Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Moje Tatry

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6111
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-08-27, 08:31   

laynn napisał/a:
a dwa po chwili w zenicie lepsze filmy stosowałem, więc i nie wywoływałem ich w automacie tylko ręcznie, co też ciut, ale podnosiło ceny.
Z zenita o wiele lepsze zdjęcia wychodziły niż z moich komur.


Ja mialam malpke z firmy yashica, ze szklanym obiektywem ktory sie nie rysowal. To byl cudowny aparat! dzialal chyba 20 lat i raczej latwego zycia nie mial- najpierw z moimi rodzicami, potem ze mna. Zakonczyl swoj zywot dziwnie- starly sie ząbki trzymajace film, w ten sposob ze co drugi z nich zjezdzal i nie nakrecal sie jak nalezy.. Niestety ten element nie podlega ani wymianie ani naprawie... Ale nigdy go nie wyrzuce, lezy w szafce na zasluzonej emeryturze.Jakosc zdjec byla napewno gorsza jak z zenita, ale jakos mnie nigdy nie krecily jakies mega parametry, grunt zeby zdjecia byly fajna pamiatka!
Zwykle tamtymi czasy robilam rolke filmu dziennie, wiec po wakacjach wor byl spory. U fotografa mialam wielkie znizki, albumy za darmo dostawalam, herbata i ciastkami mnie czestowali- bo wtedy ludzie zwykle zdjec tysiacami nie robili. Wiele razy wtedy sobie myslalam- ale by bylo fajnie moc wywolywac tylko te zdjecia ktore sa udane, ktore sie podobaja.. ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2015-08-27, 08:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 10:07   

buba napisał/a:
Ale nigdy go nie wyrzuce, lezy w szafce na zasluzonej emeryturze.

Bardzo słuszna decyzja. Ja swojego zenita się pozbyłem (też się popsuł, więc miałem kilka lat przerwy, zanim się przekonałem i kupiłem lustrzankę cyfrową), ale dlatego, że chwile mieszkałem w małym pokoju w akademiku i musiałem ograniczyć swoje bambetle. Choć chyba leży u siostry.
Mój pierwszy aparat to jakiś mały rosyjski sprzęcik, wielkości dzisiejszych małpek. Ale miał jedną zaletę. Robił dwa zdjęcia na jednej klatce. Późnym popołudniem (dobra wieczorem jak mała uśnie), zrobie zdjęcie zdjęcia jakie robił. Szału nie było, ale dostałem go chyba pod koniec podstawówki, więc wtedy robiło się zdjęcia, które dziś określam bez sensu. No ale to taki wiek.
Z tym, że u mnie nigdy nie było z kasą za dobrze, więc zdjęcia się wywyoływało jak ona się znalazła.
Potem koleżanka mnie zaraziła znów fotografią, to już po maturze, wtedy właśnie dostałem zenita, od ojca. No ale on ze trzy lata podziałał, a jak już miałem upatrzonego Pentaxa k1000 w komisie (też do chłopaka jak przychodziłem to gadka i herbata to była norma), to mi go jakaś babka sprątnęła dosłownie z przed nosa. A aparat leżał, w tym komisie kilka miesięcy :( .
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-11-14, 23:04   

Zimowe Zachodnie 29.01-05.02.2012

Więcej szczęścia niż rozumu… przeczekanie tygodnia w Beskidach było świetnym posunięciem. Śnieg w Tatrach się uleżał, doliny i główne szlaki były już przetarte. Z lawinowej czwórki zrobiła się malejąca dwójka, a nawet jedynka. Nic nie stało już na przeszkodzie, żeby wyjść wyżej;) Pierwotne „chociaż Grześ” uległo dewaluacji;)

29.01) Zakopane 14:00, zakupy, busik do Kir. Kasa była już zamknięta, tak więc bezczelnie szlajaliśmy się po parku przez tydzień za free. Nocleg na Ornaku. To była nasza baza przez kilka kolejnych dni. Wieczorem poznaliśmy trójkę przesympatycznych Ślązaków oraz trójkę Anglików, drogi nasze krzyżowały się już przez cały wyjazd.




30.01) W piątkę ze Ślązakami postanowiliśmy wybrać się na Ciemniak. Anglicy też mieli ochotę, ale dotarli tylko do Tomanowej Przełęczy. Czerwonym za daleko;) zielony lawiniasty, postanowiliśmy pójść granią przez Stoły. Że na grani nie ma szlaku to jest oczywiste, ale wszyscy zapomnieliśmy, że szlak na Tomanową Przełęcz już dawno został skasowany;) Ślady skończyły się mniej więcej tam gdzie powinien odchodzić szlak na przełęcz, dalej aż do końca musieliśmy torować. Po dotarciu na Stoły chyba wszyscy mieliśmy już dość, jeszcze próbowałem namówić pozostałych na dalszy ciąg trasy, ale było już dość późno i sam nie byłem przekonany. Właśnie w tym miejscu na grani pomiędzy Stołami a Ciemniakiem zjechał z lawiną w grudniu 2007 roku Artur Hajzer.
http://wspinanie.pl/serwis/200802/11lawina.php
Przy zejściu do przełęczy znaleźliśmy imponujących rozmiarów pęknięty nawis.
Cóż, Stoły z Głazistą Turnią same w sobie są wystarczającym celem i bardzo się cieszę, że mogłem obejrzeć ten kawałek grani kompletnie mi nieznany.


















31.01) Ślązacy tego dnia się zwijali, więc wyszli o czwartej na Bystrą, a my po szóstej na Starorobociański Wierch. Szło nam się bardzo dobrze, (zacząłem myśleć, że zdążymy jeszcze na Bystą) aż do Siwej Przełęczy, gdzie ze względu na wzmagający się wiatr, moja połówka zdecydowała, że nie chce iść dalej. Chłopcy schodzili już z Bystrej, więc ustaliliśmy, że ja idę im na spotkanie na Siwy Zwornik a Ona poczeka na nich na przełęczy i z nimi wróci. Wiatr był coraz silniejszy, podczas wejścia na szczyt tak wiało, że momentami myślałem, że mnie położy. To była mądra decyzja, przy wadze połowę mnie, robiłaby pewnie za latawiec. Bystra dalej kusiła, ale obiecałem przecież zaraz wracać. Nic ze sobą nie miałem, ani picia, ani kawałka batonika czy okularów, wszystko zostało w drugim plecaku, więc bardzo ucieszył mnie Jej widok czekającej pod Ornakiem. Pod schroniskiem spotkaliśmy wychodzących już Ślązaków, a w pokoju znaleźliśmy cukier i chleb;)














01.02) To miał być dzień odpoczynku, spacerki po dolince i zwiedzanie jaskiń, ale ostatecznie natrzaskaliśmy trochę kilometrów. Wąwóz Kraków, Jaskinie Raptowicka, Obłazkowa, Mylna. Połówka nad jeziorko, a ja do Zakopanego zrobić zakupy. Miała mi wyjść potem na spotkanie, ale wyszła za wcześnie, umarzła i wróciła, więc wracałem sam z ledwo działającą czołówką. Głupia wyobraźnia płatała mi figle, bo dwa dni wcześniej widzieliśmy szczątki jelenia, więc ja teraz wszędzie widziałem czyhające na mnie wilki i zbudzone niedźwiedzie;)














02.02) Przenosiny przez Iwaniacką Przełęcz do Schroniska na Polanie Chochołowskiej.
Odwiedziliśmy Kapliczkę św. Jana Chrzciciela i spotkaliśmy się znowu z naszymi znajomymi Anglikami. Dość dużo im pomogliśmy, więc co chwilę chcieli nam coś stawiać. Ile razy można odmawiać, skusiłem się w końcu na browarka, o rewanżu nawet nie chcieli słyszeć.










03.02) Razem z Anglikami przez Grzesia i Rakoń wybraliśmy się na Wołowiec, pogoda piękna, ale był to kolejny bardzo mroźny dzień. Łapaliśmy uporczywie wszystkie promienie słońca. Szczyt, czas wracać do schroniska, ale ja mam dzisiaj jeszcze jeden cel. Moja Dama wraca z Anglikami a ja musiałem obiecać, że założę uprząż;) i odezwę się, jak tylko wrócę na Wołowiec. Miałem trzy godziny czasu na kontakt, w przeciwnym razie obiecany miałem TOPRowy śmigłowiec nad głową;) Do Rohackiego Konia prowadziły niewyraźne, pojedyncze ślady raków, śnieg był twardy jak beton, zęby wbijały się pięknie, szło się idealnie. Łańcuchy były luźne. Dużym problemem było postawić pierwsze kroki w nieprzetartym szlaku do Rohackiej Szczerbiny. Tutaj śnieg już był luźny i nawiany, w śniegu pod stopami nie widać gdzie są skały, więc każdy krok był jak macanie podłoża po ciemku. Jeszcze tylko wdrapać się na główny wierzchołek i nie zjechać ze śniegiem. Dostałem smsa, że za mną na Rohacza idzie Słowak Juro, gnał na skałach i wyglądał jak Juro Janosik. Poczekałem na Niego i na Rakoniu się rozstaliśmy, każdy idąc w swoją stronę. Zimowy Rohacz Ostry to już był szczyt moich tegorocznych marzeń! Gdy zgrałem zdjęcia na komputer, Jury nie było na żadnym z nich a na pewno dwa mu zrobiłem. Duch?


























04.02) Zrobiło się cieplej, ale za to pogoda się załamała. Więc faktycznie było jeszcze zimniej, bo słońce nie dogrzewało na grani. Poprzez Trzydniowiański Wierch i Czubik udaliśmy się na Kończysty. Najpierw małe Słońce wskazywało nam nasz pośredni cel – Trzydniowiański Wierch, a następnie duże Słońce świeciło nad głównym celem - Kończystym Wierchem. Zaobserwowaliśmy dziwne zjawisko, patrząc w jedną stronę ledwo widziało się czubek swojego nosa, a odwracając się, widoczność była po horyzont z wyraźnie wyrysowaną linią chmur. Tego dnia cieniarzyłem strasznie idąc gdzieś daleko w tyle, czułem, że już czas odpocząć.


















05.02) Doliną Chochołowską, podziwiając Mnichy Chochołowskie, przez Siwą Polanę do Kir. W końcu trafiłem na otwartą kasę w Kirach i mogłem przybić sobie stempelek. Ostatnie trzy godziny na Grani Krupówek w oczekiwaniu na pociąg i to już niestety koniec. Czas wracać do domu.





pokaz slajdów
Ostatnio zmieniony przez Vlado 2015-11-14, 23:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wilczyca 

Wiek: 55
Dołączyła: 28 Lut 2014
Posty: 260
Wysłany: 2015-11-15, 00:00   

Przepiękne zdjęcia.
 
 
ziaro 


Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2014
Posty: 390
Skąd: Bytom
Wysłany: 2015-11-15, 10:11   

Super zdjęcia i piękna zima. Ciekawe jak będzie w tym roku.
_________________
#ziaronaszlaku
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-15, 16:51   

Ech ale mi się pomarzyło, czytając ostatnią część...spędzić taki tydzień... :)
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-11-15, 20:53   

Wilczyca, Ziaro dziękuję, w taką pogodę zdjęcia to się same robią;)
Laynn a zima tuż tuż ;)
 
 
Wilczyca 

Wiek: 55
Dołączyła: 28 Lut 2014
Posty: 260
Wysłany: 2015-11-15, 21:05   

Vlado napisał/a:
Wilczyca, Ziaro dziękuję, w taką pogodę zdjęcia to się same robią;)


Mam tego pełna świadomość i trochę zazdroszczę bo ja boje się zimy w górach. :-o

Sama myśl ze pogoda by padła i widoczność spadła do 3-4 metrów przy szybko zanikających sladach powoduje ze szansa na takie zdjecia z mojego aparatu są znikome.

Także jeszcze raz gratuluje pięknej górskiej przygody. :ok
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-15, 21:30   

Vlado, no tak...ale dla mnie póki co pozostanie oglądanie zdjęć...
:) a poza tym to ja tak tylko marudzę i podziwiam.
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-11-16, 23:11   

Wilczyco takie zimowe fronty wyżowe są bardzo stabilne i przewidywalne dla pogodynek;)
W dodatku zazwyczaj wtedy w górach jest dużo cieplej niż w dolinach.
Że nie ma się czego bać.

I jeszcze raz dziękuję;)

Laynn najważniejsze, że dodałeś "póki co" ;)
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10873
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-11-17, 20:35   

W taką siarzastą pogodę jak dziś sobie zdjęcia obejrzałem i aż się zimy zachciało :-) Waśnie takiej mroźnej ale słonecznej, i z kopnym śniegiem :-)
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2016-01-15, 14:54   

Orla, grań i deserek;)

Nie taki był plan :D
To miała być klasyczna wycieczka z klasycznymi noclegami po drodze;)
O wszystkim zdecydowała pogoda, a raczej okna pogodowe :D

12-13.09.2013 Orla Perć

Z Pawłem dotarliśmy do Zakopanego około godziny 22:00.



Iść spać czy nie iść spać? Oto jest pytanie!
Dobrą pogodę mieliśmy mieć do pierwszych godzin popołudniowych dnia następnego.
Wyspaliśmy się przecież w autobusie. Szybki przepak w PTSMie, plecaki do przechowalni, 2zł za dobę.
23:00 start. Zakopane – Kuźnice – Murowaniec – Skrajny Granat – Grań.

Widok na Zakopane bez statywu;)



I my;)





Na grań mieliśmy wchodzić Żlebem Kulczyńskiego, jakoś tak niechcący skręciliśmy w pierwszy żółty szlak prosto na Skrajny Granat, po kilku krokach już wiedzieliśmy, że to przecież nie ten żółty, ale widocznie los tak chciał;)
Skrajny Granat - 4:10. Przełęcz Krzyżne - 6:30







Na przełęczy kwadrans drzemki, śniadanko i spotkanie z pierwszym i jedynym turystą idącym do góry.
Wielki Wołoszyn z wielkim czerwonym znakiem.



I przed siebie, jeden jedyny raz w życiu spojrzeć na świat oczami księdza Gadowskiego
Grań nie jest trudna, przejście skończyliśmy dwie godziny później, po czym przez wiele godzin w deszczu i gradzie próbowaliśmy bezpiecznie ją opuścić.










15-16.09.2013 Grań Tatr Zachodnich czyli najlepszy prezent urodzinowy;)

Z Zakopanego do Zuberca dojechaliśmy z dwoma przesiadkami. Pierwszy bus o 6:30 z Zakopanego do Chochołowa, z buta na drugą stronę granicy do Suchej Hory, kolejna przesiadka w Trstenie i o 10 wylądowaliśmy w Zubercu. Mieliśmy dojechać na 8:45, niestety nasz bus nie podjechał pod granicę w Suchej Horze, mimo iż był na rozkładzie. Jak się później dowiedzieliśmy, czekał na dole przy kościele.
Rozkład słowackich busów i pociągów:
http://cp.atlas.sk/vlakbus/spojenie/



Zuberec - 10:00







Huciańska Przełęcz – 10:50

Zdjęcie początku grani może być dla niektórych osób zaskoczeniem, ale to właśnie w tym miejscu Tatry mają swój początek.





Huciańska Grapa – 11:04



Pośrednia Huciańska Przełęcz
Huciański Beskid – 11:12
Wyżnia Huciańska Przełęcz – 11:25
- czyli miejsce, w którym większość osób zaczyna swoją przygodę z granią.



Widok na Skoruszyńskie Wierchy



Jaworzyńska Kopa – 12:45





Białe Siodło
Mała Biała Skała - 13:10




Trochę się z siebie uśmiałem gdy na zejściu niespodziewanie okazało się, że wiszę rękami na gałęziach a pod nogami mam kilkanaście metrów luftu;)

Białe Wrótka
Biała Skała – 13:30






Biała Przełęcz
Siwa Kopa – 14:50
Siwy Przechód
Rzędowe Skały
Siwy Wierch (1805m wybitność 232m) – 15:20














Miękki Wierch

Widok na słowackie Czerwone Wierchy



Palenica Jałowiecka – to idealne miejsce na uzupełnienie wody, wystarczy zejść niecałe 10 minut żółtym szlakiem. Po wodę oczywiście biegał Paweł, przecież nie wypada dziadka ganiać;)



Zuberski Wierch – 16:45
Brestowa Kopa
Brestowa – 17:15






Skrajna Salatyńska Przełęcz
Salatyński Wierch (2048m wybitność 163m) – 18:00




Kilka osób spotkaliśmy schodzących z Siwego Wierchu, dwie osoby nocowały w okolicach Salatyna, następnego dnia na szlaku nie widzieliśmy już nikogo;)

Pośrednia Salatyńska Przełęcz
Mały Salatyn
Salatyńska Kopa






Zadnia Salatyńska Przełęcz
Spalona Kopa




Spalona Przełęcz
Pachoł (2167m wybitność 127m) – 19:45




Banikowska Przełęcz
Banówka (2178m wybitność 261m) – 20:40




Przełęcz nad Zawratami
Hruba Kopa (2166m wybitność 106m)
Trzy Kopy


To był zdecydowanie najtrudniejszy odcinek grani. W nocy po mokrej skale idąc przez Trzy Kopy, miałem wrażenie jakbym trzy razy wchodził na Kozi Wierch Orlą Percią.

Smutna Przełęcz – 23:00
Smutny Zwornik




Rohacz Płaczliwy (2125m wybitność 162m) - 0:15



Rohacka Przełęcz
Rohacz Ostry (2088m wybitność 125m) – 1:15
Jamnicka Przełęcz
Wołowiec (2064m wybitność 153m) – 2:25




Dziurawa Przełęcz – 3:00-5:00

Gdzieś na Rohaczach przypomniało się nam, że od śniadania w zasadzie nic nie jedliśmy;)
Pod Łopatą udało znaleźć się bezwietrzne miejsce. Bardzo nas zdziwiła piąta na zegarze, musieliśmy na godzinę przysnąć;)



Łopata (1957m wybitność 119m)



Niska Przełęcz
Zbocza Jarząbczego Wierchu 6:15






Tego dnia widzieliśmy tylko takich turystów;)

Jarząbcza Przełęcz
Kończysty Wierch – 7:20






Paweł wykorzystywał każdą chwilę by choć na moment zamknąć oczy;)

Starorobociańska Przełęcz
Starorobociański Wierch (2176m wybitność 222m) – 8:10




Widok na Ornak



Gaborowa Przełęcz
Siwy Zwornik




Paweł
- co ty się tak zataczasz?
Vlado
- a coś mi się przyśniło :D

Liliowy Karb
Bystry Karb
Błyszcz – 10:00


Pyszniańska z Kamienistą



Pyszniańska Przełęcz – 10:30-11:30

Znowu przysnąłem na pół godziny, Paweł w tym czasie poleciał do źródełka po wodę, na którą tutaj bardzo liczyliśmy. Niestety woda okazała się zieloną zaglonioną zupą.
Musieliśmy zapomnieć o ciepłym posiłku a miałem wielką ochotę na zupkę owocową – kisiel z makaronem;). Na najbliższe 10 godzin zostało nam po pół litra wody. W razie konieczności mogliśmy jeszcze zlecieć z Tomanowej Przełęczy lub poprosić o wodę na Kasprowym Wierchu.

Kamienista (2127m wybitność 335m) – 12:00

Pyszniańska z Błyszczem



Hlińska Przełęcz
Smreczyński Wierch (2068m wybitność 155m) – 13:10






Smreczyńska Przełęcz
Tomanowa Kopa
Tomanowy Wierch Polski (1977m wybitność 178m) – 15:05




nie zawsze młodość szła z przodu;)



Suchy Wierch Tomanowy



Tomanowa Przełęcz – 16:05



Głazista Turnia





Mała Przełączka
Ciemniak - 17:50




Mułowa Przełęcz
Krzesanica (2122m wybitność 323m) – 18:05






Litworowa Przełęcz
Małołączniak – 18:30




Krywań



Małołącka Przełęcz
Kopa Kondracka – 19:10
Przełęcz pod Kopą Kondracką
Sucha Przełęcz Kondracka
Kondrackie Karby
Goryczkowa Czuba (1913m wybitność 112m)
Goryczkowa Przełęcz Świńska
Goryczkowa Przełęcz nad Zakosy
Kasprowy Wierch – 21:15
Sucha Przełęcz
Beskid – 21:35
Wyżnie Liliowe
Liliowa Kopka
Przełęcz Liliowe – 22:03




Zakopane - 2:00



Zejście, które powinno zająć nam góra 2,5h zajęło nam godzin 4, a szliśmy przecież bardzo szybko, tzn. tak nam się wydawało;). Co chwilę przysypiałem na idąco, na szczęście udało mi się nie zderzyć z latarnią. Recepcjonistka z PTSMu była nad wyraz dobrotliwa i pozwoliła wyspać nam się do woli, standardowo pokoje w PTSMie należy opuścić do godziny 10:00.
Zdążyliśmy, kolejny dzień to już zapowiadane załamanie pogody. Bardzo mocny wiatr, deszcz a wyżej śnieg, grań na raz to była dobra decyzja;)

W trakcje przejścia nie pominęliśmy żadnego wybitnego wierzchołka.
W końcowej części grani od Kopy Kondrackiej do Kasprowego Wierchu, ze względu na deszcz, sporą mgłę, noc i duże zmęczenie, poszliśmy już czerwonym szlakiem, pomijając, miejscami ostre jak żyleta, następujące szczyty: Suchy Wierch Kondracki, Suche Czuby i Pośredni Goryczkowy Wierch.
Wbrew obiegowym opiniom;) ani Paweł ani ja nie jesteśmy samobójcami i potrafimy powiedzieć dość…
Poszliśmy zupełnie na lekko, wszystko stawiając na jedną kartę. Grań Tatr Zachodnich ma 42km długości (co w terenie oznacza sporo więcej) i ponad 5000 metrów do góry. Przeszliśmy ją w 35godzin i 13minut, gdyby Paweł szedł sam, spokojnie poszedłby nawet o 5-6 godzin szybciej. Ale nie wierzę w przejścia poniżej 15h, o których nie raz czytałem. Owszem jest to do zrobienia ale obejściami, które pomijają w zasadzie wszystkie trudniejsze momenty.
Paweł okazał się genialnym partnerem. To naprawdę twardy gość. Entuzjazmem przypomina mi bardzo mnie sprzed 20 lat;) Mam wrażenie, że mógłbym w górach zaufać mu niemalże w 100%. Rozumiejący czym jest zespół, dostrzegający potrzeby partnera. Wystarczyłoby jedno słowo i bez oporów, bez niepotrzebnych nacisków, zakończylibyśmy przejście w dowolnym momencie.


20-22.09.2013 Prawdziwny Rajd;)

Ostatni raz na tak licznym rajdzie byłem w szkole średniej, ale rajdy to tak naprawdę czasy podstawówki. Tym bardziej cholernie się ucieszyłem na propozycję jego organizacji.
Nie powiem, miałem sporego stresa czy zapanuję nad 10-osobową grupą i wszystko pójdzie jak należy, ale chyba się udało;)

Dzień1)
Dolina Kościeliska z jaskiniami.
Po kolei zwiedziliśmy wszystkie jaskinie: Mroźną, Wąwóz Kraków ze Smoczą Jamą, Raptowicką, Obłazkową i Mylną. W Mylnej było mnóstwo wody i sporo epitetów poleciało w moją stronę;)













Dzień2)
Najwyższy szczyt Tatr Zachodnich – Bystra (2248m wybitność 562m)
Mniej więcej od 1900m leżał śnieg, dla niektórych była to pierwsza wycieczka w takich niemal zimowych warunkach. Wyszliśmy zdecydowanie za późno, do 10:00 padał intensywny deszcz. Bez śnieżnej bitwy nie mogło się obejść;)
Na szczyt Bystrej weszło 8 osób. Większą część wycieczki pogoniłem na dół a ja pomału schodziłem z najstarszym Wiesławem (lat 60), wpierw podziwiając nasze wspólne Widmo Brockenu. Dotarliśmy grubo po zmroku ale jakże szczęśliwi;)









Dzień3)
Powrót do Kir zahaczając o Polanę na Stołach.
Jaskinia Bielska, która na długo pozostaje w pamięci i którą wszystkim gorąco polecam.

Na koniec standardowe zakupy w słowackim sklepie: kofola, rum, lentilky i studentska.
Ale najbardziej cieszę się ze słowackiej bryndzy, jeszcze nie znalazłem polskiej, która by mi tak smakowała;)













Zdjęcia w większości nie moje, autorstwa prawie wszystkich uczestników wycieczki;)
Ostatnio zmieniony przez Vlado 2016-01-15, 21:45, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2016-01-15, 15:31   

Bardzo fajna relacja zbiorcza :)

Vlado napisał/a:
poprosić o wodę na Kasprowym Wierchu.



Tam to się można napić w kiblu.

Vlado napisał/a:

W Mylnej było mnóstwo wody i sporo epitetów poleciało w moją stronę;)


Byłam tam w zeszłym roku w lipcu z grupą gimnazjalną (wcześniej w "Smoczej Jamie")

Im się bardzo podobało. Ja miałam poobijane kolana, bo mimo suszy na zewnątrz w środku było sporo wody i w kilku miejscach trzeba było na kolanach iść po kamieniach ułożonych w wodzie. A plecak miałam kompletnie mokry, bo zostawiałam go z tyłu i podawali mi go przez tą wodę.

Vlado napisał/a:

Na koniec standardowe zakupy w słowackim sklepie: kofola, rum, lentilky i studentska.
Ale najbardziej cieszę się ze słowackiej bryndzy, jeszcze nie znalazłem polskiej, która by mi tak smakowała;)


Słowacką bryndzę można zakupić w "Kauflandzie", ale kosztuje 5 zł za małą kostkę.

Osobiście kupuję co jakiś czas, bo też ją uwielbiam.
Ale przedwczoraj zakupiłam bryndzę "sądecką", spróbujemy jak smakuje. Dziś na obiad będę mieć bryndzowe haluszki.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2016-01-16, 00:20   

Basia Z. napisał/a:
Tam to się można napić w kiblu.

A no tak;) ale to chyba tylko w godzinach kursowania kolejki?

Basia Z. napisał/a:
Im się bardzo podobało.

Moim chyba też, epitety w żartach były;) do teraz razem jeździmy;)

Basia Z. napisał/a:
Słowacką bryndzę można zakupić w "Kauflandzie"

O! Namierzyłem Kauflanda na Bemowie, dzięki;)
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2016-01-19, 22:03   

Z Pawłem mamy mały plan;) na tę zimę a chłopak z roku na rok fajnie się rozwija;)

https://www.youtube.com/watch?v=3JhyWZtstjg

https://www.facebook.com/...602773/timeline
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group