Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

27.01.-29.01. Zimowa rozgrzewka w Beskidzie Sądeckim...

Autor Wiadomość
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-02-07, 14:17   27.01.-29.01. Zimowa rozgrzewka w Beskidzie Sądeckim...

27 stycznia był ostatnim dniem szkoły przed rozpoczęciem ferii, co zobowiązywało do słusznego zaplanowania tego okresu. Wprawdzie ostatnie 2 tygodnie przed wolnym byłam chora, półprzytomna i ledwo ciągnąca, a w środę poszłam po antybiotyk do lekarza, ale poza tym nic nie stało na przeszkodzie, aby chodzić po górach.

Panowie pojechali już w czwartek rano. Jeden wymiękł, zanim zdążyłam dojechać na miejsce. Ja też próbowałam się wykręcić swoim kiepskim samopoczuciem, ale szybko zostałam przywrócona do porządku.

Praca mnie trochę zatrzymała, więc zamiast wyjechać o 11.00, wyruszyłam dopiero o 14.00, docierając z Brzeska do Kosarzysk. Miałam nadzieję, że uda mi się złapać stopa i udało się... do pomnika. Później niestety nie przejechał obok mnie żaden samochód.

Miałam trudności w dotarciu do miejsca noclegowego, więc w międzyczasie dzwoniłam do gospodarza Wątorówki i jakimś cudem się udało! Ale było zimnoooo! Okazało się, że na miejsce dotarłam pierwsza, więc próbowałam rozpalać w piecu wykazem baz i chatek, bo o innym papierze nie pomyślałam, a chłopaki jeszcze szli. W końcu jednak oni dotarli, w piecu się rozpaliło i z początkowych -2 stopni w chatce po 2 godzinach mieliśmy już +8, a ostatecznie nagrzaliśmy do 23 stopni ;D..

Chatka nie jest bardzo przestronna, ale kilkanaście osób się w niej zmieści. W części jadalnej jest stół na kilka osób, kanapa i kilka rozkładanych krzeseł, piec żeliwny, zlew (w którym była zamarznięta woda, więc szliśmy po tę do sąsiadów). Na górze jest lotnisko z materacami do spania. W łazience ma być podobno prysznic, ale na razie są tylko michy i ustęp, przy którym jest dopięte milion mechanizmów, aby tam woda nie zamarzała ;)



Sobotni poranek przywitał nas ładną pogodą i przeciętną przejrzystością.



Zamknęliśmy chatę, odnieśliśmy klucze do sąsiadów...



I w drogę!




W drogę, którą zastawiał nam ów koń, jednak samochód przegnał go trochę do przodu, torując nam przejście ;)



Panowie podeszli jeszcze do konika, żeby sfotografować go z bliższa.



I ruszyliśmy na niebieski szlak, w kierunku Wysokiej...



Szło się dosyć przyjemnie. Między drzewami czasem widać było Tatry.




I Eliaszówkę, na której byłam całkiem niedawno!



Gdy zbliżaliśmy się do Przełęczy Rozdziela, pojawiły się też widoki m.in. na Trzy Korony i Babią Górę. I smog.




Droga cały czas była przetarta, więc idąc ubitą ścieżką w ogóle się nie zapadaliśmy. Schodząc w bok, było już różnie.



Na Rozdziela zjeżdżaliśmy przez chwilę na dupolotach, choć nie każdy jest zwolennikiem, bo później szlak bywa śliski (choć ja w zimie i tak mam raczki dorzucone do plecaka w razie czego ;) ).



Tutaj wreszcie wyszliśmy z lasu i mieliśmy trochę bladych widoków.





Po chwili jednak ruszyliśmy pod górę.




...zostawiając za sobą polanę widokową.




...i wchodząc do lasu. Chłopaki poszli inną drogą po jakichś śladach, ja poszłam szlakiem.



U nich podobno ślady po jakimś czasie się skończyły, więc musieli sobie torować drogę, a ja spokojnie, niespiesznie szłam sobie leśną ścieżką, co jakiś czas podziwiając wyłaniające się zza drzew widoki ;)



Po jakimś czasie nasze drogi się zeszły i zamiast iść szlakiem pieszym, poszliśmy jakąś drogą, która na mojej mapie oznaczona jest jako konna.




Jej zaletą było to, że były widoki i była przejechana przez jakiś pojazd, więc szło się wygodnie.



Ja jednak w pewnym momencie osłabłam, bardzo źle się poczułam i miałam drobne problemy oddechowe, więc postanowiłam zrezygnować z podejścia na Wysoką.



Chłopaki poszli w górę, a ja poszłam na Polanę pod Wysoką.



Stąd udałam się w kierunku Wąwozu Homole.




Początkowo chciałam schodzić drogą do parkingu, ale ostatecznie zeszłam Homolami, gdzie było niesamowicie ślisko! Ale kto by zakładał raczki. Trzy razy sobie otłukłam tyłek, a później już szłam powoli, starając się dbać o swoje bezpieczeństwo ;)





Kilka osób mijało mnie w drodze pod górę, ale ogólnie było pustawo, pomimo w miarę ładnej pogody. W końcu jednak dotarłam na dół i prawie od razu złapałam busa z Jaworek do Szczawnicy. Tam chwilę zastanawiałam się, czy ze względu na samopoczucie jechać do domu, czy jakimś cudem wykulać się pod Bereśnik, aby chociaż stamtąd rzucić okiem na widoki.

Przejrzystości oczywiście nie było dobrej, ale widoki po drodze i tak były fajne ;)




Dopiero po raz drugi szłam w całości szlakiem pieszym. Dawniej zawsze gubiłam w trakcie ten szlak i szłam przez Języki ;) Wyszłam w związku z tym na Bryjarkę.



Stąd jednak widoki też nie porywały, bo akurat były w dużej mierze pod słońce ;)




W związku z tym poszłam dalej i postanowiłam wrócić na Bryjarkę następnego dnia.




Chciałam zdążyć na zachód słońca z widokiem na Tatry.



W końcu doszłam w interesujące mnie miejsce w okolicy schroniska, ale jeszcze miałam czas do zachodu.




Ludzie, którzy byli obok mnie, poszli wcześniej, więc zostałam sam na sam ze słońcem ;)




Wcale nie było mi z tego powodu smutno ;)





Tuż przed zachodem namnożyło się ludzi, którzy wchodzili mi w kadr, wracając na dół ze schroniska ;)





Przejrzystość nadal była przeciętna...



Tuż po zachodzie zrobiłam odwrót do schroniska.



Następnego dnia nie szłam z chłopakami, którzy wybierali się na Koziarz, lecz schodziłam do Szczawnicy, gdyż od tego, jak długo będę tutaj, zależało, jak późno dotrę do Zakopanego.

Rano oczywiście przywitała mnie kiepska przejrzystość. Szczawnicy prawie nie było widać!



Ale do niej zmierzałam.



Chciałam zejść tym samym szlakiem, którym wyszłam dzień wcześniej, wstępując jeszcze raz na Bryjarkę.




Jednak w międzyczasie zagadałam się z dwoma osobami, idącymi naprzeciwko, a zaraz po tym zgubiłam szlak :D



Jako że nie chciało mi się wracać, aby go szukać, postanowiłam po prostu zejść na dół.



Im niżej, tym słabsza była przejrzystość.



W końcu doszłam na dół, docierając w rejon Skotnicy, skąd zeszłam do głównej drogi i pojechałam do domu, by spakować się i tego samego dnia ruszyć w Tatry ;)


W górach w smogu
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Majka 


Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 919
Skąd: Beskid Mały/ Kraków
Wysłany: 2017-02-07, 15:51   

Ładny zachód słońca w okolicy bacówki pod Bereśnikiem się trafił. Na smog nie ma co narzekać, w Beskidzie Małym było gorzej. :(
_________________
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12258
Skąd: Bytom
Wysłany: 2017-02-08, 09:43   

Szalejesz na całego. No ale masz też farta do pogody.
Mnie też się zachód podoba. Klimatyczny.

Można więc uznać, ze ferie w Twoim wykonaniu zostały dobrze wykorzystane, ale chyba dla Ciebie były za krótkie.,..
Profil Facebook
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14380
Wysłany: 2017-02-08, 09:58   

Cytat:
Można więc uznać, ze ferie w Twoim wykonaniu zostały dobrze wykorzystane, ale chyba dla Ciebie były za krótkie.,..


Moja znajoma nauczycielka, w cywilu ma siostra, ferie zimowe rozpoczęła od zapalenia oskrzeli. Tak samo je zakończyła.

Neska - kiedy Ci minie ten szał zimowy ? :)
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-10, 08:24   

Ferie masz udane! :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group