Pietraszonka po rumuńsku
Pietraszonka po rumuńsku
W strone Beskidów ruszamy juz w czwartek, ku rozpaczy czesci mojej rodzinki, ktora do mnie wydzwania i probuje przekonac ze wyjazd w gory to nie jest dobry pomysl bo do Polski zbliza sie huragan. Jaki do licha huragan? No tak, jak czlowiek nie ma telewizora i nie czyta onetu to faktycznie nic o swiecie nie wie Gdybysmy wiedzieli wczesniej to bysmy nad morze pojechali- moze wreszcie by byl upragniony sztorm?
Na nocleg zatrzymujemy sie w PTSMie w Zywcu. W nocy faktycznie wieje, fajnie huczy w kominach i nawet na korytarzach slychac pomruk dujacego wiatru. Nie wiem czemu ale bardzo lubie wiatr. Ale jesli to w tej chwili jest huraganem to nie wiem jak by nalezalo nazwac to cos co nas przewracalo w borowki na Zakarpaciu a potem w nocy nam polamalo caly namiot?
Rano huragan gdzies sobie poszedl ale wycie bynajmniej nie ustalo a raczej mozna powiedziec ze przybralo na sile. To mlodziez wlasnie wybiera sie z bursy do szkoly i roznymi jękami potepienczymi sygnalizuje swoja przynaleznosc do stada.
Za Zywcem coraz wiecej sniegu i widoczkow..
Zmierzamy dzisiaj do chatki na Pietraszonce. Ostatni kawalek drogi przez wioske jest miejscami mocno oblodzony przez wyplywajace zrodelka i jestesmy zmuszeni po raz pierwszy w historii nalozyc skodusi łancuchy. Jest z tym sporo smiechu bo nikt z nas wczesniej tego nie robil. Poczatkowo nakladamy je odwrotnie co skutkuje tym ze ciagle spadaja, jeden sie urywa i musimy go zwiazywac sznurowka
Lodowisko udaje sie przejechac ale kazda kolejna gorka jest wyzwaniem. Skodusia chetniej jezdzi w bok niz do przodu czy do tylu. Kolejne jazdy bokiem zwykle koncza sie w zaspach dochodzacych czasem do polowy drzwi. Poczciwy szpadel, ktorym latem wykopywalismy skodusie z jurajskich piaskow znow sie przydaje!
Dochodzimy do wniosku ze chodzenie po gorach pieszo to istne pojscie na latwizne- piechota duzo szybiej przemierza sie zamierzony dystans, a podrozujac autem mozna sie duzo bardziej spocic, zmęczyc, przemoczyc i unurzac w sniegu po szyje
:
A wszystkiemu przygladaja sie ciche, zasypane po dach gospodarstwa.. No moze nie do konca ciche, w jednym strasznie ujada pies!
W koncu przy udziale zaprawionego w snieznych bojach miejscowego i kilku pozyczonych przez niego łopat udaje sie ustawic skodusie w wykopanej zatoczce naprzeciw jednego z domow.
Zabawa sie jeszcze nie konczy, w sniegu zakopuje sie jeszcze kilka aut w tym rowniez terenowki
Idac do chatki towarzysza nam takie widoki
Po rozlozeniu sie w chatce idziemy jeszcze na obiad do jednej z gospodyn we wiosce. Mimo dosc wczesnej pory czerwone slonce chowa sie juz za gory..
Juz sam wyglad obejscia sugeruje ze zarcie bedzie pyszne- widac stodole, zza węgła porykuje krowa. W kuchni dominuje wielki piec i roznosi sie zapach wszelakiego jadła, potegowany widokiem slojow z przetworami czy dymionow z winem.
Dzis jest zupa grzybowa i pampuchy z jagodami polane jedna z najlepszych smietan jaka jadlam!
W chatce w ten weekend pokazywane sa zdjecia i prelekcje z rumunskich gor. Prezentowane relacje sa zroznicowane i zapewne kazdy znalazl by tu cos dla siebie. Bylo ich bardzo duzo- slajdy pokazywane sa nieprzerwanie przez dwie noce, wiec do sporej czesci nie udalo mi sie wytrwac..
Z obejrzanych bardzo pozytywnie zapadly mi w pamiec dwie relacje. Jedna byla o wycieczkach w rumunskie Karpaty w poczatkach lat 80tych, gdzie dolinami jezdzily lesne kolejki waskotorowe, a schroniska,bary i lokalni drwale prezentowali taki klimat ze nieszczesnicy bedacy w owe lata niemowletami, teraz moga sobie o takich miejscach jedynie pomarzyc... Druga relacja dotyczyla odkrywania rumunskich jaskin, okresowo wogole niedostepnych bo calkowicie zalanych woda. Ogrom tych pieczar, docieranie do nich plynac rwacymi nurtami podziemnych rzek, platanina korytarzy na roznych poziomach i bogactwo szaty naciekowej zdawalo sie byc wrecz bajkowe i nierealne! Gdzies w ktorejs relacji przewinely sie tez fajne zdjecia dzikich bimbrowni i naturalnych pralni we wzburzonych potokach.
Czesc prezentowanych relacji skupiala sie wylacznie na aspekcie sportowym i wyczynowym, gdzie umilowanie liczb, tabel i prężenia mięśni dominowalo nad pieknem gor, folklorem czy architektora, wiec zupelnie nie trafialo w bubowe gusta.
W sobote cala czereda podaza na ognisko na jednej z polan wsrod gor. W kotle gotuje sie herbata a rozmiar gara z pulpa odpowiada łącznej objetosci glodnych brzuchow oczekujacych na zarcie.
Cala zebrana ferajna ma okazje poobserwowac tez starodawne techniki rozpalania ognia z wykorzystaniem krzesiw, odpowiednio utoczonych patykow czy "zagielkow" z wykorzystaniem rzemienia. Obecne sa tez oczywiscie rozne hubki i inne latwopalne formacje roslinne (np. porosty podobne do tych ktore zaczynaja bujnie porastac skodusie )
Jako ze pogoda nie sprzyja dlugiemu przebywaniu na dworze (wieje i wszedzie lezy to biale paskudztwo..) wracamy do cieplej chatki.
Wedrujac szlakiem beskidzkiej architektury drewnianej rowniez tego obiektu nie mozna pominac obojetnie.
W okolicy mozna tez spotkac kilka tajemniczych, zamaskowanych postaci ktorych zapewne nikt nie rozpozna.
W niedziele dlugo spimy, na tyle ze jemy obiad bez sniadania u naszej zaprzyjaznionej gospodyni, odkopujemy skodusie i smutny czas powrotow....
wiecej
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... _rumunsku#
Na nocleg zatrzymujemy sie w PTSMie w Zywcu. W nocy faktycznie wieje, fajnie huczy w kominach i nawet na korytarzach slychac pomruk dujacego wiatru. Nie wiem czemu ale bardzo lubie wiatr. Ale jesli to w tej chwili jest huraganem to nie wiem jak by nalezalo nazwac to cos co nas przewracalo w borowki na Zakarpaciu a potem w nocy nam polamalo caly namiot?
Rano huragan gdzies sobie poszedl ale wycie bynajmniej nie ustalo a raczej mozna powiedziec ze przybralo na sile. To mlodziez wlasnie wybiera sie z bursy do szkoly i roznymi jękami potepienczymi sygnalizuje swoja przynaleznosc do stada.
Za Zywcem coraz wiecej sniegu i widoczkow..
Zmierzamy dzisiaj do chatki na Pietraszonce. Ostatni kawalek drogi przez wioske jest miejscami mocno oblodzony przez wyplywajace zrodelka i jestesmy zmuszeni po raz pierwszy w historii nalozyc skodusi łancuchy. Jest z tym sporo smiechu bo nikt z nas wczesniej tego nie robil. Poczatkowo nakladamy je odwrotnie co skutkuje tym ze ciagle spadaja, jeden sie urywa i musimy go zwiazywac sznurowka
Lodowisko udaje sie przejechac ale kazda kolejna gorka jest wyzwaniem. Skodusia chetniej jezdzi w bok niz do przodu czy do tylu. Kolejne jazdy bokiem zwykle koncza sie w zaspach dochodzacych czasem do polowy drzwi. Poczciwy szpadel, ktorym latem wykopywalismy skodusie z jurajskich piaskow znow sie przydaje!
Dochodzimy do wniosku ze chodzenie po gorach pieszo to istne pojscie na latwizne- piechota duzo szybiej przemierza sie zamierzony dystans, a podrozujac autem mozna sie duzo bardziej spocic, zmęczyc, przemoczyc i unurzac w sniegu po szyje
:
A wszystkiemu przygladaja sie ciche, zasypane po dach gospodarstwa.. No moze nie do konca ciche, w jednym strasznie ujada pies!
W koncu przy udziale zaprawionego w snieznych bojach miejscowego i kilku pozyczonych przez niego łopat udaje sie ustawic skodusie w wykopanej zatoczce naprzeciw jednego z domow.
Zabawa sie jeszcze nie konczy, w sniegu zakopuje sie jeszcze kilka aut w tym rowniez terenowki
Idac do chatki towarzysza nam takie widoki
Po rozlozeniu sie w chatce idziemy jeszcze na obiad do jednej z gospodyn we wiosce. Mimo dosc wczesnej pory czerwone slonce chowa sie juz za gory..
Juz sam wyglad obejscia sugeruje ze zarcie bedzie pyszne- widac stodole, zza węgła porykuje krowa. W kuchni dominuje wielki piec i roznosi sie zapach wszelakiego jadła, potegowany widokiem slojow z przetworami czy dymionow z winem.
Dzis jest zupa grzybowa i pampuchy z jagodami polane jedna z najlepszych smietan jaka jadlam!
W chatce w ten weekend pokazywane sa zdjecia i prelekcje z rumunskich gor. Prezentowane relacje sa zroznicowane i zapewne kazdy znalazl by tu cos dla siebie. Bylo ich bardzo duzo- slajdy pokazywane sa nieprzerwanie przez dwie noce, wiec do sporej czesci nie udalo mi sie wytrwac..
Z obejrzanych bardzo pozytywnie zapadly mi w pamiec dwie relacje. Jedna byla o wycieczkach w rumunskie Karpaty w poczatkach lat 80tych, gdzie dolinami jezdzily lesne kolejki waskotorowe, a schroniska,bary i lokalni drwale prezentowali taki klimat ze nieszczesnicy bedacy w owe lata niemowletami, teraz moga sobie o takich miejscach jedynie pomarzyc... Druga relacja dotyczyla odkrywania rumunskich jaskin, okresowo wogole niedostepnych bo calkowicie zalanych woda. Ogrom tych pieczar, docieranie do nich plynac rwacymi nurtami podziemnych rzek, platanina korytarzy na roznych poziomach i bogactwo szaty naciekowej zdawalo sie byc wrecz bajkowe i nierealne! Gdzies w ktorejs relacji przewinely sie tez fajne zdjecia dzikich bimbrowni i naturalnych pralni we wzburzonych potokach.
Czesc prezentowanych relacji skupiala sie wylacznie na aspekcie sportowym i wyczynowym, gdzie umilowanie liczb, tabel i prężenia mięśni dominowalo nad pieknem gor, folklorem czy architektora, wiec zupelnie nie trafialo w bubowe gusta.
W sobote cala czereda podaza na ognisko na jednej z polan wsrod gor. W kotle gotuje sie herbata a rozmiar gara z pulpa odpowiada łącznej objetosci glodnych brzuchow oczekujacych na zarcie.
Cala zebrana ferajna ma okazje poobserwowac tez starodawne techniki rozpalania ognia z wykorzystaniem krzesiw, odpowiednio utoczonych patykow czy "zagielkow" z wykorzystaniem rzemienia. Obecne sa tez oczywiscie rozne hubki i inne latwopalne formacje roslinne (np. porosty podobne do tych ktore zaczynaja bujnie porastac skodusie )
Jako ze pogoda nie sprzyja dlugiemu przebywaniu na dworze (wieje i wszedzie lezy to biale paskudztwo..) wracamy do cieplej chatki.
Wedrujac szlakiem beskidzkiej architektury drewnianej rowniez tego obiektu nie mozna pominac obojetnie.
W okolicy mozna tez spotkac kilka tajemniczych, zamaskowanych postaci ktorych zapewne nikt nie rozpozna.
W niedziele dlugo spimy, na tyle ze jemy obiad bez sniadania u naszej zaprzyjaznionej gospodyni, odkopujemy skodusie i smutny czas powrotow....
wiecej
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... _rumunsku#
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ech Buba
Z relacji wynika, jakbyś do chatki chciała autem dojechać, zamiast zostawić na Kubalonce, albo jeszcze gdzie indziej. Buba, wstydź się.
Po drodze byś obejrzała spalony kościółek na Stecówce i jeszcze jedną fotkę więcej miała do relacji. Ciekaw jestem co z niego pozostało, i czy w ogóle pozostało, bo może wypalił sie do fundamentów.
buba pisze:Zmierzamy dzisiaj do chatki na Pietraszonce. Ostatni kawalek drogi przez wioske jest miejscami mocno oblodzony przez wyplywajace zrodelka i jestesmy zmuszeni po raz pierwszy w historii nalozyc skodusi łancuchy.
Z relacji wynika, jakbyś do chatki chciała autem dojechać, zamiast zostawić na Kubalonce, albo jeszcze gdzie indziej. Buba, wstydź się.
Po drodze byś obejrzała spalony kościółek na Stecówce i jeszcze jedną fotkę więcej miała do relacji. Ciekaw jestem co z niego pozostało, i czy w ogóle pozostało, bo może wypalił sie do fundamentów.
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 08:51 przez Julius, łącznie zmieniany 1 raz.
Julius pisze:Z relacji wynika, jakbyś do chatki chciała autem dojechać, zamiast zostawić na Kubalonce, albo jeszcze gdzie indziej. Buba, wstydź się.
Dojazd autem pod chatke zasugerowal mi organizator imprezy i opiekunowie chatki. Specjalnie ich o to pytalam skad najlpiej dojsc.gdzie wypada autko zostawic itp ale mowili ze to srodek wsi i wszyscy tam jezdza - i mieszkancy i chatkowicze. Wiec w tej sytuacji nie widze powodow do wstydzenia sie... (akurat wyjatkowo tym razem nawet zadnego zakazu nie udalo sie zlamac
Do chatki kiedys szlam z Wisły Głębce z PKP przez Kubalonke i wtedy mijalismy kosciolek na Stecowce, fajny byl, szkoda ze sie spalil Innym razem szlismy do chatki przez Barania ale okazalo sie za daleko i mielismy wtedy niepowtarzalna okazje zanocowania w schronisku widmo
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 11:29 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Julius pisze:Ciekaw jestem co z niego pozostało, i czy w ogóle pozostało, bo może wypalił sie do fundamentów.
zostały fragmenty ścian. Ale spoko, już są pomysły aby odbudować go nie z drewna, bo wtedy będzie porządniejszy i ładniejszy - ot, typowi górale prący w "nowoczesność".
buba pisze:Dojazd autem pod chatke zasugerowal mi organizator imprezy i opiekunowie chatki. Specjalnie ich o to pytalam skad najlpiej dojsc.gdzie wypada autko zostawic itp ale mowili ze to srodek wsi i wszyscy tam jezdza - i mieszkancy i chatkowicze. Wiec w tej sytuacji nie widze powodow do wstydzenia sie...
to tylko potwierdza moją starą opinię o opiekunach chatki - jeśli sugerują dojazd do niej autem, bo "wszyscy tak robią". Faktycznie, kiedy tam bywałem to też zawsze chatkowi i ich znajomi podjeżdżali sobie pod sam płot, a ci źli (czytaj - nie swoi) przyłazili piechotą z plecakami
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
tak to sie konczy jak chatka lezy przy asfalcie.. kojarze chyba dwie takie chatki- chyba jeszcze Teodorowka w Niskim lezy w srodku wsi i jest tak samo...
Acz sa tez takie miejsca jak np. baza namiotowa na Radocynie gdzie opiekunowie i sympatycy bazy pisza petycje zeby im droge wyasfaltowac bo im sie kurza i niszcza auta (a droga jest przejezdna tylko pylista...). To juz calkiem rece opadaja
Tym razem ekipa z chatki zrobila na mnie calkiem sympatyczne wrazenie, inaczej niz w poprzednie razy
Osobiscie tez wole chatki polozone z dala od drog acz chyba bardziej niz zaparkowane auta wkurza mnie w obecnych chatkach nagminne robienie wykafelkowanych lazienek i obłed z remontami...
oj niefajnie by bylo ...
Acz sa tez takie miejsca jak np. baza namiotowa na Radocynie gdzie opiekunowie i sympatycy bazy pisza petycje zeby im droge wyasfaltowac bo im sie kurza i niszcza auta (a droga jest przejezdna tylko pylista...). To juz calkiem rece opadaja
Pudelek pisze:to tylko potwierdza moją starą opinię o opiekunach chatki
Tym razem ekipa z chatki zrobila na mnie calkiem sympatyczne wrazenie, inaczej niz w poprzednie razy
Faktycznie, kiedy tam bywałem to też zawsze chatkowi i ich znajomi podjeżdżali sobie pod sam pło
Osobiscie tez wole chatki polozone z dala od drog acz chyba bardziej niz zaparkowane auta wkurza mnie w obecnych chatkach nagminne robienie wykafelkowanych lazienek i obłed z remontami...
Pudelek pisze:Ale spoko, już są pomysły aby odbudować go nie z drewna, bo wtedy będzie porządniejszy i ładniejszy - ot, typowi górale prący w "nowoczesność".
oj niefajnie by bylo ...
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 14:29 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Chałupa Chemików też leży przy asfalcie, ale tam akurat ciężko w jakimś rozsądnym miejscu zostawić samochód i iść z buta...
ja jednak wolę wykafelkowane łazienki niż auta - kafelkami nie przyjeżdżają debile albo miejscowi, aby się wyszaleć
co do bazy namiotowej - może im się źle wozi ciężkie sprzęty i namioty przy takiej drodze? Wiadomo, że bazę trzeba rozstawić i ściągnąć, więc wożenia jest sporo
ja jednak wolę wykafelkowane łazienki niż auta - kafelkami nie przyjeżdżają debile albo miejscowi, aby się wyszaleć
co do bazy namiotowej - może im się źle wozi ciężkie sprzęty i namioty przy takiej drodze? Wiadomo, że bazę trzeba rozstawić i ściągnąć, więc wożenia jest sporo
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 14:37 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:co do bazy namiotowej - może im się źle wozi ciężkie sprzęty i namioty przy takiej drodze? Wiadomo, że bazę trzeba rozstawić i ściągnąć, więc wożenia jest sporo
wiec co- wedlug ciebie najlepiej jakby wszedzie byl rowny asfalt po ktorym by sie chodzilo pieszo?
Pudelek pisze:ja jednak wolę wykafelkowane łazienki niż auta - kafelkami nie przyjeżdżają debile albo miejscowi, aby się wyszaleć
ale obecnosc lazienek i stopien sterylnosci pomieszczen tez wplywa na typ ludzi odwiedzajacych chatke....
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 14:49 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:wiec co- wedlug ciebie najlepiej jakby wszedzie byl rowny asfalt po ktorym by sie chodzilo pieszo?
patrząc z punktu widzenia kierowcy - tak, wolę wszędzie równy asfalt, bo szanuję swój wóz i szkoda mi go na wertepy i wizyty u mechanika. Jeśli do tej bazy namiotowej byłby dojazd dla obsługi asfaltem, pomocny im w rozkładaniu i składaniu bazy to nie widzę przeszkód - przecież nikt nie każe Ci po nim chodzić, szlaki z reguły prowadzą po czymś innym, zresztą drogę można zamknąć dla ogółu i może być dostępna tylko dla obsługi (do schronisk przecież też gospodarze podjeżdżają z wyposażeniem).
Ale to teoria, bo, po pierwsze - do chatek i schronisk nie podjeżdżam autem (poza sporadycznymi przypadkami - jak kiedyś do Chemików, a w tym roku w Pirynie), więc realnie mnie to nie dotyczy, a dwa - nie wiem czym naprawdę się kierują ludzie z tej bazy - czy chodzi o praktycznie ułatwienia w pracy czy zwykłe lenistwo...
buba pisze:ale obecnosc lazienek i stopien sterylnosci pomieszczen tez wplywa na typ ludzi odwiedzajacych chatke....
przyznaję się bez bicia, że stawiam wyżej wykafelkowane łazienki (sterylnej w sumie jeszcze w chatkach nie widziałem - zawsze coś tam było uświnione ) niż te z grzybem albo z gołymi ścianami - najwyraźniej więc należę również do tych niepożądanych w chatkach
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 15:04 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Jeśli do tej bazy namiotowej byłby dojazd dla obsługi asfaltem, pomocny im w rozkładaniu i składaniu bazy to nie widzę przeszkód - przecież nikt nie każe Ci po nim chodzić, szlaki z reguły prowadzą po czymś innym, zresztą drogę można zamknąć dla ogółu i może być dostępna tylko dla obsługi
To tak jakbys mial w chatce wypasna lazienke ale byla ona dostepna tylko dla obslugi- nie czulbys sie glupio?
Pudelek pisze:przyznaję się bez bicia, że stawiam wyżej wykafelkowane łazienki
Ty sie lubisz kąpac chatkach na kafelkach- ja sie lubie wozic skodusia wyboistymi drogami- rozne sa zboczenia
Moje podejscie drazni ciebie, twoje mnie- uffffff! wreszcie jak dawniej Bo juz sie martwilam ze sie ciagle ze soba zgadzamy!!!!
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 15:31 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Szukacie dziury w całym a tu się brawa należą dla gościa, co rozpalił ogień metodą bez zapałkową
Gosc jest niesamowity! Szybciej rozpala ognicho w taki sposob niz ja z zapalniczka
Bardzo specyficzny klimat mają tym razem Twoje zdjęcia...
tzn?
Wiolcia pisze:A Toperz okopujący skodusię to wygląda jak na jakiejś dalekiej Syberii.
Nie robilam zdjec we wszystkich momentach bo by mnie toperz udusil ze on tu walczy z łopata a ja biegam z aparatem Ale pare razy wspominalismy ksiazki o Syberii np. taka jedna "Syberia -zimowa odyseja" jak im pod autem zarwal sie czesciowo lód i probowali roznymi sposobami wydostac sie na twarda powierzchnie..
Aha- i toperz ponoc czuje do dzis dziwne mrowienie w rekach, coraz slabsze wiec moze kiedys przejdzie calkiem.. (no chyba ze kolejny wyjazd bedzie podobny
Wiolcia pisze:Osławiona Pietraszonka jeszcze nie została przeze mnie nigdy odwiedzona, a Ty mi przypomniałaś, że trzeba by tam zajrzeć, by wyrobić sobie zdanie.
Zawsze warto wyrobic sobie wlasne zdanie. Ja pewnie jeszcze tez kiedys bede musiala tam zajrzec bo poki co moje wrazenia z kilku wyjazdow sa bardzo.. rozbiezne np. Pietraszonka bedzie mi sie kojarzyc z tarninówka.. Nigdy wczesniej nie znalam owego trunku a przepyszny!
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 21:25 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Klimat zdjęć? Specyficzny, bo najpierw bez słońca są nieco ponure, groźne, a potem z tymi promieniami takie jakieś metafizyczne się zrobiły. Dla mnie jakieś takie niepokojące, nie wiem, tak jakoś mi się kojarzą.
Oo, znasz? Ja jeszcze nie czytałam, ale byłam na prelekcji Koperskiego i wyszłam zachwycona historiami opowiadanymi przez niego. Facet ma tak gadane, że zrywaliśmy boki ze śmiechu. Opowiadał właśnie o tym przejeździe. Niesamowite to było! Ponoć kierowcy ciężarówek mają przywiązany do ręki palnik i gdy zarywa się pod nimi lód, w panice wyskakują z auta i to ich ratuje - jeśli jest las, są w stanie sobie rozpalić ogień i czekać na pomoc.
A historia Ewenków - genialna!
Buba, ty byłaś na Syberii, czy mi się śni?
buba pisze:Nie robilam zdjec we wszystkich momentach bo by mnie toperz udusil ze on tu walczy z łopata a ja biegam z aparatem Ale pare razy wspominalismy ksiazki o Syberii np. taka jedna "Syberia -zimowa odyseja" jak im pod autem zarwal sie czesciowo lód i probowali roznymi sposobami wydostac sie na twarda powierzchnie..
Oo, znasz? Ja jeszcze nie czytałam, ale byłam na prelekcji Koperskiego i wyszłam zachwycona historiami opowiadanymi przez niego. Facet ma tak gadane, że zrywaliśmy boki ze śmiechu. Opowiadał właśnie o tym przejeździe. Niesamowite to było! Ponoć kierowcy ciężarówek mają przywiązany do ręki palnik i gdy zarywa się pod nimi lód, w panice wyskakują z auta i to ich ratuje - jeśli jest las, są w stanie sobie rozpalić ogień i czekać na pomoc.
A historia Ewenków - genialna!
Buba, ty byłaś na Syberii, czy mi się śni?
Wiolcia pisze:Klimat zdjęć? Specyficzny, bo najpierw bez słońca są nieco ponure, groźne, a potem z tymi promieniami takie jakieś metafizyczne się zrobiły. Dla mnie jakieś takie niepokojące, nie wiem, tak jakoś mi się kojarzą.
Bo to byl tajemniczy dzien huraganowy
A serio to tak naprawde wygladalo ze bylo ciemno, szaro i pochmurno.. A potem sie niebo nagle otworzylo na godzine.. a potem wrocilo do poczatkowej pochmurnosci i reszte wyjazdu bylo szaro..
Wiolcia pisze:Oo, znasz? Ja jeszcze nie czytałam, ale byłam na prelekcji Koperskiego i wyszłam zachwycona historiami opowiadanymi przez niego. Facet ma tak gadane, że zrywaliśmy boki ze śmiechu. Opowiadał właśnie o tym przejeździe
Staram sie czytac wszystkie ksiazki podroznicze ktore wpadna mi w rece i dotycza terenow bylego zwiazku radzieckiego (teraz akurat mam faze na Kaukaz
Przeczytalam Koperskiego trzy ksiazki o Syberii (nie wiem czy napisal jeszcze jakies oprocz "Pojedynek z Syberia", "Syberia na gape" i tej zimowej) i jestem nimi na rowni zachwycona. Tak sie czyta jakbym tam byla z nim! Polecam kazdemu kto kocha klimat wschodu!
Osobiscie goscia nie poznalam ale kumpela zna go z dawnych czasow i byla z nim nad Bajkałem - chyba na jakiejs wycieczce ktora organizowal i mowi ze facet jest przesympatyczny.
Wiolcia pisze:Ponoć kierowcy ciężarówek mają przywiązany do ręki palnik i gdy zarywa się pod nimi lód, w panice wyskakują z auta i to ich ratuje - jeśli jest las, są w stanie sobie rozpalić ogień i czekać na pomoc.
Niesamowite sa takie rozwiazania, z pozoru absurdalne a wypraktykowane ze ratuja zycie!
A historia Ewenków - genialna!
a jaka historia?
Wiolcia pisze:Buba, ty byłaś na Syberii, czy mi się śni?
Wiele razy mi sie sniło ze bylam Moze w jakims poprzednim wcieleniu mnie tam zaniosło?
A poki co to tylko sfera marzen....
Ostatnio zmieniony 2013-12-18, 21:44 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości