Nie ma co robić, bo do pracy dopiero na nockę idę, to poszedłem poszukać wiosny w parku.
Wiosna idzie, jak byk, jak wiadomo, w Bytomiu mieszka Apollo, to i swój pomnik ma.
W parku znalazłem tylko jednego, zdechłego krokusa.
Niebawem znalazłem dziwny, rudawy kwiat wystający z dziupli w drzewie.
Okazało się, że to parkowy chomik. Aż żałowałem, że zabrałem się z nie tym obiektywem, co powinienem...
Chomików było sporo. W odróżnieniu od chomików kopalnianych, które codziennie widzę w pracy, i które często wpierdzielają nam kanapki z toreb, te parkowe chomiki były nieco strachliwe.
Potem wylądowała władza państwowa.
Bez kota, za to z obstawą godną stawu.
Wracam do domu. Jeszcze jakiegoś kosa złapałem, czaiłem się chyba pięć minut, żeby nie uciekł, bo stałka to stałka, trzeba biegać, cofać się, robić przygarby ( w przód i w tył) a czasami trzeba się czaić i udawać krzaki.
Wysyp krokusów zanotowałem dopiero na własnym podwórku...
