Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

29.12.16-01.01.17 TO I sylwestrOWO w Beskidzie Sądeckim

Autor Wiadomość
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-02, 19:29   29.12.16-01.01.17 TO I sylwestrOWO w Beskidzie Sądeckim

Grudzień to czas ostateczny na planowanie Sylwestra. Właściwie średnio już liczyłam na jakikolwiek wypad górski, bo na FB schronisk widziałam głównie "Nie mamy już żadnych miejsc.", "Prosimy o rozważne planowanie wycieczek." itp. Ale! Pojawiła się oferta w Chacie "Magóry", ponieważ ktoś zrezygnował. Jako że Pudelek był osobą, która najczęściej dzierżyła moje towarzystwo na szlaku, podesłałam mu ofertę i obydwoje postanowiliśmy z niej skorzystać :dev

Miałam jeszcze małą traumę po Baraniej. W związku z tym m.in. zrezygnowałam z trzydniowej rezerwacji poświątecznej w Schronisku nad Wierchomlą (zaliczka poszła w niwecz! :P ). Nie byłam pewna, ile jest śniegu. Próbowałam szukać informacji na forach, aby zaplanować trasę. Mieliśmy się wybrać w czwartek na Halę Łabowską, więc zadzwoniłam rano do schroniska, ale pani z obsługi stwierdziła, że szlaki są nieprzetarte, a ciągle sypie! W takim razie asekuracyjnie poszliśmy asfaltem na Przehybę.



W pogodzie było szaro, buro i ponuro, ale w czwartek chodziło głównie o to, żeby zadokować już gdzieś w górach, ponieważ następnego dnia miała być ładna pogoda. Już na dole widzieliśmy, że śniegu nie ma zbyt wiele, więc nie było się czego obawiać.



Droga się trochę ciągnęła, a dopiero blisko tysiąca zaczęły się zabielać drzewa i zrobiło się ładnie. My jednak wystartowaliśmy dopiero o 14.30, więc na tej wysokości byliśmy już po zmroku.



Niżej doinformowałam się u przechodzących narciarzy, że na górze jest mało śniegu, a szlak na następny dzień jest przetarty, więc uradowana wlekłam się do przodu, a Marcin przede mną.



Na szczyt dotarliśmy dosyć późno, bo okrutnie pełzałam, ale w końcu się udało.



W schronisku było bardzo pusto. Widocznie niewiele osób zaczynało Sylwestra tak szybko jak my. Prognozy na meteo pokazywały nam jakieś dziwactwa, ale jednak nastawialiśmy się na dobry następny dzień, więc zastrzegłam sobie pobudkę w razie gdyby zechciało świtać :D

I poranek faktycznie był dosyć łaskawy. Oczywiście ja jako nadworny zmarzluch zarządziłam oglądanie wschodu z okna pokoju (już wcześniejszego dnia ucieszyłam się, że jest on akurat z tej strony! :D ). Wprawdzie samego słońca nie było widać, bo było bardziej po lewej za drzewami, ale kolory były ;)



Wstaliśmy trochę za wcześnie, więc mieliśmy sporo czasu na wietrzenie pokoju :D





Idealnie było widać Niżne Tatry, a jak się dokładnie przyjrzało to wieżę na Kralovej Holi.



Okrutnie dalekich obserwacji nie było, bo góry zasłaniały, ale widać było, że jest przejrzyście ;)




Tatry oczywiście wybijały się nad innymi górami i były bardzo ładnie widoczne ;)




Jako że słońce i tak miało wzejść trochę dalej, to rzuciłam okiem jeszcze ostatni raz, a następnie oklapłam do łóżka aż do 9.00 :D




Po 9:00 zaczęliśmy się niespiesznie zbierać. Okazało się, że nie zabrałam ze sobą tuszu do rzęs! :zly , jednak mimo tej okrutnej przeciwności losu po śniadaniu wyszliśmy ku następnemu noclegowi, jeszcze raz rzucając okiem na widoki przy schronisku. Najpierw z perspektywy okna...




Później z zewnątrz.





W końcu jednak nadeszła pora, aby zostawić schronisko za plecami!



Jakiś szaleniec musiał całkiem niedawno pić tutaj coś ciepłego, bo były wydeptane ślady do stolika, na którym znajdowały się kubeczki :D



Trasa Przehyba-Radziejowa chwilami mnie nuży, ale tym razem śnieg dodawał jej uroku.





Chwilami nawet aż do przesady, więc wiedzieliśmy, że nam się lekko przeciągnie ;D Przecież oprócz mojego standardowego sapania, musiałam sobie troszkę powzdychać! ;P





Co jakiś czas pojawiały się otwarte przestrzenie, na których mogliśmy podziwiać do woli!




Przehyba się oddalała, a Radziejowa zdawała nie zbliżać :D




Iiii.....na moje oko to Wielka Fatra. Niestety nie wyostrzyłam na to, co trzeba. Trudno! ;)



Z przeciwnej strony obserwowaliśmy Beskidy.




Iii pojawiła się przed naszymi oczyma nadzieja. Tfu.. Radziejowa ;-)



Zostało tylko kilka delikatnych zejść i podejść na szczyt!



Babia wychylała się zza Gorców.




Na Radziejowej szybko pomknęliśmy na szczyt, bo spodziewałam się, że wkrótce słońce może być prosto nad Tatrami!



Na szczęście jeszcze nie!



Widoki z każdej strony były zacne! :D






Flaga się solidnie podniszczyła od ostatniej mojej wizyty!



Wiało dość solidnie i było można też konkretnie zmarznąć!



George jednak utrzymał się w pozycji siedzącej na 3 sekundy, aby mu zrobić zdjęcie!



Ja ustałam chwilę dłużej!



Długo nie mogłam zejść :D "Jeszcze tylko ostatnie zdjęcie!"



Jak w końcu zeszłam, to musiałam się solidnie rozgrzać! Dobrze, że tym razem wzięłam ze sobą termosik! Następnie ruszyliśmy dalej w kierunku Wielkiego Rogacza.



Szybko wyskoczyliśmy z części zalesionej i znów pojawiły się ładne widoki.





Nad Tatrami aureolka!



Z Rogacza widok głównie na Tatry i Pieniny.



Ale Babia też się uśmiechała. Ja naprawdę lubię ją głównie z daleka :D



Z Wielkiego Rogacza pomaszerowaliśmy na Mały.




Było na tyle ciepło, że uśmiech wciąż utrzymywał się na twarzy, a ja mogłam zaprezentować swój świński podkoszulek :fajka



Na Polanie Litawcowej wiedzieliśmy już, że raczej nie dotrzemy przed zmrokiem na Eliaszówkę. Zwłaszcza że planowaliśmy zatrzymać się jeszcze po drodze na obiad.




Już po dotarciu do Obidzy widać było, że słońce zachodzi.





Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę, po czym weszliśmy do Bacówki na Obidzy, aby zjeść obiad.



Na wieży oczywiście byliśmy po zmroku, jednak wybraliśmy ten szlak ze względu na to, że nim najszybciej dotarliśmy do Chatki Magóry. I znów byliśmy jedynymi turystami. Jednak grzane wino w wykonaniu Jędrka połączone z muzyką na kaseciaku było tak sympatyczne, że wieczór mijał błogo... :D a następnego dnia miało być znów pogodnie!
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Wolf 

Wiek: 41
Dołączył: 17 Gru 2016
Posty: 179
Skąd: Tychy/Katowice
Wysłany: 2017-01-03, 06:19   

Jak dla mnie relacja wzorcowa a i same foty wgniatają w fotel, gratki ness :)
_________________
Dobromił napisał/a:
Kiedy jedziesz na Ogólnoświatowy Zlot Głupków Internetowych ?
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12258
Skąd: Bytom
Wysłany: 2017-01-03, 09:59   

No dokładnie, ale już po obejrzeniu trailera można było wnioskować, że Inez znów się wstrzeli w warunki.
Profil Facebook
 
 
Paula


Wiek: 40
Dołączył: 11 Lip 2013
Posty: 319
Skąd: Bielsko Biała
Wysłany: 2017-01-03, 10:12   

Ness, pięknie :rol , a zdjęcia żylety! :o-o
Najbardziej mi się podoba to ujęcie ze wstającym słonkiem oświetlającym Łomnicę i Lodowy :rol :rol :rol
PS. No i George przystojniacha :D
Ostatnio zmieniony przez Paula 2017-01-03, 10:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14379
Wysłany: 2017-01-03, 10:20   

Tego, tamtego Nesko ... pozwolisz, że odbiję sobie kilka Twych zdjęć ? :)
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Wolf 

Wiek: 41
Dołączył: 17 Gru 2016
Posty: 179
Skąd: Tychy/Katowice
Wysłany: 2017-01-03, 12:39   

Ness a jakie dokładnie filtry stosujesz? Nie pytam oczywiście o te do twarzy
_________________
Dobromił napisał/a:
Kiedy jedziesz na Ogólnoświatowy Zlot Głupków Internetowych ?
 
 
Iva 


Wiek: 41
Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 1544
Skąd: łódzkie
Wysłany: 2017-01-03, 13:31   

Pięknie rozpoczęłaś Nowy Rok :-)
_________________
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-03, 16:31   

Cytat:
Tego, tamtego Nesko ... pozwolisz, że odbiję sobie kilka Twych zdjęć ? :)


Jeśli się nadają...

Iva napisał/a:
Pięknie rozpoczęłaś Nowy Rok :-)


To jeszcze przed jego rozpoczęciem ;)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-03, 16:54   

Sylwester w górach? Dla jednych marzenie, dla innych przekleństwo. W sumie dawno w tym czasie nie byłem, gdyż rok temu zajrzeliśmy na szlaki dopiero w Nowy Rok wieczorem. W Beskidzie Żywieckim było bardzo mroźno ale też prawie bezśnieżnie.

W 2016 chodziło mi coś takiego po głowie, ale większość obiektów oferuje drogie pakiety kilkudniowe, które zmuszają do nocowania w jednym miejscu i w oficjalnej oprawie. Długo wychodziło więc, że ostatnia noc w roku spędzona będzie w nizinach, a tu nagle zwolniło się kilka miejsc w chatce w Beskidzie Sądeckim. Szybka burza mózgów, decyzja i... wpłata zaliczki ;) . Później okazało się, iż odwoływane rezerwacje były wręcz normą w schroniskach, więc jeśli ktoś chciałby podjąć decyzję w ostatniej chwili to też miałby szansę.

W okresie świąt pojawił się problem w postaci "warunków na szlaku". Nigdzie nie szło się dowiedzieć jak one wyglądają po ostatnich opadach śniegu. GOPR swój aktualny komunikat miał sprzed dwóch tygodni. Schroniska milczały o tym jak zaklęte (poza nielicznymi wyjątkami). Relacje ludzi były sprzeczne. Obsługa Hali Łabowskiej (gdzie początkowo mieliśmy pójść na pierwszy nocleg) powiedziała telefonicznie, że śniegu dużo, ciągle pada i raczej nie jest przetarte.

W takiej sytuacji zdecydowaliśmy się na wariant bezpieczny i pojechaliśmy z Neską w ostatni czwartek 2016 roku do Gabonia. A tam śniegu jak na lekarstwo! I szarówa.


Może u góry będzie wyżej? Bo jeśli tak wyglądają "zasypane" szlaki to niepotrzebnie zrezygnowaliśmy z Łabowskiej - przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Neska z kolei się cieszyła, bo od kilku dni miała stresa, iż spotka nas jakaś katastrofa z użyciem GOPR-u, więc teraz przynajmniej mogła iść bez duszy na ramieniu :D .

Narciarski szlak Gaboń-Przehyba liczy 7 kilometrów. Niby niewiele. No to idziemy. Po drodze mijamy kilka wiat postawionych dla użytkowników dwóch desek, ale w cieplejszym okresie mogą być niezłe do wykorzystania przez piechurów.


Z góry schodzi kilkanaście osób - pojedynczo i w grupach. Jeden z narciarzy mówi, że szlaki na grzbiecie są przetarte, a śniegu umiarkowanie. No to już wiemy, iż jutro nie będzie problemów. Najwyraźniej na Hali Łabowskiej spadł metr białego więcej albo ktoś inaczej wyobraża sobie trudne warunki...

Droga dłuży się niemiłosiernie, zwłaszcza, gdy zaczynają się zygzaki. W pewnym momencie mija nas grupa quadowców... Ostatnio chodziłem albo po Czechach albo w terenach, gdzie jazda jest niemożliwa, więc odzwyczaiłem się już trochę od tych debili. Witamy ponownie w polskich Beskidach!

Robi się ciemno, między drzewami widać cywilizację.


Nad nami migają czerwone lampy nadajnika na Przehybie, lecz końca szlaku nie widać. Niczego nie widać. Mimo, że podejście nie było jakieś straszne to męczyłem się strasznie, głównie psychicznie...

W końcu po prawie trzech (!) godzinach osiągamy drzwi schroniska Przehyba.


Obstawiałem, że w środku albo będą tłumy albo pusto. Na jadalni kilka osób, które szybko się zbierają. Na noc zostajemy sami!

A sam obiekt? Cóż... Nocowałem tu bodajże w 2007 roku i pamiętałem, że było raczej średnio. Teraz obsługa też zajęta swoimi sprawami, nie jest niemiła, tylko obojętna. Jedzenie ujdzie, ceny też. Natomiast zirytowała mnie sytuacja z prysznicem - gdybym przypadkowo nie chciał sprawdzić jak wygląda w środku to nie byłoby nam dane z niego skorzystać, gdyż... zamknięto go na klucz!

Schodzę do recepcji i mówię jak jest.
- I bardzo dobrze, wodę trzeba oszczędzać - rzuca nieprzyjemna kobieta w biurze. No tak, nasza dwójka mogła przecież lać się godzinami wrzątkiem i wszystko zmarnować... Dostaję łaskawie klucz, ale mam go zwrócić do godziny 20-tej (czyli za niecałe dwa kwadranse)... Rzecz jasna nigdzie nie ma żadnej informacji o takich drobiazgach.

Prysznice uskuteczniamy w pośpiechu, ale na dole i tak już nikogo nie ma. Klucz zatem przenocuje u nas do rana.

A rano? Wcześniejsze prognozy mówiły o pięknej pogodzie, natomiast w czwartek zaczęły się one gwałtownie zmieniać na gorsze - wynikało z nich, że może być sporo chmur. Jako zawodowy pesymista jęczałem, że będzie kicha, natomiast Inez z wrodzonym optymizmem przekonywała o cudnościach, które nas czekają. Miała rację!


Dostaliśmy pokój z takim widokiem z okna, więc o 7-mej rano nie musieliśmy nawet nigdzie wychodzić :D . W sumie samego słońca nie widzieliśmy, tylko jego poświatę. Oczywiście najbardziej rzucały się w oczy Tatry, choć lekko przysłonięte drzewami.



Z lewej pasmo Niżnych Tatr z Kráľovą hoľą ozdobioną nadajnikiem (odległość około 70 kilometrów).


Znacznie bliżej, gdyż w okolicach dychy, Małe Pieniny z Wysoką, a za nimi słowackie Góry Wołoskie (Volovské vrchy) w Rudawach. Wszystko to z mgiełką w dole, którą początkowo braliśmy za efekt naturalny, ale z każdą kolejną godziną silniejsza stawała się opcja, że to efekt patriotycznych działań ekologicznych - czyli smog.


Wróciliśmy do snu na dwie godziny, aby potem zachwycać się porankiem w pełni.



Pakowanie, śniadanie i o 11 ruszamy w drogę. Przy takiej pogodzie aż się chce iść!




Według Neski szlak (GSB) w kierunku Radziejowej miał być bardzo nudny. Z moich odwiedzin sprzed lat pamiętałem głównie las, ale minęła przecież cała dekada! Okazało się, że po drodze jest wiele miejsc jeszcze bardziej widokowych niż spod schroniska!




Nad Małymi Pieninami pasmo Magura Spiska (15 kilometrów od nas).


Z rzadka pojawiają się widoki w drugą stronę, na pasmo Jaworzyny w dalszej części Beskidu Sądeckiego.


Radziejowa ze Złomnistego Wierchu.


Inez ciągle sprawdzała położenie, licząc na to, że już niedaleko ;) .


Po dwóch godzinach docieramy pod wieżę najwyżej góry Sądeckiego. Oprócz nas pojawiło się tutaj trzech skuterowców, którzy zniszczyli wydeptany szlak!


Wdrapujemy się na górę. Las powoduje, że panorama nie jest tak efektowna jak na otwartych przestrzeniach. Niemal ze wszystkich stron widać też, iż doliny oddzielone są białą zaporą.




Najwięcej tego jest wokół Trzech Koron. W Szczawnicy i okolicy muszą mocno hajcować na końcówkę roku.


A co widzimy czego nie było na Przehybie? Gorce jak na dłoni: Lubań z wieżą i Turbacz.


Lubań jest blisko (20 km). Za nimi niemożliwa do pomylenia (choć nam się kiedyś zdarzyło) Babia Góra (78), Pilsko (93) i Romanka (99 kilometrów).


Najdalszym pasmem jakie dojrzeliśmy była Mała Fatra - wybijający się Stoh i Rozsutec (ponad 110 kilometrów).


Jeszcze musi być fana!


Tatrzańskie ostatki.


Schodzimy, bo na wierchu piździ okrutnie. Zakładam komin i do tego grubszą czapkę, co Inez komentuje: "Gorzej wyglądać już nie możesz" :P . Optymistka ;) .

(fot. Inez).

Najwięcej wchodzenia już za nami, teraz głównie w dół. Nadal jest pięknie, wręcz bajkowo!


Wielki i Mały Rogacz. To na szczęście nie ten Rogacz z Beskidu Małego, gdzie mieści się chatka, która "nie jest chatką studencką"!


Dolina Małej Roztoki.


Nad Tatrami utrzymuje się dziwne chmura, przypominająca rozciągnięte UFO. Wisi tam już od dłuższego czasu. Niechybnie jakiś obcy rząd coś rozpyla, aby osłabić zdolności reprodukcyjne obywateli RP.


Czasem mijamy fajne znaki dla narciarzy, lecz tych prawie nie ma. Za to pieszych dość trochę się kręci - w sumie z kilkadziesiąt osób wykorzystujących znakomitą pogodę.


Za Małym Rogaczem.




Przyznaję bez bicia, że chyba pobiłem swój rekord dzienny orgazmów :D . Dobrze, że jednak nie poszliśmy na Halę Łabowską!


Polana Litawcowa reklamowana jest jako punkt widokowy na Tatry, więc przyciąga turystów z drugiej strony.



Początkowo zastanawialiśmy się czy nie iść od razu na Eliaszówkę zaliczyć zachód słońca. Ale nie ma szans - nie dalibyśmy rady. Zatem z przełęczy Gromadzkiej schodzimy trochę w dół do "bacówki" Obidza, serwującej smaczne jedzenie w rozsądnych cenach.



W tych okolicach ruch jest większy, docierają ludziska z licznych pensjonatów Kosarzysk i Piwnicznej. Jednak oni wszyscy po obiedzie wracają do siebie, a my w nadciągającym zmierzchu wchodzimy na zielony szlak graniczny w kierunku Eliaszówki. Momentami jest kiepsko oznaczony, więc trochę szukamy; nieprzyjemnie się idzie po drodze, którą wyrównywał ratrak pobliskiego ośrodka narciarskiego.



Napotykamy chatkę z której po ujadaniu psa wychodzi gospodarz. Gawędzimy z nim chwilę i idziemy dalej. Ten szlak przypomina wczorajszy z Przehyby - zdaje się nie mieć końca, a w ciemnościach okolica wygląda cały czas tak samo. Niby idziemy granicą, lecz spotykamy tylko jeden słupek.


Wreszcie dołazimy do wieży na Eliaszówce. Gramolę się na nią niepotrzebnie - widzę tylko nieliczne światełka w dole w Kosarzyskach oraz odległego wyciągu. Trzeba tu wrócić w dzień. Mamy jeszcze z pół godziny drogi, z tego końcówka specyficznym szlakiem chatkowym oznakowanym odblaskami :D .


Chata Magóry to nasz cel. Prowadzona przez Andrzeja (Jędrka), który kiedyś siedział na Metysówce w Gorcach, i jego żonę Olę. Początkowo czujemy się trochę niepewnie, gdyż jadalnia z kuchnią wygląda jak czyjeś mieszkanie, lecz tak właśnie ma być :) . I znów jesteśmy jedynymi nocującymi!

Miejsce z klimatem, ale o tym jeszcze napiszę.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-03, 17:53   

W Sylwestra również udało mi się przeforsować mój plan wycieczki! Zależało mi, abyśmy koniecznie udali się na Eliaszówkę. Nie byłam tam nigdy, a od paru lat jest wieża, więc liczyłam na fajne widoki.

Z chatki znów wyruszyliśmy dosyć niespiesznie. Udało się wyjść dopiero o 11. Przeszliśmy obok stodółki, w której wieczorem miała być potańcówka.



Właściciele chatki hodują konie, a w lecie organizują obozy jeździeckie.



Jednym ze szlaków "chatkowych" dotarliśmy do gminnego szlaku niebieskiego.



Idąc przyglądaliśmy się pobliskim osiedlom.



To prawdopodobnie właśnie Obidza, do której zmierzaliśmy.



W pobliżu domów, obok których przechodziliśmy, oczywiście zaczaił się na mnie psiak - na szczęście nieszkodliwy.



Od Eliaszówki na razie oddalaliśmy się zamiast zbliżać, gdyż wybraliśmy szlak, prowadzący naokoło.



Spoglądając w prawo najprawdopodobniej widzieliśmy zielony szlak, którym zamierzaliśmy iść następnego dnia. Domyślaliśmy się tego widząc kapliczkę, którą mieliśmy przed oczami.





W dolinach wciąż kotłowały się mgły (smog?;))



Niektóre psy na szczęście były niewzruszone naszą obecnością, więc spokojnie wygrzewały się w promieniach grudniowego słońca.



My natomiast cały czas szliśmy niebieskim szlakiem, który prowadził raz w górę, raz w dół, raz w górę, raz w dół i tak do końca.



Kiedy przechodziliśmy obok kapliczki, wokół nas dominował krajobraz bardziej jesienny niż zimowy, ale w oddali wciąż była przynajmniej odrobina śniegu świadcząca o tym, jaka jest aktualnie pora roku.





W rejonie Piwowarówki także znajduje się wieża widokowa - trochę daremna, jednak okazało się, iż jest to wieża prywatna, należąca do właściciela pobliskich budynków.




Kiedy doszliśmy do ostatniego osiedla domków, czekało nas już tylko dosyć męczące zejście w dół - cały czas drżałam, że się przewrócę - udało mi się to dopiero na samym dole.



W końcu dotarliśmy do Kosarzysk, gdzie zrobiliśmy zakupy i poczekaliśmy chwilę na autobus. Było jednak na tyle zimno, że zaczęliśmy łapać stopa. Udało się to dosyć szybko, więc dojechaliśmy nim na pętlę. Tutaj zaczęliśmy podchodzić pod górę, ale...



...złapaliśmy drugiego stopa, którym dojechaliśmy aż do Bacówki w Obidzy. W związku z tym, że mieliśmy jeszcze sporo czasu do zachodu słońca, zatrzymaliśmy się w niej na obiad. Nie samym grzańcem człowiek żyje, a przecież przed nami Sylwester, więc musieliśmy się dobrze najeść ;)

Pogoda wciąż dopisywała, więc przy bacówce sporo osób, małych i dużych, zjeżdżało na dupolotach ;)



My natomiast ruszyliśmy w stronę słońca!



Bacówka, choć może nie z tych klimatycznych, cenami nie przerażała, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie ;)



...a sprzed niej roztaczają się ładne widoki!




Czerwony "żabkowóz" stoi jak stał dnia poprzedniego :dev !




Dochodząc na przełęcz, skręciliśmy w las. Tym razem już mniej więcej wiedzieliśmy, co nas czeka, ponieważ wcześniejszego dnia szliśmy tutaj po zmroku!



W ciągu dnia szło się zdecydowanie przyjemniej! Szlak chwilami łączył się z narciarskim.




Pierwsze widoki pojawiły się na polanach w okolicy wyciągów. Były one jednak wyłącznie w kierunku Beskidu Sądeckiego.





Po minięciu polan wystarczyło jedynie wdrapać się na sam szczyt.




To właśnie tutaj postanowiliśmy obejrzeć ostatni ubiegłoroczny zachód słońca.



Niebo zaczynało już nabierać rumieńców, więc pospieszyliśmy na górę wieży!



Nie kryłam swojego rozczarowania, gdy okazało się, że Tatry i Pieniny są częściowo ukryte za drzewami! Świnia postanowiła w ogóle nie wychodzić z plecaka! :>



To, co było w miarę ładnie widać, to Pilsko i Babia Góra oraz znajdujące się przed nimi Trzy Korony i na prawo od nich Gorce, w szczególności Lubań.





Ładnie prezentowały się wzniesienia Beskidu Sądeckiego.



Gdyby wieża była ciut wyższa... (Podobno gmina nie chciała iść w koszty, a wyższa wieża wiązałaby się z dodatkowymi pozwoleniami i nanoszeniem jej na mapy lotnicze)



Na chwilę usiedliśmy na schodkach, aby poczekać na całkowity zachód - przecież nie będziemy szli w jasnościach :P






Wielkie Oko na nas patrzyło!



My natomiast patrzyliśmy m.in. na Przehybę i Radziejową.



Przez krótką chwilę nawet pobliskie drzewa złapały "kolor".



Kiedy słońce miało już zachodzić, mimowolnie skierowaliśmy swoje głowy ku przysłoniętym Tatrom! ;)



Później jednak upstrzyłam sobie lepszy fragmencik nieba, pod którym znajdowały się m.in. Niżne Tatry.



Jeszcze raz obróciłam się dookoła własnej osi:





Po zejściu z wieży było jeszcze na tyle jasno, że nie trzeba było wyciągać czołówek.



Zaczęło się nawet robić bardziej różowo! Chyba zeszliśmy z wieży przedwcześnie! :D

Na Świnim Groniu nie wyglądało to jednak już tak atrakcyjnie!





George jednak usłyszawszy, że jest na Świnim Groniu, wyskoczył z plecaka i został uwieczniony, wylegując się na polanie :D




Zebraliśmy się jednak i ruszyliśmy dalej w kierunku lasu.



Włączyłam czołówkę tylko dlatego, aby iść wzdłuż świecidełek, które mnie urzekły :D



Chatkowi na każdym szlaku dojściowym do chaty zrobili odblaskową dróżkę;)




Po dotarciu do chatki zaczęliśmy się szykować do zamknięcia Starego Roku i Otwarcia Nowego ;)


_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-03, 18:27   

Teoretycznie z dnia na dzień pogoda miała być coraz lepsza, czyli w Nowy Rok powinno być widokowe szaleństwo! Obudziliśmy się oczywiście ok. 9:00. Zanim się zebraliśmy, minęła chwila. Później uderzyliśmy standardowo na śniadaniowego gotowca, przygotowanego przez Jędrka i w zasadzie byliśmy gotowi do drogi. Ale na chacie zrobiło się pusto, bo wszyscy pozostali także ruszyli w drogę, więc zamieniłam się na jakiś czas w Ciotkę-Klotkę i towarzyszyłam chatkowej pociesze ;)

Nic jednak nie trwa wiecznie. Po 12:00 i my pożegnaliśmy się z Jędrkiem, aby ruszyć ku Piwnicznej. Tam mieliśmy najpewniejszy autobus do domu.




Wyglądało jednak, że pomimo odczuwalnie niższej temperatury, przejrzystość tego dnia będzie słabsza niż w poprzednich.



Na dole wyraźnie unosiły się mgły.



Początkowo szliśmy jednak głównie przez las, więc widoki odsłaniały się tylko w niektórych momentach. Ja oczywiście szłam na pełnym skupieniu, bo są tam odcinki bardzo strome, więc w trosce o swoje zęby, twarz i nogi wolałam być ostrożna.




Wkrótce jednak wyszliśmy na otwartą przestrzeń, ale faktycznie wyglądało na to, że widoków nie uświadczymy.




Po dwóch dniach pięknej pogody nie spowodowało to jednak rozpaczy, lecz okazało się miłą odmianą!



Zastanawiałam się, co będą widzieli ludzie z Eliaszówki. Później, oglądając zdjęcia, widziałam, że oni mieli nieco lepsze widoki niż my, ale głównie na południową stronę.



My natomiast przed oczami mieliśmy głównie gospodarstwa i mgłę.



...a pod stopami odrobinę śniegu i lodu.



Tym razem pies nie wykazał się inicjatywą i nie zaczął mnie gonić. Stał jak słup! Pewnie dlatego, że było przejmujące zimno! Czułam jak mróz szczypał mnie po policzkach, a mroźny wiatr dodatkowo mu pomagał!



Kierowaliśmy się w kierunku Piwowarówki.




Do zakrętu jeszcze szłam w polarze, ale później musiałam ubrać czapę, rękawiczki, kurtkę i inne cuda, bo zaczęłam naprawdę marznąć na tej otwartej przestrzeni!



Nawet miś polarowy postanowił się zaszyć w kurtce ;D



Chwilami na szlaku było takie lodowisko, że trzeba było je obchodzić bokami.



Na szczęście było na tyle mało śniegu, że nie było obaw o to, że wpadnie się gdzieś w zaspę ;)



Wreszcie mogliśmy z bliska zobaczyć kapliczkę, którą w dniu wcześniejszym widzieliśmy wielokrotnie, lecz z daleka.



Tymczasem obok niej dołączył do nas kolejny towarzysz podróży czyli pies. I niestety nie chciał się odczczepić dosyć długo.



Wyglądało na to, że będzie nas prześladował aż do centrum Piwnicznej :D



Cały czas był o krok przed nami albo gdzieś obok i za żadne skarby nie dał sie przegonić!



W związku z tym zaczęliśmy ignorować zupełnie jego obecność i szliśmy spokojnie, podziwiając te nieliczne widoki, które wyłaniały się zza chmur.




Psa faktycznie zgubiliśmy tuż przed zejściem na główną ulicę.




Stąd dotarliśmy na Rynek, by przed 16:00 wyruszyć w podróż do domów ;) Tym razem ja miałam bliżej!

Zdjęcia:

>>czwartek i piątek
>>sobota
>>niedziela
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Ostatnio zmieniony przez nes_ska 2017-01-03, 18:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-03, 20:00   

Pudelek napisał/a:
Może u góry będzie wyżej?


Przeważnie jak nie zawsze, tak jest... :)

Świetna wycieczka, super widoki, no i piękne zakończenie i powitanie roku. Ta chata z klimatem po jednym zdjęciu też mi się bardzo podoba.

Jedyne co mi nie do końca pasuje w tej relacji, to dużo zdjęć Pudelka jakby nie Pudelka. (tzn. Tatry na zdjęciach)
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-03, 20:09   

Vision napisał/a:
Jedyne co mi nie do końca pasuje w tej relacji, to dużo zdjęć Pudelka jakby nie Pudelka. (tzn. Tatry na zdjęciach)


HEhe :D Chyba nie miał innego wyjścia, bo dominowały! :P
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-03, 20:12   

Co więcej, pisze o jakichś orgazmach. Patrząc na zdjęcia, wychodzi mi, że przynajmniej kilka musiało być na widok Tatr. :D
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-03, 20:29   

Tatry Tatrami, wyglądały jak zawsze :) Mnie w takich miejscach zazwyczaj bardziej interesuje co jeszcze zobaczę, jakie pasma i szczyty i jak daleko :) Tatrzańskich wierchów i tak nie rozpoznaję, a te inne czasem mi się uda :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group