Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

05.01-08.01. weekEND OF THE WORLD, czyli...

Autor Wiadomość
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-09, 21:01   05.01-08.01. weekEND OF THE WORLD, czyli...

Stary Łupków "chodził" za mną już od dawna. Miałam tam wylądować nawet w te wakacje, ale ułożyło się inaczej. Ostatecznie w tamtym roku nie zdążyłam, ale w Sylwestra zaczęłam wspominać, że chętnie bym się tam wybrała. Najchętniej w długi weekend. Zdążyłam już nawet kilka razy oglądać wszystkie e-podróżniki i inne cuda, ale nijak mi nie pasowało dotarcie wprost do Łupkowa, bo nie byłabym w stanie zdążyć. I gdy już prawie zrezygnowałam z tego pomysłu... Pudelek wyszedł mi naprzeciw i stwierdził, że również chętnie by się tam wybrał! A zatem - jedziemy! Kupiliśmy już nawet bilet na nocny NeoBus, który miał nas dowieźć jedynie do Sanoka, a później później próbowalibyśmy jechać czymś dalej. W międzyczasie dodałam sobie powiadomienia na BlaBlaCar i dzień przed teoretycznym wyjazdem pojawiła się oferta wprost do Łupkowa!

Okazało się, że wybieramy się nie tylko na długi weekend, ale także na śpiewanki w wykonaniu Caryny!

Do Łupkowa przyjechaliśmy dosyć późno. Obawialiśmy się trochę o drogę dojazdową, ale samochód naszego kierowcy poradził sobie z warunkami! Dojechaliśmy w związku z tym jak najdalej mogliśmy. Było już rześko! Zaczęły się mrozy! Ucieszyliśmy się zatem, że mamy tylko 15 minut drogi do chaty. Opatuliliśmy się na dziesięć tysięcy sposobów i poszliśmy!

W środku było dosyć rześko. W części sypialnej na górze nawet bardziej niż na dole. Komin od pieca nawet nie był ciepły ;) Ale było bardzo sympatycznie. Na chatce już było ponad 10 osób, więc posiedzieliśmy, pośpiewaliśmy... Zaczęła się zjeżdżać Caryna i przyjaciele. Trochę to trwało. Poszłam spać nie najpóźniej, ale przez całą noc trwało muzykowanie, gdyż ludzie zjeżdżali się o 1.00, 4.00, itd.

W nocy oczywiście spałam w pełnym opakowaniu (choć jeszcze bez czapy), ciepłym śpiworze i przykryta kocykiem ;) Ale widziałam swój oddech, więc nie mogło być ciepło.

Następnego dnia wstaliśmy po 9.00 i dołączyliśmy na dół. Tam wszystko odbywało się nierozerwalnie z gitarą. Śpiewy wciąż trwały, więc śniadanie również było przy muzyce. Popołudniu postanowiliśmy wyjść na spacer, choć dzień nie był przesadnie uroczy. Ubrałam się tak, aby nie zamarznąć na sopel.

Labirynt do wychodka co i rusz się zacierał pod wpływem silnie wiejącego wiatru. Samo wyjście do toalety oznaczało solidne ubranie się i założenie stuptutów, aby nie przemoczyć butów.



Słońce próbowało się przebijać, ale lekko mu nie było!




Ja w zasadzie nie napalałam się na jakieś wielkie i spektakularne przejścia, więc po prostu szłam delikatnie wydeptaną ścieżką przed siebie...




...i mi się podobało!




W zasadzie już mogłabym się wracać, ale jeszcze chwilę.. :D





Drzewa delikatnie przyprószone śniegiem, ale wiatr intensywnie go przewiewa.





Minęliśmy cmentarz, ale w piątek na niego nie poszliśmy.




W końcu doszliśmy do asfaltu.





Ja jednak po jakimś czasie stwierdziłam, że mnie spaceru wystarczy. Nie chce mi się znów wracać po zmroku do chatki. Wzięłam więc zakręt, a Pudelek poszedł dalej oglądać skoki ;]



Inną trasą wrócić się nie da (chyba że na przełaj, ale to nie byłby dobry pomysł na ten dzień), więc szłam tą samą drogą z powrotem.




Powoli szarzało!



Dzień wcześniej ten stwór straszył mnie świecąc w ciemnościach!



Gdzie ja jestem?!?!?!




Wychodki wyróżniały się w tej czerni i bieli ;)



Wróciwszy do chatki zrobiłam sobie obiad, a później znalazłam idealne miejsce przy piecu i postanowiłam się stamtąd twardo nie ruszać! :D Ruszyłam się dopiero do wychodka, kiedy upewniłam się, że będzie miał mi kto pilnować miejsca. Zważywszy jednak na to, że na zewnątrz codziennie wieczorem była zamieć i ponad 20 stopni na minusie, nie należało to do najprzyjemniejszych czynności ;D

Przy stole oczywiście nieustannie była gitara, więc sporo pośpiewaliśmy. Ja jak zwykle ok. 2.00 postanowiłam paść do wyrka. W jadalni 10 stopni na plusie, u góry 5 albo i mniej. Liczba osób wcale nie sprawiła, że było cieplej! Ha! Chcielibyśmy! Tym razem wskoczyłam w dwie pary skarpet, gacie termo i getry, koszulkę termo i polar, czapkę, śpiwór i dwa koce...i pominąwszy stopy było mi ciepło! :D Niestety mam taką okropną przypadłość, że jak mi zmarzną stopy przed snem, to później nie umiem ich ogrzać i marznę! Szukałam nawet maści rozgrzewającej, ale okazało się, że jak na złość wypakowałam ją z plecaka! Około 5:00 zrobiło mi się ciepło i przyjemnie, więc mogłam spokojnie spać... :D

W sobotę znów wstaliśmy ok. 10.00. Ekipa już powoli zbierała się, gdyż Caryna tego dnia miała grać koncert w Ustrzykach. Gdy doszli w miejsce, w którym zaparkowali, okazało się, że niczyj samochód nie chciał odpalić (pomimo że jedna osoba zabezpieczyła się i wzięła akumulator do chatki :D ). Skończyło się na kilkugodzinnym odpalaniu, zakupie dwóch akumulatorów, ciągnięciu jednego na lince holowniczej, aby ruszył, ale wszystkim się udało :D

My natomiast poszliśmy na spacer. Tym razem w kierunku Przełęczy Łupkowskiej. Ale również bez szaleństwa i przesady. Pożyczyłam Guru zimową czapkę, więc byłam w cieńszej i czułam, jak marznie mi mózg ;D

Choć sobotni poranek był uroczy...



Chatka prezentowała się bardzo przyjaźnie!



Nawet mimo faktu, że znajduje się na końcu świata!



Moja uwaga skupiała się tego dnia na innej stronie ścieżki niż w piątek. ;)




Wiatr rzeźbił w śniegu przez poprzednią noc ;)




Jeden z czterech Marcinów będących na chatce wracał już z zakupów (m.in. dla nas), gdy my dopiero wyruszaliśmy ;)




Marcin poszedł na cmentarz i cerkwisko, natomiast ja zostałam na ścieżce, bo nie chciało mi się tam przedzierać :P




Widoki nie były spektakularne, bo nie wychodziliśmy nigdzie wysoko, ale mimo wszystko były urocze!




W pobliżu drogi w kierunku przełęczy znajdowało się jeszcze kilka domów.



Między innymi Grzegorzówka z młodą, piękną i sympatyczną gospodynią Alicją, która wcześniejszego wieczoru również była na śpiewankach ;)





Pani z innego gospodarstwa dawała burę swojemu psu za to, że poleciał gdzieś za obcymi ludźmi! ;)



Droga do dworca była jeszcze przetarta przez pług, jednak wiatr zawiewał bardzo mocno!



Do tego stopnia, że na niektórych odcinkach ją zasypywał.




I tworzył te swoje wietrzne płaskorzeźby ;) ...



Dworzec obecnie nie jest czynny, ale w sezonie letnim jest tu bodajże jeden kurs sobotni do Łupkowa i niedzielny z Łupkowa do Rzeszowa.




Od dworca poszliśmy jeszcze dalej, choć nie wierzyliśmy, że droga będzie przetarta dalej niż do ostatnich gospodarstw.



I faktycznie tak było! Metrowa zaspa. Ślady narciarzy, którzy nocowali z nami i zero śladów jakichkolwiek piechurów. Odpuściliśmy. Nie chciało nam się w tym zimnie brnąć w śniegu.



W oddali było widać pięknie zabielone choinki! ;)




Uznaliśmy, że jesteśmy wystarczająco dotlenieni, aby wrócić do chaty :D




Co jakiś czas wiatr powodował śnieżną zadymkę ;)




Idąc mijaliśmy się z pługiem, który ponoć jeździ tu każdego dnia.





Ostatnie samochody chętne do odjazdu zostawiały po sobie jedynie ślad!



My natomiast odbiliśmy z powrotem w stronę chatki.




Jako że w międzyczasie zapytałam Pudelka o wrażenia z cmentarza, postanowiłam się tam udać ;) Słońce ładnie kolorowało śnieg.




Nie podchodziłam do wszystkich nagrobków. Szłam jedynie po śladach Marcina - wygodnicka :dev






Następnie dołączyłam do niego, aby wrócić do chatki.




Zimno! :D







Kibelki klasa :D - Podobają mi się, mimo że mi tyłek w nich przymarzał :D



Chatka też niczego sobie...




Po powrocie było cicho, spokojnie, błogo. Spędzaliśmy czas raptem w kilka osób. Wege-Marcin ugotował dla nas pyszną zupę warzywną. Pogadaliśmy, pograliśmy... Wieczorem dotarła grupa utorbionych ludzi, którzy dzień wcześniej nocowali w chatce na Rabem. Tam mieli zimniej niż my, bo musieli sobie sami nagrzać. Udało im się podnieść temperaturę do 8 stopni, ale rano było 0,5. ;)

Pyza podczas naszej nieobecności pracowała nad uszczelnianiem chaty (wreszcie miała taką okazję). Pyza i Marcin chatkują tutaj dopiero od kwietnia, więc do tej pory łupkowskie mrozy jeszcze ich nie dotknęły i nie znali na tyle chaty, aby wiedzieć, co trzeba w niej naprawić. Noc była o niebo cieplejsza! Nie dość, że musiałam ściągnąć mój "pingwinowy" polar, ściągnąć skarpetki i zrzucić koce, to jeszcze spałam w rozsuniętym śpiworze :D

Poszłam spać oczywiście nie najpóźniej i w nocy nagle poczułam jakąś łapę na sobie. Dałam więc do zrozumienia owej istocie, że nie jestem osobą, za którą mnie bierze i ją zrzuciłam, ale sytuacja się powtórzyła. W końcu usłyszałam, że mówi do mnie "Majka", więc ogłosiłam "Nie jestem Majka!", a odzewie otrzymałam przekorne: "Jesteś, jesteś". Gość myślał, że to jakieś erotyczne gierki chyba :P , a ja po prostu chciałam spokojnie spać. Gdy powiedziałam mu srogim tonem, aby obrócił się i poszukał z innej strony, zareagował ii.. z radością przetoczył się z powrotem, aby ogłosić mi "Znalazłem!" :D Byłam dumna jak matka! ;P...

Rano całe towarzystwo się rozłaziło, a my z Marcinem nr 4 byliśmy umówieni na odwózkę do domu dopiero 13.00, więc się zupełnie nie spieszyliśmy. Powoli się spakowaliśmy, pomogliśmy ogarnąć chatkę po dniu wcześniejszym. I.. w drogę!

W niedzielę znów zaczęło sypać!




Miałam początkowo nie zakładać zimowej czapki, ale patrząc na tę aurę, postanowiłam się dobrze opatulić.




Dopiero w niedzielę zwróciłam uwagę, że w jednej z kapliczek jest postać!



Rzuciliśmy ostatni raz okiem na chatkę. Ja mogę zdecydowanie powiedzieć, że z chęcią powrotu! :D



Marcin nr 4 był jeszcze dosyć daleko, więc zmierzaliśmy do Nowego Łupkowa.






Widząc, że jesteśmy stosunkowo blisko, a droga jest średnio ciekawa, zadzwoniłam do niego, aby poczekał na nas tam, zamiast wjeżdżać w kierunku Starego. Wprawdzie dzień wcześniej udało mu się wyjechać, ale szkoda było kusić los, skoro chcieliśmy wrócić do domu!




Dotarliśmy do Łupkowa i akurat podjechał nasz kierowca! ;)



Udało nam się otworzyć i zamknąć bagażnik. Po drodze wskoczyliśmy do knajpy w Dukli, a następnie zostałam odwieziona pod sam dom! ;)

Super! Pomimo temperatur było świetnie, gitarowo, śpiewankowo, śnieżnie. W sam raz. Akurat ;)


Zdjęcia okołołupkowskie
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-09, 21:31   

No toście pomarzli :)
zimno wieje ze zdjęć, więc zmykam :)
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 838
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2017-01-09, 21:37   

Ładne zdjęcia, ale ja zdecydowanie chatkę i okolice w letniej porze. Mój syn też, bo jako 3-latek był nią zachwycony - w szczególności hamakiem - przy zimowej pogodzie korzystać z niej byłoby ciężko (co nie znaczy, że niemożliwe :) )
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-09, 21:41   

gar napisał/a:
Ładne zdjęcia, ale ja zdecydowanie chatkę i okolice w letniej porze.


W letniej porze chciałabym tam wskoczyć, ale bardziej "w drodze do...", czyli prawdopodobnie na jedną, góra dwie noce ;) Teraz zdecydowanie nie było zapędów ku hamakom i leżankom na zewnątrz (Pardon, jeden pan w emocjach stwierdził do swej lubej, że nie wstaje i zostaje na dworze:P). Ale był jeden przesympatyczny ojciec z siedmioletnim synem (któremu czytałam na dobranoc książkę "Katastrofy XX wieku") :) Było sympatycznie.
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2017-01-09, 22:10   

I tak oto Neska zawędrowała aż na Konie Świata.
Teraz pozostał Ci już tylko Mount Everest i Rów Mariański :)
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14380
Wysłany: 2017-01-10, 09:25   

Piotrek napisał/a:
I tak oto Neska zawędrowała aż na Konie Świata.
Teraz pozostał Ci już tylko Mount Everest i Rów Mariański :)


Jeszcze nie była na Manowcach Zabłoczańskich :D

I tak swoją drogą ciekawi mnie co o tym sądzą Konie Świata :D

Co do zdjęć, atmosfery, opisu, itd. - jak zwykle jest niezwykle.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Iva 


Wiek: 41
Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 1544
Skąd: łódzkie
Wysłany: 2017-01-10, 15:21   

Ja też chcę na koniec świata...
_________________
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2017-01-10, 17:53   

Dobromił napisał/a:
Piotrek napisał/a:
I tak oto Neska zawędrowała aż na Konie Świata.
Teraz pozostał Ci już tylko Mount Everest i Rów Mariański :)


Jeszcze nie była na Manowcach Zabłoczańskich :D



Na Manowce Zaboczańskie to jedynie ekspedycje wyruszają :) . Pierwszy obóz na KS Soła, drugi w byłej papierni, a po aklimatyzacji atak na Browar. Przez Grojec...albo Grójec?
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-13, 16:30   

Skleroza nie boli, więc podsyłam link do mojej galerii:

https://goo.gl/photos/34nrMoA612MaMxXPA
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2017-01-18, 19:50   

Pudelek, zaspokoiłeś swoimi zdjęciami mą ciekawość co do wnętrza chatki. Czy gospodarze są tam cały rok, czy tylko na gościnnych występach?

PS Neskowe zdjęcia drzewek bardzo ładne, nadawałyby się na szkło (lacobel) nad blatem w kuchni :)
Ostatnio zmieniony przez Malgo Klapković 2017-01-18, 19:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-18, 19:52   

Gospodarze są cały rok i zaczynają zatykać dziury w chatce, co dało się odczuć już w sobotnią noc ;) Są sympatyczni. Ja polecam, choć zamierzam tam wrócić w wersji bezśnieżnej ;)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2017-01-18, 19:55   

Niewiarygodne (patrząc z perspektywy wygodnego życia w mieście), ale z drugiej strony nie muszą się zmagać z innymi sprawami, na pewno żyją sobie wolniej i pełniej.
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-18, 19:59   

Dla nich to nie pierwszyzna, bo do kwietnia byli w Bacówce Jaworzec ;) Żyje im się chyba faktycznie całkiem przyjemnie, choć Pyza wprowadziła zakaz przywożenia ze sobą musztardy, bo już nie mieści im się w szafach ;D
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga