Jak prawie zabiłem matkę |
Autor |
Wiadomość |
sokół
Dołączył: 06 Lip 2013 Posty: 12257 Skąd: Bytom
|
Wysłany: 2019-02-19, 16:42 Jak prawie zabiłem matkę
|
|
|
Relacja świeża, bo właśnie wróciłem i nie będę zwlekać z relacją jak co poniektórzy, od razu skrobnę.
Pojechałem z mamą. Bo zawsze łaziła. Czasem nawet lepiej ode mnie. Ostatnio troszkę się zasiedziała, lata już nie te, na antybiotykach jedzie, ale w sumie nic takiego wielkiego to miało nie być. Dała się namówić. Miała tego żałować.
O ósmej już jesteśmy w Bystrej. Pogoda jakoś nie pasuje na luty.
Nie spieszymy się. Powolutku ciśniemy do góry. Śniegu póki co nie ma. Na Równi wiata jest, po piwku pada, nieopodal mój kuzyn stukacz też ma imprezę, wyjada glizdy z drzewa.
Od Równi pojawia się śnieg. Ale malutko go, zmrożony jest.
Docieramy do Koziej Górki. Dużo się tu zmieniło. Ubyło wiele z drzew. Schronisko puste. Pewnie w weekend było tu bardzo tłoczno. Ale to plus jazdy w tygodniu. Nie ma tłoku. Zastanawiam się nad drugą puszką, ale jakieś mam przeczucie, że lepiej nie. Okazuje się, że dobre.
A widoczność nie powala. Zapomnijcie o Tatrach. Leeeeedwie gdzieś zarysy Żywieckiego widać. Trzeba się skupić na obiektach występujących w bliższym otoczeniu.
Zejście z Koziej Górki jest okropne. Zalodzone. Niemniej jakoś bez upadków docieramy do zółtego szlaku idącego z Cygańskiego Lasu, a tam, ku naszej radości, jest wiosennie.
Pod Kołowrotem zaczyna się znowu śnieżnie i lodowo. Tym razem na dobre. Matka zaczyna sapać jak parowóz, a nasze tempo mocno spada. Decydujemy się na wariant obejściowy szczytu i ścinamy trasą narciarską. Tam też lód, wyślizgane, ale przynajmniej niezbyt mocno w górę.
Po drodze ładne mamy widoki na Bielsko.
Oraz na kolejkę gondolową na Szyndzielnię.
Ostatni fragment przed Przełęczą Kołowrót jest troszkę mocniej do góry, więc dyszący parowóz wyciska z siebie naprawdę wiele potu, żeby się tam dostać.
Siedzimy na słońcu dobre dwadzieścia minut. Rzucam temat zejścia zielonym. Bo widzę, że nie jest za dobrze. Temat jeszcze się dobrze nie zaczął, a już od razu został odrzucony. Jak już tu wlazła to teraz się nie podda.
No dobra.
Pierwsze sto metrów od przełęczy, w lodowym wąwozie powoduje bardzo krzywą minę. Znajduje dwa kijki i mama jakoś ciśnie. Ale coraz wolniej, coraz mniej pewnie.
Ostatnie metry do schroniska na Szyndzielni to lodowa rynna. To chyba przelało czarę goryczy.
Siadamy na ławce i odpoczywamy. Widoków jak nie było, tak nie ma. Tu uważny, no, bardzo uważny obserwator moooooże dojrzy Babią Górę.
Na Beskid Mały nieco lepiej, ale i tak najlepiej wyszedł... hydrant.
Czasu mam dużo, to nawet Stalownik się załapał do kadru.
Ruszamy. Mama uparcie chce iść dalej. Kilka kroków, staje.
Nie, to nie ma sensu.
Szybka analiza... Kolejka! No tak. A auto w Bystrej. Nie ma wyjścia. Mama idzie na kolejkę. Ja popędzę co sił do auta i podjadę pod kolejkę. Jedyne sensowne rozwiązanie.
Tak postanowiliśmy. Ruszam, z kopyta, cykając w biegu fotki co jakiś czas.
Dzwonię po dwudziestu minutach. Mama już w wagoniku. Ja właśnie mijam schronisko pod Magurą. Goniłem jak dziki, nadrobiłem dziesięć minut, a szlakowskaz dalej pokazuje 1h40... Na szczęście tu nie ma już lodu i można naprawdę przyspieszyć.
Może dobrze, że specjalnie widoków nie było, bo pewnie bym stawał co chwilę. A tak... dwa razy kliknąłem na stronę Skrzycznego i to by było na tyle.
O przepraszam, robiłem też zdjęcia Babiej. Ale to jest wyższa szkoła fotografii. Przygarb w biegu. Wydaje Ci się, że robisz zdjęcie czegoś, a potem to coś jest tylko iluzją.
Za to po chwili zobaczyłem coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Proszę państwa, śląsk...
Od tego momentu starałem się nie patrzeć w tamtą stronę... A grzbiet powoli się kończył i zaczął się szalony bieg w dół.
Po chwili jednak miałem pewne deja vu... No cholera, gdzieś już widziałem te drzewa! W listopadzie przecież wschód robiliśmy z nimi!
Minąłem zarastający basen, a właściwie jego ruiny i pomknąłem w strony Lanckorony. Licząc, że za chwilę powinien skończyć się śnieg.
Po drodze podczas biegu wpadła mi niespodziewanie noga do kolana w śnieg. Jeeeebudu! Aparat w górze, zęby w śniegu. Sprawdzam językiem - wszystkie są. Dobra, to lecę dalej.
I pechowo zapomniałem, że to stoki północne. Śnieg trzymał do samego dołu. Śnieg i lód. Aparat schowałem, bo musiałem hamować na drzewach, kilka razy cudem wyratowałem się jakimiś dziwacznymi piruetami przed bliskim oglądaniem tego lodu.
Ale koniec końców w zajebistym czasie niecałych 90 minut od Szyndzielni dostrzegłem parking z czekającą zemstą hitlera.
Ostatnie więc zdjęcie na Kołowrót i telefon do mamy, że zaraz będę.
I tak kończę wycieczkę, dziwną, bo miała być na lajcie, a niechcący zacząłem uprawiać biegi górskie. I powiem wam, że jeśli będzie trasa tylko w dół, to mogę w jakichś zawodach wystartować. Jakbym aparatu nie miał, to może bym jeszcze kilka minut urwał! |
|
|
|
|
ceper
Dołączył: 02 Sty 2014 Posty: 8598
|
Wysłany: 2019-02-19, 19:32
|
|
|
Ty sokole to masz przygody, więc jest o czym pisać. Ceprowie byli w Kościeliskiej, zwłaszcza w górnej części lód i masa ludu, więc o czym tu pisać. Masa ciamajd starszych i młodszych wiekiem na szlaku, którzy się wywracali - mój śmiech pomagał im raźniej wstać. Żona bez strat, ja podczas zejścia od Smreczyńskiego Stawu zaliczyłem kontrolowaną podpórkę (byliśmy bez kijków, raczków czy raków), ale to się nie liczy, bo zadek nie miał styku z lodem/śniegiem/.
Kalwarię Zebrzydowską zaliczyli nawet bezbożni Bielszczanie, gdy na forum zabrakło mnie duchem. Wrzuciłem najciekawsze zdjęcia, inne pominę, bo boję się krytyki |
_________________ Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. |
|
|
|
|
vidraru
Rosomak
Wiek: 43 Dołączyła: 27 Sty 2017 Posty: 2502 Skąd: Kęty
|
Wysłany: 2019-02-19, 21:14
|
|
|
ceper napisał/a: | bezbożni Bielszczanie |
Jak już konkrety to Podgórzanie (etnograficznie z pochodzenia należymy do nich właśnie) |
|
|
|
|
sprocket73
Dołączył: 14 Lip 2013 Posty: 5520
|
Wysłany: 2019-02-19, 21:44
|
|
|
Tytuł relacji brzmi bardzo groźnie. Na szczęście z opisu wynika, że wszyscy przeżyli
Śniegu szybko ubywa, przynajmniej w dole. Niech będzie już wiosna! |
_________________ SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm |
|
|
|
|
laynn [Usunięty]
|
Wysłany: 2019-02-19, 21:51
|
|
|
sprocket73 napisał/a: | Niech będzie już wiosna! |
Zgadzam się,
choć ja bym pooglądał zawody w wykonaniu sokoła! W zbieganiu w dół. |
|
|
|
|
Piotrek
Wiek: 48 Dołączył: 06 Lip 2013 Posty: 10854 Skąd: Żywiec-Sienna
|
Wysłany: 2019-02-19, 21:52
|
|
|
Wszyscy cali ale wycieczka raczej pamiętna będzie, bo ubiegałeś się porządnie
Ale brawo dla mamy, że mimo wszystko miała w sobie zaparcie |
|
|
|
|
Gór Ski
Dołączył: 08 Maj 2018 Posty: 484 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 2019-02-20, 10:42
|
|
|
W tych okolicach chyba idzie spotkać najwięcej biegaczy w Polsce. W tygodniu co drugi tam biega , jakiś czas temu spotkałem starszego Pana który wbiegł sobie na Klimczok z Dębowca w 50min. Ale śniegu sporo ubyło w ciągu tygodnia , Kozia prawie już bez śniegu ? |
|
|
|
|
sokół
Dołączył: 06 Lip 2013 Posty: 12257 Skąd: Bytom
|
Wysłany: 2019-02-20, 10:45
|
|
|
Na koziej pojedyncze płaty. Bardziej w zacienionych miejscach. Od strony bystrej bardzo mało tych płatów. A drzew ubyło więc i cienia mniej. |
|
|
|
|
vidraru
Rosomak
Wiek: 43 Dołączyła: 27 Sty 2017 Posty: 2502 Skąd: Kęty
|
Wysłany: 2019-02-20, 15:43
|
|
|
laynn napisał/a: | W zbieganiu w dół. |
Zawsze można zabrać dupolotka |
|
|
|
|
Vision [Usunięty]
|
Wysłany: 2019-02-25, 18:15
|
|
|
Najważniejsze, że w końcu się wybrałeś, bo coś się ociągałeś z tym wyjazdem strasznie... Szkoda tylko, że jeszcze na tą niedzielę się nie skusiłeś.
No i nieźle mamę przeciorałeś po górach... Bierz ją częściej to się wyrobi. |
|
|
|
|
|