Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Mała Fatra, Vielki i Mały Rozsutec... Z psem.

Autor Wiadomość
kamykus 

Wiek: 35
Dołączył: 01 Kwi 2014
Posty: 72
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-07-24, 20:03   Mała Fatra, Vielki i Mały Rozsutec... Z psem.

3 dni z Maurycym spędziliśmy na Małej Fatrze. Będę wrzucał relacje i zdjęcia po kolei.

Dzień pierwszy.

Start o 17:00 z Bielska. Jedziemy w stronę Małej Fatry. Cel – Terchová.
Docieramy przed zmrokiem. Do tego pięknego miasteczka w którym w 1688r. urodził się Janosik. Który zresztą ma w swym miasteczku Muzeum i piękny wielki pomnik na wzgórzu.

Szukamy miejsca na parking, i tak docieramy do wąwozu Tiesňavy. Położonego pomiędzy masywami Bobotów. Kawałek od miasteczka, już w Parku Narodowym Małej Fatry.



Przejeżdżamy wąwóz i naszym oczom ukazuje się Veľký Rozsutec. Zdjęcie i zawracamy na zauważony wcześniej parking.



Wąwozem płynie potok Vrátňanka, w którym schłodziliśmy wszelkie dobra na wieczór. :)







Czas na rozgrzewkę, szkoda siedzieć bez celu a jest jeszcze chwila przed zmrokiem. Decydujemy się na marsz z wąwozu Tiesňavy, Niebieskim Zbójnickim Szlakiem – na Male Noclahy.



Tutaj Mała Fatra pokazuje że to nie są górki znane z Beskidów Góry są małe ale strome, pokryte Wapiennymi i Dolomitowymi skałami. Tutaj szlaki prowadzą albo stromo w górę albo w stromo dół. Trawers jest rzadkością.



Szlak idzie stromo, z dołu górka wydaje się niewielka. Na oko ma może z 400 metrów w górę. Idziemy mozolnie w górę, szlak prowadzi przez chwilę bardzo stromo, ale już po chwili zaczynają się łańcuchy i skałki. Tutaj już wiem że jutrzejsza trasa to będzie prawdziwe wyzwanie, wyjść tam z psem. Jak na razie w górę psiak daje radę, nawet na praktycznie pionowych skałkach z łańcuchami. Do szczytu mamy kilkanaście minut, ale decydujemy się na odwrót, bo zaczyna robić się ciemno. Tu zaczyna się zejście, i problem. Jak sprowadzić bezpiecznie psa? Szybko obieramy taktykę która sprawdziła się całkiem nieźle.















Docieramy do podnóża skały, zbieramy graty z auta i idziemy na nocleg. Plan jest taki aby rozbić się poza granica parku, to kawałek, z 15 minut drogi. Wbijamy w las, słońce już zaszło, jest ciemno. Przedzierając się przez stromiznę i wielkie krzaki znajdujemy pozostałości jakiegoś szałasu. Rozmowy o dupie maryny przy niewielkim ognisku, pijemy to co się schłodziło, i idziemy spać pod chmurką. Gwiazdy świecą, może nie będzie padać. Ten daszek nas nie ochroni, ale to jedyne równe miejsce w okolicy. Zasypiam, pełen obaw co do jutrzejszych planów. 2 najlepsze punkty programu, chyba nie będą do zdobycia z psem…





Wszystkie zdjęcia z dnia pierwszego:
https://www.flickr.com/ph...57645880271821/
_________________
Blog - FB

PS: Napełniam jednorazowe kartusze turystyczne smile
Profil Facebook
 
 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 900
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2014-07-25, 17:19   

Oj działo się działo :D . Ostatnio co weekend udaje mi się gdzieś wyskoczyć w fajne miejsca :) .
Niestety nie mam tyle czasu żeby pisać relacje z moich wszystkich wypadów. Na szczęście tutaj z powodzeniem kamykus mnie wyręczył :)

Nasza trzydniowa Mała Fatra ( z bazą w rejonie doliny Vratnej) skończyła się na kilka godzin przed totalną katastrofą.Podobno ostatnio taka powódż miała tam miejsce ponad 150 lat temu. Zginęło wtedy 14 osób.
Oj, ale mieliśmy farta :rol
Chociaż myślę, że gdyby zauważyliśmy co się dzieje to spier.... dzielalibyśmy stamtąd bardzo szybko
Edit :
aha niech Was nie zmylą moje niebieskie trampki. Na wieczór pierwszego dnia powspinaliśmy się tylko rekraacyjnie, więc nie opłacało mi się zakładać czegoś konkretniejszego :P
Ostatnio zmieniony przez maurycy 2014-07-25, 17:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-07-25, 17:29   

Mnie interesuje czy przeszliście całym szlakiem przez Male Noclahy (to jest w górę i w dół) i od której strony - czy od Tiesnav czy od Doliny Obšívanka, czy tylko doszliście do miejsca połączenia szlaków niebieskiego i żółtego i z powrotem.

To jeden z moich ulubionych szlaków w ogóle w górach. Ale moim zdaniem ładniejsza jest część od strony Doliny Obšívanka.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 900
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2014-07-25, 17:52   

Na Velky Rozsutec szliśmy z parkingu przy hotelu Diery, ale z parkingu od razu w lewo zielonym aby uciec przed tłumami
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-07-25, 17:55   

Ale mi chodziło o tą krótką wycieczkę w pierwszym dniu !
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 900
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2014-07-25, 18:12   

Basia Z. napisał/a:
Ale mi chodziło o tą krótką wycieczkę w pierwszym dniu !
Aha :rol
A to w tym temacie niech wypowie się kamykus. Ja byłem odpowiedzialny za dojazd, organizacje i zaprowiantowanie :) . Dla mnie ten krótki wypadzik ( w trampkach) to była tylko taka mała przystawka przed głównym daniem. Tym bardziej, że wcześniej tak już chodziłęm.
 
 
Iva 


Wiek: 41
Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 1544
Skąd: łódzkie
Wysłany: 2014-07-25, 18:36   

maurycy napisał/a:
aha niech Was nie zmylą moje niebieskie trampki

Winny się tłumaczy :P
_________________
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2014-07-25, 20:40   

Kamykus, zawsze z psem z wyboru, czy też nie masz możliwości go z nikim zostawić? Pytam tylko dlatego, że nie w każde góry można iść z psem (w te zapewne się nie wybierasz :-o ), a sama mam tylko kota i na wyjazdy go porzucam :D

Czekam na relację z kolejnych dni ;)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2014-07-27, 20:41   

Bez wątpienia dla psiaka należy się POT. Psia Odznaka Turystyczna za to co z Wami ma :-)
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2014-07-29, 09:13   

Piękna trasa, ciekawa jestem kolejnego dnia :)
 
 
kamykus 

Wiek: 35
Dołączył: 01 Kwi 2014
Posty: 72
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-07-29, 21:30   

Basia Z. Chodzi o ten kawałek trasy:



nes_ska
Cytat:
Kamykus, zawsze z psem z wyboru, czy też nie masz możliwości go z nikim zostawić? Pytam tylko dlatego, że nie w każde góry można iść z psem (w te zapewne się nie wybierasz :-o ), a sama mam tylko kota i na wyjazdy go porzucam :D


Psa nie mam z kim zostawiać, jeśli się udaje to bardzo rzadko. Ale ogólnie i tak staram się brać Azę ze sobą.
Po pierwsze lubi chodzić po górach i lasach, ma niesamowita kondycję, i regenerację, można spać w krzakach, nigdzie nie odejdzie będąc odpięta a narobi alarmu jak tylko ktoś obcy spróbuje podejść. Żal mi jej zostawiać w domu, dla tego zawsze wybieram trasy gdzie można iść z psem. Prawnie, bo terenowo to wszędzie wlezie :P

Relację z dnia drugiego właśnie piszę, mam ostatnio tak mało czasu że nawet nie miałem kiedy wrzucić na serwer wszystkich zdjęć :(
_________________
Blog - FB

PS: Napełniam jednorazowe kartusze turystyczne smile
Ostatnio zmieniony przez kamykus 2014-07-29, 21:32, w całości zmieniany 1 raz  
Profil Facebook
 
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-07-30, 07:34   

kamykus napisał/a:
Basia Z. Chodzi o ten kawałek trasy:



Szłam tam ze 4 razy (w tym raz nielegalnie jak było zamknięte) ale od tej strony takich łańcuchów jakoś nie pamiętam.
Jakbyście tam jeszcze kiedyś byli, albo ktoś inny był - to jeszcze fajniejsza jest druga część trasy - zejście przez dolinę Obšívanka do miejscowości Vyšné Kamence (można też iść potem żółtym szlakiem do Terchovej).
Krotki, ale bardzo "syty" kawałek drogi - w niektórych miejscach idzie się po skalnych półeczkach (z poręczami od strony skały) jakieś 300 m nad dnem doliny.
Tyle że tam już raczej bez psa, chyba byłoby to zbyt ryzykowne.

Szlak był czynny jakoś do końca lat 80, potem długo, przez jakieś 15 lat był zamknięty i wtedy wymieniali tam ubezpieczenia, a już po 2000 roku (chyba 2005) otwarli go ponownie.

A ja byłam przed zamknięciem, potem ( z mężem i dziećmi) w czasie jak był zamknięty i ponownie dwa razy w 2007 i chyba w 2008 lub 2009 r. Ostatni raz z niewielką wycieczką. Zamiennie, ponieważ w planie był Rozsudziec, a lało. Uczestnikom bardzo się podobało.

Tu są zdjęcia mojego Michała z przejścia w 2007, chociaż za bardzo tych ubezpieczeń nie widać:

https://picasaweb.google....nkaZdjCiaMichaA

Mam nadzieję, że szlak nie ucierpiał w czasie tych ostatnich opadów.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2014-07-30, 07:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2014-07-31, 21:17   

 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 900
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2014-07-31, 21:40   

Te skałki nad Terchovą są naprawdę fantastyczne.
Teraz aż mi wstyd, że sprofanowałem je trampkami :rol
 
 
kamykus 

Wiek: 35
Dołączył: 01 Kwi 2014
Posty: 72
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2014-08-03, 00:34   

Dzień drugi, noc była gorąca. Obudziłem się dość wcześnie, korzystając z okazji gdy kolega spał, polazłem gdzieś w las pozwiedzać okolicę. Piotrek zawinięty po czubek głowy w śpiworze wstał dobre 2 godziny później.



Szybko ogarnęliśmy obozowisko i ruszyliśmy w stronę auta, dzisiejszy cel to Rozsutec, Mały i Duży.





Przejechaliśmy kilka kilometrów, na parking w Białym Potoku.

Startujemy z Białego Potoku szlakiem niebieskim, tłumy ludzi, setki turystów, ciągle podjeżdżające busy. Po kilkudziesięciu metrach rezygnujemy, ja to nawet nie chciałem wysiadać z auta widząc te tłumy, prawie na siłę wytargał mnie z niego Piotr :)

Decydujemy się na wejście zielonym szlakiem. Po chwili wyprzedzamy 3 słowackich turystów, dalej nie ma już nikogo. Zastanawiamy się patrząc na mapkę i strzałki przy szlakach, czy to przypadkiem nie szlak kierunkowy, a my idziemy pod prąd. Okazało się szybko że to sugerowany kierunek trasy, a typowy szlak kierunkowy jest tylko jeden, w dolinie Diery.

Pierwszy etap trasy to wejście na Mały Rozsutec. Zielony szlak wiedzie cały czas do góry, stromo, cholernie stromo. Nawet nie chce mi się wyciągać aparatu, zresztą nie ma widoków, nudny marsz pod górę gęstym lasem…

Prosty odcinek to może jakieś 200-300 metrów z całego szlaku…





Po długim ciężkim podejściu, 4km trasy. GPS pokazuje do szczytu 300 metrów odległości, tu zaczynają się skały i łańcuchy, ten krótki odcinek pokonujemy w dobre 40 minut. Całą trasa przewidziana na 2,5h udaje się pokonać w 3 wliczając jeden półgodzinny odpoczynek na śniadanie. tempo mamy niezłe :)









Na szczycie sporo ludzi, siadamy nad 150 metrową przepaścią i podziwiamy widok na Wielki Rozsutec. Popijając jeszcze chłodne piwko :)







Schodzimy do Przełęczy Medzirozsutce. Tu zaczyna się mały problem, zejdziemy z psem? Łańcuchy, 100 metrowa ściana pod kątem 85% Momentami jest w pionie. Jak to ugryźć? Wyjście jest, można się wrócić, droga jest jedna. Na parking. Ale trzeba chociaż spróbować.

Piotrek schodzi pierwszy, znajduje punkt oparcia kilka metrów niżej, opuszczam mu psa. Schodzę kilka metrów poniżej, i odbieram. I tak w kółko. Przyblokowaliśmy trochę szlak ale nie ma wyjścia, na szczęście wszyscy bardzo wyrozumiali, z uśmiechem na twarzy i niedowierzaniem. Co się tu odpierdala. Pewnie niewiele psów tutaj wlazło i zeszło o własnych siłach. Cała drogę. Małego pieska można jeszcze wrzucić do plecaka, Azę już nie bardzo.

Zdjęć z tego kawałka nie ma, po pierwsze się nie dało. jedną ręką trzeba było trzymać się łańcucha, drugą psa. Zresztą nawet zapomniałem że mam aparat, i chcieliśmy zejść jak najszybciej, bo korek od dołu i góry…

W końcu docieramy na Przełęcz Medzirozsutce. Niech nikogo nie zwiedzie wielkość góry, od dołu nie wydaje się wielka. Ale to naprawdę kawał góry, z góry dopiero będzie to widać. No właśnie, z góry. Czyli z Wielkeigo Rozsutca. Ale zastanawiam się czy po tym co zobaczyłem na 300 metrów niższej górze, w ogóle są jakieś szanse dostać się tam z psem, choć właściwie to jest na odwrót. Nie martwię się czy z nim wejdę ale czy zejdę.







Ostatecznie decyduję się ruszyć, jeśli będzie źle to po prostu zostanę i wejdę później gdy Piotr ze szczytu wróci, i popilnuje psa.

W skrócie. Jedno wielkie podejście. Aż pomału robi się to nudne… Tutaj jest tak wszędzie. Stromo pod górę, stromo w dół. Mało jest szlaków które znane są choćby z Beskidów. Trochę pod górkę, trochę z górki, małe podejście, trochę trawersem… Nie tutaj.





2km i półtora godziny później

Upał daje nieźle w tyłek ale w końcu widać szczyt. Od razu przybywa więcej sił. Trochę jestem już zmęczony, pies też ale trzyma się dzielnie.





W międzyczasie odbywa się 50 metrów poniżej mnie, akcja ratunkowa Horskiej záchrannej služby. Ktoś przecenił swoje możliwości, a może tylko się wystraszył. Podobno to tutaj częste, ktoś dostanie blokady stojąc nad przepaścią, na skale trzymając się łańcucha. I nie ma wyjścia, trzeba wzywać HZS, który za takie akcje wystawia rachunki sięgające dziesiątek tysięcy złotych. Właśnie sobie przypomniałem że nie kupiłem ubezpieczenia…







20 minut od szczytu widać Polskie Beskidy. Z nad których nadciąga potężna burza.

Waham się chwilę czy iść na szczyt czy po prostu wracać. Zaczyna kropić.

Droga na szczyt zajmuje mi może 5 minut, prośba jakiegoś Polaka o zdjęcie, i lecę w dół. Nie ma na co czekać, deszcz zmoczy skały, będzie niebezpiecznie, do tego grzmi w oddali a na szczycie nie ma gdzie się schować. Głupotą jest tutaj siedzieć. Mimo to z 30 osób na szczycie tylko dwie decydują się na szybki odwrót.















Burza na szczęście minęła naszą górę, ale na pobliskim Stoh’u, musi nieźle napierdzielać. Górę która znajduje się obok, widać już tylko do połowy.

Ludzie dopiero teraz decydują się na zejście ze szczytu. Z tych tłumów idących do góry, zostało kilka wytrwałych osób, dalej idących po szczyt, reszta uciekła w dół.





Trzeci etap, do po prostu dotarcie do auta. Dość szybko okazuje się że to nie takie proste.

Docieramy do Medzirozsutce, tu coraz bardziej zmęczeni chwilę odpoczywamy. Przełęcz która była jeszcze 2 godziny temu oblegana, jest prawie pusta. Siedzi może z 10 osób. Decydujemy się obrać szlak niebieski. Czyli ten z którego zawróciliśmy na początku. Nie ma już tłumów, ledwie kilka osób. Jest już dość późno, do tego pogoda cholernie nie pewna. Już nie leje ale zaniesione jak cholera.

Szlak wydaje się prosty. Zejście doliną… Szybko się okazuje że to chyba najtrudniejszy odcinek trasy. Po parunastu minutach, ścieżka się kończy. Szlak idzie rzeką, człowiek idzie po wodzie, po mokrych kamieniach. Za chwilę wodospad, zejście po mokrym wodospadzie, skrawki łańcuchów, mokro i wysoko. Ale to dopiero początek.



Zaczyna się to czego się obawiałem. Zejście.

Szybko się okazuje, że niebieski szlak, to po prostu górska rzeka, bo to chyba ciężko nazwać po prostu strumykiem czy potokiem. Schodzi się wąwozem o nazwie Diery. Cały czas idzie się rzeką, droga wiedzie przez wodospady, na niektórych są łańcuchy, na innych trzeba sobie poradzić bez nich.



Trochę spowalniamy tempo na szlaku, ludzie czekają na swoją kolej. Wodospad za wodospadem, coraz wyższe i coraz trudniejsze. Pomału przekazujemy sobie psa, i schodzimy na przemian w dół. Cholernie trudna i wyczerpująca sprawa.



Jedna z tych najmniejszych drabin, tę udało się obejść. Następną pokonać pomału podając sobie psa co kilka szczebli.





Dalej nie jest lepiej, pomału ale idziemy. Choć i tak wyprzedziliśmy sporą część ludzi. Cały czas śmieję się z tych którzy w butach biegowych schodzą po tych mokrych wodospadach, przecież to proszenie się o tragedię.

Robi się nieciekawie. Potężne, wielkie na kilkadziesiąt metrów wodospady, i ogromne drabiny. Do tego jakieś chujowate, cieniutkie szczeble na których ciężko stawia się buta, a gdzie jeszcze łapa psa. Próbuję łapać psa za szelki ale te się wyślizgują. Poprzednią małą drabinę udało się pokonać, inną można było obejść, tę na szczęście też. Ale to wymaga wspinaczki cholernie stromym zboczem, i szukanie drogi zejścia. To nie takie proste, tu na każdym kroku są skały, niektóre wyrastają otaczając górę w koło. Na dole Piotr który zszedł drabiną macha pokazując że „tędy ni chuja” idę dalej, w końcu udaje się znaleźć w miarę bezpieczne zejście.

Historia lubi się powtarzać, i tak kilka kolejnych razy. Jestem już wykończony tą ciągłą wspinaczką i szukaniem drogi zejścia. Pies ledwo już idzie.



Polski turysta mówi że kawałek dalej jest potężna drabina, do tego nie jedna… Ale dalej już nie ma drabin.

Piotr stojący kilka metrów ode mnie, mówi spoglądając na drabinę że nie ma szans żeby zejść z psem.



Znajduję wejście na zbocze, ślisko, zajebiście stromo. Wykończony jednak docieram do jakiejś ścieżki. Okazuje się że uda się nią zejść do przełęczy Vrchpodžiar. Stąd już powinienem dotrzeć spokojnie do szlaku niebieskiego, czyli marszu rzeką i wodospadami.







Wielki Rozsutec stamtąd idziemy ale to jeszcze nie koniec…



Po niedługim czasie okazuje się że jest jeszcze jedna drabina… Kurwa, miało nie być, też już mam ich dość :/ To ta z tych mniejszych. Niestety jest problem, pies nie chce już patrzeć w dół, z całej siły zapiera się łapami, nie chce widzieć tych przeklętych drabin. Jesteśmy o 20 minut od parkingu, ostatnia drabina, ostatni wodospad. Niestety tego nie da się obejść. Skały wszędzie w koło, mapa sugeruje że nie da się ich tak łatwo przekroczyć, ciągną się i ciągną. Decydujemy się na odwrót, na szczęście 20 minut w górę rzeki było rozwidlenie szlaku, tam decyduję się na marsz żółtym w stronę miasteczka Stefanova. Piotr wraca się na szlak w wąwozie by samochodem objechać na drugą stronę gór, i odebrać mnie z psem.

Tu szlak już typowo turystyczny, niecałe pół godziny i docieram do cywilizacji. Podziwiam widoczki na Rozsutec. Idę drogą w stronę Doliny Vartny. Skąd ma przyjechać Piotr.





Idę ostatkiem sił, pies też kompletnie wyczerpany. Jest transport, jedziemy na miejsce noclegu. Tym razem planujemy rozbić namiot przy pomniku Janosika w Terchowej.



Wielki Rozsutec w promieniach zachodzącego słońca. Zrobiło się późno, do zmroku może z pół godziny. Trasę na 7h, pokonaliśmy w 12, szczęście że się udało choć w tyle.



Namiot rozbijamy już po ciemku w Terchovej, na wzgórzu przy pomniku Janosika.
Serdecznie odradzam to miejsce na nocleg, jak się potem okazało to miejsce wieczornych popijawek turystów :( Szczęście że rozbiliśmy się choć te 30 metrów dalej.





Wszystkie zdjęcia z dnia drugiego: https://www.flickr.com/ph...57645972790356/
_________________
Blog - FB

PS: Napełniam jednorazowe kartusze turystyczne smile
Ostatnio zmieniony przez kamykus 2014-08-03, 00:49, w całości zmieniany 3 razy  
Profil Facebook
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje mang