Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Przez Beskid Makowski, Wyspowy i Gorce (z Makowa Podh. do Nowego Targu)

Autor Wiadomość
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9426
Wysłany: 2021-12-12, 18:39   

Piękna nazwa szczytu :D

 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-12, 18:51   

Sebastian napisał/a:
Zauważyłem, że nie korzystasz z dobroci turystycznych ciuchów szybkoschnących.


Nie jestem za bardzo przekonana do tego typu materiałów. Do tego gatunku ciuchów należą chyba te spodnie, które mam na sobie na wiekszosci zdjęć. A wiesz dlaczego one mają tyle łat? :lol Bo wystarczy w nich usiaść przy ognisku, a czlowiek zaraz wygląda jak po ostrzale z artylerii. No ale faktycznie - schną nieco szybciej niz inne rodzaje spodni. Acz nosze je na letnie piesze dłuzsze wyjazdy z innego powodu - jako jedyne z tych, ktore posiadam mają odpinane nogawki, a schniecie czy palnosc są przy okazji.

Adrian napisał/a:
Piękna nazwa szczytu


Przynajmniej nazwę ma ładną! :D bo sam szczyt to taki sobie...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-12-12, 18:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9426
Wysłany: 2021-12-12, 18:57   

Taki wodospad był też u mojej prababci koło Limanowej i zarombiście wyglądał zimą cały skuty falą lodu :)
Ostatnio zmieniony przez Adrian 2021-12-12, 18:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-12, 19:00   

Adrian napisał/a:
Taki wodospad był też u mojej prababci koło Limanowej i zarombiście wyglądał zimą cały skuty falą lodu


Chyba tam w podkrakowskich rejonach takie są w modzie. Np. w Sudetach czy Bieszczadach nigdy takich nie spotkalam! Niestety zimą nigdy takiego nie widzialam!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-12-12, 19:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9426
Wysłany: 2021-12-12, 20:42   

buba napisał/a:
Adrian napisał/a:
Taki wodospad był też u mojej prababci koło Limanowej i zarombiście wyglądał zimą cały skuty falą lodu


Chyba tam w podkrakowskich rejonach takie są w modzie. Np. w Sudetach czy Bieszczadach nigdy takich nie spotkalam! Niestety zimą nigdy takiego nie widzialam!


No to nie czekaj, akurat mamy zimę :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-12, 21:03   

Adrian napisał/a:
buba napisał/a:
Adrian napisał/a:
Taki wodospad był też u mojej prababci koło Limanowej i zarombiście wyglądał zimą cały skuty falą lodu


Chyba tam w podkrakowskich rejonach takie są w modzie. Np. w Sudetach czy Bieszczadach nigdy takich nie spotkalam! Niestety zimą nigdy takiego nie widzialam!


No to nie czekaj, akurat mamy zimę :D


Moze ktos zrobi zdjecie i zamiesci na forum? :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9426
Wysłany: 2021-12-12, 21:14   

buba napisał/a:
Adrian napisał/a:
buba napisał/a:
Adrian napisał/a:
Taki wodospad był też u mojej prababci koło Limanowej i zarombiście wyglądał zimą cały skuty falą lodu


Chyba tam w podkrakowskich rejonach takie są w modzie. Np. w Sudetach czy Bieszczadach nigdy takich nie spotkalam! Niestety zimą nigdy takiego nie widzialam!


No to nie czekaj, akurat mamy zimę :D


Moze ktos zrobi zdjecie i zamiesci na forum? :P


Chyba nie mamy nikogo z tamtych rejonów ...?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-15, 15:16   

Przekraczamy Rabę. Widać, że ciągle polewa - rzeka taka nieco wezbrana i mętna…



Widoczki z przysiółków wpełzających na zbocza. Tego mapa zwie Jasiurówka czy jakoś tak?



Wspinamy się żółtym szlakiem. Gdzieś między Kozielcem a Kamionką leży w wąwozie zwalona chałupa. Jak ona tam zleciała? Nie możemy sobie tego wyobrazić. Czy stała na samym brzegu przepaści i ziemia się osunęła? Czy jakieś dziwne wiatry ją tak zdmuchnęły?







Tu też nie wiem co się stało, ale pachnie jakimś dramatycznym wydarzeniem! Ktoś uzbierał koszyk grzybów i je tu wysypał? Albo je zgubił? Odkrył, że są robaczywe? Wyniknęła kłótnia rodzinna? Obecnie mamy już tylko tajemniczo milczącą śluzowatą pulpę…



Kawałek dalej mamy wyrytego na drzewie jelenia. Chyba już dosyć długo stąd spogląda na świat.



Potem mijamy kilka widokowych polan, gdzie szpiczaste szczyty miło się komponują wśród płowych traw.





Przerwa na wąchanie macierzanki! :)



Kapliczki też tu występują, ale już nie w takiej przytłaczającej ilości jak w poprzednie dni.





W okolicy górki Patryja znowu zaczyna lać. W sam czas - właśnie wysechł płaszczyk i rozważałam czy go nie schować do wnętrza plecaka, no bo taki przytroczony to się może łatwiej podrzeć czy zgubić. Jak widać nie można do siebie w ogóle dopuszczać takich myśli! Bo od razu kubeł zimnej wody na głowe - i to dosłownie ;)



No i gdzieś w tych rejonach przestaje nam się teren zgadzać z mapą. Najpierw rozglądamy się za okopami, które mam znaczone zaraz przy drodze. Nic ewidentnego w oczy nie włazi, widać mało spektakularne okazy. Potem mapa mówi o przełęczy, widoczku z niej, bunkrze i kilku zabudowaniach przysiółka Weszkówka. Ni ma! Idziemy, idziemy, ciśniemy pod górę i takie mamy wrażenie, że to wszystko już powinno być. Albo tak wolno idziemy? Fakt że się przebieramy parę razy po drodze albo wcinamy batoniki, ale bez jaj! No i nagle wychodzimy jakby na grzbiet górki i spotykamy tam czerwony szlak. Już? Tak szybko? To jednak szliśmy nie za wolno, ale dziwnie szybko! Zabudowania żeśmy widać przegapili. Albo szlak puścili inaczej niż twierdzi moja mapa i je omija?

Lubomir oferuje mały kawałek widoczka, otwierający się w w stronę już coraz bardziej plaskatych okolic.



Stoi tu też obserwatorium schowane za zasiekami.



Jest to jakieś bardzo popularne i lubiane przez turystów miejsce - sporo luda wali od strony Węglówki. Wszyscy wbiegają tu, robią sobie szybkie selfi z tabliczką i zbiegają z powrotem w podskokach, tak jakby za minutę pobytu na szczycie kasowali przynajmniej stówę... Jednego kolesia widzimy nawet dwa razy. Bo raz wbiegł tak jak wszyscy, a chwilę później wrócił, bo gdzieś zgubił pokrowiec na telefon. Jego zdziwienie na nasz widok jest na tyle duże (chyba że wciąż tu jesteśmy), że podchodzi i pyta, jakby nieco z wyrzutem: “Czy państwo tu na kogoś czekają? Co tu tak siedzicie?” Powiedziałam mu, że czekamy na niedźwiedzia, bo ponoć pojawia się we wtorki równo o 17, ale chyba nie trafiło to w jego klimaty, bo szybko się oddalił ;)

Jest też taki zamkniety domeczek, zawierający jakieś sprzęty związane z obserwatorium. Ale w razie potrzeby daszek jest i za przewiewną wiatę mógłby robić…



Na zejściu, już praktycznie na obrzeżach Węglówki, spotykamy babeczkę, która przyjechała po pracy uraczyć oczy widoczkami i niezmiernie się cieszy, że akurat w dobrym momencie jej błysło słoneczko. I jest tak szczęśliwa, że postanowiła się tą swoją radością podzielić z tym, kto był najbliżej. I akurat szczęśliwie padło na nas :) Obserwujemy więc widoczek w miłym towarzystwie, gawędząc sobie o spontanicznych wypadach, sensowności (lub jej braku) ciągłego sprawdzania prognoz czy dylematów w stylu “nie jadę na wycieczkę bo nie mam z kim”.



Powiew zimy przy jakimś z mijanych gospodarstw.



A potem odwiedzamy znajomego. Sympatyczna drewniana chatka, przywodząca na myśl mix nadjeziornej Brdy z chatką studencką. Jest dużo grillowanego mięsiwa, dopiekanego nad ogniem wśród czarnego nieba i grzmotów nadchodzącej burzy. Jej chłodny i wilgotny oddech czujemy już na plecach. Karkówka doprawiana górską burzą smakuje nieporównywalnie lepiej niż taka zwyczajna! :)

Gdy mrok i potoki deszczu już całkowicie spowijają okolicę - przenosimy się do chałupki. Miło spędzamy czas przy opowieściach z azjatyckich “stanów”, o zaletach pienińskich lasów do uprawiania partyzantki czy zabawnych forumowych zatargach. Bo tak się złożyło, że z naszym gospodarzem znamy się już wiele lat, ale tak osobiście, gęba w gębę - to spotkaliśmy się dziś po raz pierwszy :)

Rano tuptamy sobie dalej. Ciekawa kałuża (źródełko?) o bardzo niebieskich wodach.



Mijamy chatkę na Wierzbanowskiej Górze. Zaglądamy. Skrzyp ciężkich drzwi. Uderza zapach drewna, dymu - po prostu prawdziwego górskiego schronienia. Pusto, tylko nornica drapie w ścianie. Ponoć ona mieszka tu na stałe! :) Rozważaliśmy nocleg w tym miejscu, ale czasoprzestrzeń nie współpracuje. Jest chyba godzina 13 a na dodatek świeci słońce! Tuptamy dalej - ale wrócimy kiedyś do tej chaty, aby nawiązać z nornicą bardziej zażyłe znajomości!











Skarpeta z historią! :)



W rejonie przysiółka Ciastonie.





Przed podejściem na Dzielec.





Na zboczach Dzielca napotykamy mocno zarośniętą i częściowo zawaloną chatę. Patrząc w inną stronę można by ją przegapić!







Rozważaliśmy ewentualny nocleg również tutaj, kolega nocował tu kilka lat temu i reklamował tutejsze sianko :)



Jednak albo stan chałupy się mocno pogorszył na przestrzeni lat, albo kolega jest dużo mniej wybredny od nas. Na mój ogląd miejsce obecnie się do celów noclegowych średnio nadaje - nie wiem czy stanowi jeszcze jakąś ochronę przed deszczem. Dodatkowo dość niekomfortowo bym się czuła jakby np. w nocy zerwał się silny wiatr, że cały dach się na łeb zawali. Bo jego resztki wiszą totalnie na słowo honoru!



Okno pełne zieleniny.



Ktoś kabaciki zostawił.



Schodzimy do Kasiny Wielkiej.



Mijamy niebiańsko klaustrofobiczne osiedle willowych domków. Już nawet skraj nieba padł ofiarą deweloperów...





Dalej są tory kolejowe, ale chyba niezbyt często używane. Jak szukałam połączeń w te rejony, to nic z tej linii mi się nie wyświetlało.



Przy torach całkiem rokująca noclegowo ruinka. Wpis na ścianie sugeruje, że o 2 dni minęliśmy się z Szymim, który tu spał w czasie burzy, wędrując czerwonym szlakiem.





Nie wiem czy to dzieło Szymiego czy kogoś innego, ale jedno z pomieszczeń jest wysprzątane, podłoga zamieciona, zrobione ławeczki a nawet stolik.



A co my robimy w ruince? Zwiedzamy? Owszem, ale nie tylko! Zgadnijcie!
Bingo! Przeczekujemy ulewe! :)

Lać w końcu przestaje, ale nadciąga jakaś solidna burza! Jest jeszcze daleko, ale jej macki zajmują ¾ widnokręgu…



Podejście na Śnieżnicę okazuje się totalną masakrą. Nie ma normalnej ścieżki. Mapy wykazują niebieski szlak idący z Kasiny. Ustawione przy trasie tabliczki sugerują jednak, aby go nie używać na tym odcinku. Napisali, że są tu trasy rowerowe, narciarskie, a piesi nie są mile widziani. Pieszego podejścia nie ma - i trzeba pojechać wyciągiem. Ok - tylko, że np. dziś wyciąg nie działa… No i co? Co miałby w takiej sytuacji zrobić praworządny turysta? Wrócić do domu z płaczem? Napinkalać naokoło? Przedzierać się na przełaj lasem, oczywiście w odpowiedniej odległości, aby nie drażnić ewentualnych narciarzy i rowerzystów? My do wspomnianego wyżej gatunku nie należymy, więc mamy ułatwioną sprawę - pójdziemy po prostu tak jak nam wygodnie!

No właśnie… Czyli jak? Mamy wybór iść pod słupami wyciągu w nadciągającej burzy lub rowerowym lejem trasy zjazdowej. Nie wiem czy lepsze spotkanie z piorunem walącym w słupy czy z rozpędzonym rowerzystą na śliskiej glinie? Nie możemy się zdecydować, trochę idziemy tu, trochę tam, a raczej próbujemy balansować pomiędzy na jakiś osypiskach czy powalonych kłodach. Pioruny i rowerzyści na szczęście nas nie zaszczycają swoją obecnością. Jesteśmy tylko my i ta pieprzona stroma góra, zryta do granic wyobrażenia. Jeszcze nie pada, ale jest duszno, parno, a wilgoc z powietrza osiada totalnie wszędzie. Czujemy jakby nas obkładali mokrymi, gorącymi szmatami. Nie kojarzę góry, na którą by mi się tak źle podchodziło. Nie! Mało powiedziane! Koszmarnie źle! Na dodatek toperz mnie ciągle popędza, twierdząc, że im szybciej wyjdziemy, tym szybciej opuścimy to obrzydliwe miejsce. I tym będzie mniejsza szansa, że nas rozchlapie jakiś wyścigowiec albo upiecze słupolubna błyskawica. No więc lezę po tej pionowej ścianie… Nogi mi się rozjeżdżają na rozmokłej glinie, pot zalewa oczy i duszę się - powietrze zdaje się nie mieć w sobie nic przydatnego się do oddychania. Chyba rybie by się lepiej dychało w tej wilgoci niż mnie…





W końcu się udaje dopełznąć do celu.. Naszym oczom ukazuje się wypłaszczenie, zajęte przez molochowaty budynek kolejkowej stacji. Nowy, odpicowany i totalnie pusty! Żywej duszy!





Wrażenie nieco postapokaliptyczne - tylko wiewiórki gonią po schodach najeżonych zakazami. Wiatr wyje w metalowych wykończeniach. Gdy podmuch się kończy, jeszcze chwilę słychać skrzypienie, jakby pręty przeciągały się wracając na swoje poprzednie położenie. Po jakiejś częściowo zapełnionej soczkami przykurzonej szafce spuszcza się na nitce pająk, jakby nieco zdziwony moją obecnością.

Ciekawe kiedy ci rowerzyści tu śmigają skoro środek wakacji to nie ich termin? Nie ukrywam, że taki stan rzeczy nam odpowiada i dużo lepiej się siedzi na takiej pustej polance, niż gdyby odbywał się tutaj zgodny z zaprojektowaniem kociokwik. Trzeba przyznać, że klimat tego terenu jest nieco trudny do sprecyzowania. Z jednej strony napawa nas to miejsce obrzydzeniem, a z drugiej, w tej totalnie niepasującej do wystroju wyludnionej odsłonie, jest coś intrygującego!

To nie jedyny budynek na zboczach Śnieżnicy. Jest też ośrodek rekolekcyjny. A niedaleko od niego wiata. Ciekawe czy przeganiają, gdy ktoś z niej korzysta?





Fajny chodnik! :)



Kawałek dalej spotykamy wycieczkę kolonistów. Dzieciaki gdzieś 10-12 lat, w jednakowych, zielonych czapkach z daszkiem. I wszystkie, jedno w jedno, z potworną otyłością - wręcz wylewają się z ubranek. Idą i opychają się popcornem. Każde trzyma w łapie takie prostokątne pudełko jak to czasem na festynach albo w kinie sprzedają. Coś w tym stylu:



Nie wiem co to za turnus kukurydziany, skąd wzieli w górach te pudła?… ale taka stop-klatka bardzo ciekawa. Szkoda, że nie było jak zrobić zdjęcia.

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8337
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-12-15, 16:58   

"Jebać Hitlera" i znak Polski Walczącej :lol

Ta chatka z nornicą jest samoobsługowa?

Na Śnieżnicę też mam zaznaczony szlak pieszy. Tam pisało wprost, że nie wolno chodzić piechotą? Hmm, zakazywać to oni sobie mogą ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-12-15, 18:23   

Owszem, szlak istnieje na mapie, na żywo jest zakaz. Schodziłem tamtędy, dwa lata temu (chyba).
Weźcie wejdźcie od strony Porąbki, to dopiero hardcorowe podejście :lol
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8337
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-12-15, 18:46   

A ten zakaz to na jakiej podstawie? To nie jest rezerwat, żeby można było zakazywać ruchu pieszych, można chodzić jak się chce.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-15, 19:06   

Pudelek napisał/a:
"Jebać Hitlera" i znak Polski Walczącej


Pasuje do siebie i jest chyba spojne logicznie :lol Ci z "Polski Walczacej" chyba tez nie lubili Hitlera, nie?

Pudelek napisał/a:
Ta chatka z nornicą jest samoobsługowa?


Tak. Acz ponoc czasem przesiaduje tam jakis samozwanczy chatkowy, żulik z pobliskiej wioski. Mysmy akurat go nie spotkali. Tylko nornica byla na posterunku.

Pudelek napisał/a:
Na Śnieżnicę też mam zaznaczony szlak pieszy. Tam pisało wprost, że nie wolno chodzić piechotą? Hmm, zakazywać to oni sobie mogą


Wisiała tabliczka. Nie pamietam dokladnie jak bylo sformułowane czy wystepowało słowo "zakaz" czy była to tylko bardzo kategoryczna prosba w stylu "szlak niebieski zamkniety dla ruchu pieszego, nalezy korzystac z wyciągu"

Pudelek napisał/a:
A ten zakaz to na jakiej podstawie?


Pewnie teren prywatny?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-12-15, 19:08, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8337
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-12-15, 19:11   

buba napisał/a:
Pewnie teren prywatny?

wątpliwe aby cały przebieg szlaku był terenem prywatnym, zwłaszcza, że on w większości ma iść lasem. Co ciekawe - na mapie nie ma żadnej ścieżki rowerowej. Ja podejrzewam, że to może być zwykła samowolka właścicieli wyciągu, jakich wiele w polskich górach.

buba napisał/a:
Pasuje do siebie i jest chyba spojne logicznie Ci z "Polski Walczacej" chyba tez nie lubili Hitlera, nie?

ale raczej nie skrobali wulgaryzmów na ścianach ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-12-15, 19:23   

Pudelek napisał/a:
A ten zakaz to na jakiej podstawie?

Nie wiem. Może to przez to, że zrobiono ten tor rowerowy? Ja mam tylko takie zdjęcie:


Na stronie Młodzieżowego Ośrodka Rekolekcyjnego, znalazłem tylko taką informację:
Cytat:
potem zejść nim do stacji narciarskiej Kasina Ski (górna stacja kolei linowej), gdzie spotkamy koniec znaku zielonego (z Gruszowca). Stąd prowadził szlak niebieski do stacji PKP w Kasinie Wielkiej. Na razie został skasowany. Przejście możliwe tylko lasem!!!!

http://www.snieznica.ksm....-snieznicy.html

Na stronie PTTK w oddziale Rabka-Zdrój info jest takie:
Cytat:
Szlak niebieski z Kasiny Wielkiej na Śnieżnicę (odcinek stacja PKP – Śnieżnica ) zostanie tymczasowo zamknięty, ponieważ przebiega przez nartostradę

https://rabka-zdroj.pttk....nice-nieczynny/
z dnia 11 kwietnia 2019 roku.

Czyli jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6120
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-12-15, 19:32   

Pudelek napisał/a:
buba napisał/a:
Pasuje do siebie i jest chyba spojne logicznie Ci z "Polski Walczacej" chyba tez nie lubili Hitlera, nie?

ale raczej nie skrobali wulgaryzmów na ścianach


To juz specyfika czasow - moze spreje były wtedy mniej dostepne? ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group