Na Maciejową, wakacyjny spacer.
Na Maciejową, wakacyjny spacer.
Jak jest lato to musi być ciepło, piasek, fale, morze...ano nie w tym roku 😜
W tym roku będą góry...
Choć nie tylko.
Wpierw jednak musimy wyruszyć. No to start!
Jednak na początek zaliczamy obsuwę, planowałem wejść na Lubań, jednak przez pewne problemy, ruszamy o wiele później i nie ma to sensu - jest mega gorąco.
Za Mszaną wyprzedzamy pociąg retro, wracający z Kasiny do Chabówki i w południe docieramy do Rabki. Ruszamy na mały spacer po mieście. Następnie jemy obiad i kierujemy się na kwatery.
We wtorek, mamy zaplanowany krótki spacer po górach. Żeby zrobić rozruch, przed poważniejszą trasą, podjeżdżamy na pętle w Porębie Górnej Chlipały, gdzie nie chlipiemy a zostawiamy auto i ruszamy. Od rana jest gorąco i duszno, od kilku dni kraj nawiedzają gwałtowne burze, dziś też prognozy wspominają, że popołudniu ma się błyskać, więc wycieczka ma być krótka. Żeby nie schodzić odkrytym terenem w południe, w najgorszy upał, idziemy żółtym szlakiem pod lasem, pod górami, co jednak wcale nie oznacza, że jest płasko. Wręcz przeciwnie.
Moja turbo wiśnia
Mijamy pola, pasące się krowy. Mimo wczesnej pory słońce praży niemiłosiernie. Widoków dalekich nie ma się co spodziewać. Mimo wszystko póki co jest ładnie!
A oto nasza paczka wędrowców 😉, którym przyglądają się, krowy pasące się na pastwiskach:
Z każdym krokiem na asfalcie nasze morale grupowe zaczyna słabnąć. Nie dość, że grzeje z góry, to jeszcze asfalt odbija żar, a do tego wszystkiego droga pnie się do góry. I zamiast pięknych widoków, niestety pojawiają się takie potworki:
Im więcej pieniędzy, tym mniej gustu! - hmm jak to widać i na naszym forum...
Na szczęście kawałek dalej jest kilka ładnych domów. drewnianych, bez betonowych ogrodzeń.
W końcu jednak dochodzimy do szlaku, którym schodzimy z utwardzonej nawierzchni, na leśną drogę, aby po chwili znów szybko nabierać wysokości. Uff gorąco...
Na szczęście wspinać nie trzeba się strasznie długo. Co z tego jak ja jestem mokry, jakbym wskoczył do jeziora? Spokojnie mijamy kałuże i dochodzimy do czerwonego szlaku. Do schroniska, do lodów i zimnego piwa blisko!
Docieramy do bacówki na Maciejowej, gdzie widać, jak dopiero dzień się budzi do życia
Bacówka PTTK na Maciejowej, to jedna z bacówek wybudowanych w latach 70tych ubiegłego wieku (1977r), czyli niewielkich schronisk, o charakterystycznym wyglądzie z dwuspadowym dachem krytym gontem, (np na Wielkiej Rycerzowej, Krawcowym W). Co ciekawe, wbrew nazwie, schronisko wybudowano nie na stokach Maciejowej, a kilometr dalej, pod szczytem Przysłopu. Schronisko położone jest wyżej od góry od której bierze nazwę - Maciejowa góra ma 815m npm, a schronisko stoi na wysokości 852m npm. Często w Beskidach tak jest .
Miejsce bardzo ładne, z pięknymi widokami. Latem wokół na polach rosną zboża:
Ale i zimą gdy śnieg przykryje świat, widoki ośnieżonych płotków ledwo wystających z zasp, na tle ośnieżonych drzew robią wrażenie:
Link do relacji, dla przypomnienia jakby co
Dodatkowo, wspomnę tylko, że obiekt ten wielokrotnie wygrywał w rankingu schronisk. Więc potrafi być zatłoczony.
Dziś jednak jest jeszcze jest spokojnie. Chwilę przed wyjściem z lasu, uzmysławiam sobie, że nie mam praktycznie poza jakimiś drobnymi, pieniędzy, a kartą pewnie nie zapłacimy. A poza obiecanym lodem, trzeba dokupić wodę, bo mimo krótkiego dystansu, sporo z zabranych zapasów nam już ubyło. Na szczęście drobnych starcza na styk i udaje się jednak kupić i loda dla córy, w nagrodę za wysiłek, jak i butelkę małej wody. No ale zimnego piwa nie będzie 😔
Idziemy chwilę odpocząć, zjeść kanapki.
Widok na Rabkę Zdrój, oraz na długi grzbiet Lubonia, w którym znajduje się Luboń Mały a z prawej widać wieżę przekaźnikową, to szczyt Wielkiego Lubonia.
Babia ledwo widoczna, a Tatry ledwo wystają znad pierzyny chmur i mgieł:
No dobra, zjedliśmy, poobserwowaliśmy również pracę górala, który wbijał drewniane stojaki na siano, to pora się zbierać. Chłodniej nie będzie, ale teraz głównie wędrować będziemy lasem, zresztą dlatego taki kierunek wycieczki nadałem. Ruszamy Głównym Szlakiem Beskidzkim, choć tylko kilka kilometrów . W lesie mijamy kilka grzybów, ale nie zbieramy ich, bo wkroczyliśmy do Gorczańskiego Parku Narodowego, a tego w parkach nie wolno.
Mijamy kilka kapliczek, kilka kałuż, tu po początkowym podejściu idzie się przyjemnie. W końcu dochodzimy do Przełęczy Pośrednie, skąd w kwadrans można dojść do kolejnego schroniska gorczańskiego, Na Starych Wierchach. My jednak głodni, kierujemy się ku autu, bo czeka na nas obiad.
Ruszamy więc w dół, ku Porębie Wielkiej szlakiem żółtym. Zmęczeni uczestnicy wycieczki zaczynają marudzić, na szczęście zejście lasem jest dość szybkie i dość strome.
Po chwili wychodzimy i powiem Wam, że dopóki nie widać domostw, to widoki są pierwsza klasa!
Na samym końcu odbijamy ze szlaku, ścieżką dydaktyczną, która bardzo szybko nas sprowadza na szutrową drogę, nad domostwa, by po kilku minutach wejść do wsi.
Teraz tylko pozostało nam wrócić na obiad, a po nim iść na basen...no niestety nie. Okazuje się, że kochanej w butach odpadają podeszwy:
więc popołudnie spędzamy szukając nowych, bo następnego dnia, czekają na nas inne góry.
Na zakończenie
mapa, Zrobiliśmy 11 km podchodząc 501 metrów.
Dziękuje
W tym roku będą góry...
Choć nie tylko.
Wpierw jednak musimy wyruszyć. No to start!
Jednak na początek zaliczamy obsuwę, planowałem wejść na Lubań, jednak przez pewne problemy, ruszamy o wiele później i nie ma to sensu - jest mega gorąco.
Za Mszaną wyprzedzamy pociąg retro, wracający z Kasiny do Chabówki i w południe docieramy do Rabki. Ruszamy na mały spacer po mieście. Następnie jemy obiad i kierujemy się na kwatery.
We wtorek, mamy zaplanowany krótki spacer po górach. Żeby zrobić rozruch, przed poważniejszą trasą, podjeżdżamy na pętle w Porębie Górnej Chlipały, gdzie nie chlipiemy a zostawiamy auto i ruszamy. Od rana jest gorąco i duszno, od kilku dni kraj nawiedzają gwałtowne burze, dziś też prognozy wspominają, że popołudniu ma się błyskać, więc wycieczka ma być krótka. Żeby nie schodzić odkrytym terenem w południe, w najgorszy upał, idziemy żółtym szlakiem pod lasem, pod górami, co jednak wcale nie oznacza, że jest płasko. Wręcz przeciwnie.
Moja turbo wiśnia
Mijamy pola, pasące się krowy. Mimo wczesnej pory słońce praży niemiłosiernie. Widoków dalekich nie ma się co spodziewać. Mimo wszystko póki co jest ładnie!
A oto nasza paczka wędrowców 😉, którym przyglądają się, krowy pasące się na pastwiskach:
Z każdym krokiem na asfalcie nasze morale grupowe zaczyna słabnąć. Nie dość, że grzeje z góry, to jeszcze asfalt odbija żar, a do tego wszystkiego droga pnie się do góry. I zamiast pięknych widoków, niestety pojawiają się takie potworki:
Im więcej pieniędzy, tym mniej gustu! - hmm jak to widać i na naszym forum...
Na szczęście kawałek dalej jest kilka ładnych domów. drewnianych, bez betonowych ogrodzeń.
W końcu jednak dochodzimy do szlaku, którym schodzimy z utwardzonej nawierzchni, na leśną drogę, aby po chwili znów szybko nabierać wysokości. Uff gorąco...
Na szczęście wspinać nie trzeba się strasznie długo. Co z tego jak ja jestem mokry, jakbym wskoczył do jeziora? Spokojnie mijamy kałuże i dochodzimy do czerwonego szlaku. Do schroniska, do lodów i zimnego piwa blisko!
Docieramy do bacówki na Maciejowej, gdzie widać, jak dopiero dzień się budzi do życia
Bacówka PTTK na Maciejowej, to jedna z bacówek wybudowanych w latach 70tych ubiegłego wieku (1977r), czyli niewielkich schronisk, o charakterystycznym wyglądzie z dwuspadowym dachem krytym gontem, (np na Wielkiej Rycerzowej, Krawcowym W). Co ciekawe, wbrew nazwie, schronisko wybudowano nie na stokach Maciejowej, a kilometr dalej, pod szczytem Przysłopu. Schronisko położone jest wyżej od góry od której bierze nazwę - Maciejowa góra ma 815m npm, a schronisko stoi na wysokości 852m npm. Często w Beskidach tak jest .
Miejsce bardzo ładne, z pięknymi widokami. Latem wokół na polach rosną zboża:
Ale i zimą gdy śnieg przykryje świat, widoki ośnieżonych płotków ledwo wystających z zasp, na tle ośnieżonych drzew robią wrażenie:
Link do relacji, dla przypomnienia jakby co
Dodatkowo, wspomnę tylko, że obiekt ten wielokrotnie wygrywał w rankingu schronisk. Więc potrafi być zatłoczony.
Dziś jednak jest jeszcze jest spokojnie. Chwilę przed wyjściem z lasu, uzmysławiam sobie, że nie mam praktycznie poza jakimiś drobnymi, pieniędzy, a kartą pewnie nie zapłacimy. A poza obiecanym lodem, trzeba dokupić wodę, bo mimo krótkiego dystansu, sporo z zabranych zapasów nam już ubyło. Na szczęście drobnych starcza na styk i udaje się jednak kupić i loda dla córy, w nagrodę za wysiłek, jak i butelkę małej wody. No ale zimnego piwa nie będzie 😔
Idziemy chwilę odpocząć, zjeść kanapki.
Widok na Rabkę Zdrój, oraz na długi grzbiet Lubonia, w którym znajduje się Luboń Mały a z prawej widać wieżę przekaźnikową, to szczyt Wielkiego Lubonia.
Babia ledwo widoczna, a Tatry ledwo wystają znad pierzyny chmur i mgieł:
No dobra, zjedliśmy, poobserwowaliśmy również pracę górala, który wbijał drewniane stojaki na siano, to pora się zbierać. Chłodniej nie będzie, ale teraz głównie wędrować będziemy lasem, zresztą dlatego taki kierunek wycieczki nadałem. Ruszamy Głównym Szlakiem Beskidzkim, choć tylko kilka kilometrów . W lesie mijamy kilka grzybów, ale nie zbieramy ich, bo wkroczyliśmy do Gorczańskiego Parku Narodowego, a tego w parkach nie wolno.
Mijamy kilka kapliczek, kilka kałuż, tu po początkowym podejściu idzie się przyjemnie. W końcu dochodzimy do Przełęczy Pośrednie, skąd w kwadrans można dojść do kolejnego schroniska gorczańskiego, Na Starych Wierchach. My jednak głodni, kierujemy się ku autu, bo czeka na nas obiad.
Ruszamy więc w dół, ku Porębie Wielkiej szlakiem żółtym. Zmęczeni uczestnicy wycieczki zaczynają marudzić, na szczęście zejście lasem jest dość szybkie i dość strome.
Po chwili wychodzimy i powiem Wam, że dopóki nie widać domostw, to widoki są pierwsza klasa!
Na samym końcu odbijamy ze szlaku, ścieżką dydaktyczną, która bardzo szybko nas sprowadza na szutrową drogę, nad domostwa, by po kilku minutach wejść do wsi.
Teraz tylko pozostało nam wrócić na obiad, a po nim iść na basen...no niestety nie. Okazuje się, że kochanej w butach odpadają podeszwy:
więc popołudnie spędzamy szukając nowych, bo następnego dnia, czekają na nas inne góry.
Na zakończenie
mapa, Zrobiliśmy 11 km podchodząc 501 metrów.
Dziękuje
Ostatnio zmieniony 2021-07-29, 05:16 przez laynn, łącznie zmieniany 2 razy.
I ciut nie na temat. Ale jeśli jakaś rodzina szuka jeszcze coś na wakacje, to mogę polecić hotel ze świetną ofertą, z basenem, z przepysznym jedzeniem (śniadania, obiady i kolacje w formie bufetu - nikt nie będzie chodził głodny), z obsługą, która na prawdę jest nastawiona na pomoc; to proszę o kontakt na pw.
Dodatkowym atutem będzie możliwość zapłacenia bonem turystycznym.
Dodatkowym atutem będzie możliwość zapłacenia bonem turystycznym.
Rozumiem, że baza wakacyjna w Porębie. Fajnie, że zawitaliście w "moje" strony, tam jest co zwiedzać, o ile upał za bardzo nie dokucza. Fajne rodzinne zdjęcie z Rabki, ja robiłem takie już ....naście lat temu. Dzieci tak szybko rosną.
Na blogu nie ma przytyku do takiego jednego obnoszącego się bogactwem na forum, ale to zrozumiałe.
Czekam na dalszy ciąg.
Na blogu nie ma przytyku do takiego jednego obnoszącego się bogactwem na forum, ale to zrozumiałe.
Czekam na dalszy ciąg.
Ostatnio zmieniony 2021-07-28, 20:38 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Rozruch...zdradzę, relacja będzie nie chronologiczna
Dokuczał. Więc...dużo gór nie będzie.
Niestety. Fajne zdjęcie, jakiś tam młodzieniec stoi w tych sztruksach
No niestety. Ale miały swoje lata, żonę chciałem namówić na niskie, to kupiła znów wysokie.
Gościliśmy w Porębie Wielkiej. Fajny hotel, z pełnym wyżywieniem w cenach podobnych do tych nad morzem.
Sebastian pisze:o ile upał za bardzo nie dokucza.
Dokuczał. Więc...dużo gór nie będzie.
Sebastian pisze:Fajne rodzinne zdjęcie z Rabki, ja robiłem takie już ....naście lat temu. Dzieci tak szybko rosną.
Niestety. Fajne zdjęcie, jakiś tam młodzieniec stoi w tych sztruksach
Adrian pisze:Coś ostatnio buty dogorywają forumowiczom
No niestety. Ale miały swoje lata, żonę chciałem namówić na niskie, to kupiła znów wysokie.
Gościliśmy w Porębie Wielkiej. Fajny hotel, z pełnym wyżywieniem w cenach podobnych do tych nad morzem.
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Na Wielkiej Raczy to chyba nie. Tam jest wielkie schronisko. Nie chodziło Ci o Rycerzową?laynn pisze:jedna z bacówek wybudowanych w latach 70tych ubiegłego wieku (1977r), czyli niewielkich schronisk, o charakterystycznym wyglądzie z dwuspadowym dachem krytym gontem, (np na Wielkiej Raczy, Krawcowym W).
A ten młody chłopak po prawej, to kto?Sebastian pisze:2009 w Krynicy
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
U podnóża Gorców.
Po wycieczce, przeszarżowanej, w Tatrach, spełniam obietnicę i nie myślę nawet o żadnych górach. Wieczór i poranek spędzamy na basenie...aż dostajemy cynk, że przyszła pani z Gorczańskiego Parku Narodowego i będzie wycieczka. Córka oczywiście chcę iść, więc...
...idziemy.
Góry wokół parują po nocnej burzy. Wycieczka nie będzie długa, bo prognozy na pierwszą połowę dnia zapowiadają dalsze opady. Pani Krysia zabierze nas na spacer w pobliżu, a tematyka wycieczki to drzewa.
Ruszamy. Pani Krysia opowiada o każdym drzewie. Dzieciaki słuchają, ja i kilkoro rodziców też
Na jednej z polan, na której się zatrzymujemy, kilka metrów od domów znajdujemy odchody...wilka. Nieźle. Rozmowa schodzi na temat dzikich zwierząt.
Chwil parę później idziemy dalej, nad małą zaporę na potoku. Potoku, który kilka dni temu jeszcze miał wodę przejrzystą, a dziś to płynąca kawa z mlekiem
Potok przed opadami...
...i po opadach.
A my słuchamy dalej opowieści. Na koniec, bo prognozy się spełniają, zaczyna padać, więc trzy osoby, trzy dzieciaki dostają od pani Krysi drzewka, tego roczne, a więc maluchy. Córa dostaje jednego z nich .
Wcześniej słyszymy od jednej z pani, że warto podjechać do ośrodka edukacyjnego GPN, że jest ciekawa wystawa, więc plan się na dzień zaczyna krystalizować.
No to jedziemy po obiedzie.
Ekspozycja mieści się w budynku, wybudowanym po spalonej oficynie dworskiej, w Parku Podworskim Wodzickich w Porębie Wielkiej.
Wystawa mieści się w piwnicach, z tyłu budynku. Płacimy, dostajemy słuchawki podłączone do sprzętu, oraz wyjaśnienie jak to działa. Przy wejściu wisi ciekawa mapa Gorców:
Wystawa jest...plastikowa. Są plastikowe drzewa, zwierzęta, sztuczne kałuże itp. Średnio ciekawe...dla mnie. Ale dla dzieci...bardzo fajne. Po pierwsze przedstawia, co salę inną tematykę, wchodząc do sali automatycznie włącza się głos lektora, opowiadający o wystawie, np jedna sala opowiada o życiu w buczynie, inna pokazuje jak wygląda las w każdej z pór roku, jest wystawa zwierząt, oraz zbudowana "bacówka", w której przedstawiany jest krótki film o wypasie na halach. A obok sala przedstawiająca owe hale...
Odsłuchanie można samemu przyśpieszać, przewijać, więc dzieci są pewnie zachwycone. Można również przykładając do niektórych miejsc i klikając, na odtwarzaczu, odsłuchać o danym eksponacie. Nasze dziecko jeszcze tak dokładnie nie zwiedzało żadnego muzeum...
Wystawa fajna, bo inaczej zaprezentowana, szkoda jednak, że tak sztuczne eksponaty, jak np robale powiększone, żyjące w powalonych pniach, czy też wilk. Najważniejsze, że córze się podobało. Teraz idziemy zwiedzić park. Podobno są tu stawy, jest tężnia.
Oraz wozownia, jedyna ocalała po pożarze:
W tężni warto spędzić dużo więcej czasu niż mamy/nam się chcę tu siedzieć, niemniej siedzi się przyjemnie:
Idziemy nad stawy, które podobno nawiedzają wydry, jednak najłatwiej jednak ich ślady dostrzec zimą (info od pani Krysi). Stawów są trzy.
Wokół alejki, ławki, mostki, idealne miejsca, jak i cały park na spacery!
Powoli się zbieramy na kwaterę, musimy przejść jeszcze alejami do auta. Rosną tu potężne lipy:
Wracamy.
W piątek, idziemy na ostatni spacer po okolicy. Wpierw atakujemy w upale jedno wzniesienie, niestety, droga kończy się przy domostwach, a nie mamy ochoty przedzierać się krzaczorami, w tym upale, choć na mapach jakaś ścieżka tam wiedzie...wracamy na lody.
Ale wcześniej spoglądamy na drugą stronę doliny:
W dole widać naszą kwaterę.
Mijamy fajną chatkę, aby za nią przejść potok...w bród.
Następnie droga zaczyna się piąć mocno do góry. W tej duchocie i spiekocie dosłownie po chwili jestem cały mokry. Gdy wychodzimy na pola, zostawiając zabudowę za sobą, od strony Gorców dolatuje nas grzmot. Potem następny.
Gdy słyszę kolejne głuche grzmoty, zrządzam odwrót. Nie ma sensu iść wyżej. Ja podchodzę jeszcze kawałek do góry, skąd rozglądam się po okolicy. Gdyby nie te upały, burze, to można było się po nich poszwendać.
Luboń Wielki wychylający się za Cahbówką i Potaczkową.
Wracając oglądamy konserwację roweru po gorczańsku
Na koniec jeszcze kilka zdjęć zachodu słońca jaki obserwowaliśmy. (a ja wybrałem zamiast wędrówki na Potaczkową, raz piwo, innym razem drinka ).
Koniec 'gorczańskiej' przygody...
...idziemy.
Góry wokół parują po nocnej burzy. Wycieczka nie będzie długa, bo prognozy na pierwszą połowę dnia zapowiadają dalsze opady. Pani Krysia zabierze nas na spacer w pobliżu, a tematyka wycieczki to drzewa.
Ruszamy. Pani Krysia opowiada o każdym drzewie. Dzieciaki słuchają, ja i kilkoro rodziców też
Na jednej z polan, na której się zatrzymujemy, kilka metrów od domów znajdujemy odchody...wilka. Nieźle. Rozmowa schodzi na temat dzikich zwierząt.
Chwil parę później idziemy dalej, nad małą zaporę na potoku. Potoku, który kilka dni temu jeszcze miał wodę przejrzystą, a dziś to płynąca kawa z mlekiem
Potok przed opadami...
...i po opadach.
A my słuchamy dalej opowieści. Na koniec, bo prognozy się spełniają, zaczyna padać, więc trzy osoby, trzy dzieciaki dostają od pani Krysi drzewka, tego roczne, a więc maluchy. Córa dostaje jednego z nich .
Wcześniej słyszymy od jednej z pani, że warto podjechać do ośrodka edukacyjnego GPN, że jest ciekawa wystawa, więc plan się na dzień zaczyna krystalizować.
No to jedziemy po obiedzie.
Ekspozycja mieści się w budynku, wybudowanym po spalonej oficynie dworskiej, w Parku Podworskim Wodzickich w Porębie Wielkiej.
Wystawa mieści się w piwnicach, z tyłu budynku. Płacimy, dostajemy słuchawki podłączone do sprzętu, oraz wyjaśnienie jak to działa. Przy wejściu wisi ciekawa mapa Gorców:
Wystawa jest...plastikowa. Są plastikowe drzewa, zwierzęta, sztuczne kałuże itp. Średnio ciekawe...dla mnie. Ale dla dzieci...bardzo fajne. Po pierwsze przedstawia, co salę inną tematykę, wchodząc do sali automatycznie włącza się głos lektora, opowiadający o wystawie, np jedna sala opowiada o życiu w buczynie, inna pokazuje jak wygląda las w każdej z pór roku, jest wystawa zwierząt, oraz zbudowana "bacówka", w której przedstawiany jest krótki film o wypasie na halach. A obok sala przedstawiająca owe hale...
Odsłuchanie można samemu przyśpieszać, przewijać, więc dzieci są pewnie zachwycone. Można również przykładając do niektórych miejsc i klikając, na odtwarzaczu, odsłuchać o danym eksponacie. Nasze dziecko jeszcze tak dokładnie nie zwiedzało żadnego muzeum...
Wystawa fajna, bo inaczej zaprezentowana, szkoda jednak, że tak sztuczne eksponaty, jak np robale powiększone, żyjące w powalonych pniach, czy też wilk. Najważniejsze, że córze się podobało. Teraz idziemy zwiedzić park. Podobno są tu stawy, jest tężnia.
Oraz wozownia, jedyna ocalała po pożarze:
W tężni warto spędzić dużo więcej czasu niż mamy/nam się chcę tu siedzieć, niemniej siedzi się przyjemnie:
Idziemy nad stawy, które podobno nawiedzają wydry, jednak najłatwiej jednak ich ślady dostrzec zimą (info od pani Krysi). Stawów są trzy.
Wokół alejki, ławki, mostki, idealne miejsca, jak i cały park na spacery!
Powoli się zbieramy na kwaterę, musimy przejść jeszcze alejami do auta. Rosną tu potężne lipy:
Wracamy.
W piątek, idziemy na ostatni spacer po okolicy. Wpierw atakujemy w upale jedno wzniesienie, niestety, droga kończy się przy domostwach, a nie mamy ochoty przedzierać się krzaczorami, w tym upale, choć na mapach jakaś ścieżka tam wiedzie...wracamy na lody.
Ale wcześniej spoglądamy na drugą stronę doliny:
W dole widać naszą kwaterę.
Mijamy fajną chatkę, aby za nią przejść potok...w bród.
Następnie droga zaczyna się piąć mocno do góry. W tej duchocie i spiekocie dosłownie po chwili jestem cały mokry. Gdy wychodzimy na pola, zostawiając zabudowę za sobą, od strony Gorców dolatuje nas grzmot. Potem następny.
Gdy słyszę kolejne głuche grzmoty, zrządzam odwrót. Nie ma sensu iść wyżej. Ja podchodzę jeszcze kawałek do góry, skąd rozglądam się po okolicy. Gdyby nie te upały, burze, to można było się po nich poszwendać.
Luboń Wielki wychylający się za Cahbówką i Potaczkową.
Wracając oglądamy konserwację roweru po gorczańsku
Na koniec jeszcze kilka zdjęć zachodu słońca jaki obserwowaliśmy. (a ja wybrałem zamiast wędrówki na Potaczkową, raz piwo, innym razem drinka ).
Koniec 'gorczańskiej' przygody...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości