Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Makowski. Sezon biwakowy czas zacząć

Autor Wiadomość
vertigo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-07, 20:06   Makowski. Sezon biwakowy czas zacząć

Znajomi pojechali na parę dni w Karkonosze; nie pojechałem z nimi bo niestety i w piątek i w poniedziałek musiałem pracować. Ale, że sobota i niedziela należały do mnie…
Jakichś poważniejszych mrozów, ani większego śniegu nie zapowiadano więc postanowiłem nie zwlekać z otwarciem sezonu biwakowego.

***

W sobotę budzik zrywa mnie o 4.45. Kawa, śniadanie, tramwaj i o 6.30 wyjeżdżam busem do Jordanowa. Przed 8.00 wysiadam na rynku w Jordanowie, kupuję drożdżówkę w cukierni i ruszam niebieskim szlakiem na północ. Na początku mam trochę asfaltu, potem schodzę na boczne, zlodzone drogi, potem idę przez las.



Przejrzystość powietrza – taka sobie.
Przecinam szlak zielony i dalej idę niebieskim na Koskową Górę.


Ciekawa ta góra o tyle, że gospodarstwa podchodzą w zasadzie pod sam szczyt (866 m), i przy dobrej pogodzie są stamtąd dookolne widoki.
Docieram do ładnej murowanej kapliczki, zjadam kanapkę i przerzucam się na szlak żółty, ruszam na wschód. Idzie się przyjemnie, jest biało, oczywiście kompletnie nikogo nie spotykam.



Warto zaznaczyć, że szlaki w Beskidzie Makowskim są irytująco dobrze oznakowane. No nie sposób się zgubić. Pamiętam jak rok temu, stojąc w jednym miejscu widziałem przed sobą 5 znaków! Wydawało mi się to rekordem może do wyrównania, ale już nie do pobicia. Tymczasem teraz, na tym żółtym szlaku w pewnej chwili przystaję, liczę znaki – i nie wierzę! Mam przed sobą na drzewach nie 5, nawet nie 6, ale 7 znaków! Komu to i po co… ?



Mijam kaplicę, w której nawet w każdą niedzielę odprawiana jest msza św.



Jak wspomniałem widoczność taka sobie, ale Wyspowy widać, a nawet Tatry majaczą w oddali…



Pomału zaczynam się rozglądać za miejscem na rozbicie namiotu. Znajduję przyjemną polankę, niedługo po tym jak przerzuciłem się na czarny szlak prowadzący do Zawadki. Polanka jest kilka metrów od szlaku, jest w miarę płasko więc rozstawiam namiot. Wyciągam butelkę miodu pitnego, trójniaka bernardyńskiego. Grzeję go na kuchence, a potem z rozkoszą niewymowną się nim delektuję. Potem odpoczywam w śpiworze, ale głód daje znać o sobie więc jeszcze raz odpalam kuchenkę, robię herbatę i podgrzewam fasolkę po bretońsku którą zjadam z chlebem. Potem – skoro kuchenka na chodzie – grzeję kolejne dwie porcje miodu i zaniedługo z żalem konotuję, że jest pusta. A mogłem wziąć dwie ;)
Wychodzę z namiotu, patrzę jak wygląda moje terytorium nocą. Świeci księżyc, więc jest trochę widno.
Wchodzę do namiotu, wpełzam do śpiwora. Przez komórkę włączam radio, chwilę słucham starych przebojów i czuję jak nadchodzi sen. Wyłączam radio, zasypiam.
W nocy budzę się na krótko ze 2, 3 razy i słyszę jak pada śnieg, jak kładzie się na namiocie.




„Finalnie” budzę się około 7.15. Kawa, śniadanie, pakowanie, składanie namiotu.
Schodzę czarnym szlakiem do Zawadki. Patrząc na mapę sądziłem, że to jakaś taka mała, nieznacząca miejscowość, „przytulona” od południa do Masywu Kotonia. Nie liczyłem tu na niespodziankę, a jednak ;)
Idę w zamieci śnieżnej i widzę sklep. Serce nie drży, aczkolwiek tkwi w nim nadzieja która się ziszcza :D Choć to niedziela to sklep jest otwarty! Jest malutki – wchodzę do środka i widok jaki widzę od razu przerzuca mnie na wschód ;) Dwaj goście w gumiakach piją piwo i gaworzą ze sklepową. Też kupuję browarka i wobec zastanej sytuacji pytanie do sklepowej czy mogę wypić w sklepie jest pytaniem tyleż grzecznościowym co retorycznym ;) Towarzystwo grzecznie pyta mnie skąd ja, dokąd… Potem wracają do przerwanej moim wejściem rozmowy o kolczykowaniu bydła i paszportach na krów. Czyli rozmawiają o Unii Europejskiej.
Idę dalej, dochodzę czarnym do żółtego i idę nim kawałek na zachód w rejon Kotonia Zachodniego z którego wczoraj schodziłem czarnym. Kończę w ten sposób pętelkę i dalej wędruję szlakiem zielonym. Przy schodzeniu widoczność się pogarsza, wieje, sypie… cudnie jest :)
Wreszcie jest zima, a nie produkt zimopodobny. Dwa lata na to czekałem, bo zeszłego roku była na tyle beznadziejna, że zimą nazwać jej nie sposób.
Wędruję zatem zielonym , maszeruję w dziewiczym puchu, kompletnie nikogo nie spotykam na trasie.


Jedynie w połowie marszu zielonym, kiedy przecinam drogę pomiędzy Stróżą a Trzebunią mijam trochę domostw, mijam parę osób, przyglądam się facetom nakładającym łańcuchy na koła, bo droga śliska… Mija mnie – tak na oko – 9, 10 –letnia dziewczynka która mówi mi „dzień dobry”.
Przyznam się przy okazji do małej słabości – kiedy mijam wsie czy przysiółki podczas swoich wędrówek ogromną przyjemność sprawia mi kiedy jestem pozdrawiany przez dzieci. Widzę w tym taki bardzo fajny, zanikający już niemal zwyczaj panujący dawniej na wsiach, kiedy to dzieci z zasady były uczone szacunku dla starszych. Sam wychowałem się na wsi (stąd moje faszystowsko – klerykalne widzenie świata i okolic, stąd moja niechęć do wielkich i sławnych Polaków pokroju Jerzego Owsiaka czy Hansa Klossa), zresztą jak najsłuszniej rzecz nazwała Basia Z. pisząc, że „słoma mi z butów wystaje” ;) No więc uwielbiam ten zwyczaj i zawsze moje morale i samopoczucie szybują kiedy zdarza mi się tak być przez pacholęta pozdrawianym 

No więc pozdrowiony przez dziewczynkę z Trzebuni (albo Stróży) dziarsko idę dalej. Dochodzę do szlaku czerwonego i nim idę do Myślenic. Pada śnieg, oczywiście wciąż nikogo po drodze... Uwielbiam tak się delektować ciszą, spokojem, pustką... To taka cudowna antyteza Krakowa… Przechodzę przez Polanę Mikołaj…




… niezłe miejsce na biwak.

A potem już zmierzam do Myślenic. W mieście straszą plakaty z Owsiakiem…


ale zarazem przypominają, żeby w następną niedzielę zabarykadować się w domu ;)
Dochodzę na przystanek, dwie minuty czekam na busa. Około 15.00 wysiadam w Krakowie, jakieś 20 minut później jestem mieszkaniu, w sam raz aby obejrzeć drugą serię skoków w Innsbrucku ;)
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-01-07, 20:19   

Cytat:
Mam przed sobą na drzewach nie 5, nawet nie 6, ale 7 znaków! Komu to i po co… ?

Słyszałem, że czasami częściej się znakuje w obrębie gdzie mają być prowadzone prace związane z wycinką. Ile w tym prawy nie wiem, ale to dość prawdopodobne.
...jak i to, że farby zostało za dużo i trza było puszki wyrobić :-)
 
 
vertigo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-07, 20:33   

Piotrek napisał/a:
Słyszałem, że czasami częściej się znakuje w obrębie gdzie mają być prowadzone prace związane z wycinką.


To by oznaczało, że 80 - 90 % drzewostanu Beskidu Makowskiego jest do wycinki ;)
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-01-07, 20:43   

Odnoszę się tylko do tego co na zdjęciu, czy tak wygląda cały szlak nie wiem.

A na tym zdjęciu gdzie znaki zaznaczyłeś, ze 3-4 drzewa (oznaczone) bez problemu można by usunąc, żeby odsłonić korony sąsiednim, przerzedzić zwarcie.
Ostatnio zmieniony przez Piotrek 2015-01-07, 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-01-07, 21:28   

Makowski jest świetny, tak blisko Krakowa, a zupełnie inny świat.
Poza tym biwakować można praktycznie gdzie się chce.
Jedynym poważnym mankamentem tego rejonu są motocykliści i "quadowcy" wiosną i latem.

Kiedyś parę lat temu w maju biwakowaliśmy pod Babicą (sąsiednie pasmo w stosunku do Koskowej Góry - jedno bardziej na północ) i siedząc przy ognisku, przy pięknej widoczności obserwowaliśmy lądujące i startujące z Balic samoloty.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2015-01-07, 21:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
bton1 


Wiek: 38
Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 3312
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-08, 08:16   

vertigo, myślę, że w nadchodzącym roku sklonuję kilka Twoich tras. Chociaż na pewno jesteś przeciwny klonowaniu.
_________________
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
 
 
vertigo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-08, 09:16   

bton1 napisał/a:
vertigo, myślę, że w nadchodzącym roku sklonuję kilka Twoich tras. Chociaż na pewno jesteś przeciwny klonowaniu.


Jestem przeciw klonowaniu. Jestem również przeciw aborcji, przeciw małżeństwom jednopłciowym, przeciw adopcji dzieci przez pary homoseksualne, przeciwko gorszeniu maluczkich, przeciwko gender, przeciwko sprośnym obrazkom i zdjęciom, przeciwko antykoncepcji, przeciwko świeckiej władzy, przeciwko Owsiakowi, a nawet przeciwko Hansowi Klossowi.

Ale jestem za Beskidem Makowskim. I zachęcam do tego innych.
 
 
bton1 


Wiek: 38
Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 3312
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-08, 09:27   

Czyli klasyczne za a nawet przeciw ;)
_________________
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
 
 
Tępy dyszel 


Wiek: 44
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 2779
Skąd: Tychy
Wysłany: 2015-01-08, 17:27   

vertigo - nocując w górach w namiocie nie obawiasz się dzikich zwierząt ?
Przecież nie jest wykluczone, że nawet w Beskidzie Makowskim, może napatoczyć się nawet niedźwiedź.

A na Koskową Górę polecam Ci wrócić ale przy dużo lepszej pogodzie, niż tą, którą zastałeś.
vertigo napisał/a:
Ale jestem za Beskidem Makowskim. I zachęcam do tego innych.

https://picasaweb.google....740012856460098


vertigo napisał/a:
Ale jestem za Beskidem Makowskim. I zachęcam do tego innych.

Też powoli odkrywam to pasmo. Góry pozornie takie nijakie ale mają coś w sobie.
Ostatnio zmieniony przez Tępy dyszel 2015-01-08, 17:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wiolcia 


Dołączyła: 13 Lip 2013
Posty: 3458
Wysłany: 2015-01-08, 22:50   

W tamtym roku poeksplorowałam trochę Beskid Makowski w ramach odkrywania najbliższych okolic Krakowa. Mimo dość dużego zurbanizowania są ciekawą alternatywą dla bardziej popularnych "honorniejszych" pasm.
Nocą nie zmarzłeś w namiocie?
Co lubisz najbardziej w samotnych wędrówkach?
 
 
vertigo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-09, 19:21   

Kapitan Bomba napisał/a:
vertigo - nocując w górach w namiocie nie obawiasz się dzikich zwierząt ?
Przecież nie jest wykluczone, że nawet w Beskidzie Makowskim, może napatoczyć się nawet niedźwiedź.

A na Koskową Górę polecam Ci wrócić ale przy dużo lepszej pogodzie, niż tą, którą zastałeś.


Akurat spotkanie niedźwiedzia w Makowskim i to zimą wydaje mi się równe szansie na trafienie szóstki w totka ;) Często nocuję w namiocie, w różnych miejscach, w różnych górach i nigdy nie miałem żadnych problemów ze zwierzętami. Na wszelki wypadek mam zawsze ze sobą gaz pieprzowy, albo petardy hukowe. Ale nigdy ani jednego ani drugiego musiałem używać ;)

Na Koskowej (na samym szczycie) biwakowałem w grudniu 2013 roku (nawet zamieszczałem tu na forum relację). Miałem wtedy bardzo dobrą widoczność - to faktycznie mimo niezbyt imponującej wysokości naprawę fajna góra do prowadzenia obserwacji i napawania się widokami.

Wiolcia napisał/a:
Nocą nie zmarzłeś w namiocie?
Co lubisz najbardziej w samotnych wędrówkach?



Mam dobry, puchowy śpiwór, więc nie marznę ;)

A chwile samotności w górach uwielbiam.
Pochodzę ze wsi, wychowałem się na wsi i duże miasto jak Kraków zwyczajnie mnie męczy.
Dlatego zawsze i chętnie z Krakowa wyjeżdżam, choćby na dzień albo dwa. Jak trafi mi się samotny wypad to chłonę każdą chwilę spokoju, czuję się tak cudownie odseparowany od zgiełku, hałasu ulicznego, tłoku na placach i ulicach, od pracy, od ludzi, od kłopotów, od zabiegania... Nabieram oddechu, dystansu, wyciszam się... Podczas takich samotnych eskapad jestem panem każdego swojego gestu, każdego kroku. Tylko ode mnie zależy gdzie pójdę, gdzie przysiądę, gdzie się zatrzymam, gdzie rozbiję namiot...

Pamiętam jak kilka lat temu czytałem pamiętniki Karola Wędziagolskiego i choć absolutnie niegórska to literatura to znalazłem tam fragmenty które mnie oczarowały - tak wydały mi się prawdziwe i pasujące do mojego widzenia świata, mojego widzenia chwil spędzonych z samym sobą.

Co prawda wrzucałem te cytaty kiedyś w wątku Ivy, ale nie od rzeczy będzie je tutaj przypomnieć bo bardzo pasują jako suplement do odpowiedzi na Twoje pytanie :)


"W samotności człowiek dojrzewa jak leśna paproć w nocy. W samotności nabierają właściwego znaczenia myśli i wyrażenia, gdzieś kiedyś posiane a zapomniane w rozgwarze szumnych i tłumnych dni. W samotności się one odnajdują i gromadzą, dołączając jak zaoszczędzony grosz do podstawowych rezerw ludzkiej duszy. Samotności nie znoszą i unikają jej ci, co w sobie nie rosną, utracjusze, którzy nic nie gromadzą, mówiąc trywialnie, wszyscy ci, którzy się z sobą nudzą".

"Gdy stawało się zbyt ciasno i niewygodnie wśród plątaniny myśli, uciekałem od nich fizycznie, jechałem w góry. W zupełnej ich pustce i ciszy wyzbywałem się wszystkich niepokojów, łączących mnie z rzeczywistością, opuszczało mnie poczucie teraźniejszości, jak kurz strząsałem z siebie psychiczne i mentalne zaśmiecenia zbiorowością (...) Prowadzony od wewnątrz zmysłem kosmicznej wspólnoty rozpoznawałem w skałach moje rówieśnice, a w ich kamiennej ciszy nabierały znaczenia wszystkie głosy w nieznanej mowie. Wychodziłem ze swojej trójwymiarowości, łączyłem się ze swoją pradawnością, włączałem w nieskończoność czasu i przestrzeni, radując się cudem. Świadomość prawdziwej, a nie znającej kresu egzystencji. Nie była to fantazja, ale realne przeżycie. Stawałem się pojemnym bez granic, nawet nie tracąc poczucia swojego tymczasowego tu i teraz. Było mi, jakby glob ziemski wyrastał ze mnie, a ja z niego".
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group