Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Trudny teren, turystyczny teren

Autor Wiadomość
dagomar 


Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 1273
Skąd: z nizin
Wysłany: 2014-03-06, 17:15   Trudny teren, turystyczny teren

Są miejsca oznaczone w przewodnikach jako kluczowe dla danej drogi, których się nawet nie zauważa, a są problemy, o których nikt nie wspomniał, a które wydają się nie do ugryzienia. Osobiście najbardziej nie lubię n.p. ukośnych kominków, w których zawsze wydaje mi się, że mnie odrzuci od ściany oraz przechodzenia przez żeberka na drugą stronę, gdzie tyłek muszę zadrzeć wyżej, niż dłonie. Nie przeszkadzadza mi natomiast teren nawet mocno pionowy, granie i różne konie - takie rzeczy lubię.
Wiem skądinąd, również z obserwacji, że z tym bywa zupełnie różnie i idąc z grupą najpierw jesteś bohaterem wśród nieudaczników, a potem płaczesz i włosy rwiesz z głowy, gdy inni po drugiej stronie zdążyli już zjeść kanapki
_________________
luknij na moje panoramy i galerie
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2014-03-06, 20:57   

Fajne zagadnienie.

Swego czasu, jak pierwszy raz szedłem rohaczami, to wyszukiwałem na mapie te "trudne" miejsca i sprawdzałem w terenie. Nic się nie zgadzało, ale warunki były dobre.

Jakbym miał Ci teraz podać te najgorsze miejsca dla mnie to z co najmniej jednego byś się usmiał.

Jedno to zachód Janiszewskiego, pod MSW, miałem tam pietra, bo były trawki mocno pocięte i lufa jak ch...

Drugie, z czym miałem kłopot, to batyżowiecka próba.

A trzecie to... :lol Lodowa Przełęcz od Teryho. No nie wiem, jakoś mi nie siadła (chociaż to pewnie moja wina, bo sobie ubzdurałem omijanie śniegu i spuściłem w dół kilka ton kamieni na Magdę, przy czym sam nie wiem jakim cudem utrzymałem się na skale)


Trudność to pojęcie względne, zależne od człowieka i od warunków, jakie w danej chwili panują.
Profil Facebook
 
 
dagomar 


Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 1273
Skąd: z nizin
Wysłany: 2014-03-06, 22:40   

Jeśli chodzi o Batyżowiecją Próbę, prawdopodobnie ją ominąłem, bo nic podobnego przy zejściu nie spotkałem, trawersowaliśmy ze żlebu stale w prawo i w końcu wyszliśmy na dno doliny już niedaleko Batyżowieckiego Szczytu. Z Lodowej musieliśmy zejść kiedyś do Terinki po zlodzonym sniegu bez żadnego wyposażenia zimowego - to było w początkach przygody z Tatrami - w Terince był nocleg, a pora późna - wrażenia podobne do Twoich - ja rąbałem butem stopnie, a żona udawała, że nie umiera ze strachu. Miewałem "przerastające mnie" miejsca najczęściej z powodu pogody, bądź lodu, bywało, że się najadłem strachu, bo chciałem pójśc nieco inaczej, a wrócić się nie dało, miewałem niebezpieczne przygody z otarciem się o śmierć, ale z własnej woli, w piekną pogodę, bez żadnego zabłądzenia zapchaliśmy się raz - w ubiegłym roku schodzęc z Pośr. Spadowej Przełęczki do Czarnego Stawu - już ze 100 metrów od jeziora dość pionowa, ale niewysoka skałka - no nie wiedziałem, jak mam zejść, ani w tę, ani w tamte - rozpacz, pod skałką płat lodu - więc ani zeskoczyć, no wtedy jedyny raz myślałem poważnie o TOPRze lub noclegu na zboczu. W końcu już o zmierzchu się udało, z dołu skałka wyglądała wręcz śmiesznie - nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego nas nie chciała puścić
_________________
luknij na moje panoramy i galerie
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14357
Wysłany: 2014-03-07, 08:20   

Lekko osiwiałem przy zejściu ... wodospadem w jednym ze żlebów pod Pośrednią Granią. Z miejsc turystycznych bardzo nie lubię zejścia z Kozich Czub.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Tatrzański urwis 


Wiek: 39
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Skąd: Małopolska
Wysłany: 2014-03-08, 23:08   

Pamiętam że pod Wysoką miałem problemy kiedy pomyliłem drogę i wchodziłem cholernie stromym żlebem i będąc już na znacznej wysokości nie wiedziałem co dalej robić bo nade mną była ciasna szczelina prawie nie do przejścia na którą musiałbym się podciągnąć do góry a która była już kilkanaście metrów nad ziemią , i wtedy zaświtała mi w głowie myśl żeby dzwonić do braci Słowaków o pomoc tylko że koszty poniósłbym kosmiczne ( nie miałem wykupionego ubezpieczenia ) . Zebrałem się jednak w sobie i wszedłem na niewielką półkę skalną szerokości może pół metra zawieszoną kilkanaście metrów nad ziemią która była na lewo ode mnie i po przebyciu kilku metrów byłem na szczycie. Jeszcze tego samego dnia miałem lekkiego stracha schodząc z Ciężkiego szczytu takim wąskim przejściem które wychodziło potem na szeroką półkę skalną. Ale to wszystko było niczym w porównaniu z tym co przeżyłem wtedy na Sokolicy wspinając się i wiedząc że za chwilę pewnie spadnę i zginę. Teraz już wiem że śmierć rzeczywiście przychodzi cicho i bezszelestnie i że nawet nie poczułbym żadnego bólu kiedy odchodziłbym z tego świata bo była tak naprawdę o włos ode mnie.
 
 
dagomar 


Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 1273
Skąd: z nizin
Wysłany: 2014-03-09, 21:09   

Tatrzański urwis napisał/a:
pod Wysoką miałem problemy kiedy pomyliłem drogę i wchodziłem cholernie stromym żlebem i będąc już na znacznej wysokości nie wiedziałem co dalej robić bo nade mną była ciasna szczelina prawie nie do przejścia na którą musiałbym się podciągnąć do góry a która była już kilkanaście metrów nad ziemią

jeżeli wchodziłeś normalną drogą, to łatwo pójść do góry w miejscu, gdzie trzeba przetrawersowac do sąsiedniej odnogi żlebu w lewo. Myślę, że zrobiłeś to po prostu nieco wyżej :) A z tą Sokolicą , cóż, cieszę się i witam w krainie żywych i wśród tatrzańskich szczęściarzy, mam jedno pytanie - czy przelatywało Ci jakieś życie przez myśli, gdy leciałeś ? osobiście w obydwu przypadkach myślałęm jedynie o tym, co zrobić, by się ratować, ale jak czytam wspomnienia, to tam się roi od takich określeń
_________________
luknij na moje panoramy i galerie
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-03-09, 21:34   

Nie wiem jak Urwis, ale kiedy ja kiedyś spadłam w skałkach z wysokości około 4 m, kiedy przychodziłam solo jakiś bardzo rzęchowaty i kruchy kominek i wyrwałam chwyt wielkości piłki futbolowej (skończyło się bardzo poważnym skręceniem nogi w kostce, ale na szczęście nic ponad to) - to po pierwsze wydawało mi się, że lecę bardzo długo, a po drugie jedyną myślą jaka mi przyszła do głowy było "o k.... a więc jednak".
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Wilczyca 

Wiek: 55
Dołączyła: 28 Lut 2014
Posty: 260
Wysłany: 2014-03-09, 21:58   

Na tatrzańskim na filarze Świnicy mieliśmy założone stanowisko na takiej odstrzelonej dużej szafie, Staliśmy na tym i mieliśmy za pipant tej skały założoną asekurację. Kiedy ostatni z nas poszedł do góry ta szafa sie urwała. Najpierw był szoki i niedowierzanie. Później pomyślałam, że Duch Gór chyba mnie jednak lubi. I tego sie trzymam ;)
 
 
Tatrzański urwis 


Wiek: 39
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Skąd: Małopolska
Wysłany: 2014-03-09, 22:05   

dagomar napisał/a:
jeżeli wchodziłeś normalną drogą, to łatwo pójść do góry w miejscu, gdzie trzeba przetrawersowac do sąsiedniej odnogi żlebu w lewo. Myślę, że zrobiłeś to po prostu nieco wyżej
Nie Dagomarze , to było zaraz po Ciężkim szczycie , taki bardzo stromy żleb , myślę że wytyczyłem tam jedną z nowych dróg na Wysoką a może już przedtem ktoś się tam wspinał? Nie wiem. Wiem jedno , że byłem w poważnych tarapatach i chyba tylko opanowanie i spokój uchroniło mnie przed śmiercią.
dagomar napisał/a:
A z tą Sokolicą , cóż, cieszę się i witam w krainie żywych i wśród tatrzańskich szczęściarzy
Dzięki
dagomar napisał/a:
mam jedno pytanie - czy przelatywało Ci jakieś życie przez myśli, gdy leciałeś ?
Tak naprawdę to nie był lot w powietrzu , tak mi się przynajmniej wydaje bo nie wiele z tego pamiętam , chyba w pierwszych sekundach musiałem rozbić głowę o skałę bo mam zanik pamięci do dzisiaj , tak czy owak wydaje mi się że najpierw zacząłem się zsuwać po skale a dopiero późnej od niej odpadłem. Z tego co mówili Topr-owcy to było jakieś 30 metrów w co do tej pory nie chcę mi się wierzyć :rol . Także nie było żadnych myśli w głowie podczas upadku bo prawdopodobnie byłem już nieprzytomny i bliski śmierci. Gdyby nie dwóch wspinaczy którzy dotarli do mnie później zaalarmowani nagłym hałasem łamanych gałęzi i prawdopodobnie moim wrzaskiem pewnie bym teraz wąchał glebę.
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-10, 07:48   

Ja najbardziej to nie lubię, zwykłych płyt, gdzie nie ma żadnego punktu zaczepienia, zawsze mam wrażenie, że zaraz się poślizgnę na tej płycie i polecę i to nawet jak jest tam w miarę płasko. No ale kiedyś miałem takie do dupy buty i się poślizgnąłem na takiej w miarę płaskiej płycie i chyba do dzisiaj przez to mam jakąś schizę. ;) A druga rzecz jakiej nie lubię, to stromych trawersów zimą, idąc do góry może być nie wiadomo jak stromo i idzie mi się dobrze, ale w bok już zawsze mam jakieś dziwne myśli, że zaraz objadę i polecę.
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14357
Wysłany: 2014-03-10, 08:23   

Precz z urwistymi trawami !!!
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-03-10, 08:42   

Wilczyca napisał/a:
Na tatrzańskim na filarze Świnicy mieliśmy założone stanowisko na takiej odstrzelonej dużej szafie, Staliśmy na tym i mieliśmy za pipant tej skały założoną asekurację. Kiedy ostatni z nas poszedł do góry ta szafa sie urwała. Najpierw był szoki i niedowierzanie. Później pomyślałam, że Duch Gór chyba mnie jednak lubi. I tego sie trzymam ;)


Taką sytuację tez kiedyś widziałam z bliska.

Mąż wspinał się z kursantami na żeberku Granatów a ja sobie poszłam ścieżką, rozsiadłam się w miejscu gdzie ta droga (takie III-IV) dochodzi do ścieżki i tam na nich czekałam.

Ta droga jest chodzona przez miliony kursów, więc wydaje się lita, ale jednak coś się stało. Kursanci wbili haki w szczelinę takiego głazu wielkości dużej lodówki (to jeszcze była ta epoka, kiedy się używało haków). Kiedy ostatnia kursantka (a zespół był w sumie 4-osobowy) wybiła hak i poszła do góry dosłownie metr za nią większa część tej turniczki odpadła. zapachniało siarką, łomot niebywały, ja byłam przerażona co się dzieje. Na szczęście zaraz zawołali do mnie, że wszyscy żyją, a po jednym wyciągu wyszli na tą ścieżkę.

Najgorsza na takich trasach jest chyba kruszyzna, bo nigdy nie wiadomo co się może stać. Znam z opowiadań kilka wypadków taternickich, gdzie ludzie w wydawałoby się zupełnie bezpiecznym miejscu zginęli z powodu kruszyzny czy uderzenia kamieniem.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
TNT'omek 


Wiek: 54
Dołączył: 14 Sie 2013
Posty: 2517
Skąd: Beskid Mały
Wysłany: 2014-03-10, 10:09   

Kiedyś w Alpach Lienzkich robiliśmy we 4 osoby taką fajną ferratę "Panorama". Technicznie jak najbardziej nam odpowiadała, ale panoram nie było za wiele, bo pojawiło się dużo chmur burzowych. Dość strome podejście po płytach ale tylko na nogach...idę pierwszy. Wchodzę w chmurę i czuję ,że wszystkie włosy stają mi dęba. Na rękach , nogach i głowie...I ten odgłos , takich mikro trzasków, jakby zwarcie w gniazdku...Wypiąłem lonżę ze stalówki i wołam do reszty żeby zrobili to samo. Spieprzaliśmy stamtąd , bez asekuracji (dobrze ,że w tym miejscu było tak A,B) gdzie pieprz rośnie.Strachu najedliśmy się niemało. Później w przewodniku przeczytaliśmy ,że ten szczyt ściąga pioruny i walą w niego jak w tarczę :D
_________________
in omnia paratus...
 
 
TNT'omek 


Wiek: 54
Dołączył: 14 Sie 2013
Posty: 2517
Skąd: Beskid Mały
Wysłany: 2014-03-10, 10:30   

I jeszcze jedno zdarzenie ciekawe wg mnie;)
Blauspitze-Taury Wysokie- Austria. Trawersujemy dosyć strome zbocze. Kamienista ścieżka, jest OK. Naszą trasę przecina Ogromny jęzor śniegu. Obejść się go nie da...Nachylenie jest spore, więc wszyscy się skradają, żeby nie pojechać. Czekany i raki zostały w aucie, mamy tylko kije trekkingowe. 7 osób już przeszło, ja idę ostatni. Krok po kroczku... i jebud! śnieg się załamuje i wpadam po pas. Nogi dyndają w powietrzu, a 1,5metra pod butami zapierdziela wartki górki potok. Od razu pomyślałem ,że jak wpadnę to woda porwie mnie pewno dziesiątki metrów w dół. Woda mnie nie przerażała, ale jej nurt i to ,że tarmosiło by mnie pod śniegiem :(
Z pomocą Ducha Gór i poradami kumpli (nikt nie wrócił , bo cholerstwo załamało by się do reszty) jakoś wylazłem z opresji :D
_________________
in omnia paratus...
 
 
dakOta 


Dołączyła: 01 Sty 2014
Posty: 1037
Skąd: Kraków
Wysłany: 2014-03-10, 12:11   

TNT'omek napisał/a:
i czuję ,że wszystkie włosy stają mi dęba. Na rękach , nogach i głowie...

Podobną sytuację przeżyła koleżanka w "niesamowicie ciężkim terenie" - na polance pod Bukowinkami w Pieninach Małych. Dobrze, że knajpa już stała. Mieli gdzie zwiewać. I też bez asekuracji :P
Dobrze, że Wam się nic nie stało.
_________________
Zawsze trzeba iść. Jak się nie ma gdzie - tym bardziej.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group