Nadejszła niedziela 2 czerwca a z nią piękna pogoda. W końcu. Powstał i na szybko plan i jak na niedzielę przystało - miało być spokojnie, leniwie, sielankowo i jeszcze raz leniwie.
Późnym porankiem docieramy do Krzeszowa u podnóży Żurawnicy. Tam mnie jeszcze nie było, zawsze nie po drodze. Jest więc powód, żeby się przez grzbiecik przekulać. Zaczyna się świątobliwie:
Kapliczka kolumnowa i kaplica "Księża Studnia" w Krzeszowie
Ta druga nazwę swą zawdzięcza źródełku wypływającemu spod kapliczki nawet podczas suszy. A susza zaiste się zaczyna, bo grzeje niemiłosiernie, odkryty asfalt (szlak zielony) przez wieś nie ma litości. Mijamy straszny dwór.
Na końcu asfaltu jest sklep, z tzw. przysklepiem, gdzie oczywiście tętni niedzielne życie wiejskie, nie ulegamy jednak pokusom i dzielnie zmierzamy dalej, byle schować się w cieniu lasu. Z oddali kibicuje nam Leskowiec i Groń JPII.
Kawałeczek lasem, prawie po płaskim i zaczynamy niewielkie podejście. Wzdłuż zapuszczonej łąki, trawiastą, ledwo widoczną ścieżką. Robi się dziko. Tak jakoś inaczej niż zwykło bywać w Beskidzie Małym. Bardziej przypominają się obrazki z Beskidu Niskiego. Wkrótce osiągamy podszczytową polanę Żurawnicy. Szlak omija bezpośrednio szczyt.
Jest i Babia Góra...
Praktycznie od samej polany, wzdłuż szlaku zaczyna się teraz pasmo skałek i wychodni zwanych Kozimi Skałami. Malownicze, porośnięte mchami i nieco już pozarastane przeróżnymi chaszczami, ciągną się długim zrębem aż poza połączenie ze szlakiem czerwonym (MSB). Pod nimi kluczy wąska, błotnista ścieżka - widać, że szlak chyba całkiem zapomniany, może jedynie chodzą tędy ci, którzy robią MSB. Naprawdę przypomina to Beskid Niski, są nawet liczne przeszkody terenowe w postaci zwalonych drzew, które trzeba omijać błotnistymi stromiznami. W błocie tylko ślady kopytek/raciczek. Przy jednym obejściu darkheush prawie zalicza glebę
Kozie Skały:
Ostatnie parę metrów podejścia trzeba po prostu wbiec, niezła grapa-żeby nie zjechać w dół tam, skąd się przyszło. Połączenie szlaków. Teraz będzie już raczej łatwo i przyjemnie. I oczywiście bezludnie. Schodzimy zatem w stronę Przełęczy Carchel. Pięknie tam, cicho, sielsko i niedzielnie.
Postanowiliśmy poczęstować Maryjkę klopsikami w sosie pomidorowym.
Babia nadal stała na swoim miejscu.
Niestety trzeba było opuścić to urokliwe miejsce. Na pożegnanie...
Omijamy Gołuszkową Górę i kierujemy się w stronę przysiółka Żmije. Otwierają się widoki na Beskid Makowski.
Jest i motyw satanistyczny...
Malowniczy przysiółek Żmije wita nas takim krasnalem ogrodowym.
Aby nie wracać przez Gołuszkową, postanawiamy zażyć chaszczingu. W końcu bez tego niedziela byłaby stracona. Na przełaj przez pola i krzaczory postanawiamy po poziomicy dotrzeć do zielonego schodzącego do Stryszawy.
Udaje nam się, przez hasioki, pokrzywy i młodniki, łapiemy zielony i schodzimy na przysiółek Lipie (Przełęcz Lipie).
Teraz pozostaje nam smętny asfalting w palącym słońcu. Babia wciąż czujna.
Na szczęście pod względem łapania stopa mamy level master i po półgodzinie drałowania drogą łapiemy pierwszego, który zwozi nas do połączenia dróg na Stryszawę i Krzeszów a tam pierwsze machnięcie i kolejny dobry obywatel zwozi nas pod kościół w Krzeszowie.
Takim oto leniwym sposobem kończymy jakże miłą i chilloutową wycieczkę,jak na niedzielnych turystów przystało.
Żurawnica fajna jest. Polecam.
Żurawnica fajna jest
Tam jest bardzo fajnie i pusto na szlaku. Ja w zeszłym roku plątałam się po okolicy. Zaczynałam z drugiej strony czyli w Zembrzycach. Schodziłam przez Goluszkową do Suchej, pominęłam Żurawnicę , ale na Carchel zeszłam. Podobało mi się niezmiernie.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
sokół pisze:same plusy tegoż miejsca
Jesienią tam na pewno będzie pięknie.
sokół pisze:wielki statyw służy Wam do robienia filmów
Statyw był zakupiony pod najnowszej generacji mój aparat, czyli Nikon D50 15 lat temu. Obecnie służy do kręcenia time-lapse i zdjęć nocnych. A że duży równa się stabilny i ani woda ani wiatr nam nie przewróci zwłaszcza ciężkiego nikona z teleobiektywem.
A teraz zdradzimy tajniki pre i post produkcji studia filmowego Beerwalkers&Co.
sokół pisze:Czym w ogóle kręcicie te filmy?
Kamera podobno sportowa marki Denver kupiona w outlecie elektronicznym za 70 zyli, aparat/kamera Nikon coolpix s8200 kupiony w komisie w Anglii za dniówkę (70 fuli), zdjęcia wykonywane zdychającym nikonem D50 (18-55mm, 70-200 mm) lub coolpix L100. Do tego wszystkiego dochodzi pierdyliard darmowych programów do montażu Darka, pomiędzy którymi trzeba skakać jak królik bo za jeden komercyjny to już trzeba zapłacić Muzykę dobieramy na licencji Creative Commons, czyli też za free.
Satisfied?
Planujemy jeszcze ujęcia z drona, czyli będę musiała wyjść z selfie stickiem na jakieś drzewo. Full profeska, nie?
Ostatnio zmieniony 2019-06-03, 21:29 przez vidraru, łącznie zmieniany 2 razy.
Piotrek pisze:sporo między domami chodzi, gdzieś po wioskach
Poniekąd prawda, dużo tam jest za to malowniczych przysiółków, gdzie zazwyczaj żywego ducha nie ma a są np przydrożne kapliczki, zapomniane sady, łąki czy stare chałupy przyklejone do całego krajobrazu i ładne widoki. Istnieje też niebezpieczeństwo spotkania kozy albo zająca, sarny, chmary myszy leśnych czy polujących ptaków drapieżnych. Dla tych, co nie tylko marzą o dalekich panoramach takie tereny są miłe.
Ostatnio zmieniony 2019-06-03, 22:27 przez vidraru, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 90 gości