Długi weekend listopadowy to czas imprezy zwanej TAM, czyli Turystycznej Awangardy Muzycznej, która odbywa się co i rusz gdzie indziej. W czerwcu byliśmy na Maciejowej, tym razem pojechaliśmy pod Bereśnik. W związku z tym, że ostatnio jestem lekko przepracowana, postanowiłam trochę poodsypiać i drugiego listopada o 12.00 ruszyłam do Szczawnicy z zamiarem wyjścia pod bacówkę na zachód słońca. Skończyło się na planach, bo utknęłam w korkach w Nowym Sączu i zamiast jechać do Szczawnicy 2 godziny, jechałam 5,5. Zachód oglądałam z okien busa.
W sobotę wyruszyliśmy na wycieczkę o 10.30 czasu TAM-owskiego, czyli o 12.20. Podreptaliśmy na Dzwonkówkę, następnie na Przysłop. Odwiedziliśmy Chatę na Bucniku, gdzie czekał na nas obiad i bardzo fajny klimat, a już po zmroku wróciliśmy do chaty. Zdjęć wrzucać nie będę, bo mam ich niewiele, a na większości są "nasze" dzieciaki.
W niedzielę postanowiłam się trochę odkuć, ale zanim to nastąpiło poczekałam na zakończenie TAM-u i odśpiewanie hymnu tamowskiego Później nastąpiły długie pożegnania i o 12.30 mogłam ruszyć na szlak.
Spod Bereśnika było widać Tatry, więc pogoda była w miarę niezła.
To, co mi się najbardziej nie podobało, to fakt, że znów muszę podchodzić te 320 m na Dzwonkówkę, a w dodatku tym razem z ciężkim plecakiem (m.in. z pokaźnym śpiewnikiem )
Po drodze jest kilka polanek, jednak praktycznie żadna z nich nie jest widokowa.
Poza tym idzie się głównie lasem.
W związku z tym trasę na Dzwonkówkę potraktowałam niczym odrywanie plastra. Jak najszybciej! I udało się. Zamiast 1:30, którą pokazywała mi mapa Compassu, udało mi się wytoczyć tam w godzinę.
Po drodze, tuż przy końcu, były widoki. W sobotę już ich nie było, bo zasnuła je mgła.
Pozostało mi dotrzeć...
Nie, nie w Himalaje, nie do Krościenka, a nawet nie do Łącka. Na Koziarz. Żółtym szlakiem. Po drodze, idąc przez las, zauważyłam, że w dolinach są mgły.
Obstawiałam, że znając moje szczęście przed moim dotarciem na Koziarz, mgły podniosą się na tyle wysoko, że już nie będę miała żadnych widoków ;D Jednak zanim tam dotarłam, czekało na mnie jeszcze kilka miejsc widokowych. Pierwszym z nich jest Cyrchla.
Tutaj miałam widok na Tatry, choć kłębiło się w górze sporo chmur, zasłaniających słońce.
Na razie jednak cieszyłam się tymi obrazami, które miałam przed oczami.
...albo tymi, których nie miałam ;D
Po minięciu przysiółku, przeszłam przez krótki odcinek leśny, po czym moim oczom ukazał się Koziarz.
...a mgieł przybywało To chyba znak, że faktycznie zachodu słońca nie będzie!
I po chwili weszłam w mgłę...
Ale nadal łudziłam się, że z niej wyjdę i będę oglądać ładny zachód słońca
I po chwili faktycznie... minęłam "białe" i znów miałam punkt widokowy.
Później dotarłam do jednej z moich ulubionych polan w tym rejonie.
Pamiętałam, że tylko raz jeszcze się muszę wydrapać pod górę, a potem to już z górki...
No, ładnie... Byle tylko wytrzymało zachodu...
Jeszcze tylko Jaworzynka....
Tutaj jeszcze nawet było jesiennie... Tylko te kable
...a później można było oglądać widoki z Koziarza.
Wprawdzie Tatry nie są bardzo wyraźne, ale są...
I gorczańskie widoki też całkiem niezłe...
Sądecki zalewany...
Chwilami się wahałam czy czekać do zachodu, czy nie, ale na razie cały czas twardo stałam na wieży.
Słońce zachodziło już za chmurami.
A ja zaczęłam schodzić na dół. Minęłam jeszcze polanę widokową...
..a później szorowałam lasem. W pewnym momencie weszłam w tę mgłę, która była w dolinach i zrobiło się średnio sympatycznie, ale po 40 minutach wędrówki jacyś państwo zjeżdżali na dół i wzięli mnie do "bagażnika" Przycupnęłam sobie na kocyku i zjechałam z nimi na dół. O 17.15 wsiadłam już do busa i tym razem dojechałam do domu podręcznikowo. O 19.20 byłam w Brzesku.
Odkąd przestałam ogarniać rzeczywistość, byłam już na ponad dwudziestu kilkudniowych wyjazdach, ale zapewne nie uda mi się ich ogarnąć, więc taki jeden mały smaczek...
04.11.2018 Z TAM-u tu, na Koziarz
04.11.2018 Z TAM-u tu, na Koziarz
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
laynn pisze:Obrazek
Ładnie.nes_ska pisze:byłam już na ponad dwudziestu kilkudniowych wyjazdach
No, no. Będziesz nadrabiać po studiach
Luty, luty, luty!!!! Najlepsze, że weekendy mam już zaplanowane do końca maja, bo przecież odrabianie strat jest zaplanowane Nigdy tak dalekosiężnie nie planowałam
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Tłumów nie było. Parę osób spotkałam na trasie Bereśnik-Dzwonkówka, a później dopiero na samym szczycie również kilka osób, natomiast na zachodzie na wieży było nas troje. Ta niedziela nie wyglądała aż tak ładnie z dołu, bo miejscowości były we mgle, stąd może brak tłumów;)
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: sprocket73 i 33 gości