiała jak zobaczyła z dołu jak tam stromo.Wychodzimy na przełęcz
dla młodej to nowy rekord wysokości,choć była już wyżej bo na 3100,ale tam wjechała kolejką.Po drugiej stronie taż bajka.
Młodej na widok śniegu
cieszy się micha.Jako zapalona narciarka już przypięła by deski i sru.Pora brać się ku dolinie
jednak widoczki spowalniają marsz,ale nic nas nie goni bo już tylko w dół.
Na następnym punkcie widokowym dla młodej trafia się niespodzianka,
a z morza chmur sterczą dumnie Bielskie.
Pomału coraz bardziej zanurzamy się w chmury
a tam kolejny tatrzański zwierz,
to się nazywa fart.Pomalutku zbliżamy się do Morskiego
i pomimo,że jesteśmy daleko już słychać ludzki jazgot.
Jesteśmy pod chmurą,
zachodzimy jeszcze po kolejną odznakę i w dół.Mijamy jeszcze kolejkę do bryczek
i w miarę szybciutko meldujemy się przy samochodzie.W trakcie jazdy żegna nas pięknie zachodzące słonko za Babią,i taki to był dzień.Po latach powrót w Tatry bardzo udany.A na koniec panorama.