Ulubione miejsce w górach. Moje.
Ulubione miejsce w górach. Moje.
Chyba każdy ma swoje ulubione pasmo, może górę, w każdym bądź razie miejsce, do którego lubi wracać. Moim takim miejscem, jest hala Jaworowa. Więc gdy po nikłej zimie śniegu znów sporo nasypało (ale nie na nizinach), to zmieniam plany z mało uczęszczanego szlaku, bo co to za przyjemność torować w śniegu. Gdy dzwonię do schroniska na Rysiance, zostaję poinformowany, że szlak ze Złatnej jest przetarty (to wiem z informacji z fejsbuka), ale nie znajduje żadnej informacji o szlaku z Żabnicy, w schronisku też nie wiedzą czy jest przetarty. Trudno, będzie ciężko...
Jeszcze rano wsiadając do auta obieram kierunek na Złatną. Jednak wieczorek oglądałem zdjęcia z...właśnie Hali Jaworowej i w aucie stwierdzamy, że powracamy na trasę z października.
Ruszamy znowu szlakiem zielonym. Początek jak to w górach...wiedzie pod górę. I to dość ostro.
Więc z miłą chęcią podziwiamy w porannych promieniach słońca Brenną, podczas momentu odsapnięcia oczywiście
Brenna, widać kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XVIII wieku.
Mamy za sobą pierwsze ponad sto metrów przewyższenia, teraz szlak lekko wypłaszcza się dając wytchnienie. Mijamy stok i wchodzimy do lasu i wchodzimy w cień. Promienie słoneczne prześwitują przez gałęzie drzew. Idzie się dobrze, szlak jest przetarty a śnieg zmrożony. Drzewa są ośnieżone.
I tak osiągamy garb, którym dojdziemy do szczytu. Mijamy przysiółek Stasiówka, z którego jest całkiem ładny widok na Brenną. Szkoda tylko, że zimą widać smog, jaki wisi nad naszymi domami...
Na drzewach niestety coraz mniej bieli, większość opada w postaci drobinek lodu, co widać na podłożu. Ten fragment szlaku bardzo mi się podoba. Wiedzie wśród starszych, lekko powykręcanych drzew. I choć znowu jest stromo, to dość szybko zbliżamy się do pierwszego szczytu. To Horzelica, mająca 797 m wysokości. Nazwa wywodzi się prawdopodobnie od wypalania lasów, do lat 80tych jeszcze sporadycznie wypasano tu owce, obecnie szczyt zarasta. Co ciekawe na zachodnich stokach są ruiny bunkra z czasów II Wojny Światowej.
Brennica płynąca między stokami Równicy i Mały Cisowym.
Pod szczytem robimy pierwszą przerwę bo niestety zaczyna dokuczać wiatr, nie da się spokojnie stać. Szczyt mijamy okuci w kaptury i szybko zasuwamy na dół. Mijamy przykryte śniegiem kamienne murki i dochodzimy do kapliczki na przełączce między Horzelicą a Starym Groniem.
Na jednej z wielu polan widać nasz cel. A po kolejnych krokach osiągamy polanę, na której stoi wieża widokowa. Mijamy ją, bo wiatr nam dość mocno dokucza.
Wieża widokowa na Starym Groniu.
Las bukowy...a nad nim hala.
Idąc jesienią fragment pod chatę Grabową wydawał nijaki. Teraz zaś nam się bardzo podoba. Drzewa przykryte śniegiem...płot...oraz widok na Beskid Sląski.
Po prawej Czantoria...
Wchodzimy do chaty. Spotykamy Sokoła i Sebastiana, którzy idą w drugą stronę tą samą trasą, a więc już byli na Jaworowej. Przekazują, że wieje tam jak diabli...no to rozkładam mapę i czekając na posiłek analizuję, czy jest jakaś alternatywa na inną pętle. No właśnie, posiłek.
Na jesieni nie było kucharki i w związku z tym nie dało się zjeść nic ciepłego. Tym razem nie ma pierogów. Które kosztują 27 zł, jest schabowy. Z frytkami, ale nie ma sałatki. Cena ta sama, kotlet usmażony na starym oleju, suchy... Jedyną świeżą rzeczą jest rogal z jagodami. A jedynym plusem chaty...ciepło bijące z kominka. Niestety, ale chyba na kolejną wizytę w chacie...nie, nie będzie kolejnej wizyty.
Chłopaki się zbierają w drogę, my po chwili również ruszamy dalej. Wchodzili w las i zastanawiamy się co robić. Nie uśmiecha mi się wracać ani doliną, ani tą samą trasą. Namawiam żonę, na próbę dojścia do hali.
Znów panorama z Czantorią.
Idzie się nam ciężko. Raz, że coś tam zjedliśmy, dwa jest już blisko południa, po wyjściu z chaty, słońce skryte wcześniej za mglistym niebem, świeci soczyście i ubity wcześniej śnieg zaczyna przypominać piasek na plaży. O ile od Brennej do chaty nie spotkaliśmy praktycznie nikogo, tak teraz turystów przybywa, a szczególnie po dotarciu do czerwonego szlaku.
Na drzewach jeszcze jakieś resztki śniegu się trzymają, ale co chwila grudy spadają na dół, więc podziwiania nie ma za dużo. Na południu widać i słychać stoki narciarskie leżące po przeciwnej stronie doliny.
Niby szlak przetarty, a idzie się fatalnie...
Z lewej Małe Skrzyczne, z prawej Polana Pośrednia.
Na całe szczęście szlak na Polanę na Kotarzu jest przetarty, więc nie musimy wchodzić na Kotarz, by stamtąd dojść do celu. Mijamy rumowisko skalne, które przykryte białą kołdrą wygląda równie tajemniczo i pięknie jak ostatnio. W końcu wychodzimy na polanę.
Idąc od Grabowej w lesie mieliśmy chwilę, gdy nie było wiatru, nie było go nawet słychać, więc miałem nadzieję, że może się uda przejść Jaworową bez szlaku. Niestety, po wyjściu z lasu, wiatr od razu uderza. Idziemy po śladach w kierunku widocznej ścieżki jaką zrobiły skutery śnieżne. Robię klasyczne zdjęcie.
Rumowisko...równie tajemnicze jak jesienią.
Hala Jaworowa w całej okazałości.
Dochodzimy do śladów i zaczynamy szybki marsz. Wiatr...wietrzysko wciska się pod kaptur wysysając ciepło. Mijamy drzewo i proponuję odwrót. Co kilka kroków zapadam się po kolana w śniegu. Ciężko widzę przejście całej hali. Nie to co dwójka skiturowców, którzy mijają nas lekko śmigając po śniegu.
Wracamy pod las.
Z lasu wyłania się para na nartach.
Pierwszy raz zejdę na dół szlakiem.
No cóż, dalej idzie się średnio przyjemnie. Co chwila zapadam się w śnieg, mimo śladów. Gdzieś po prawej trójka turystów prze przez pole śniegu do bacówki. Nie zazdroszczę im. Zbliżamy się do lasu, więc liczę, że niedługo wiatr przestanie nam dokuczać. Schodząc cały czas widzimy Czantorię na horyzoncie.
Rzeczywiście w lesie wiatr się wycisza, humory się poprawiają. Szlak wiedzie poprzez buczynę, więc następnym razem jesienią, pewnie tędy ominę Grabową...
Zimą jednak zaczyna nam się dłużyć. Mijamy polany i w końcu osiągamy przysiółek Woźna, gdzie pewnego wrześniowego popołudnia, pierwszy raz schodziłem z hali. W jednym z luster przydrożnych robimy sobie tradycyjne zdjęcie.
No i nie pozostaje nam nic innego jak drogą dojść do centrum wsi.
I tak oto kolejny spacer mija. Pierwsza część mimo podchodzenia, dała się nam mniej we znaki, niż ta druga. Dawno, mimo niewielkiej ilości kilometrów, nie czułem się tak zmęczony.
Ale i zadowolony, bo kolejna wspólna zimowa (choć nie z okresu zmiany roku) wycieczka z żoną zaliczona!
dziękuje.
Jeszcze rano wsiadając do auta obieram kierunek na Złatną. Jednak wieczorek oglądałem zdjęcia z...właśnie Hali Jaworowej i w aucie stwierdzamy, że powracamy na trasę z października.
Ruszamy znowu szlakiem zielonym. Początek jak to w górach...wiedzie pod górę. I to dość ostro.
Więc z miłą chęcią podziwiamy w porannych promieniach słońca Brenną, podczas momentu odsapnięcia oczywiście
Brenna, widać kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XVIII wieku.
Mamy za sobą pierwsze ponad sto metrów przewyższenia, teraz szlak lekko wypłaszcza się dając wytchnienie. Mijamy stok i wchodzimy do lasu i wchodzimy w cień. Promienie słoneczne prześwitują przez gałęzie drzew. Idzie się dobrze, szlak jest przetarty a śnieg zmrożony. Drzewa są ośnieżone.
I tak osiągamy garb, którym dojdziemy do szczytu. Mijamy przysiółek Stasiówka, z którego jest całkiem ładny widok na Brenną. Szkoda tylko, że zimą widać smog, jaki wisi nad naszymi domami...
Na drzewach niestety coraz mniej bieli, większość opada w postaci drobinek lodu, co widać na podłożu. Ten fragment szlaku bardzo mi się podoba. Wiedzie wśród starszych, lekko powykręcanych drzew. I choć znowu jest stromo, to dość szybko zbliżamy się do pierwszego szczytu. To Horzelica, mająca 797 m wysokości. Nazwa wywodzi się prawdopodobnie od wypalania lasów, do lat 80tych jeszcze sporadycznie wypasano tu owce, obecnie szczyt zarasta. Co ciekawe na zachodnich stokach są ruiny bunkra z czasów II Wojny Światowej.
Brennica płynąca między stokami Równicy i Mały Cisowym.
Pod szczytem robimy pierwszą przerwę bo niestety zaczyna dokuczać wiatr, nie da się spokojnie stać. Szczyt mijamy okuci w kaptury i szybko zasuwamy na dół. Mijamy przykryte śniegiem kamienne murki i dochodzimy do kapliczki na przełączce między Horzelicą a Starym Groniem.
Na jednej z wielu polan widać nasz cel. A po kolejnych krokach osiągamy polanę, na której stoi wieża widokowa. Mijamy ją, bo wiatr nam dość mocno dokucza.
Wieża widokowa na Starym Groniu.
Las bukowy...a nad nim hala.
Idąc jesienią fragment pod chatę Grabową wydawał nijaki. Teraz zaś nam się bardzo podoba. Drzewa przykryte śniegiem...płot...oraz widok na Beskid Sląski.
Po prawej Czantoria...
Wchodzimy do chaty. Spotykamy Sokoła i Sebastiana, którzy idą w drugą stronę tą samą trasą, a więc już byli na Jaworowej. Przekazują, że wieje tam jak diabli...no to rozkładam mapę i czekając na posiłek analizuję, czy jest jakaś alternatywa na inną pętle. No właśnie, posiłek.
Na jesieni nie było kucharki i w związku z tym nie dało się zjeść nic ciepłego. Tym razem nie ma pierogów. Które kosztują 27 zł, jest schabowy. Z frytkami, ale nie ma sałatki. Cena ta sama, kotlet usmażony na starym oleju, suchy... Jedyną świeżą rzeczą jest rogal z jagodami. A jedynym plusem chaty...ciepło bijące z kominka. Niestety, ale chyba na kolejną wizytę w chacie...nie, nie będzie kolejnej wizyty.
Chłopaki się zbierają w drogę, my po chwili również ruszamy dalej. Wchodzili w las i zastanawiamy się co robić. Nie uśmiecha mi się wracać ani doliną, ani tą samą trasą. Namawiam żonę, na próbę dojścia do hali.
Znów panorama z Czantorią.
Idzie się nam ciężko. Raz, że coś tam zjedliśmy, dwa jest już blisko południa, po wyjściu z chaty, słońce skryte wcześniej za mglistym niebem, świeci soczyście i ubity wcześniej śnieg zaczyna przypominać piasek na plaży. O ile od Brennej do chaty nie spotkaliśmy praktycznie nikogo, tak teraz turystów przybywa, a szczególnie po dotarciu do czerwonego szlaku.
Na drzewach jeszcze jakieś resztki śniegu się trzymają, ale co chwila grudy spadają na dół, więc podziwiania nie ma za dużo. Na południu widać i słychać stoki narciarskie leżące po przeciwnej stronie doliny.
Niby szlak przetarty, a idzie się fatalnie...
Z lewej Małe Skrzyczne, z prawej Polana Pośrednia.
Na całe szczęście szlak na Polanę na Kotarzu jest przetarty, więc nie musimy wchodzić na Kotarz, by stamtąd dojść do celu. Mijamy rumowisko skalne, które przykryte białą kołdrą wygląda równie tajemniczo i pięknie jak ostatnio. W końcu wychodzimy na polanę.
Idąc od Grabowej w lesie mieliśmy chwilę, gdy nie było wiatru, nie było go nawet słychać, więc miałem nadzieję, że może się uda przejść Jaworową bez szlaku. Niestety, po wyjściu z lasu, wiatr od razu uderza. Idziemy po śladach w kierunku widocznej ścieżki jaką zrobiły skutery śnieżne. Robię klasyczne zdjęcie.
Rumowisko...równie tajemnicze jak jesienią.
Hala Jaworowa w całej okazałości.
Dochodzimy do śladów i zaczynamy szybki marsz. Wiatr...wietrzysko wciska się pod kaptur wysysając ciepło. Mijamy drzewo i proponuję odwrót. Co kilka kroków zapadam się po kolana w śniegu. Ciężko widzę przejście całej hali. Nie to co dwójka skiturowców, którzy mijają nas lekko śmigając po śniegu.
Wracamy pod las.
Z lasu wyłania się para na nartach.
Pierwszy raz zejdę na dół szlakiem.
No cóż, dalej idzie się średnio przyjemnie. Co chwila zapadam się w śnieg, mimo śladów. Gdzieś po prawej trójka turystów prze przez pole śniegu do bacówki. Nie zazdroszczę im. Zbliżamy się do lasu, więc liczę, że niedługo wiatr przestanie nam dokuczać. Schodząc cały czas widzimy Czantorię na horyzoncie.
Rzeczywiście w lesie wiatr się wycisza, humory się poprawiają. Szlak wiedzie poprzez buczynę, więc następnym razem jesienią, pewnie tędy ominę Grabową...
Zimą jednak zaczyna nam się dłużyć. Mijamy polany i w końcu osiągamy przysiółek Woźna, gdzie pewnego wrześniowego popołudnia, pierwszy raz schodziłem z hali. W jednym z luster przydrożnych robimy sobie tradycyjne zdjęcie.
No i nie pozostaje nam nic innego jak drogą dojść do centrum wsi.
I tak oto kolejny spacer mija. Pierwsza część mimo podchodzenia, dała się nam mniej we znaki, niż ta druga. Dawno, mimo niewielkiej ilości kilometrów, nie czułem się tak zmęczony.
Ale i zadowolony, bo kolejna wspólna zimowa (choć nie z okresu zmiany roku) wycieczka z żoną zaliczona!
dziękuje.
- sprocket73
- Posty: 5911
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Ciekawe. Przed weekendem, kiedy w PW chodziły wiadomości o ewentualnym wspólnym forumowym wyjściu, temat Jaworowej w ogóle się nie przewijał. A tu okazało się, że wyszły aż 3 niezależne wycieczki w to miejsce.
Druga ciekawa sprawa, to ogromna różnica w warunkach pomiędzy sobotą a niedzielą. W sobotę też było ciepło, w sensie, że w godzinach południowych zrobiły się okolice zera, jednak szron i lód na drzewach jeszcze się trzymał, choć już było widać, że zaczyna spadać. W niedzielę cała ta magia spłynęła. Porównując drzewa z początku Jaworowej, jest spora różnica. W sobotę wiatr nie przeszkadzał. Śnieg był dość twardy, zmrożony po nocy. Przetartym szlakiem, albo nawet w śladzie skutera szło się super, a i do bacówki na Jaworowej idąc po nieprzedeptanym, dało się bez problemu dojść.
Co do Grabowej, grzane piwo i rogal bardzo dobre, choć poziom cen wysoki... ale prawie wszędzie już się taki robi. Też zwróciłem uwagę na pierogi za 27 zł. No cóż, robimy się bogatym krajem. W środku ładnie i ciepło. Można wejść z psem.
Druga ciekawa sprawa, to ogromna różnica w warunkach pomiędzy sobotą a niedzielą. W sobotę też było ciepło, w sensie, że w godzinach południowych zrobiły się okolice zera, jednak szron i lód na drzewach jeszcze się trzymał, choć już było widać, że zaczyna spadać. W niedzielę cała ta magia spłynęła. Porównując drzewa z początku Jaworowej, jest spora różnica. W sobotę wiatr nie przeszkadzał. Śnieg był dość twardy, zmrożony po nocy. Przetartym szlakiem, albo nawet w śladzie skutera szło się super, a i do bacówki na Jaworowej idąc po nieprzedeptanym, dało się bez problemu dojść.
Co do Grabowej, grzane piwo i rogal bardzo dobre, choć poziom cen wysoki... ale prawie wszędzie już się taki robi. Też zwróciłem uwagę na pierogi za 27 zł. No cóż, robimy się bogatym krajem. W środku ładnie i ciepło. Można wejść z psem.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
W sobotę popołudniu okazało się, że córka zmieniła zdanie, nie chciała iść na noc do dziadków. Więc start miał być dość późny, nie było info jak wygląda szlak z Żabnicy (to tam chciałem iść), więc gdy zobaczyłem Twoją relację, to pomyślałem, że jest to bliżej. No i żonę Twoje zdjęcia przekonały, w aucie rano była zdziwiona, gdy mówiłem, że jedziemy do Złatnej.
Generalnie, dawno nie miałem takiego problemu wymyślić miejsca, dokąd pojechać. Ograniczony czas, późny start...mało brakowało, żebym Wam machał z Małego, bo i tam wieczorem w sobotę szukałem miejsca
Niestety ale, że warunki w niedzielę były bardzo inne od tych, które mieliście w sobotę. Niestety w sobotę pracowałem.
No cóż, ostatnie wizyty w tej Chacie, to lekki zgrzyt. Trzeciego zgrzytu wolę nie mieć
Ale faktycznie, w ten weekend Jaworowa przeżyła forumowe oblężenie
Generalnie, dawno nie miałem takiego problemu wymyślić miejsca, dokąd pojechać. Ograniczony czas, późny start...mało brakowało, żebym Wam machał z Małego, bo i tam wieczorem w sobotę szukałem miejsca
Niestety ale, że warunki w niedzielę były bardzo inne od tych, które mieliście w sobotę. Niestety w sobotę pracowałem.
No cóż, ostatnie wizyty w tej Chacie, to lekki zgrzyt. Trzeciego zgrzytu wolę nie mieć
Ale faktycznie, w ten weekend Jaworowa przeżyła forumowe oblężenie
Ostatnio zmieniony 2020-02-12, 08:57 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Oj kłamczuszku laynn, przecież planów masz setki, tylko czasu brak...
Jestem załamany po Twej relacji z Hali Jaworowej, która kusiła mnie zdjęciami Tobiego.
Podejście złe, wiatr zły, śnieg zły, chata zła: źli biesiadnicy (z tym bym się tylko zgodził ), zły schabowy, brak złych i drogich pierogów, ogólnie doświadczyłeś samego zła w święty dzień.
Byłem w Chacie Grabowej, według mnie to fajny obiekt, przede wszystkim czysty. Podobnie jak sprocket - rozgrzałem się od wewnątrz i pewnie ją odwiedzę w przyszłości.
Chyba wstałeś lewą nogą, a gdybyś wstawał obunóż, to sprawdź, czy nie masz dwóch lewych nóg.
Edit: zapomniałem: zimą było zimno?
Jestem załamany po Twej relacji z Hali Jaworowej, która kusiła mnie zdjęciami Tobiego.
Podejście złe, wiatr zły, śnieg zły, chata zła: źli biesiadnicy (z tym bym się tylko zgodził ), zły schabowy, brak złych i drogich pierogów, ogólnie doświadczyłeś samego zła w święty dzień.
Byłem w Chacie Grabowej, według mnie to fajny obiekt, przede wszystkim czysty. Podobnie jak sprocket - rozgrzałem się od wewnątrz i pewnie ją odwiedzę w przyszłości.
Chyba wstałeś lewą nogą, a gdybyś wstawał obunóż, to sprawdź, czy nie masz dwóch lewych nóg.
Edit: zapomniałem: zimą było zimno?
Ostatnio zmieniony 2020-02-12, 09:23 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
A ja mam dokładnie odwrotne wrażenia z niedzielnej Jaworowej niż Laynn. Warunki były fajne, choć faktycznie takie "dla koneserów", bo wiało jak cholera, zwłaszcza na Jaworowej. Był klimat, którego piękny, słoneczny dzień nie zapewni. Szliśmy wcześnie rano, więc problemów z miękkim śniegiem nie mieliśmy , za to były piękny warun na Starym Groniu. Grabowa Chata fajna: czysto, ciepło, ładnie, żurek był pyszny, kawa też. Bardzo udana niedzielną wycieczka z Sokołem.
Grabowa Chata fajna: czysto, ciepło, ładnie, żurek był pyszny, kawa też.
laynn pisze:No cóż, ostatnie wizyty w tej Chacie, to lekki zgrzyt.
sprocket73 pisze:Co do Grabowej, grzane piwo i rogal bardzo dobre, choć poziom cen wysoki... ale prawie wszędzie już się taki robi. Też zwróciłem uwagę na pierogi za 27 zł. No cóż, robimy się bogatym krajem. W środku ładnie i ciepło. Można wejść z psem.
Fajnie mieliście. Ja w niedzielę spacerowałem po niższych partiach Tatr Polskich. Też było fajnie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dobromił pisze:Też było fajnie.
I o to chodzi
Sebastian pisze:mam dokładnie odwrotne wrażenia z niedzielnej Jaworowej niż Laynn.
Może co do Chaty się zgodzę, mamy odwrotne wrażenia, natomiast, czy ja narzekam gdzieś na warunki? Że piszę, o zmęczeniu? Że wiatr wiał?
Naprawdę nie mamy z żoną odczucia, że było źle. Ot ciężej.
Więc dla podkreślenia, było fajnie
ps. edit, dodałem emotikonę.
Ostatnio zmieniony 2020-02-12, 11:23 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak patrzę na Twoją relację, to utwierdzam się w przekonaniu, że dziwnie wydający się z początku pomysł, by obrócić trasę o 180 stopni, okazał się strzałem w dziesiątkę. Co prawda pomysł ten wyszedł z tego powodu, że gdzieś tam chciałem mimowolnie pchać się w dłuższą pętlę i dlatego zostawiłem sobie pewną otwartą furtkę.... No ale jak już Sebek napisał, myśmy się na Jaworowej nie zapadali (jeszcze) a na Starym Groniu mieliśmy sielankę.
Tak myślałem, że nie odpuścisz Hali Jaworowej i będziesz dążyć do zaliczenia jej za wszelką cenę. Przewidywaliśmy też z Sebkiem, że dojdziesz na skraj i to by było na tyle. No i sprawdziło się. Przy okazji mogłeś sobie porównać walory szlaku znakowanego i szlaku nieznakowanego.
Tak myślałem, że nie odpuścisz Hali Jaworowej i będziesz dążyć do zaliczenia jej za wszelką cenę. Przewidywaliśmy też z Sebkiem, że dojdziesz na skraj i to by było na tyle. No i sprawdziło się. Przy okazji mogłeś sobie porównać walory szlaku znakowanego i szlaku nieznakowanego.
sokół pisze:No ale jak już Sebek napisał, myśmy się na Jaworowej nie zapadali (jeszcze)
Szczuplaki z Was
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
sokół pisze:nie odpuścisz Hali Jaworowej i będziesz dążyć do zaliczenia jej za wszelką cenę.
Dobrze przypuszczałeś. Ale nie za wszelką cenę, bo to ja zdecydowałem o odpuszczeniu jej.
sokół pisze:Przy okazji mogłeś sobie porównać walory szlaku znakowanego i szlaku nieznakowanego.
Wiesz, byłem go ciekaw, choć w planach na inny termin, było wejście nim na halę.
Nie jest aż taki zły:
Są miejsca z widokami:
Jesienią musi być tam pięknie. Samą halę przeszedłem już trzy razy, więc mnie aż tak na niej nie zależało mi, problem był ze zrobieniem innej pętli, bo wracać się znowu na Horzelnicę...albo iść dolinami? Jedną czy drugą?
Najgorszy odcinek był od Chaty do odejścia niebieskim na Jaworową. Zejście to już było w porządku.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 42 gości