Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

19-24 lipca 2015 r. Tatry Słowackie

Autor Wiadomość
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2015-07-31, 10:18   19-24 lipca 2015 r. Tatry Słowackie

19-24 lipca 2015 r. Tatry Słowackie
Dzień 1. …a właściwie drugi, bo w dzień przyjazdu trwała burza za burzą i nie mogliśmy zrealizować planu wejścia na Osterwę.
Stary Smokowiec – Sławkowski Szczyt – Stary Smokowiec
Pięknego, upalnego dnia, bladym świtem udaliśmy się na podbój Sławkowskiego Szczytu. Właściwie od samego dołu szliśmy w słońcu, które mocno nam dokuczało. Odcinek biegnący lasem był tak krótki, że nawet nie zdążyliśmy się nim nacieszyć, więc na śniadanie wracaliśmy się pod drzewko tuż przed Maksymilianką, żeby złapać choć trochę cienia i odpocząć od upału, który właściwie trwał od samego rana. Maksymilianka była cudowną nagrodą za to podejście w słońcu, widok na Łomnicę i wyglądającą Pośrednią Grań był pokrzepiający :) Wyraźnie było słychać szum wodospadów Zimnej Wody (w pierwszej chwili myślałam, że to wiatr, ale tego nie było prawie wcale). Po obfotografowaniu czterech stron świata, udaliśmy się w mozolną drogę po głazach na szczyt „Sławka”. Widoki z czasem stawały się coraz szersze, w pewnym momencie zastanawiałam się czy już dotarliśmy pod Królewski Nos (2 273m n.p.m.), ale wciąż obawiałam się, że góra robi nam standardowego psikusa, że już wydaje się tak blisko a tu ciągle trzeba wchodzić na kolejny garb. Tym razem okazało się inaczej i nie dałam się zwieść pozorom, byłam wręcz zaskoczona, że ten kolejny „garb” to już Sławkowski Szczyt :) Dotarliśmy tam po 5 godzinach, a na szczycie… niewiele było widać :/ Czas mieliśmy dobry, ale chmury nie wyglądały za ciekawie, baliśmy się, że będzie burza. Na szczęście nie uciekliśmy szybko w dół, rozsiedliśmy się na dobre 2 godziny i opłacało się, bo z czasem z chmur wyłoniło się chyba wszystko, co można było stamtąd zobaczyć :) Byłam bardzo szczęśliwa :) Pierwszy cel został osiągnięty, czyli wdrapanie się jeszcze wyżej niż dotychczas :) W drodze powrotnej ciągle gubiliśmy szlak, trzeba dosyć uważać, by mimochodem z niego nie zejść.
Tego dnia najbardziej cieszyło nas to, że w Tatrach Słowackich jest tak mało turystów, w porównaniu do tego, co dzieje się latem na polskich szlakach, to tutaj była istna pustelnia.








Jeszcze czekało nas ciekawe zdarzenie, bo późnym wieczorem, kiedy wyglądałam z okna naszej kwatery (mieliśmy widok w stronę Popradu) usłyszałam hałasy ze śmietnika. Okazało się, że przyszły tam trzy niedźwiedzie. Zdziwiłam się jak sprawnie idzie im wywalanie wszystkiego z kontenera, wskakiwanie do niego i z niego. Jak już zrobiły pełną rewizję odpadów, poszły sobie w las. Rano rozmawialiśmy z obsługą schroniska i okazało się, że odwiedziny niedźwiedzi to żadne zaskoczenie w tym miejscu :)

Dzień 2.
Tatrzańska Jaworzyna – Dol. Zadnich Koperszadów – Przełęcz pod Kopą – Dol. Białych Stawów – Zielony Staw Kieżmarski – Biała Woda Kieżmarska

Po wejściu na Sławkowski Szczyt postanowiliśmy zrobić sobie lajtowy dzień w dolinkach. Tym razem udaliśmy się zapoznać z Tatrami Bielskimi. Tatrzańska Jaworzyna niestety przywitała nas psią pogodą, ale wiedzieliśmy z prognoz, że z każdą godziną ma być coraz lepiej i na szczęście to sprawdziło się :)Wchodząc już w Dolinę Zadnich Koperszadów witały nas przebłyski słońca :) Okolica była jeszcze spokojniejsza niż szlak na Sławkowski Szczyt, minęliśmy tylko pojedyncze osoby, za to więcej wiat, co nas z czasem zaczęło bawić, że co chwilę można usiąść odpoczywać, a u nas wcale takich wiat nie ma (wielka szkoda). Ilość turystów zwiększyła się dopiero na Przełęczy pod Kopą (1 749m n.p.m.), która stanowi granicę między Tatrami Bielskimi i Tatrami Wysokimi. Różnicę można zauważyć od razu :) Kiedy już zeszliśmy do Doliny Białych Stawów słońce było już tak mocne, że ciężko było zrobić nieprzepalone zdjęcie, już nie mówiąc o ogromnych ścianach Małego Kieżmarskiego Szczytu, które ciężko było zmieścić w kadrze. W Dolinie Zielonej Kieżmarskiej, a w zasadzie w pustym (!!!) schronisku, bo mieliśmy słońca po dziurki w nosie, spędziliśmy dużo czasu, zjedliśmy dobry obiad i napiliśmy słowackich specjałów (ja miałam na myśli Kofolę, która jest dla mnie smakiem Słowacji). Leniwie aczkolwiek w zaskakująco krótkim czasie zeszliśmy do Białej Wody Kieżmarskiej skąd autobusem wróciliśmy do naszej kwatery w Starym Smokowcu. Za nami był kolejny, bardzo udany dzień :)










Ciąg dalszy nastąpi (w przyszłym tygodniu) :)
 
 
Majka 


Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 919
Skąd: Beskid Mały/ Kraków
Wysłany: 2015-07-31, 11:32   

Zazdroszczę i czekam na ciąg dalszy. :) Słowacy lubują się we wiatach i ławeczkach na szlakach, nawet tych najmniej uczęszczanych.
_________________
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-07-31, 22:49   

Cytat:
Ciąg dalszy nastąpi (w przyszłym tygodniu)

No jeszcze powiedz, że to dlatego, że w Tatry na weekend jedziesz :)
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2015-08-01, 20:44   

Majka napisał/a:
Zazdroszczę i czekam na ciąg dalszy. :) Słowacy lubują się we wiatach i ławeczkach na szlakach, nawet tych najmniej uczęszczanych.

W przeciwieństwie do TPN, który chyba nie lubuje się w niczym poza kasowaniem biletów ;)
 
 
Majka 


Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 919
Skąd: Beskid Mały/ Kraków
Wysłany: 2015-08-03, 09:03   

Wiesio napisał/a:
Majka napisał/a:
Zazdroszczę i czekam na ciąg dalszy. :) Słowacy lubują się we wiatach i ławeczkach na szlakach, nawet tych najmniej uczęszczanych.

W przeciwieństwie do TPN, który chyba nie lubuje się w niczym poza kasowaniem biletów ;)


Dokładnie. Poza tym dotyczy to nie tylko Tatr, w Pieninach jest tak samo, z tego co zauważyłam. Co kawałek ławeczki, wiaty.I najciekawsze jest to,że oni o to dbają, remontują.
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-08-03, 10:22   

A ja byłam ostatnio zaskoczona w naszych Gorcach, ze jest tyle wiat i ławeczek. I pole namiotowe w Dolinie Kamienicy, nieźle wyposażone, w którym za nocleg płaciło się 5 zł.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2015-08-03, 16:51   

Basia Z. napisał/a:
A ja byłam ostatnio zaskoczona w naszych Gorcach, ze jest tyle wiat i ławeczek. I pole namiotowe w Dolinie Kamienicy, nieźle wyposażone, w którym za nocleg płaciło się 5 zł.

A przy każdej wiatce długi Regulamin, czego nie wolno? ;)
Na moich ulubionych dzikich nadbużańskich łąkach, ciągnących się kilometrami coraz częściej natykam się na tabliczki "Teren prywatny, wstęp wzbroniony" :( Wkrótce strach będzie wychylić nosa za drzwi, aby się komuś nie narazić - buba mnie na pewno poprze :)
 
 
Tępy dyszel 


Wiek: 44
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 2776
Skąd: Tychy
Wysłany: 2015-08-03, 17:08   

Malgo Klapković napisał/a:
Ciąg dalszy nastąpi

Szeroka Jaworzyńska, Kopy Liptowskie, Bujaczy Wierch, Płaczliwa Skała, Osobita, Furkot przez Dolinę Niewcyrki ?

P.S. Malgo Klapković - Twój nick to czysta ,,ściema".
Nie było klapek i turystyki ,,klapeczkowej"
Ostatnio zmieniony przez Tępy dyszel 2015-08-03, 17:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2015-08-03, 17:22   

Wiesio napisał/a:
buba mnie na pewno poprze :)


Skad wiesz? :P

Wiesio napisał/a:

A przy każdej wiatce długi Regulamin, czego nie wolno?


Najlepsze sa te wiaty w Bieszczadach i Niskim. Wywalili budowle jak solidny domek, ze scianami, dachem, podloga ale nie wolno tam spac, biwakowac, nawet piknik jest zle widziany... Ciekawa jestem bardzo jak z tymi slowackimi przybytkami- bo co czlowiekowi z ilosci jak korzystac nie mozna?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2015-08-03, 21:30   

Wiesio napisał/a:
Basia Z. napisał/a:
A ja byłam ostatnio zaskoczona w naszych Gorcach, ze jest tyle wiat i ławeczek. I pole namiotowe w Dolinie Kamienicy, nieźle wyposażone, w którym za nocleg płaciło się 5 zł.

A przy każdej wiatce długi Regulamin, czego nie wolno? ;)


Na polu namiotowym - tak, ale już w innych miejscach nie widziałam.

A w słowackich wiatach sypiałam i nikt się nie czepiał (a ja nikogo nie pytałam), niektóre są specjalnie dostosowane do spania.
_________________
http://www.pilot-przewodnik.org/
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2015-08-03, 21:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Tatrzański urwis 


Wiek: 39
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Skąd: Małopolska
Wysłany: 2015-08-03, 22:55   

Do twarzy Ci w tym kapelusiku :D .
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-04, 07:06   

A cd?
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2015-08-04, 12:39   

Ciąg dalszy nastąpi najpóźniej w czwartek, nie mam jeszcze zdjęć z drugiej części wyjazdu, a samej treści nie chcę zamieszczać ;) Dodam tylko, że nie próżnowaliśmy :)
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-08-05, 14:53   

Malgo Klapković napisał/a:
Ciąg dalszy nastąpi najpóźniej w czwartek

No to szczekam;)
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2015-08-06, 08:50   

Dzień 3.
Szczyrbskie Jezioro – Dol. Młynicka – Bystra Ławka – Dol. Furkotna – Szczyrbskie Jezioro

Koniec z obijaniem się – wracamy w Tatry Wysokie ;) Najlepszą pogodę zostawiamy na główny cel wyjazdu (a ta jeszcze nie jest taka na 100%), dlatego na ten dzień przypadła trasa na Bystrą Ławkę. Bystra Ławka jest otoczona wieloma jeziorami, więc byliśmy pewni, że jest tam pięknie. Ja oczywiście wiedziałam, że czeka mnie trochę zmagań z ekspozycją, ale z tą, w najważniejszym momencie, nie miałam problemu :) Dolina Młynicka przypominała mi nieco Dolinę Pańszczycy, pamiętam, że tam też miałam wrażenie takiej surowości, ale także mnóstwo pięknych, małych kwiatuszków. Turystów na szlaku było już dużo więcej niż poprzednimi dniami, część kończyła swoją trasę nieopodal wodospadu Skok, ponad którym była prawdziwa plaża (ludzie leżeli i opalali się w kostiumach kąpielowych). Do wysokości mniej więcej 2000m n.p.m. było słonecznie, wyżej było już szaro i pochmurno, ale na szczęście z nieba nie spadła ani jedna kropla deszczu. Niestety nie do końca wiedzieliśmy jak nazwać szczyty, które widać było z końcowej części szlaku, tuż pod Bystrą Ławką. Wydaje mi się, że Koprowy Szczyt albo Rysy, a może to były Mięgusze lub Wysoka? (Jeśli ktoś wie, to proszę niech mnie oświeci :) ). Na samej przełęczy była mała kumulacja ludzi, bo część turystów szła od Doliny Furkotnej. Jedna pani niestety zrezygnowała z pokonania przełęczy (w sumie, to nie dziwię się, bo chyba „gorsza część” szlaku jest właśnie od Doliny Młynickiej), bardzo mi jej było żal, bo sama wiem jak smakuje gorycz po wycofaniu się już prawie u samego celu, ale na szczęście zdarzyło mi się to tylko raz (na Kościelcu w 2012 r.). Po przekroczeniu przełęczy bardzo miło zobaczyć w oddali Tatry Zachodnie, zatęskniłam do ich zielonych zboczy, bo już dosyć długo byliśmy w objęciach ciemnych skał Soliska. Przyznam, że zejście do Szczyrbskiego Jeziora dłużyło mi się, miałam dosyć stąpania po nierównych kamelotach, a i dolina nie była taka piękna jak Młynicka. Jednak widok na Szczyrbskie Jezioro i góry wszystko wynagrodził, podobał mi się nawet ten kurort u jego brzegu ;) Ładną zabudowę mają te słowackie miasteczka turystyczne, a hotel tuż nad jeziorem miał przeszklony parter i skórzane sofy – nic tylko usiąść z kawką/ drinkiem i popijając podziwiać widoki :) Zostawię to sobie na stare lata ;)















Dzień 4. dzień najważniejszy :)
Popradzkie Jezioro – Rysy – Popradzkie Jezioro
Wreszcie prognozy są nieubłagane – ma być słonecznie do końca dnia, bez milimetra zapowiadanego deszczu, a więc ruszyliśmy na Rysy! :) Już na przystanku kolejki zorientowaliśmy się, że na samotność nie będziemy mogli narzekać, a na parkingu przeważały samochody z polską rejestracją. Najpierw mozolnie, w słońcu i upale, asfaltem szliśmy do Popradzkiego Jeziora, przy którym zjedliśmy śniadanie (na mojej mapie nie było jeszcze zaznaczonego schroniska – Majlathowej Chaty, więc się nieco zdziwiłam, że w tym miejscu stoją dwa obiekty). Na Rysy wybrała się także słoweńska grupa ludzi, było ich chyba z 20-cioro i szli w naprawdę żółwim tempie, przez co, jak już udało się ich wyprzedzić na wąskiej ścieżce, każda przerwa na picie/ jedzenie była okupiona stresem, że zaraz nas dogonią i znów będzie trzeba ich wyprzedzać. Summa summarum i tak byli na szczycie prędzej od nas ;) a tak naprawdę to przez cały dzień wymijaliśmy się z tymi samymi osobami w przeróżnych miejscach na szlaku. Widoki na szlaku wciąż wydawały mi się znajome, bo tyle razy co już oglądałam zdjęcia z tej trasy, to nie zliczę, ale jak zobaczyłam krajobraz z przełęczy Waga, to szczęka mi opadła. Ganek prezentował się wspaniale, ten widok najbardziej zapamiętam z tego dnia, najbardziej mnie urzekł. Na Rysach ludzi było całe tłumy, ale gdzieś tam sobie przycupnęłam, żeby spędzić chociaż 20 minut na „Dachu Polski”, poobserwowałam końcowe podejście od polskiej strony (włos mi się zjeżył na głowie). Droga powrotna niestety wiedzie tą samą trasą, więc dłużyła się niemiłosiernie chociaż akurat od słowackiej strony to szlak na Rysy nie jest jakoś morderczo długi. Następnym razem z pewnością będę chciała wejść na Koprowy :)











Dzień 5.
Popradzkie Jezioro – Osterwa…

Tego dnia świętowaliśmy urodziny, więc założenie było takie, by nie wstawać zbyt wcześnie i nie wracać zbyt późno ;) Zapowiadane były deszcze, ale liczyliśmy, że nas ominą… trochę się przeliczyliśmy. W drodze do Popradzkiego Jeziora odwiedziliśmy Symboliczny Cmentarz pod Osterwą, bardzo mi zależało, by odwiedzić to miejsce, ale przykro czyta się te wszystkie tablice ofiar gór :( Idąc z Symbolicznego Cmentarza można przy okazji obejść jezioro, widok prezentował się pysznie :) Zadziwiały nas czasy przedstawione na naszej mapie Tatr Wysokich, bo mapa wskazywała, że na Osterwę podchodzi się prawie 2 godziny, a tymczasem na szlakowskazach czas był o połowę krótszy, zastanawialiśmy się kto ma rację. Okazało się, że szlakowskazy się nie mylą, ale niestety bardzo szybko poczuliśmy krople rzęsistego deszczu. Sam deszcz nam nie przeszkadzał, schowaliśmy aparaty, zakapturzyliśmy się i dalej w drogę, ale niestety zaczęło bardzo grzmieć i z Doliny Żabiej ewidentnie szły ogromne chmury z ulewą, które dotarły do nas nie później niż za 2 minuty. Liczyliśmy czasy od błysku do grzmotu i ten czas niestety skracał się, dlatego dosłownie na kwadrans przed dojściem na Przełęcz pod Osterwą zdecydowaliśmy się na odwrót :( Naszym planem było dojść przez Batyżowiecki Staw do Domu Śląskiego, niestety plan ten runął :( Wróciliśmy do schroniska i co gorsza pogoda poprawiła się, wyszło słońce. Nieco strapieni postanowiliśmy zjeść obiad w Majlathowej Chacie i wrócić do Smokowca. Wtedy znowu zaczęło padać, tym razem nieustannie przez 2 godziny, koczowaliśmy przez ten czas w schronisku. Muszę przyznać, że wnętrze jest bardzo klimatyczne i jak na słowacką architekturę schronisk, to to miejsce ma swój klimat (podobnie jak Chata przy Zielonym Stawie), chociaż muszę przyznać, że jak zajrzałam do schroniska pod Rysami, to wnętrze jest nieproporcjonalnie ciekawsze od kubatury z zewnątrz ;) Jedzenie w Majlathowej Chacie też było pyszne, ceny w porządku także gorąco polecam :)




Dzień 6. lenistwa ciąg dalszy
Stary Smokowiec – Siodełko – Wodospady Zimnej Wody – Stary Smokowiec
No cóż, muszę to przyznać, morale po zdobyciu Rysów bardzo nam spadło, zdobyliśmy, to co najbardziej chcieliśmy zdobyć, pogoda też nie była już stabilna, dlatego rano nawet mocno nie śpieszyliśmy się z wyjściem. Tego dnia było bardzo duszno, więc dosyć mozolnie nam się szło na Hrebienok. Stamtąd przeszliśmy się do wodospadów Zimnej Wody i głodni wróciliśmy na Hrebienok. Po obiadku znów wśród pomruków burzy zeszliśmy do Smokowca, gdzie odwiedziliśmy okoliczne punkty gastronomiczne ;) mianowicie cukiernię Tatra oraz pizzerię La Montanara (gdzie można zjeść nie tylko pizzę). Pani z pizzerii kojarzyła nas już na tyle, że jak zobaczyła nas kręcących się nieopodal, to zawołała nas, że już ma dla nas wolne miejsca na tarasie ;)

Ostatni dzień przeznaczyliśmy na powrót do Zakopanego, skąd o 20 mieliśmy pociąg do Warszawy. Rano wyskoczyliśmy jeszcze na kawę do Tatry, przy okazji zobaczyliśmy start wyścigu kolarskiego dookoła Tatr – jak jechaliśmy Stramą do Zakopanego, to na trasie już mijaliśmy pierwszych kończących pętlę.
Wyjazd uważam za bardzo udany, pogoda trafiła nam się wspaniała, na te parę ostatnich niestabilnych dni grzech byłoby narzekać, reset na urlopie też się należy ;) Najbardziej jestem zadowolona z tego, że dały mi coś moje treningi, które uskuteczniałam od maja, bo zawsze przy takich przewyższeniach zdychałam potem jak kot, a tym razem było inaczej, obyło się też (odpukać) bez nawrotu kontuzji kolana także pełen sukces :) W Tatry Słowackie na pewno chcemy jeszcze powrócić, jest tam tyle szlaków do przejścia, że na pewno jeden wyjazd nie wystarczy. To, na czym teraz mi zależy to Lodowa Przełęcz, Koprowy Szczyt, Krywań i oczywiście Tatry Zachodnie :) Ale to już luźne plany na następny rok…
Statystyki (z pewnością zaniżone, bo nie wszystko dało się policzyć):
min. 81km w nogach
min. 5 346m dreptania pod górę
Dziękuję za uwagę :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group