Przebudziłem się jak zwykłem to czynić codziennie, czyli koło 10. Mówię do żony, że jadę na rower, więc może drugie śniadanie by zrobiła. Kanapka niczym Big Mac ze zdrowszą zawartością + warzywa. Dobra kobieta zna mój gust. Odpalam rower i ruszam w trasę prawie 70km przy strasznym upale, zero deszczu, wiatr zawsze wieje mi w oczy.
Jak zwykle na rowerówce były kościoły (Grocholice, Kleszczów, Sulmierzyce) i kapliczki:
Objechałem dookoła kopalnię węgla brunatnego i elektrownię Bełchatów:
Z pewnością zastanawiacie się, skąd bierze się woda w rzekach? Oto odpowiedź:
Pierdut inżyniera czy magazyniera, ale gdybym ja miał fach hajera, to pojeździłbym sobie taśmociągami.
W drodze powrotnej ochłodziłem się w stawie, zaś w Kurnosie spotkałem znajomych cyklistów.
Galeria zdjęć: 2018.05.03 Kleszczów - Sulmierzyce - Kamień
