Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

opolskie wycieczki

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-12-21, 16:13   opolskie wycieczki

Wycieczke zaczynamy we Wronowie- krainie bruku, drewnianych plotow i milych okienek





okoliczne drogi







Lazimy sobie tez wokol palacu. Budynek jest zamkniety ale po otaczajacym go ogrodzie przechodzacym w las mozna sie swobodnie przemieszczac. Palac pelnil funkcje jakis biur i urzedow a obecnie jest prywatny.











W przypalacowym terenie zwraca uwage stary punkt przeciwpozarowy







oraz waga





Gdzies tu ponoc siedzi w lesie jeszcze dawny cmentarz ale jakos nie mozemy go znalezc mimo ze ponad godzine lazimy plątanina sciezek za palacem. Pewnie w zlym miejscu szukamy. Znajdujemy za to mnostwo bagienek, jeziorek i zarosnietych starorzecz. Las trzesie sie od spiewu ptakow jak w kwietniu, dziecioly sie tluka a i czasem brzeknie jakis zagubiony owad. Wszystko pachnie wilgocia i butwiejacym lisciem. Teren wyglada na zdziczaly park.

























Potem jedziemy do Mikolina gdzie odwiedzamy wielki obelisk dokladniej opisany w temacie komunistycznych pomnikow



W Mikolinie sa tez resztki poniemieckiego cmentarza- nagrobki zostaly rownoustawione w trojszeregu







Kawalek dalej stoi palac, otoczony roznymi ruinami







W calej okolicy obserwujemy tez dzisiaj straszny wysyp kotow. Puszyste kulki wrecz sie roja a z plowych traw co chwile wystaje jakis ogon!







Golebie tez sie wygrzewaja do slonca a na niektorych dachach jest ich wiecej jak dachowek



W Golczowicach mijamy wieze o nieznanym przeznaczeniu



A w Naroku swiezo wyremontowany palac.



W jego najblizszej okolicy jednak nie brakuje ruin, kur, kałuż i powiewajacego prania. Nazwa adekwatna do klimatu- ulica Boczna



_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-12-23, 10:16   

Dzis uderzamy w rejony Lewina Brzeskiego. W Graczach ciekawe skrzyzowanie ulic- a gdzie 10 i 40 lecie? ;)



Przypylenie ulic i domow sugeruje ze zblizamy sie do kopalni



Zabudowania kamieniolomu bazaltu widziane z drogi




Dalej jest wybudowana nowa droga, wielkim łukiem mijajaca kamieniolom. Stara droga zawalila sie do wyrobiska. Troche mam problemu z odnalezieniem osuwiska- teren zostal otoczony kolczastym plotem, ktory jednak jakos udaje mi sie sforsowac. Fragmenty spekanego asfaltu opadaja stromo w wielka dziure










Do przewleglej sciany przelepione jest cos w stylu kapliczki, zrobionej z wykorzystaniem kopalnianego wagonika.



Slepa droga konczaca sie zasiekiem z kolczastego drutu i dalej osuwiskiem zarasta i biegaja po niej bazanty w ilosci duzo. Zmykaja mi z kwikiem spod nog, chyba nie przywykly ze je tu ktos niepokoi..



Miejsce jest zaglebiem tarninowym, opycham sie slodkimi juz owocami po brzegi



Z Krasnej Gory do Grabina staramy sie wybrac najfajniejsza droge



Glownym celem dzisiejszej wycieczki jest Klucznik, ktory lezy miedzy Jakubowicami a Łambinowicami, niedaleko Niemodlina. Obecnie to ogromna plowa polana usiana od czasu do czasu jakims zmurszalym betonem albo kupka cegiel. Byla tu kiedys wies, przed wojna zamieszkiwalo ja ponad 400 osob. Wies byla wysiedlana dwukrotnie, najpierw w 45 roku jej niemieckich mieszkancow zawieziono do obozu pracy w Łambinowicach a na ich miejsce osadzono przesiedlencow polskich ze wschodu. Ale i oni nie pomieszkali tu dlugo. Juz w latach 50 tych rozlokowano ich po innych okolicznych wsiach a tereny Klucznika wlaczono do poligonu. Wtedy tez zniknela zabudowa wioski bo pozostawione domy i koscioly sluzyly jako cel dla szkolacych sie zolnierzy i ich artylerii.
Obecnie poligonu juz nie ma, zabudowan zostalo niewiele a atmosfera i specyficzny klimat dla miejsc o burzliwej historii roznosi sie nad polami i nieuzytkami. Jakby ktos chcial wiecej o historii miejscowosci poczytac:
https://pl.wikipedia.org/...two_opolskie%29
http://opolankazpasja.pl/klucznik-zaginiona-wies/
http://dolny-slask.org.pl...ejaca_wies.html

Do Klucznika docieramy od strony Jakubowic. Droga jest taka jakie lubie najbardziej- troche bruku, troche blota, troche szutru. Sa tez odcinki dla amfibii. Ale jednoczesnie jest na tyle utwardzona, rowna, szeroka i bez niespodzianek w stylu duzych kolein czy glebokich dziur ze nie ma niebezpieczenstwa utkniecia i jest calkowicie przejezdna dla osobowego autka- nawet po opadach!

Juz mijana tabliczka konca miejscowosci wrozy dobrze- ze jedziemy we wlasciwym kierunku a rejon jest przyjazny dla bub!















Kolory wokol jak przystalo na piekna druga polowe grudnia!











Polne kroliki sie wiec ciesza, wystawiaja ryjek do slonca, cieplego wiatru i wierzgaja radosnie nozkami!





Najlepiej zachowanym budynkiem jest ogromna stodola z kolumnada w srodku! miejsce dogodne na nocleg, ognisko, impreze wiec powaznie rozwazamy taki wariant na wiosne!














Jest tez kilka innych fragmentow budynkow





oraz kilka malych bunkierkow- chyba pozostalosci poligonu








Wsrod plowych traw okolicznych łąk widac charakterystyczna kepe drzew- w ktorej siedzi maly cmentarzyk



jakas dziura w ziemi- nie wiem czy wejscie do jakiejs kaplicznej piwnicy czy do grobowca



widok na cmentarz z pryzmy ziemi i cegiel





pojedyncze zachowane nagrobki




















dominuje zielona puchata czcionka





jest po deszczu.. na poprzewracanych starych plytach tworza sie jeziorka w ktorych przeglada sie niebo i drzewa




resztki duzego krzyza



Nieopodal rosnie ogromniasta tuja



Popoludniem pojawiamy sie nad jeziorkami w okolicy Kantorowic, gdzie spotykamy sie z wedrujacymi wioskami i polami eco, Grzesiem i Kamką. Zapodajemy wspolne ognisko i degustacje swojskich kielbas i nalewek







_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2015-12-23, 15:26   

Genialne miejscówki, buba! Takie jak lubię :)

A co do dróżek w terenie, to znalazłem wynalazek, który, jak widzę, przeszedł testy inżynierskie i może cię zainteresuje :)

 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-12-23, 17:18   

No wiadomo- skoda!!! :D :D Swietny filmik! Acz to ten duzo starszy model wiec i solidniejszy.

Wolalabym wprawdzie zeby plywala w sposob bardziej sterowny! :lol Od dziecinstwa marze o samochodzie-amfibii. Od kiedy przeczytalam "Pana Samochodzika" to mnie takie marzenia dorwaly :P 20 lat minelo a nie przechodzi :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-23, 20:13   

Tyle, że on miał ferrari :D ...
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-12-23, 20:20   

laynn napisał/a:
Tyle, że on miał ferrari :D ...


moze byc i ferrali - grunt zeby dobrze plywalo! :D
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2016-01-06, 15:10   

W Ozimku gubimy sie w jakis terenach przemyslowych. Platanina uliczek z betonowych plyt czy zaszronionego starego asfaltu. A wokol rury giganty, jakies silosy, zsypy, jezdzace po torach dziwne pojazdy i stare wagi. Dlugo nie mozemy znalezc drogi wyjazdowej z tej dzielnicy ale sobie nie krzywdujemy ;)















Gdzies dalej na trasie, jakas droga, jakas wioska. Jakos tak pyliscie i plowo…



W Smardach natrafiamy na palacyk







oraz przydomowe baszty- ni to nowe ni to stare? ni to brama ni kapliczka...



W Roznowie nie brakuje ciekawych miejsc- jest drewniany kosciolek, za nim ceglana piramida,





a kawalek dalej ruiny palacu otoczone zabudowaniami gospodarczymi w roznym stopniu zachowania i uzytkowania. Gdzieniegdzie mieszkaja ludzie, z niektorych wystawia gebe jakis bizon zapadniety w sen zimowy a niektore calkowicie wypatroszone obiekty sluza tylko lokalnym pijaczkom.





Palac zloci sie w ostatnich promieniach slonca, lekko przesloniety przez tuje giganta. A za nim rociaga sie zdziczaly park.. acz krzewy i drzewa zdaja sie tu byc dosc mlode.











Caly rejon to zaglebie bialych tablic





W Jakubowicach zwraca uwage pomnik krokodyla.



W Brunach wjezdzamy na teren dawnego PGRu, zatrzymujemy sie na ministacji benzynowej i rozgladamy za palacem. Jak spod ziemi wyrasta straznik tego terenu a w calej jego postaci dojmujacym obrazem zdaje sie byc ogromne zdziwienie. Widac nie codziennie jacys nieznajomi przyjezdzaja tu zatankowac ;) Widok toperza czytajacego ksiazke przyprawia go o wytrzeszcz oczu, a moja geba wylaniajaca sie z krzakow skrywajacych ruiny poteguje tylko ten objaw. Mimo wszystko probujemy nawiazac mila rozmowe podczas ktore sie dowiaduje ze palac jeszcze 15 lat temu byl zamieszkany a stojace obok nas dystrybutory nadal skrywaja w swych czelusciach benzyne, acz sluzy ona jedynie miejscowym rolnikom i nie jest dopuszczona do sprzedazy. Gdy juz sie wydaje ze trafilismy u miejscowego w jakas przegrodke i nie budzimy niepokoju, stroz dostrzega kabaczka. Nie wiem czy po raz pierwszy w zyciu widzi spiace niemowle ale pyta “a co to?”. Udzielamy odpowiedzi zgodnej ze stanem rzeczywistym i tym samym mam wrazenie ze jego spokojny i uporzadkowany swiat zostaje po raz kolejny zburzony ;) Atmosfery dodaje wyjacy nieopodal kundel ktory nie baczac na swe gabaryty i umaszczenie poczul nagle zew wilczych przodkow. Jak przystalo na tajemniczych i podejrzanych przybyszow milo sie zegnamy i rozplywamy w niebycie za stalowa brama niegdysiejszego gospodarstwa.





Na koniec jeszcze Krzywiczyny z ogromnym palacem o topornym ksztalcie stodoly.



I drewnianym kosciolkiem. I cmentarzem rzadzacym sie twardym prawem kapitalizmu- płać albo wypier***. Nie masz kasy to zbieraj kostki, kwiatki i ruszaj w emigracje - do lasu, albo gdziekolwiek, byle dalej od poswieconej ziemi..

_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wilczyca 

Wiek: 55
Dołączyła: 28 Lut 2014
Posty: 260
Wysłany: 2016-01-06, 17:52   

buba napisał/a:


I drewnianym kosciolkiem. I cmentarzem rzadzacym sie twardym prawem kapitalizmu- płać albo wypier***. Nie masz kasy to zbieraj kostki, kwiatki i ruszaj w emigracje - do lasu, albo gdziekolwiek, byle dalej od poswieconej ziemi..

Obrazek


U Was jest inaczej? W Łodzi też tak jest. Prochów rozsypać nie wolno ale po 20 latach zlikwidować grób/ znieważyć juz spokojnie. Istnieje przymus wykupowania grobów na których pochowani sa krewni. Sama juz jeden wykupiłam... :no6
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2016-01-06, 18:08   

Wilczyca napisał/a:
buba napisał/a:


I drewnianym kosciolkiem. I cmentarzem rzadzacym sie twardym prawem kapitalizmu- płać albo wypier***. Nie masz kasy to zbieraj kostki, kwiatki i ruszaj w emigracje - do lasu, albo gdziekolwiek, byle dalej od poswieconej ziemi..

Obrazek


U Was jest inaczej? W Łodzi też tak jest. Prochów rozsypać nie wolno ale po 20 latach zlikwidować grób/ znieważyć juz spokojnie. Istnieje przymus wykupowania grobów na których pochowani sa krewni. Sama juz jeden wykupiłam... :no6


W Krakowie gdzie lezy czesc rodziny nie slyszalam nigdy o takich praktykach. W Bytomiu nie mamy zadnych zmarlych krewnych wiec sie nie interesowalam sprawa- acz widzialam groby zapomniane i zaniedbane, bez zniczy czy kwiatow, robily wrazenie zapomnianych acz staly.

Tu w Krzywiczynach najwieksze wrazenie zrobilo na mnie (kilka lat temu- teraz nie wchodzilam na cmentarz, tylko podeszlam do plotu) wysypisko krzyzy i tabliczek ze zniszczonych grobow. Niby by sie wydawalo ze krzyz przy kosciele dla niektorych jest czyms swietym, wiec nie wiem jak ludziom ktorzy tam wyklekuja podczas mszy nie przeszkadza stos rozpierniczonych i polamanych starych nagrobkow ktory walal sie pod sciana swiatyni jak smieci.
Ot - wspolna mogila tych ktorym braklo kasy...



(mialam jeszcze foty z polamanymi tabliczkami imiennymi ktore lezaly wrecz na sciezce ale dostalam kiedys maila z prosba o osuniecie ich z ogolnodostepnej galerii wiec sie dostosowalam.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2016-01-06, 18:19, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2016-01-06, 18:20   

buba napisał/a:

W Krakowie gdzie lezy czesc rodziny nie slyszalam nigdy o takich praktykach. W Bytomiu ani Olawie nie mamy zadnych zmarlych krewnych wiec sie nie interesowalam sprawa- acz widzialam groby zapomniane i zaniedbane, bez zniczy czy kwiatow, robily wrazenie zapomnianych acz staly.


To wszystko zależy od tego w jakim miejscu jest cmentarz i ile na nim jest miejsca. W Chorzowie na cmentarzu w centrum miasta trzeba płacić za kolejne lata istnienia grobu (ceny nie znam), można ewentualnie pochować zmarłego daleko za miastem.

Ale w sumie myślę, że temu co tam leży to już i tak wszystko jedno. Ewentualne miejsce położenia grobu to tylko dla wygody rodziny.

A co do rozsypywania - nieoficjalnie wiem o dwóch znanych wspinaczach, których prochy rozsypano w Dolince Pustej oraz w Dolinie Złomisk.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2016-01-10, 01:04   

Aż się ciężko ogląda zdjęcia ze świadomością, że to zima a wszystko wygląda jak w wiosenny, słoneczny weekend :-) . Szczególnie te zielone jemioły na drzewach.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2016-01-12, 12:15   

Juz w Przeczowie pojawia sie pierwszy budynek do ktorego zagladam, jakas fabryczna hala. Dostepu do niej bronia tak zjadliwe rosliny ze udaje mi sie podrapac nogi przez dwie pary spodni..





W Wilkowie przy torach zawijamy pod stara fabryczke, czesc jest opuszczona, fragment budynku chyba ktos uzywa..





Kawalek dalej stoi zrujnowany dwór. Ponoc odnalazl sie jego wlasciciel i nawet chcial odkupic ale pogmatwane losy wlasnosciowe go zniechecily. Mozna wejsc do srodka, nie ma zadnych utrudnien (no moze oprocz walacego sie dachu). Miejscowi ktorzy zajmowali sie pozyskiwaniem opału w terenie przypalacowym chcieli mnie po nim oprowadzac ale troche sie balam ze to wszystko zaraz runie nam na łby… Pogadalismy wiec na zewnatrz, pod zaroslymi bluszczem oknami. O pogodzie, o polityce, o wlasnosciach palnych impregnowanych belek oraz o niecheci miejscowych do wroclawskich rowerzystow









Latem chyba tu wroce- musi to pieknie wygladac jak roslinnosc sie zazieleni. Chyba widac wtedy tylko zielona bryle bluszczu ktora calkowicie zjadla dawną dzialanosc czlowieka..


Drugi palac stoi za szosa. Zamkniety, ogrodzony, jakby troche podremontowany.



Proba wejscia na teren konczy sie miejscowymi we wszystkich oknach okolicznych domow. Za szyba pojawiaja sie staruszki i trzymane na rekach niemowleta. Nawet kot wylazl na parapet.



Dalej sa Kowalowice, owiane dymem pelzajacym nisko i sugerujacym ze sezon grzewczy trwa w najlepsze.







Wokol palacu duzo roznych szop, stodol i innych mniej lub bardziej opuszczonych zabudowan sluzacych lokalnej ludnosci.



Po wiosce dlugo mozna sie wloczyc platanina wyboistych drog, na ktorych mozna niezle zatanczyc i powycinac hołubce, zarowno na butach jak i na oponach.









Ulica Jednosci. Ciekawe czy wciaz sie tak nazywa czy stara tabliczka przetrwala w chaszczach dziejowe zawirowania?



W Głuszynie przypadkiem trafiamy na stary cmentarz, zarosniety gestym bluszczem, pod ktorego liscmi znikaja drzewa, nagrobki i glebokie rozpadliny w ktore raz po raz mozna wpasc.









W Buczku Wielkim krecimy sie tu i owdzie, zerkajac na zroznicowane lokalne zabudowania









I w koncu Miechowa- juz od poczatku widac ze bedzie dobrze- biala tablica!



Palac lezy na uboczu wioski. Mozna do niego bez problemu wejsc, wszystko pootwierane- chyba ze kogos zniecheca walace sie stropy. Wnetrze wypatroszone, nic za bardzo tam nie ma.









Gdy tylko zajechalismy pod palac z okolicznych domow zaczely wylazic tlumy ludzi i grupowac sie przy skodusi. Rodziny z dziecmi, babcie z siatami. Poczulismy sie lekko nieswojo zeby nie powiedziec - nierzeczywiscie. Chwile pozniej tajemnica masowych migracji miechowskiej ludnosci na plac przypalacowy sie rozwiazala- przyjechal objazdowy sklep odziezowy!



Na drugim krancu wioski stoi drewniany kosciolek.



Miejsce wydaje sie byc na tyle sympatyczne ze tu obwolujemy popas. Przed nami droga ktora znika gdzies w polach. Chmury podzielily sie z czystym niebem po polowie.





Godzine pozniej stan ten ulega zmianie ;)



Przy kosciele i cmentarzu stoi kibelek. Drewniana lekko rozleciana sławojka bez dachu. Wnetrze pomalowane w roznokolorowe mazaje. Jakby wyrwany z jakiejs innej rzeczywistosci i tu tajemniczo przeniesiony. Duzo bardziej pasowalby gdzies kolo jakiejs chatki studenckiej, bazy namiotowej czy domu szalonego artysty.







Po drodze do domu jeszcze palac w Pomianach, zamieszkany przez kilka rodzin.



Dzisiejszy dzien byl tez owocny w przydomowe zelazne sprzety rozniste.





_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2016-01-24, 23:21   

Sobotnim porankiem opuszczamy sloneczna i sucha Olawe kierujac sie na wschod. Im dalej tym bardziej zmienia sie pogoda i krajobraz… Pod Krapkowicami jest juz tak…





Gdyby nie drzewa to ciezko by odroznic niebo od horyzontu a i przebieg drogi staje sie jakis rozmyty. Trzeba bylo w lubuskie pojechac albo co… Teraz juz niestety za pozno na zmiany planow, marudzenie nic nie da, trzeba realizowac program ;)

Przypadkiem wpadamy na pomniczek w Chrzowicach. Od wszechobecnej bieli i szarosci odcinaja sie trzy czerwone gwiazdy.





Dzis mamy do zobaczenia kilka palacykow:

Rozkochów.
Palacyk robi wrazenie opuszczonego, acz w czesci okien sa kraty, stalo na terenie auto i widzialam psia bude. Z tej ostatniej racji nie podeszlam blizej z obawy co z tej budy moze wylezc i w jakim bedzie nastroju



W Dobieszowicach trafiamy na jakiegos typa ktory “nie zyczy sobie aby fotografowac palac”. Wiec ja mu dla odmiany zycze szczesliwego nowego roku i jako ze stoje na ogolnodostepnym terenie to olewam jego bulgotanie.



Palac w Twardawie robi wrazenie jakies bezksztaltnej ukladanki z kilku pudełek



ale ma ciekawe balkoniki i kolumny





Jest tez mila dla oka stacja benzynowa



W Trawnikach palac jest duzy i niestety zamkniety ( a jeszcze pare lat temu dalo sie ponoc wejsc swobodnie do srodka)





W najblizszej okolicy jakies sklady zelastwa



W Karchowie mijamy budynek robiacy wrazenie skrzyzowania kosciola ze szklarnia



W Borzysławicach ciekawa brame przegradzajaca ulice





i palacyk niesamowicie zarosniety- nawet teraz ciezko do niego podejsc i sobie oka nie wykolic, latem to tu musi byc niesamowita dzungla!



W Grudni Małej to nam sie juz nie chce podchodzic i robimy zdjecie zza plotu bo jest coraz ciemniej i zimniej



W opolskim bardzo popularne jest stawianie dwujezycznych tabliczek z nazwami miejscowosci, jako ze zyje tutaj spora mniejszosc niemiecka. Sprawa wydaje sie zrozumiala w przypadku gdy nazwy miejscowosci brzmia inaczej. Ale gdy brzmia identycznie- nie rozniac sie ani jedna litera? Chyba nawet w patriotyzmie lokalnym czy manifestowaniu swojej przynaleznosci warto zachowac odrobine zdrowego rozsadku...






W jednej z wiosek mielismy dzis przedziwne spotkanie. Zauwazamy ze kolo skodusi kreci sie jakis typ, robi chyba z 4 okrazenia, spisuje numery blach do notesika. Ostatecznie nie wytrzymuje i puka do okna wypytujac (dosc grzecznie ale stanowczo) kim my jestesmy i czemu na tak dlugo (z pol godziny) zatrzymalismy sie na obrzezach wioski, kilkanascie metrow od jego domu. Mowimy mu ze karmimy niemowlaka, co zreszta jest zgodne z prawda. Widok kabaka wciagajacego z apetytem butelke troche go zbija z tropu, bo widac nie okazalismy sie az tak niebezpieczni jak przypuszczal. Na tym etapie gosc doznaje naglego olsnienia- i stwierdza ze my napewno jestesmy z telewizji! Bo po jakiego czorta by ktos przyjechal do wioski X w mglisty zimowy dzien? Turysci tu nie bywaja, a nawet jak sie jaki przewinie to maja inne samochody. Musimy byc z telewizji. I my napewno jestesmy z tego programu, co reporterzy przebieraja sie za uchodzcow i sprawdzaja reakcje ludzi. Jakas akcja “kto mnie przygarnie” czy jakos tak. Troche dostaje ataku smiechu bo toperz obleci jako uchodzca, kabaczek moze tez, ale ja??? Faktycznie facet przyznaje mi racje, ale zaraz dopowiada ze my napewno reporterzy bo widzial w telewizji moja czapke! Na pewno taka sama! To juz drugie podwojne zycie mojej czapki- jedna machala ogonem, warczala , jezdzila bez biletu koleja i prawie dostala mandat. Druga jak widac bez mojej wiedzy wystepuje w telewizji. A moze ona tam byla zanim byla moja? W koncu w lumpeksie ją nabylam! :D Gadamy jeszcze o zyciu, o tym ze ciezko z praca, ze syn za granica, ze ludzie na wsi za duzo pija i takie tam jak zwykle w takich okolicznosciach. Widze jedynie ze gosciowi oczy lataja na wszystkie strony tak szuka tej kamery. Koles uznaje w koncu ze chce dobrze wypasc i wyjsc na goscinnego bo zaprasza nas na kawe, przedstawia sie z imienia i nazwiska i profesji. Jakos tym razem nie mamy ochoty skorzystac. Nie wiem kim byl, czy wariatem z lękami i maniami przesladowczymi, czy moze emerytowanym tajniakiem ktory nie moze sie pogodzic ze jest w stanie spoczynku i ze zyje w wiosce w ktorej nic sie nie dzieje. Aha! gosc nie byl pijany ani nie mial wygladu typowego żula.

Na nocleg zajezdzamy do schroniska PTSM w Pokrzywnej.





Oprocz nas zakwaterowaly sie tu harcerki w wieku nastoletnim. Kolektywnie przyrzadzaja pulpopodobny posilek i nas nim czestuja. Sa pulpy na makaronie, na ryzu, na kaszy a ta byla na brokule :) I duuuuzo czosnku. Pycha! Chyba wstapie do harcerstwa :P
Potem schronisko pustoszeje, harcerki kryja sie po pokojach, slychac chyba trzy lub cztery piosenki o plonacych ogniskach spiewane akapela a potem i to cichnie. Ogniska nikt nie robi. Innych turystow nie zarejestrowalismy, nie bylo, albo byli dobrze ukryci. Pozostaje nam wiec spedzenie wieczoru we wlasnym gronie.



A przepraszam! jeden napotkany osobnik byl bardzo towarzyski.



W kolejny dzien odwiedzamy Łąke Prudnicka gdzie w palacyku zaszly niekorzystne zmiany (ostatnio bylismy tu w 2010) teraz dachy sie wala a ktos zamiast w nie zainwestowal w solidna brame grodzaca dziedziniec i zamurowanie okien.



Za Ścinawa Mała chyba dawny palac przeksztalcony w dom wielorodzinny





A w Przydrozu Małym wielki palac, w wielkim parku, sluzacy jako magazyn wielkich opon w duzej ilosci.











Pod czujnym okiem sarnich stadek suniemy do domu

_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8301
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-01-24, 23:58   

Chrzowice to tak bardziej pod Opolem, a nie Krapkowicami :P

Cytat:
W opolskim bardzo popularne jest stawianie dwujezycznych tabliczek z nazwami miejscowosci, jako ze zyje tutaj spora mniejszosc niemiecka. Sprawa wydaje sie zrozumiala w przypadku gdy nazwy miejscowosci brzmia inaczej. Ale gdy brzmia identycznie- nie rozniac sie ani jedna litera? Chyba nawet w patriotyzmie lokalnym czy manifestowaniu swojej przynaleznosci warto zachowac odrobine zdrowego rozsadku...

takie sytuacje tylko ośmieszają całą ideę dwujęzycznych tablic i nie wiem czy miejscowi zdaję sobie z tego sprawę. Może gdyby wyglądało to jak na Węgrzech - że druga tablica jest w innym kolorze - to wyglądałoby inaczej. A może chodzi o to, aby podkreślić, że to też miejscowość mniejszościowa. Całkiem obok tych Chrzowic jest Dziekaństwo i Dziekanstwo ;)

Do tej pory się zastanawiam czy do Gogolina nie dodano Gogolina bo ktoś stwierdził, że to głupota czy po prostu rada gminy nie zgodziła się, bo w samym Gogolinie mieszka za mało z MN? :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2016-01-25, 10:37   

Cytat:

Chrzowice to tak bardziej pod Opolem, a nie Krapkowicami :P


Docelowo jechalismy pod Krapkowice wiec pewnie juz myslami bylam tam :P

Pudelek napisał/a:
Może gdyby wyglądało to jak na Węgrzech - że druga tablica jest w innym kolorze - to wyglądałoby inaczej.


To chyba juz lepiej. Bo tutaj to przynajmniej dla mnie wygladalo bardzo idiotycznie. Nie wiem czy celem bylo wlasnie tak jak piszesz podkreslenie ze "tu mieszka mniejszosc" czy w fabryce wytwarzajacej tablice juz lecieli rowno cala gmine bez pomyslunku :lol W Beskidzie Niskim chociaz nie ma tego problemu bo jest inny alfabet ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime