Rysy +
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Rysy +
Często nawet przy najpiękniejszej pogodzie nad Tatrami Wysokimi zbierają się chmury. Tym razem wszystkie prognozy zgodnie twierdziły, że ma nie być ani kawałka chmurki przez cały dzień. Postanowiliśmy to sprawdzić i wybraliśmy się na Rysy z Popradskégo plesa. Udało się wcześnie wstać i sprawnie dojechać na miejsce. 6:30 byliśmy już na szlaku i rześkim krokiem pędziliśmy w kierunku szczytów i wschodzącego słońca.
Śniadanie wypadło nam dopiero w Kotlinie Žabích plies, bo chcieliśmy mieć ładne widoki i słońce, które do tej pory cały czas chowało się za skałami.
Ależ było to przyjemne i obfite śniadanie.
Obserwowaliśmy ludzi, którzy pojawiali się w coraz większej ilości. Na dole było przygotowanych kilkadziesiąt zestawów do wyniesienia dla chcących spróbować swoich sił turystów. Chętnych na zostanie amatorskim tragarzem, było naprawdę sporo.
Weszliśmy w strefę sztucznych ułatwień. Drabinki, stupaćki... cuda.
Tak naprawdę mogłoby ich tutaj nie być. Kiedyś był tylko pojedynczy łańcuch.
Powyżej strefa śniegu. Widać też innego psa, który zdobywał Rysy.
W tym miejscu naszła mnie pewna refleksja. Ostatnio wiedzę o górach czerpię z fejsbukowej grupy miłośników Tatr. W ostatnim czasie regularnie padało tam pytanie, czy na Rysy potrzebne są raki i zawsze eksperci odpowiadali, że tak - są nieodzowne, aby nie narażać zdrowia ratowników. Ja nawet nie rozważałem zabierania raczków do plecaka na wszelki wypadek. Na miejscu tylko nieliczni mieli taki sprzęt, ale zdarzały się jednostki w pełnym ekwipunku zimowym, z normalnym czekanem. Moją uwagę zwrócił gościu, który będąc w rakach ślizgał się na potęgę. Stawiał stopę delikatnie, czekan tylko lekko opierał o śnieg, w momencie przeniesienia ciężaru stopa zjeżdżała mu razem z miękkim roztapiającym się śniegiem pod rakiem, a czekan nie dawał żadnego punktu podparcia. Żeby się nie ślizgać wystarczyło tylko mocniej wbić nogę, bo pod spodem była warstwa twardszego śniegu, który był stabilny. No cóż... liczy się technika, a nie sprzęt. Poczułem się "lepszy", choć to brzydkie było - nie powinienem.
Docieramy do Chaty pod Rysami.
A potem na przełęcz Waga.
Widok na Dolinę Ciężką. Ze szczytów mamy tu Ganek, Gerlach, Łomnicę, Lodowy.
Na zachód. Mięgusze, Koprowy, Krywań. Tatry Zachodnie w tle. No przepięknie.
Na Rysy idą tłumy.
W tym miejscu pozwoliłem sobie na kolejną refleksję. Pośród tych wszystkich ludzi, niektórzy urwali się jakby z innej bajki. Przykładowo jest taka młoda ładna dziewczyna. Na nogach ma tenisówki (nawet nie buty trialowe czy biegowe), tylko takie tenisóweczki odpowiednie na sopockie molo. Dżinsowe spodenki. Bluzeczka, z pewnością modna, ale nawet nie sportowa. Plecaczek z wielkim logiem ekskluzywnej firmy odzieżowej. Jeździ po żwirze jak po lodzie, ze łzami w oczach. Na kolanie ślady obtarcia o kamienie. Jej men pomaga jak może, ale też trochę nieporadny. Wyglądają jakby teleportowali się z tutaj wprost z imprezy. A jednak walczą. Znowu poczułem się "lepszy" i znowu zaraz potem zrobiło mi się trochę wstyd.
Na wierzchołku ludziów jak mrówków. Z nieba leje się żar.
Znajdujemy kawałek miejsca dla siebie. Pijemy piwko. Tobi podziwia widoki.
Rozpoczynamy sesje zdjęciowe. Jest jaskółka.
Portret psa.
No i ten najwyższy punkt w Polsce. Mimo tłoku ludzie na szczycie są radośni i przyjaźni.
Widok na Morskie Oko i można wracać.
Po południu temperatura osiąga apogeum. Słońce przypieka a wiatru praktycznie nie ma.
My schodzimy, a do góry podchodzą największe tłumy. Można powiedzieć, że jest kolejka jak na Giewont.
Ale o co chodzi z tym "plusem" w tytule? Otóż żyjemy w czasach, kiedy wszyscy dostają jakieś plusy, bo im się należy. Ja też wymyśliłem plusa dla nas, druga honorna góra - Koprowy Wierch (Kôprovský štít 2363), o ile starczy czasu. Czasu starczyło, bo była ledwie 14:00. Niestety im niżej tym bardziej upalnie. Cudne widoki trochę rekompensowały trudy, ale siadła nam psychika - myśl o tym, że trzeba będzie znowu tyle podchodzić w tym upale odbierała ochotę.
Kombinowałem więc, co tu zrobić. Wzrokiem intensywnie szukałem jakiejś ścieżki, która byłaby skrótem do Doliny Hińczowej i w końcu coś dostrzegłem, nie tyle ścieżkę, co teoretycznie łatwe dojście, pozwalające zachować posiadaną wysokość. Patrząc na to zdjęcie, mniej więcej na wprost. Na szybko szacowałem, że zajmie nam on jakieś 20-30 minut, zamiast ponad godzinę szlakiem. Czyli zysk ok. 40 minut czasu i sporo zaoszczędzonych sił (200 metrów w pionie). Jednym słowem wspaniały fantastyczny skrót.
Na miejscu wyglądało to trochę inaczej. łagodne podejście łączką było pionową ścianą, na której ledwie dawało się utrzymać. Jakież to było męczące, a do tego niebezpieczne.
Potem okazało się, że część trasy była zasłonięta, a to co się odsłoniło wyglądało nieprzejściowo z powodu kosówki. Obejście górą się nie powiodło, mimo podjęcia próby. Obejście dołem wyglądało lepiej, choć cały misterny plan oszczędzenia sił przestał być już tak oczywisty. W każdym razie po pionowej trawiastej ścianie, po której tu weszliśmy, wolałem nie schodzić. Parliśmy więc do przodu w takim kamienistym terenie.
Objawiła się kolejna przeszkoda - Hińczowy Potok. Znajdowaliśmy się w stromej ścianie i do pokonania mieliśmy kaskady wodospadów.
Choć nie było czasu i okoliczności na kolejne refleksje, mimo wszystko do mojej głowy napływały różne myśli. Przede wszystkim podziwiałem bezmiar własnej głupoty. Jak można było wymyślić coś tak niedorzecznego jak spontaniczny skrót biegnący w poprzek progu doliny. Przecież mam na tyle doświadczenia, że taki pomysł powinienem odrzucić... widocznie mózg się przegrzał. Byłem też trochę zły, że będziemy mieli wypadek w takim miejscu i będą o tym pisać w internetach zastanawiając się co się właściwie stało, że się tam znaleźliśmy. W końcu, jak sobie przypomniałem, że jeszcze przed chwilą czułem się "lepszym" turystą, bardziej pasującym do gór niż inni ludzie na szlaku, ogarnęła mnie szczera wesołość. Jak to się wszystko szybko może zmieniać... ot życie
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, jak zawsze. Doszliśmy do szlaku w Dolinie Hińczowej, jednak byliśmy skrajnie wyczerpani fizycznie i psychicznie. Jak ochłonęliśmy sprawdziłem zdjęcia, aby ustalić ile czasu faktycznie zajął nam "skrót". Aż ciężko było uwierzyć - 3 godziny. Zupełnie straciłem tam poczucie czasu.
Na Koprowy nie było już za bardzo możliwości, ale przede wszystkim ochoty. Wyciszyliśmy emocje nad Wielkim Hińczowym Stawem. Było tak pięknie i spokojnie.
A na powrocie szliśmy wolniutko noga za nogą, głównie rozglądając się dookoła i ciesząc się życiem. Hińczowa Dolina to bardzo ładne miejsce.
Powrót asfaltem to zawsze najtrudniejsza część wycieczki. Nogi wchodzą do tyłka i wszystko zaczyna boleć. Tylko Tobi wciąż był pełen energii.
Przy aucie jesteśmy 20:30, czyli po 14 godzinach akcji. Mam nadzieję, że z tej wycieczki na zawsze zapamiętam, żeby nie robić spontanicznych skrótów bez przygotowania topograficznego.
Śniadanie wypadło nam dopiero w Kotlinie Žabích plies, bo chcieliśmy mieć ładne widoki i słońce, które do tej pory cały czas chowało się za skałami.
Ależ było to przyjemne i obfite śniadanie.
Obserwowaliśmy ludzi, którzy pojawiali się w coraz większej ilości. Na dole było przygotowanych kilkadziesiąt zestawów do wyniesienia dla chcących spróbować swoich sił turystów. Chętnych na zostanie amatorskim tragarzem, było naprawdę sporo.
Weszliśmy w strefę sztucznych ułatwień. Drabinki, stupaćki... cuda.
Tak naprawdę mogłoby ich tutaj nie być. Kiedyś był tylko pojedynczy łańcuch.
Powyżej strefa śniegu. Widać też innego psa, który zdobywał Rysy.
W tym miejscu naszła mnie pewna refleksja. Ostatnio wiedzę o górach czerpię z fejsbukowej grupy miłośników Tatr. W ostatnim czasie regularnie padało tam pytanie, czy na Rysy potrzebne są raki i zawsze eksperci odpowiadali, że tak - są nieodzowne, aby nie narażać zdrowia ratowników. Ja nawet nie rozważałem zabierania raczków do plecaka na wszelki wypadek. Na miejscu tylko nieliczni mieli taki sprzęt, ale zdarzały się jednostki w pełnym ekwipunku zimowym, z normalnym czekanem. Moją uwagę zwrócił gościu, który będąc w rakach ślizgał się na potęgę. Stawiał stopę delikatnie, czekan tylko lekko opierał o śnieg, w momencie przeniesienia ciężaru stopa zjeżdżała mu razem z miękkim roztapiającym się śniegiem pod rakiem, a czekan nie dawał żadnego punktu podparcia. Żeby się nie ślizgać wystarczyło tylko mocniej wbić nogę, bo pod spodem była warstwa twardszego śniegu, który był stabilny. No cóż... liczy się technika, a nie sprzęt. Poczułem się "lepszy", choć to brzydkie było - nie powinienem.
Docieramy do Chaty pod Rysami.
A potem na przełęcz Waga.
Widok na Dolinę Ciężką. Ze szczytów mamy tu Ganek, Gerlach, Łomnicę, Lodowy.
Na zachód. Mięgusze, Koprowy, Krywań. Tatry Zachodnie w tle. No przepięknie.
Na Rysy idą tłumy.
W tym miejscu pozwoliłem sobie na kolejną refleksję. Pośród tych wszystkich ludzi, niektórzy urwali się jakby z innej bajki. Przykładowo jest taka młoda ładna dziewczyna. Na nogach ma tenisówki (nawet nie buty trialowe czy biegowe), tylko takie tenisóweczki odpowiednie na sopockie molo. Dżinsowe spodenki. Bluzeczka, z pewnością modna, ale nawet nie sportowa. Plecaczek z wielkim logiem ekskluzywnej firmy odzieżowej. Jeździ po żwirze jak po lodzie, ze łzami w oczach. Na kolanie ślady obtarcia o kamienie. Jej men pomaga jak może, ale też trochę nieporadny. Wyglądają jakby teleportowali się z tutaj wprost z imprezy. A jednak walczą. Znowu poczułem się "lepszy" i znowu zaraz potem zrobiło mi się trochę wstyd.
Na wierzchołku ludziów jak mrówków. Z nieba leje się żar.
Znajdujemy kawałek miejsca dla siebie. Pijemy piwko. Tobi podziwia widoki.
Rozpoczynamy sesje zdjęciowe. Jest jaskółka.
Portret psa.
No i ten najwyższy punkt w Polsce. Mimo tłoku ludzie na szczycie są radośni i przyjaźni.
Widok na Morskie Oko i można wracać.
Po południu temperatura osiąga apogeum. Słońce przypieka a wiatru praktycznie nie ma.
My schodzimy, a do góry podchodzą największe tłumy. Można powiedzieć, że jest kolejka jak na Giewont.
Ale o co chodzi z tym "plusem" w tytule? Otóż żyjemy w czasach, kiedy wszyscy dostają jakieś plusy, bo im się należy. Ja też wymyśliłem plusa dla nas, druga honorna góra - Koprowy Wierch (Kôprovský štít 2363), o ile starczy czasu. Czasu starczyło, bo była ledwie 14:00. Niestety im niżej tym bardziej upalnie. Cudne widoki trochę rekompensowały trudy, ale siadła nam psychika - myśl o tym, że trzeba będzie znowu tyle podchodzić w tym upale odbierała ochotę.
Kombinowałem więc, co tu zrobić. Wzrokiem intensywnie szukałem jakiejś ścieżki, która byłaby skrótem do Doliny Hińczowej i w końcu coś dostrzegłem, nie tyle ścieżkę, co teoretycznie łatwe dojście, pozwalające zachować posiadaną wysokość. Patrząc na to zdjęcie, mniej więcej na wprost. Na szybko szacowałem, że zajmie nam on jakieś 20-30 minut, zamiast ponad godzinę szlakiem. Czyli zysk ok. 40 minut czasu i sporo zaoszczędzonych sił (200 metrów w pionie). Jednym słowem wspaniały fantastyczny skrót.
Na miejscu wyglądało to trochę inaczej. łagodne podejście łączką było pionową ścianą, na której ledwie dawało się utrzymać. Jakież to było męczące, a do tego niebezpieczne.
Potem okazało się, że część trasy była zasłonięta, a to co się odsłoniło wyglądało nieprzejściowo z powodu kosówki. Obejście górą się nie powiodło, mimo podjęcia próby. Obejście dołem wyglądało lepiej, choć cały misterny plan oszczędzenia sił przestał być już tak oczywisty. W każdym razie po pionowej trawiastej ścianie, po której tu weszliśmy, wolałem nie schodzić. Parliśmy więc do przodu w takim kamienistym terenie.
Objawiła się kolejna przeszkoda - Hińczowy Potok. Znajdowaliśmy się w stromej ścianie i do pokonania mieliśmy kaskady wodospadów.
Choć nie było czasu i okoliczności na kolejne refleksje, mimo wszystko do mojej głowy napływały różne myśli. Przede wszystkim podziwiałem bezmiar własnej głupoty. Jak można było wymyślić coś tak niedorzecznego jak spontaniczny skrót biegnący w poprzek progu doliny. Przecież mam na tyle doświadczenia, że taki pomysł powinienem odrzucić... widocznie mózg się przegrzał. Byłem też trochę zły, że będziemy mieli wypadek w takim miejscu i będą o tym pisać w internetach zastanawiając się co się właściwie stało, że się tam znaleźliśmy. W końcu, jak sobie przypomniałem, że jeszcze przed chwilą czułem się "lepszym" turystą, bardziej pasującym do gór niż inni ludzie na szlaku, ogarnęła mnie szczera wesołość. Jak to się wszystko szybko może zmieniać... ot życie
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, jak zawsze. Doszliśmy do szlaku w Dolinie Hińczowej, jednak byliśmy skrajnie wyczerpani fizycznie i psychicznie. Jak ochłonęliśmy sprawdziłem zdjęcia, aby ustalić ile czasu faktycznie zajął nam "skrót". Aż ciężko było uwierzyć - 3 godziny. Zupełnie straciłem tam poczucie czasu.
Na Koprowy nie było już za bardzo możliwości, ale przede wszystkim ochoty. Wyciszyliśmy emocje nad Wielkim Hińczowym Stawem. Było tak pięknie i spokojnie.
A na powrocie szliśmy wolniutko noga za nogą, głównie rozglądając się dookoła i ciesząc się życiem. Hińczowa Dolina to bardzo ładne miejsce.
Powrót asfaltem to zawsze najtrudniejsza część wycieczki. Nogi wchodzą do tyłka i wszystko zaczyna boleć. Tylko Tobi wciąż był pełen energii.
Przy aucie jesteśmy 20:30, czyli po 14 godzinach akcji. Mam nadzieję, że z tej wycieczki na zawsze zapamiętam, żeby nie robić spontanicznych skrótów bez przygotowania topograficznego.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Nie denerwuj się... to staroć z niedzielilaynn pisze:Czy to z dziś? Bo mnie coś trafi!
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Piękny plusik... No i brawo dla Ukochanej, kiedyś z tego co pamiętam się obawiała Wysokich Tatr i nawet chyba nigdy tam jej za bardzo nie zabierałeś, a teraz idzie jak burza i takie plusy sobie śmiga. Chociaż nie mam do końca pewności, czy nie poniosłeś później jakichś konsekwencji przez ten wspaniały pomysł...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
sprocket73 pisze:Ostatnio wiedzę o górach czerpię z fejsbukowej grupy miłośników Tatr
Jest w fejsbuku wielka moc
sprocket73 pisze:Wzrokiem intensywnie szukałem jakiejś ścieżki, która byłaby skrótem do Doliny Hińczowej
A jest Przy okazji można Wołowca odwiedzić
Podsumowując : jak zwykle piękne zdjęcia, sympatyczne postacie na zdjęciach i mądre uwagi turystyczno - życiowe.
Idę na Rysy 31 lipca. Też od słowackiej strony.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
W 2011 roku atakowaliśmy Rysy od polskiej strony i się nie udało z powodu lęku przestrzeni. Od tamten pory Ukochana była niechętna Tatrom Wysokim i jedynie na jakieś najprostsze szczyty zgadzała się iść. Faktycznie na tych najciekawszych wycieczkach bywałem bez niej.Vision pisze:kiedyś z tego co pamiętam się obawiała Wysokich Tatr i nawet chyba nigdy tam jej za bardzo nie zabierałeś
Zaczyna się przy Żabich Stawach? Tą widziałem, ale wtedy jeszcze nie myślałem o skrócie. Skrót zrobiliśmy dużo niżej, w terenie omijanym przez rozsądnych turystów. No cóż, bywa. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.Dobromił pisze:A jest Przy okazji można Wołowca odwiedzić
Pamiętaj, żeby zabrać raki, aby nie narażać zdrowia ratowników.Dobromił pisze:Idę na Rysy 31 lipca.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Re: Rysy +
sprocket73 pisze:Rozpoczynamy sesje zdjęciowe. Jest jaskółka.
Pięknie.
Z figur akrobatycznych radość ze zdobycia szczytu również można wyrazić wykonując tzw."flagę".
http://portaltatrzanski.pl/aktualnosci/ ... mnicy,2333
sprocket73 pisze:Zaczyna się przy Żabich Stawach?
Tak. Z tym, że akurat myśmy szli od Hińczowej.
sprocket73 pisze:Pamiętaj, żeby zabrać raki, aby nie narażać zdrowia ratowników.
Wezmę ! I założę je na nogi dolne ! Obie !
P.s. Ma nas iść czterdziestu ośmiu. Śnieg nie ma szans w spotkaniu z naszymi rakami.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
telefon 110 pisze:Z figur akrobatycznych radość ze zdobycia szczytu również można wyrazić wykonując tzw."flagę".
Tak jakoś wyszło, że ja robię jaskółki. Tobi też próbuje...
Fajne są jeszcze takie...
Ostatnio zmieniony 2019-07-03, 08:30 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dobromił pisze:Ma nas iść czterdziestu ośmiu.
Sporo... Jezus potrzebował tylko 12 apostołów, żeby ogarnąć pół świata.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Genialne wyjście. Same rysy to może nie są takie honorne Al ten plusik to już naprawdę fajna przygoda. No ale szkoda tego Koprowego. Chociaż wiem jak to boli jak chcesz m niego jeszcze iść po rysach i musisz tyle wysokości niepotrzebnie wytracic i od Nowa w górę. Kilka lat temu mieliśmy z Magdą podobne dylematy. Po rysach zostało sporo czasu i sił. I pomysły były identyczne. Koprowy sam się nasuwal. No ale poszliśmy szlakiem. Może to i dobrze bo N koprowym było dużo ładniej niż na rysach.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
To by się wpisywało w aktualny trend porzucania ubrań w Tatrach.
https://kobieta.onet.pl/zagadka-ubran-p ... ow/bftpekw
sokół pisze:Same rysy to może nie są takie honorne
A czemu nie są ? I co jest "honorne" ze szlakowych ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości