Jest rok 2001. Jak podówczas miałam w zwyczaju przez kilka lat, początek wakacji spędzam na obozie przysposobienia obronnego w Kuźni Raciborskiej. Fajne klimaty - zielone mundurki, wielkie, brezentowe namioty wojskowe rozbite na boisku szkolnym, skrzypiace żelazne prycze z dużą domieszką rdzy, stołówka z paszą w wiadrach i miednicach. Zajęcia oficjalne typu strzelanie czy musztra - i zajęcia mniej oficjalne typu walenie wódy po krzakach. Klimaty jakie można pokochac bedąc w wieku licealnym.
We wspomnianym roku jestem na obozie troche na krzywy ryj. Za stara juz jestem. Zaczynam właśnie studia. Ale kumpel mnie wkręca jeszcze ten, przedostatni raz.. W tym roku przewidziane sa atrakcje dodatkowe - leśny survival dla chetnych. Ja zawsze jestem chetna na takie rzeczy - w lesie śpi sie jeszcze lepiej niz na szkolnym podwórku. Smak przygody snuje sie znad ciemnej ściany lasu, który zaczyna sie zaraz za szkołą. Mamy spędzić w owej, podraciborskiej głuszy 3 dni. Zawożą nas autobusikiem w leśne ostępy, dzielą na 3 grupy. Mamy sobie “poradzić” - najlepiej jak umiemy. Starszyzna wieczorem oceni - komu poszło najlepiej, która grupa wygrała i jest najlepiej przygotowana do przetrwania leśnej nocy. Mamy ze sobą śpiwory, jakies tam noże, łopaty, zapałki, kociołki. I wode. Żarcia i schronienia nie przewidziano. Na tym, aby je skombinowac, ma polegać “zabawa”.
Grupa nr 1 zbudowała szałasy z patyków i chabazi. Zebrali tez liście malin i mięte - i z nich ugotowali zupe. Grupa nr 2 wykopała ziemianki. Upolowali też węża i upiekli go na ognisku. Grupa nr 3 (czyli nasza) znalazła w lesie ruiny. Jakiejs wojskowej bazy, z przestronnymi hangarami i tunelami wypełnionymi piachem. A potem… potem poszłyśmy z kumpelą do sklepu w Kuźni. Kupiłyśmy chleb, kiełbase, ziemniaki, masło, musztarde, sól i wino. Zawinełysmy tez na teren obozu, aby zabrac gitare i hamaki. Miałyśmy naprawde ciężko (myśle, że po 40 kg plecaki) wiec na powrót złapałyśmy stopa. Miłego pana tak urzekła nasza historia, że podwiózł nas pod same prawie hangary, łamiąc wszystkie zakazy wjazdu do lasu. Popołudniu przyszła ulewa. Szałasy przemakały jak durszlaki - aż survivalowcy z nich wypłyneli. Ziemianki zalało - mieszkańcy mieli błotne baseniki. Myśmy nie zauważyli Siedzieliśmy w hangarze, ognisko (pod dachem) płoneło, gitara grała, winko sie lało, pieczone ziemniaczki, boczki i kiełbasy wypełniały swym zapachem całą okolice….
W tym roku nie było zwyciezców konkursu przetrwania. Jury pominęły ten aspekt milczeniem…
Kolejny raz mam okazje wrócić w to miejsce po 18 latach.. Silent, kumpel z Kędzierzyna i organizator tegoweekendowej wycieczki, postanawia nam pokazać jakies powojskowe ruiny w lesie. Poczatkowo jakos nie pokojarzyłam zupełnie i nie mam pojęcia, ze zmierzamy w tak bliskie memu sercu miejsce. Lecz juz poczatek płytówki, gdzie zostają nasze autka, przywodzi jak żywe wspomnienia sprzed lat.
To tutaj! To kurde na bank tutaj! Ile zostało z moich wspomnien? Czy nasz hangar wciąż istnieje? Dla takich miejsc, dla takich leśnych, opuszczonych ruin to bezmiar czasu…
Zaglądamy w czeluście różnych budynków. Budynków, których “z wtedy” nie pamietam.
Jak to w różnych momentach zycia człowiek jednak zwraca uwage na inne rzeczy. Np. w ogole wtedy nie zarejestrowałam tych napisów… A musiały byc bardziej czytelne niz dzis…
Bunkra, gdzie osiedla sie Kabaczę z Radkiem, również nie pamietam..
Kabak jest tak niesamowicie zafascynowany nowym kolegą, że leci za nim wszedzie - jak mucha na lep. Wiedziałam, że sie kiedys zacznie takie gonienie za facetami - ale nie przypuszczałam, ze tak szybko! Kabak niestety jakos nie zauważa, ze Radek jest od niej prawie 5 lat starszy.. Wiec sprawniejszy, sprytniejszy.. I nózki dłuzsze.. Co chwile wiec jest płacz, ze nie umie wejsc sama na drzewo tak jak kolega, albo leci na pysk - bo długość nóżek nie pozwoliła na przeskoczenie rowu - krok w krok za swoim idolem…
Tunel, który pamietam sprzed lat sie zawalił. Ten z pionowym wejściem po klamrach...
Są jednak inne, równiez klimatyczne tunele..
I inne zaułki gdzie prawie nie dociera sloneczne światło...
Okna prowadzące w wilgotne czeluście betonu.
Baza widziana zza krzaków i chaszcza..
Jakiś tajemniczy totem! Kolorowe szmatki obwiązane wokół wielkiego pala - po kiego licha?
A nasze hangary są! I nawet nie zmieniły sie tak bardzo! Zagladam w ich zatęchłe nieco wnętrza. Jest ich kilka. Czy rozpoznam ten, w którym spaliśmy?
Nagle wzrok przykuwa napis! Podpis węglem! “Ina Bytom”. I data...
To z tych czasów prehistorycznych, gdy jeszcze nie byłam bubą! Gdy nie wiedziałam o istnieniu internetu wiec moja forumowa ksywka jeszcze nie powstała. Imię buby nosiła podówczas tylko moja gigantyczna poduszka - Biedronka Buba. Stoje wiec i gapie sie na ten, już prawie pełnoletni napis. Może to głupie, ale patrze, patrze i jakos sie zawieszam w niebycie. Znów widze przed sobą ten nietypowy survival sprzed lat, znów jestem tą 19 letnią bubą, tfu! Iną, która spędza tu swoje wakacje. Przed oczami przewija mi sie jak film - wszystko co nastąpiło później, całe moje życie pomiędzy tym 2001 a 2019 rokiem. Jaki bezmiar czasu, wydarzen , przygód, doświadczeń się przetoczył... Ci, którzy sie wtedy urodzili i srali w pieluchy - teraz sa dorosłymi ludźmi... a ten napis byle węgielkiem z ogniska wyglada tak samo jak wtedy. Nawet - bardzo sie nie starł… Może tu, w tym hangarze, czas płynie inaczej?
2001 (jeszcze niedokonczony
2019
Aha! Poniżej coś dla miłośników historii. Bo niby że ja ten aspekt często zlewam w swoich opisach i relacjach. Wiele razy czytajacy mają mi to za złe. Że jak tak można “nieprofesjonalnie” podchodzic do tematu odwiedzanych miejsc. Więc prosze:
"Opuszczona baza jest pozostałością po jednostce wojskowej jaka istniała w Kuźni Raciborskiej w latach od 1962 do 1990. Leśny teren należał do 11. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej. Oprócz bunkrów, tuneli, hangarów byly tez w lesie magazyny rakiet oraz kabiny do ich naprowadzania. Uzywanym tu sprzętem bojowym był ponoc Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy SA-75 Dwina. Gdzie indziej pisali, ze baza miała system przeciwlotniczy WOPK S-75 Wołchow (rakiety S-75)"
Ale czy numery rakiet sprzed lat mają jakieś znaczenie w tej całej opowieści???
Wspomnienie pewnego "survivalu" czyli dlaczego war
Wspomnienie pewnego "survivalu" czyli dlaczego war
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Re: Wspomnienie pewnego "survivalu" czyli dlaczego
buba pisze:Zajęcia oficjalne typu strzelanie
Nie lubiłem strzelać z czegoś co było w typie kBkS.
Kiedyś zamek mi się nie domknął i efektem było dzwonienie w uszach i chmura dymu w oku.
Byliście na szkoleniu ONR (rok 2001) ?
telefon 110 pisze:Byliście na szkoleniu ONR (rok 2001) ?
Nie wiem? Strzelalismy tam czasem , glownie z kbksow, acz czasem z innych wynalazkow, acz inne strzelanki byly platne np. z kałacha to chyba 150 zl bylo Ale raczej szkoleniem bym tego nie nazwala...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:Ja mam ostatnio, tak, że nagle popatrzę w lustro, właśnie gdzieś pojadę, coraz częściej coś boli, skrzypi mi ciało i nagle stoję i się gapię i powoli dociera do mnie, że ileś tych wiosen już za mną. Czuje się nastolatkiem a w lustrze już siwe włosy, choć fakt, że dziś w końcu długie...
Mnie tez w koncu przestali w sklepach prosic o dowod wiec chyba sie mocno postarzalam
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
Laynn, Twoja wypowiedź odnośnie wieku dała mi do myślenia, ale aż tak młody jak Ty - to zresztą wynika z metryki - nie jestem . Gdy idę "w trasę" - to czuję się na, powiedzmy, 25 lat, a na co dzień - ze 3 razy więcej i nie chodzi o fizyczność, lecz o poczucie nieprzystawalności i coraz większej niechęci do przystawalności wobec galopującej współczesności. W kontekście górskim - żadnych GPS-ów, wypasionych aparatów, mapy papierowe. A co do fizyczności - coś się dzieje z kolanem, ale, jak dotąd, NIGDY nie zawiodło i nie zabolało nawet w najmniejszym stopniu podczas wycieczki, a moje wyprawy do najkrótszych nie należą... Nie wiem, co o tym myśleć...
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
kristof73 pisze:W kontekście górskim - żadnych GPS-ów, wypasionych aparatów, mapy papierowe.
Gdy miałem 20 lat, wchodziły aparaty cyfrowe, mówiłem sobie nigdy takiego, tylko lustrzanka na kliszę, dziś mam lustrzankę cyfrową i nie wyobrażam sobie przejścia na "analoga", ot koszty kupowania kliszy, wywoływania, potem skanowanie...
Mapę wolę w terenie papierową. Ale tą w telefonie też nie gardzę, ot mapy.cz na telefonie bardzo dobrze działają.
kristof73 pisze:A co do fizyczności
Jestem cukrzykiem i kilka innych małych różnych przypadłości mam i też z tego powodu min przyznany stopień niepełnosprawności, z tego powodu pewne dolegliwości się pewnie szybciej nasilają, tym bardziej, że ja nie oszczędzam się (poza momentami, kiedy mi przysłowiowy cukier leci w dół).
Tylko właśnie te zmiany, następują powoli. Buby relacja, dość mocno u mnie wcelowała, przypomniała mi lata kiedy wszystko przede mną stało otworem, a że prawdopodobnie jesteśmy z bubą z tego samego rocznika, bądź różnica roku, dwóch jest, to te zdjęcia bardzo mi moje czasy z tych lat przypomniały no i ostatnio jakiś czas mam wspomnień...
kristof73 pisze:żadnych GPS-ów, wypasionych aparatów, mapy papierowe.
Myslalam ze tylko ja mam takie podejscie do map! Cieszy ze wiecej jest takich ludzisk na swiecie!
kristof73 pisze:A co do fizyczności - coś się dzieje z kolanem, ale, jak dotąd, NIGDY nie zawiodło i nie zabolało nawet w najmniejszym stopniu podczas wycieczki, a moje wyprawy do najkrótszych nie należą... Nie wiem, co o tym myśleć...
Mnie to od najmlodszych lat zawsze cos boli, albo sie przeziebiam, albo mnie w plecach strzyka, albo noge skrece, albo mam zadyszke - a uplyw czasu nic nie zmienia - stan stabilny poki co.. Przywyklam - byle nie bylo gorzej!
kristof73 pisze:lecz o poczucie nieprzystawalności i coraz większej niechęci do przystawalności wobec galopującej współczesności.
Tez to mam. Bo tak powiedzmy od tego 2001 roku liczac jak juz o nim mowimy. Ja staram sie zyc caly czas podobnie, tak miesiac po miesiacu, rok po roku, podobne rzeczy, podobne zwyczaje, podobne zachowania, miejsca, ulubienia. I nagle jeb! To tu, to tam - wiadro zimnej wody na łeb! . Dochodzi do mnie ze jednak swiat wokol mnie zwariowal! Zmienil sie i wciaz sie zmienia. I to nie na plus. Tak jakby sie coraz bardziej kurczyl "areał" - ten ktory wyglada i zachowuje sie jak ten z 2001 roku...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:a że prawdopodobnie jesteśmy z bubą z tego samego rocznika
Na podstawie relacji nie jest trudno obliczyc
laynn pisze:no i ostatnio jakiś czas mam wspomnień...
To podziel sie z nami nimi w relacjach!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
Buba gdybyście zjechali do województwa śląskiego na jakąś wycieczkę/eksplorację, chętnie przeszedłbym się z Wami A co do areału... Fakt, zmniejsza się, ale powinno, mimo wszystko, wystarczyć go do końca życia. Mojemu oldschoolowemu koledze go nie wystarczyło, znaleziono go przy torach kolejowych. Może to był nieszczęśliwy wypadek, ale bardzo trudno w to uwierzyć...
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
kristof73 pisze:Buba gdybyście zjechali do województwa śląskiego na jakąś wycieczkę/eksplorację, chętnie przeszedłbym się z Wami
A interesuje cie np. wloczenie sie po bytomskich podworkach i bramach? Ostatnio to namietnie uprawiam jak tylko zjade do mojego rodzinnego miasta
Cos w ten desen:
Ostatnio zmieniony 2019-07-08, 00:30 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
Spacery poza-górskie odbywam raczej późną jesienią i zimą, a wtedy powietrze w miastach jest przeważnie fatalne, więc uciekam w lasy, ale na Twoje pytanie odpowiem twierdząco. Lubię przyglądać się różnym miejscowościom nie tylko od tej strony, którą chcą pokazać, np. w Wenecji na głównej trasie tysiące ludzi, skręcasz w boczną uliczkę, idziesz kilkadziesiąt metrów i to już inny świat. Sam jakoś nie mam motywacji, by wycieczki wyłącznie po ciemnych stronach miast odbywać. Poza tym, chcę w przyszłym roku pojechać do Pripiati, zatem "trening" się przyda...
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości