Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

27-28.03. Walka z lenistwem w okolicy Turbacza

Autor Wiadomość
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2016-03-29, 16:23   27-28.03. Walka z lenistwem w okolicy Turbacza

Wolne miałam już od czwartku, więc w zasadzie mogłam korzystać do woli, zwłaszcza że piątek był piękny, ale lenistwo wciąż wygrywało. Do tego stopnia, że po dwóch dniach spania do 10:00 lub 11:00 w trzeci dzień obudziłam się o 8:00 wyspana, a to jest dla mnie zupełnie niecodzienna sytuacja.

W końcu, po odrzuceniu wszystkich wcześniejszych planów, postanowiłam się przełamać i ruszyć poza dom, a że początkowo najlepszą pogodę zapowiadano na niedzielę, zdecydowałam, że to będzie idealny moment. W planie było tylko dotrzeć na Turbacz z miejsca, z którego jeszcze nie szłam. Jako że autobusy w niedzielę nie jeździły, wybrałam miejsce, do którego mogłam dojechać pociągiem, czyli Pyzówkę.

Po czterej godzinach radosnej jazdy, w tym 1,5 godziny jazdy z aniołkiem, pędzącym w Tatry, dojeżdżam na miejsce i o 11:00 startuję na szlak.




Stacyjka dosyć przyjemna, malutka, oczywiście pozamykana na cztery spusty - to jednak miły początek dnia, zważywszy na fakt, że część szlaku będę musiała tupać Zakopianką ;)



W pierwszych podrygach dzisiejszego słońca, tuż przy stacyjce, wylegują się koty.



Ja jednak zamiast również się wylegiwać, ruszam dalej z Przełęczy Sieniawskiej, zostawiając za sobą to urokliwe miejsce.



Pogoda nadal jest bardzo zmienna i połowiczna. Z jednej strony błękitne niebo, z drugiej ciemne chmury, trochę słońca, trochę wiatru. Pierwsza część trasy jest jednak dosyć przyjemna.



...i mimo że nade mną często pojawia się cień, to widoki z oddali, mimo że nie rozległe (tam gdzie mogłyby być, są chmury) tuszują te braki.




W oddali (zauważyłam to dopiero teraz, spoglądając na mapę papierową) widzę kilka domów i stację Lotos, do której muszę dotrzeć, aby odbić w stronę Starych Wierchów, jak widać w chmurach.



...a z innej strony wciąż pięknie!



Na chwilę z błotnistej polnej drogi przeskakuję na asfalt, ale jeszcze nie na Zakopiankę ;)



Na razie tylko przechodzę przez asfaltówkę prowadzącą z Sieniawy do Klikuszowej, by dalej iść polami.



Nowy Targ za chmurą, chociaż jest blisko.



Ja jednak idę z nadzieją, że wcześniejsze prognozy chociaż trochę się sprawdzą i nie lunie na mnie struga deszczu, bo na to nie jestem psychicznie przygotowana :P




Dochodzę w okolice kapliczki, a to oznacza, że zaraz czeka mnie Zakopianka.




Widoczność nie porywa, choć w oddali nadal jest pogodnie.



Dopóki mogę, idę bokiem, gdyż aniołek mnie okrutnie nastraszył w pociągu.



Później już na kilkaset metrów wchodzę na pobocze. W pobliżu stoi wielki karton mleka! :O Afe. Nie znoszę mleka, a takie wielkie, to kumulacja zła :D



Przy Lotosie plączę się przez chwilę, ale w miarę szybko odnajduję szlak, skręcający ku mojemu celowi.



Standardowo są na nim tony błota.



...ale widoki całkiem przyzwoite.



Po drodze mijam wyciąg i mały budynek-trup, który stoi tuż przy nim.



Tutaj praktycznie już nie pojawia się słońce, ale podobno później miało być lepiej - godzina krytyczna to według prognoz 13:00 :D



Nie tracę więc humoru, bo liczę na to, że poprawi się, jak będę siedzieć na Starych Wierchach ;)





Na dole widać chyba domki Obidowej.



Mijam kolejny wyciąg, a to oznacza, że zaraz będę przy pierwszym schronisku ;) Jako że śniadanie pochłonęłam przed 6:00, to o 13:00 czuję się już nieco głodna ;)



W końcu przedzieram się przez kolejne błoto, otaczające schronisko i wchodzę do środka ;) Tylko chwilę rozmawiam z obsługą, ponieważ są zajęci. Co chwilę ktoś przychodzi, a to zamawiać już wieczorny nocleg, a to po grzane piwo, albo jedzenie. Ja też korzystam z okazji, żeby coś schrupać, choć profilaktycznie do plecaka też wrzuciłam jakieś jedzonko. Ale nie ma to jak ciepłe ;-))



Kiedy siedzę w schronisku, przebijają się pierwsze promienie słońca - to dobry znak, może będzie cieplej niż do tej pory. Wychodzę zatem i ruszam w dalszą drogę.




Na Tatry jednak nie ma co liczyć, choć są tak blisko, że innym razem miałam je "na wyciągnięcie ręki". Tuż za polaną i pierwszym tegorocznym krokusem pojawiają się jednak zaczątki zimy.





Nawet nie zauważam, kiedy dochodzę do krzyża upamiętniającego katastrofę lotniczą.



To oznacza, że wkrótce powinno być bardziej widokowo.



Mijając Rozdziele zastanawiam się, czy iść w ogóle na Turbacz, czy minąć go bokiem i przejść do schroniska obok Szałasowego ołtarza, ale ostatecznie kieruję się ku szczytowi.



Mijam bałwana numer 1, czyli ufo-bałwana.



I na szczyt!




Przede mną tylko suche patyki ;)



Za mną widoki, ale szału nie ma :)



Na szczycie słońce świeci prosto w moją stronę.



Nie zatrzymuję się tam na długo, gdyż już jestem w pobliżu schroniska, gdzie czeka piiiiiiiiiiwo :)



Jem kolację i siedzę sobie w zatłoczonym schronisku. Przyszłam dosyć wcześnie, bo o 17.00, więc mam spooooro czasu do zagospodarowania.

Po zjedzeniu wychodzę jeszcze na chwilę na zewnątrz. Tutaj dzielnie stoi wielkanocny bałwanek, czyli bałwan nr 2.



Tatry są ledwo widoczne na horyzoncie, więc już widzę, że z ładnego zachodu słońca nici ;)



...ale wyskakuję jeszcze na spacer na Halę Długą.




Ja na razie jestem w cieniu, ale stacja GPNu jest pięknie oświetlona przez zachodzące już słońce.



Niestety zachodzi ono za drzewami.




Tatry się delikatnie przebijają, ale nie chce mi się czekać, aż będzie ciemno.



Zmierzam więc w kierunku schroniska...



...żegnając bałwana nr 3, czyli bałwana-misia.



Przy schronisku siedzi jeszcze kilka osób, ale ja wskakuję do środka, aby wypić herbatkę, poczytać książkę i pomaszerować do łóżka :)



Przez całą noc budzi mnie płaczące dziecko i mimo że budzik mam nastawiony na ósmą, wstaję trochę wcześniej. Pakuję bagaże i wskakuję na szybkie śniadanie.



Sprawdzam jeszcze w Internecie autobusy i wyznaczam trasę na dziś - idę nad Pucołowski Stawek, a dalej - zobaczmy ;) Nie chcę ryzykować schodząc do Łopusznej, że będę musiała iść później 8 km asfaltem do Nowego Targu, więc postanawiam trochę pokombinować - w końcu mam sporo czasu.

Na posterunku przed schroniskiem stoi bałwan-zając.



...i dzisiaj Tatry są nieco bardziej widoczne niż poprzedniego dnia.



To jeszcze bardziej zachęca do dzisiejszego wędrowania.



Opuszczam mury schroniska i idę znów w kierunku Hali Długiej.



Widoki z niej prezentują się zdecydowanie lepiej niż wczorajszego wieczora.





Ale nie ma pewności jak długo to potrwa, więc idę dalej, zostawiając halę za sobą... ;)



Bałwan dzielnie się trzyma, więc na razie tutaj zostaje.




Ja natomiast chwilę plączę się w okolicy chatki GPN-u, bo nie mogę odnaleźć szlaku, mimo że nie jestem tutaj pierwszy raz :)




Na chwilę odbijam w niewłaściwą stronę.



Ale wracam znów w kierunku chatki i tym razem już zmierzam w dobrym kierunku.



Pogoda dopisuje, więc radośnie maszeruję w kierunku Hali Młyńskiej.




Widoczność też nie powala, ale na pewno jest zdecydowanie lepsza niż dnia poprzedniego.




I ziiiiiiiiiiima!!! :)



Ale taka całkiem przyjemna zima, pozwalająca swobodnie iść po szlaku, więc jakoś się dogadujemy ;)




Ciekawa jestem, w którym momencie ta piękna zimowa aura się skończy, ale na razie trwa w najlepsze! :-)


[uimg]https://lh3.googleusercontent.com/-OZ2e-zzZjHY/Vvpi5Vk9rpI/AAAAAAAAou4/mRLPz2LfuOUvHshYUUA4WOkqaxIvQIxCwCCo/s1024-Ic42/DSC_3988.jpg[/img]

Docieram do Zielenicy, więc za chwilę będzie krótka przerwa od widoków ;)




Według napisów na tabliczkach do Pucołwskiego Stawku jeszcze ok,. 45 minut.



Początkowo miałam wrócić na Jankówki i iść zieloną ścieżką, ale idąc coraz bardziej w dół, trochę mi się odechciewa.



W lesie jeszcze przez chwilę trwa zima.



Jednak gdy dochodzę do osiedli w okolicy stawu, zaczyna się wiosna.




Choć staw na razie jest jeszcze przymarznięty.





Nie chcę jeszcze iść do Łopusznej, nie chce mi się na razie iść pod górę, więc postanawiam iść bezszlakowo do czerwonego szlaku spacerowego, prowadzącego do Żubrowiska.



Tutaj też co jakiś czas przebijają się jakieś widoki :)



I wystarczyło na chwilę odbić od szlaku...



...aby znaleźć kolejne sztuki krokusów!





Mijam uroczą ławeczkę pod drzewami, ;)


ostatnie jak na razie widoki...



I wchodzę w gęste chaszcze, aby dojść do kolejnej polnej drogi. Po drodze przez chaszcze mijam co i rusz ślady dzików, ale na szczęście żadnego żywego osobnika nie ma na tej trasie, uff!



W okolicach polany słyszę już pobliski potok, a to oznacza, że jestem w pobliżu szlaku.



Szlakiem spacerowym docieram w okolice Gajówki "Mikołaja".




Tutaj zaczyna się szlak partyzancki, którym zamierzam dotrzeć do Bukowiny Waksmundzkiej.



Szlak chwilami jest dosyć ostry, więc daje w kość, zwłaszcza na początku, ale nie chciało się po asfalcie, to trzeba sobie pocierpieć ;) Jako że pnie się w górę, to znów trafiam do zimowej krainy ;-)



Docieram nim i nie nim na Bukowinę Waksmundzką, przy rozejściu szlaków niebieskiego i czarnego. Ja jednak chcę iść zielonym, więc postanawiam przejść przez polanę, zamiast się cofać.



Na polance pojawiają się kolejne dzisiaj krokusy!



Szkoda tylko, że słońce akurat jest zasłonięte przez chmury. Siadam tutaj na chwilę, uważając, aby nie przygnieść żadnego kwiatu.



Robi mi się jednak zimno, więc idę dalej w stronę zielonego szlaku.




Słyszę intensywne hałasy. Okazuje się, że właśnie jest rozstrzygnięcie V Biegu Śladami Niedźwiedzia, wręczenie medali i impreza na całego.



Nie udaje mi się przejść obok niezauważoną. To pewnie te włosy wyglądające "jak tatrzańska jesień" :dev ... Panowie zaciągają mnie z powrotem w stronę tłumu i polewają domowej roboty cytrynówkę. Po wypiciu na jedną i na drugą nogę, idę dalej w stronę Kowańca :>



Tutaj oprócz widoków...




...pojawia się coraz więcej domów...




oraz pomnik-ołtarz polowy.



Chwilę jeszcze idę przez lasek.



A później! Kolejne krokusy atakują!




Po chwili wchodzę już na asfalt, skąd zmierzam w kierunku przystanku.



Po drodze mijam bar w podwórzu, gdzie biesiaduje spora grupa ludzi. Dwóch z nich wybiega prosto w moją stronę i oblewają mnie wodą z kufli. Lany poniedziałek zaliczony. Mogę jechać do domu... ;)


Niedziela
Poniedziałek
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8309
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-03-29, 18:44   

Zima była, Tatry słabo widoczne lub w ogóle, więc wyjazd udany :-o

Ale że na Turbaczu teraz podają piwo?? :o-o
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2016-03-29, 18:53   

Pudelek napisał/a:
Ale że na Turbaczu teraz podają piwo?? :o-o


Piwo, napój piwopodobny, cokolwiek. To, co jest we wszystkich schroniskach :P

W sumie jest tam całkiem ok. Fajne hale w pobliżu, więc można zrobić sobie krótki spacer wieczorem. Nocleg w wieloosobówce kosztuje 26 zł. Pościel jest w to wliczona, choć poszewka jest dwa razy mniejsza od kołdry, więc wybrałam mimo wszystko swój śpiwór ;) Ja tam spałam już drugi raz w przeciągu kilku miesięcy i jest ok :)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-29, 20:44   

Fajna, spora relacja. Dwa zdjęcia super:

oraz


Nie chcialo Ci się porobić zdjęć nocnych?
 
 
bton1 


Wiek: 38
Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 3312
Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-03-29, 22:10   

Relacyja po zbóju. Śnieg-precz! I też uważam, że nie taki zły ten moloch.
_________________
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
 
 
trotyl


Wiek: 52
Dołączył: 06 Sty 2015
Posty: 1042
Skąd: Warka
Wysłany: 2016-03-29, 22:12   

Dawno mnie tam nie było...Miejsce katastrofy samolotu widziałem jeszcze w głębokim lesie-a teraz wygląda naprawdę jak po katastrofie...
_________________
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2016-03-29, 22:16   

trotyl napisał/a:
Dawno mnie tam nie było...Miejsce katastrofy samolotu widziałem jeszcze w głębokim lesie-a teraz wygląda naprawdę jak po katastrofie...


Właśnie ja nie pamiętam, czy je widziałam! Dwa razy przechodziłam na pewno po zmroku, raz za dnia i na pewno wyglądało inaczej. Teraz przy tych powalonych konarach wygląda niesamowicie przygnębiająco!
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
trotyl


Wiek: 52
Dołączył: 06 Sty 2015
Posty: 1042
Skąd: Warka
Wysłany: 2016-03-29, 22:20   

Mogłaś ominąć,bo jak pamiętam to koło tego miejsca szło się dwoma ścieżkami-jedna obok krzyża,a druga niżej..To miejsce poznała też moja córka-a zapamiętała,bo były tam grzyby :)
_________________
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8309
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-03-29, 23:41   

Moloch na Turbaczu pod względem noclegów zaliczyłem dwa razy... za pierwszym - to był rok 2006 - wciśnięto mnie z koleżanką do czwórki - najdroższego wówczas pokoju i z obowiązkową pościelą. Kosztowało to ze 40 złoty, a to wtedy była suma wysoka. Faktem jest, że później już tak nie żałowałem, gdyż na sąsiednim łóżku spał jakiś dziwny facet, który miał do zrobienia flaszkę pod warunkiem, że będę z nim zgadywał w quizie geograficznym :D

Za drugim razem - w 2010 (to będzie pamiętać pewna forumowiczka ;) ) - przyszliśmy w grupie, weekend majowy. Ceny wszystkiego wysokie ale od razu zaproponowano tam dość tani nocleg na glebie z dostępem do jadalni przez całą dobę. Można? Można :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Iva 


Wiek: 41
Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 1544
Skąd: łódzkie
Wysłany: 2016-03-30, 10:28   

I nic Ci nie zginęło? :o Fajna relacja, jak zwykle. A i widoki mialaś niczego sobie. ;)
_________________
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-03-30, 10:55   

Mnie się akurat w Gorcach podobało, a że byłaś w części, która miałem w większości zaliczoną, tym ciekawiej spoglądałem, jak tam jest ze śniegiem. Stawek miał swój urok, szczególnie jesienią, kiedy tam byliśmy, zima czegoś mu brakuje - może wody?

Ogólnie Gorce fajne są.

Co do schroniska na Turbaczu... No moloch jest, byłem dwa razy, za drugim było zdecydowanie za dużo ludzi, ale może na tygodniu, poza sezonem, da się tam wytrzymać. Bo miejscówka jest konkretna, a widoki z tarasu piękne.
Profil Facebook
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2016-03-30, 17:39   

sokół napisał/a:
Stawek miał swój urok, szczególnie jesienią, kiedy tam byliśmy, zima czegoś mu brakuje - może wody?


Ja wtedy jesienią okrutnie Wam zazdrościłam, więc na pewno jeszcze tam wrócę ;) Mnie też brakuje wody i mimo wszystko jeszcze tej zielonej wiosny, jeśli nie jesieni ;)

sokół napisał/a:
No moloch jest, byłem dwa razy, za drugim było zdecydowanie za dużo ludzi, ale może na tygodniu, poza sezonem, da się tam wytrzymać. Bo miejscówka jest konkretna, a widoki z tarasu piękne.


Ja jestem skłonna się poświęcać dla tych widoków. Było wprawdzie dosyć sporo ludzi, ale było znośnie, więc nie było na co narzekać. Jak nocowałam w grudniu, to było nawet pustawo ;)

Zresztą mnie tłumy nie przeszkadzają, dopóki nikt mi krzywdy nie robi :P

Iva napisał/a:
I nic Ci nie zginęło? :o


Chyba nie :D ...ale na ostatnim wyjeździe zgubiłam kolejną czapkę ;)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Ostatnio zmieniony przez nes_ska 2016-03-30, 17:43, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
trotyl


Wiek: 52
Dołączył: 06 Sty 2015
Posty: 1042
Skąd: Warka
Wysłany: 2016-03-30, 18:10   

Byłem w schronisku trzy razy -pierwszy w latach 90 i nic praktycznie nie pamiętam nic z tego miejsca ,oprócz tego,że nie stać nas było na nocleg w tym miejscu,ani na żadne piwo czy też żarcie.Zeszliśmy do Łopusznej i okazją dotarliśmy do Krościenka,gdzie spaliśmy na dziko nad Dunajcem.Dwa razy spałem tam z córką i to zawsze w tym samym pokoju.Fakt,że to gmach-ale jakoś nie spotkało mnie tam nic złego.Kamili też się podobało.Raz załapałem się na ognisko,a raz na gorzałkę zaprosili mnie goście z Łodygowic.Zastanawiało mnie tylko jedno -kupa ludzi w budynku,a nikt nie usiądzie na zewnątrz,nie pogada,zero gitary,do ogniska też niewiele kto przyszedł.Nie wiem kochają się tam ,czy co :) :) :) wszyscy???? :/
_________________
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
 
 
ziaro 


Wiek: 39
Dołączył: 13 Gru 2014
Posty: 390
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-03-30, 18:17   

Bardzo fajna relacja. Zdjęcia zresztą także. Fakt, że to schronisko to moloch lecz nie jest to najgorsze schronisko z wyglądu (patrz pod Baranią) to widok z "tarasu" oraz z jadalni oszałamiający.

Ja tam kiedyś nocowałem w majówkę i przyznaję, że spałem w jakimś gigantycznym pokoju na pod dachem. Generalnie było sympatycznie.
_________________
#ziaronaszlaku
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8309
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-03-30, 20:24   

trotyl napisał/a:
Zastanawiało mnie tylko jedno -kupa ludzi w budynku,a nikt nie usiądzie na zewnątrz,nie pogada,zero gitary,do ogniska też niewiele kto przyszedł.


raczej typ ludzi tam nocujący. Nie oszukujmy się, w większości nie są to ludzie do gitary i ogniska...
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje anime