Ciągnie wilka za Bug.
Przestrzenie, mnóstwo zapomnianych dróżek, niekończące się lasy i zatrzymany czas. A przede wszystkim spokój.
Znowu pojawiam się w Zabużu przed promem z moim niezawodnym dwukołowym rumakiem. Szybka przeprawa i już można ruszać pod pierwszą dziś górkę.
Była całkiem spora, ale też warta podjazdu, bo nagle rozpościera się przede mną fantastyczna panorama na dolinę Bugu. Już wiem, którędy poprowadzić planowany na jesień rajd turystyczny dla moich przyjaciół z grupy roztoczańskiej.
Mijam przydrożne kapliczki, pola pełne kwiatów, małe zagajniczki.
Po kilku kilometrach wyjeżdżam na asfalt prowadzący z Mielnika do Adamowa. Chwilę zajmuje odszukanie dalszej trasy i już mknę szutrówką przez Puszczę Mielnicką.
Przydrożne klimaty.
Docieram do rezerwatu Grąd Radziwiłłowski. Odbijam na chwilę z głównej drogi, by po 200 metrach zatrzymać się na nasypie. Chwilę zajmuje czytanie fascynującej historii tutejszej kolejki.
Kolejne kilometry leśnej drogi pozwalają dotrzeć do kolejnego Rezerwatu – Sokóle.
Przyciągnęła mnie w to miejsce ciekawość, bo na mapach satelitarnych coś skrywało się w tutejszym lesie. Najbliższe kilka kilometrów będę jechał idealnie prostą, brukowaną drogą w środku lasu, którą przecina co jakiś czas mała polanka…
Historia jednostki wojskowej w Nurcu Stacji sięga 1954 roku, rozpoczęła wówczas działalność Grupa Organizacyjno – Przygotowawcza 22 Centralnej Składnicy Amunicji. Grupa ta działała niecały rok, zaś efektem jej prac było opracowanie kształtu i wybudowanie od podstaw całej infrastruktury jednostki wojskowej.
Wybudowano wówczas baraki dla obsługujących składnicę żołnierzy, towarzyszącą im infrastrukturę socjalno – bytową oraz szkoleniową. Warto wspomnieć, iż żywotność tych obiektów obliczona była na pięć lat, lecz tymczasowe w założeniu obiekty przetrwały w większości do dzisiaj.
Wybudowano również wartownie, z których jedna mieściła dodatkowo areszt, oraz 60 magazynów połączonych siecią kolejową. Znalazły się tu również obiekty wybudowane na potrzeby niszczenia przeterminowanej lub wadliwej amunicji (w tym szczególnie niebezpiecznej przeciwpancerno – zapalającej) oraz duży budynek położony opodal wartowni – konserwownia. W obiekcie tym uzbrajano i przygotowywano amunicje bezpośrednio przed wydaniem jej na potrzeby konkretnych jednostek.
Funkcjonowało tu również dość rozbudowane gospodarstwo rolno – hodowlane, zapewniające wojsku częściową samowystarczalność pod względem wyżywienia. Znalazła się tu też mała stajnia. Przegląd ponad stu obiektów, które znajdowały się na terenie tej mało znanej jednostki, zamykały zachowane do dzisiaj, budynki sztabu, administracji oraz wybudowanej nieco później ciepłowni. Na potrzeby funkcjonowania jednostki wybudowano również osiedle bloków pięciokondygnacyjnych, przy których znalazły się garaże, ogródki działkowe oraz klub żołnierski z kinem i pralnią. Znalazł się tu również stadion, na którym odbywały się mecze klubu sportowego jednostki – WKS Husar.
Nawet ta część jednostki, mająca bardziej cywilny charakter, ogrodzona była koszarowym ogrodzeniem z drutu kolczastego, zaś w czasie stanu wojennego oraz jakiś czas po jego zniesieniu, obszar ten pilnowany był przez wartowników, a wejście na teren wymagało przepustki.
Do 1957 roku jednostka nosiła nazwę 22 Centralnej Składnicy Amunicji, później przemianowano ją na 22 Centralną Składnicę Uzbrojenia i Amunicji. Składnica leżała na terenie Warszawskiego Okręgu Wojskowego i podlegała bezpośrednio pod Departament Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej, podobnie jak położone na terenie całego kraju, pozostałe trzy centralne składnice i baza amunicji. Przez cały okres swojego istnienia jednostka nosiła numer JW 3748.
Zasadniczą obsadę składnicy stanowiły dwie kompanie ochrony, komenda ochrony oraz sztab i pluton funkcyjny. Pracę znajdowała tu też pewna liczba pracowników cywilnych. Składowano tu przede wszystkim amunicję konwencjonalną wszelkich typów (oprócz bomb i rakiet), na użytek wojsk lądowych. Przechowywanie tak niebezpiecznych materiałów wymuszało szczególny reżim ostrożności oraz zabezpieczenia przed kradzieżą czy np. pożarem. Konieczne było utrzymanie na terenie jednostki niezależnej straży pożarnej, przy której wybudowano stację paliw.
Jednostka posiadała oświetloną obwodnicę ułatwiającą patrolowanie zamkniętego obszaru, na którym znajdowały się magazyny. Na potrzeby takich patroli utworzono na terenie jednostki psiarnię, zaś około 1994 roku, w miarę postępu technicznego zainstalowano tu system bariery mikrofalowej, ułatwiający rejestrowanie ruchu w pasie okalającym magazyny. Gdy aktywność taka została odnotowana, na dany odcinek wysyłano patrol celem sprawdzenia, czy np. doszło do próby przekroczenia chronionej strefy, czy też była to sprawka dzikiej zwierzyny, gęsto zamieszkującej okoliczne lasy.
Do podstawowych zadań jednostki należało przyjmowanie z zakładów produkcyjnych, magazynowanie i konserwowanie amunicji oraz wydawanie jej w miarę potrzeb innym jednostkom. W maju 1985 roku odbyło się tu ćwiczenie zaopatrywania jednostek w warunkach bojowych. Władze wojskowe oceniały głównie czas wykonania ćwiczenia i jego sprawność. Co ciekawe, na potrzeby ćwiczenia wykorzystano również okoliczną ludność cywilną w ramach obowiązkowych świadczeń.
Ze względu na wartowniczy charakter pełnionej służby, żołnierze jednostki nie brali udziału w żadnych większych ćwiczeniach Wojska Polskiego. Do 1989 roku dowódcą jednostki był płk Kazimierz Bara, po nim zaś stanowisko objął dotychczasowy szef sztabu jednostki oraz kierownik wydziału administracji ogólnej, ppłk Marian Słupski, który pełnił swoją funkcję do końca jej istnienia.
W latach dziewięćdziesiątych stale ścierały się koncepcje kształtu Wojska Polskiego, zmiany nie ominęły także nurzeckiego garnizonu. Wiosną 1998 roku stało się jasne, iż jednostka będzie wygaszana. Decyzję motywowano bliskim położeniem jednostki wobec granicy państwa. Nowe ustalenia przewidywały bowiem, iż podobne obiekty mogą funkcjonować w odległości nie bliższej niż 100 km od granicy. W 1998 roku, gdy rozformowano Warszawski Okręg Wojskowy, pod koniec swojego istnienia, nurzecka jednostka należała do Pomorskiego Okręgu Wojskowego. W ostatnim roku funkcjonowania wywożono z jednostki duże ilości magazynowanej amunicji oraz wszelki użyteczny sprzęt wojskowy. Ostateczne rozwiązanie jednostki miało miejsce 31 marca 1999 roku. Kontrolę nad infrastrukturą przejęła wówczas 2 Centralna Składnica Materiałów Wybuchowych w Hajnówce.
Aby zapobiec dewastacji oraz rozgrabieniu obiektów jednostki po jej opuszczeniu przez Wojsko Polskie, obiekty pilnowane były przez firmę ochroniarską. Z czasem jednak, głównie na skutek długoletniego nieużytkowania obiekty popadały w coraz większą ruinę. Część magazynowa jednostki została ostatecznie rozebrana w latach 2010–2011 [źródło: Kurier Podlaski].
Tajemnica wyjaśniona, więc ruszam dalej i za chwilę widzę na polu… kościół.
To znak że zaczyna się Nurzec-Stacja. Miejscowość sprawia wrażenie położonej w lesie. Kilka uliczek i nagle odkrywam tory. I pięknie odrestaurowany dworzec. Sama stacja też wygląda jak oddana 5 minut temu do użytku.
Stara wieża ciśnień przypomina, że to wszystko ma swoją historię.
Objeżdżam budynek dworca wokół, a tu niespodzianka.
Upewniam się jeszcze z drugiej strony 🙂
Pani chyba nie czeka na pociąg (chociaż z rozkładu wynika że jakieś jeżdżą 🙂 )
Wyjeżdżam z Nurca i zapuszczam się w jakieś drogi polne.To był szalony pomysł, bo najbliższe kilkanaście kilometrów zajmie mi szukanie wyjścia z tego labiryntu 🙂
Ale warto było. To co zobaczyłem naładowało mi akumulator na długo.
Zapomniane domki, gdzie do najbliższych bitych dróg jest kilka kilometrów…
Przydrożne krzyże…
Tajemnicze schronienia przydrożne (a może to przystanek?)
W środku lasu zatrzymuje mnie para staruszków w jeszcze starszym aucie i pyta, czy tędy na Bielsk? Skąd ja ma wiedzieć jak nietutejszy i sam nie wiem gdzie jestem 🙂
Gdy wreszcie uwalniam się z sieci polnych dróżek, odkrywam, że jestem … pod Siemiatyczami. Hm, trochę się zagalopowałem 🙂
Wyciągam mapki i szukam jakiejś drogi powrotu. Wychodzi, że najkrócej będzie przez Grabarkę. To się dobrze składa, bo lubię to miejsce. Teraz mam asfalcik, więc tempo rośnie – zaraz jestem na krzyżówce na Grabarkę i już są tory. Stacja Sycze – też świeci nowością.
Krzyże małe i duże.
I już Grabarka
Ludzie nabierający wodę że źródełka. Mili sympatyczni, rozmowni.
Ciasta 🙂
Krzyże całkiem malutkie.
Zbliżam się do Radziwiłłówki. Tu domknie się moja drogowa pętla.
Na wjeździe oczywiście czeka na mnie drzewo na wzgórzu.
Tajemnicze kwiaty przy drodze.
Długi zjazd w dół i …
Zostało jeszcze dotrzeć do Mielnika, Pięć kilometrów mija błyskawicznie, pomijając remont drogi w Mielniku, gdzie pędząc z góry, robię slalom między pracującymi maszynami i terenówkę Straży Granicznej 😉
Ja tu jeszcze wrócę (chyba Terminator tak mówił).