Drugi i pierwszy raz.
Drugi i pierwszy raz.
Druga tegoroczna moja wycieczka w góry, to był pierwszy raz w Beskidzie Makowskim. Pasmo mało znane, nie ma w nim schronisk (tych z pod znaków PTTK), są cztery dwa prywatne, oraz dwie bacówki. Dlatego tego dnia mimo wyraźnych protestów środowiska forumowego, bierzemy nasze maszynki, bo tego dnia nie odwiedzimy żadnego z wspomnianych obiektów.
Wielokrotnie przejeżdżając mijałem owe góry. Tak jak okolice zbiornika Świnna, tak też w Pcimiu zawsze się na te góry oglądałem. Aż w końcu docieramy. Zostawiamy auto pod Kościołem. Wschód niestety mijamy za Wadowicami, no cóż jakoś nam się nie chciało wcześnie wstawać. A szkoda, bo o ile na wschodzie przejrzystość powietrza jest super, to już po wyjściu z auta na niebie są chmury...
Mijamy kościół i oglądamy kaplicę dworską. Ładna, drewniana z końca XVIII w.
Stoi ona na zboczach fuckowej góry , tak na mapie stoi nazwa jak byk
Coś musi być na rzeczy, bo przed nami jakaś baba z kimś gada. No z sobą.
Widać ją w dolnym lewym rogu. Nam powiedziała, że widać śnieg, to go (diobła) wybieli...
Im wyżej, tym widoki się poszerzają:
Jak wspominałem, mimo prognoz na bezchmurne niebo, to go nie ma
Przechodzimy lasek i po krótkim podejściu zaczynamy...schodzić
Niektórzy chcą mieć zdjęcie w potoku, w jaki się zmieniła ścieżka/droga:
Potem nas chcą zjeść psy, jeden mały nas obszczekuje, drugi całkiem duży lessie już nawet się zamierzał, alem go odwiódł ot tego zamiaru, wobec czego ucieka za płot, zza którego nas obszczekuje.
Przechodzimy przez wieś i znowu zaczynamy podejście:
Tu postanawiamy zjeść pierwsze śniadanie.
Spokojnie. Tym razem, tylko czajnik jest mój
Ale, ale, chmur zaczyna ubywać
Ruszamy do połączenia z szlakiem czarnym, już w słońcu.
Jak Krzysiek z nami wytrzymuje? Co chwila przerwa na zdjęcie:
Jego mina mówi wszystko
Wszyscy w ten (jak wszyscy wiemy ) piękny weekend szukają kwiatków, ja szukam innych szczegółów
I tak dyskutując na wszelakie tematy, na jakie prawdziwi faceci mogą dyskutować (cycki, dupy, auta, inne zabawki ), dochodzimy do przysiółka Jaworzyny:
gdzie obok wszelkiej maści terenówek, stoi sobie kapliczka:
powyżej której stoi fabryka aniołów:
a powyżej jest rozstaje, obok którego brykają sobie koniki, oraz są ławki z miejscem na ognisko.
Ogniska nie robimy, ale jak to faceci lubią, ścigamy się i popisujemy swoimi maszynkami. Potem robimy kolejne wspólne zdjęcie:
By w końcu ruszyć swe cztery litery. Na mapie mam znak mogiły. Ciekawi nas, bo nie ma żadnej informacji, więc idziemy to sprawdzić
mogiła żołnierza AK z 1944r zamordowanych przez hitlerowców.
Spotykamy kolejne zwierze (pierwszą sarnę nie złapałem w obiektywie):
Kto zna tego gada (płaza, ale jak tu powiedzieć, kto zna tego płaza?)?
Potem wracając mijamy źródło, poniżej którego jest wodopój zierzaków:
Mijamy znowu miejsce naszego odpoczynku, które nas kusi, jednak my twardo się temu opieramy i wchodzimy w las bukowy. Musi tu być jesienią pięknie. Mijamy znów kolejną mogiłę, tym razem kilku żołnierzy AK:
mijamy też pomnik przyrody:
kałużę o pięknym odcieniu żółci:
by wyjść na kolejną polanę, na której mijamy jakąś bacówkę:
Przy kapliczce na przełęczy Dział, gubimy szlak
Na szczęście to tylko 50m.
Lekkie podejście do góry i na kolejnej polanie gdzie stoją ławki i ślady po ognisku, postanawiamy zrobić obiad:
Jest ciepło, wiatr wieje również ciepły, to zostajemy tam ponad godzinę. Zdejmujemy buty, leżymy...ależ teraz brakuje piwa. Z tego wszystkiego zapomnieliśmy go kupić po drodze. Jakieś malinówki na smaka nam przychodzą...a tu trzeba się obejść smakiem...
Po czym wchodzimy w inny świat...taki jak znam ze wspomnień z dzieciństwa, gdy po jeździe pociągiem szło się lasem do schroniska:
Jest las gęsty i pierwszy strumień:
Podejście też spore, dobrze, że poobiedzie jesteśmy bo dało nam w kość. Ścieżka nie ma śladów ani ludzi, ani kół, drzewa wokoło stoją, jak są pnie to zarośnięte...taki mały kawałek lasu jak dawniej. Robi mi się przyjemnie na sercu
Zmachani wychodzimy do kolejnego przysiółka Parszywka (jaka fajna nazwa ).
Kolejna kapliczka:
idziemy zdobyć szczyt o tej samej nazwie co osada, no i się zaczyna:
Pod szczytem mały lasek, ale jest pierwszy śnieg:
Na szczycie ławka, miejsce na ognisko i krzyż:
kawałek dalej na mapie jest punkt widokowy. Oto co z niego widać:
Wcześniej było widać też jezioro Dobczyckie, pogórze Wielickie, ale od północy lekkie zamglenie nadchodzi i mój słaby zoom nie daje rady z ręki.
Lecimy dalej, do naszego głównego celu, gdzie mamy łapać zachód. Do niego jeszcze 3 godziny, ale liczymy na lepszą widoczność na południe.
To nasz cel:
Koskowa Góra.
Nazwę nosi od imienia górala, który chciał ufundować figurę, ale woły stanęły i w końcu poniżej tej góry wzniesiono kapliczkę:
Kilka metrów wyżej od niej inna:
Z racji, iż od wschodu widoczność maleje, Tatr prawie nie widać, postanawiamy wejść na szczyt. Tu widok za siebie na przełęcz:
Niby światło jest, ale niebo mdłe, bure
Ale szczyt zdobywamy. Bezszlakowo:
Moja morda:
Mimo oznaczenia na mapie, że to szczyt jest punk widokowy, niestety tylko sama kopuła jest bezdrzewna, ale wokoło ją porastają drzewa. Więc kilka strzałów na Królową:
i idziemy zobaczyć fortyfikację zaznaczone na mapie. Mieliśmy wracać asfaltem, ale to był plan na powrót przy świetle czołówek. Skoro jednak zachodu ma nie być (widziałem zdjęcia z tego dnia...dobra decyzja podjęta), to nie ma sensu na niego czekać.
Mniej więcej pewnie taki był ten zachód:
Widzieliście szlak prowadzący po drzewie? Od ziemi, ku niebu...
Tu widać początek naszego dnia:
Poniżej tego masztu nasz szlak tego dnia się zaczynał.
Dostrzegłem też szczyt z wycieczki z przed roku, Luboń Wielki:
Pod sam koniec dnia, w świetle mocno nas powiększającym, schodzimy ze szlaku by poszukać wspomnianych fortyfikacji:
Wychodząc na polanę mamy wiatr za pleców, ale z boku, z prawej, więc nas nie wyczuła:
Dopiero po chwili coś jej zaczęło nie pasować ( ja wcześniej zdążyłem przełożyć obiektyw, dobrze mieć je pod ręką, choć nosi się to średnio):
Na całe jej szczęście, tylko migawka strzelała, więc po kilku sekundach (i kilku zdjęciach) zwiała :
O dziwo dość dokładnie na mapie są zaznaczone dziś punkty wszelakie. I mogiła i fortyfikacje:
Chłopaki się czegoś innego spodziewali. Jakiś zostawionych ckemów, bunkrów . A tu wykopane doły, zasypane, zaśmiecone...
Wobec czego schodzimy do drogi:
przechodząc komuś przez podwórko:
, tzn tak droga wiedzie...
Potem kilka metrów przez wieś i wsiadamy do auta. Oczywiście musiał się znaleźć kolo, co musiał coś dogadać. Oczywiście sklepu nie było...Dopiero później stacja benzynowa nas poratowała. Wiecie, co? Fajnie jechać jako pasażer Dzięki Krzych!
Podsumowanie.
W ciągu całego dnia spotkaliśmy kilku tubylców, kilka crosów, trzy quady i tylko jedną parę z plecakami. Nasłuchaliśmy się śpiewu ptaków. Nawdychaliśmy nie miejskiego powietrza. Zjedliśmy całkiem smaczny obiad, trochę plastikowy, ale jak smakował! Mnie się trochę dzieciństwa przypomniało...więc nie mogę inaczej napisać, jak tylko - to był udany dzień!
Liczby:
kilometrów - ok 27km
podejść - ok 1186
czas - ok 12 godzin
trasa - https://mapy.cz/s/2xt0A
zdjęcia - moje
Wielokrotnie przejeżdżając mijałem owe góry. Tak jak okolice zbiornika Świnna, tak też w Pcimiu zawsze się na te góry oglądałem. Aż w końcu docieramy. Zostawiamy auto pod Kościołem. Wschód niestety mijamy za Wadowicami, no cóż jakoś nam się nie chciało wcześnie wstawać. A szkoda, bo o ile na wschodzie przejrzystość powietrza jest super, to już po wyjściu z auta na niebie są chmury...
Mijamy kościół i oglądamy kaplicę dworską. Ładna, drewniana z końca XVIII w.
Stoi ona na zboczach fuckowej góry , tak na mapie stoi nazwa jak byk
Coś musi być na rzeczy, bo przed nami jakaś baba z kimś gada. No z sobą.
Widać ją w dolnym lewym rogu. Nam powiedziała, że widać śnieg, to go (diobła) wybieli...
Im wyżej, tym widoki się poszerzają:
Jak wspominałem, mimo prognoz na bezchmurne niebo, to go nie ma
Przechodzimy lasek i po krótkim podejściu zaczynamy...schodzić
Niektórzy chcą mieć zdjęcie w potoku, w jaki się zmieniła ścieżka/droga:
Potem nas chcą zjeść psy, jeden mały nas obszczekuje, drugi całkiem duży lessie już nawet się zamierzał, alem go odwiódł ot tego zamiaru, wobec czego ucieka za płot, zza którego nas obszczekuje.
Przechodzimy przez wieś i znowu zaczynamy podejście:
Tu postanawiamy zjeść pierwsze śniadanie.
Spokojnie. Tym razem, tylko czajnik jest mój
Ale, ale, chmur zaczyna ubywać
Ruszamy do połączenia z szlakiem czarnym, już w słońcu.
Jak Krzysiek z nami wytrzymuje? Co chwila przerwa na zdjęcie:
Jego mina mówi wszystko
Wszyscy w ten (jak wszyscy wiemy ) piękny weekend szukają kwiatków, ja szukam innych szczegółów
I tak dyskutując na wszelakie tematy, na jakie prawdziwi faceci mogą dyskutować (cycki, dupy, auta, inne zabawki ), dochodzimy do przysiółka Jaworzyny:
gdzie obok wszelkiej maści terenówek, stoi sobie kapliczka:
powyżej której stoi fabryka aniołów:
a powyżej jest rozstaje, obok którego brykają sobie koniki, oraz są ławki z miejscem na ognisko.
Ogniska nie robimy, ale jak to faceci lubią, ścigamy się i popisujemy swoimi maszynkami. Potem robimy kolejne wspólne zdjęcie:
By w końcu ruszyć swe cztery litery. Na mapie mam znak mogiły. Ciekawi nas, bo nie ma żadnej informacji, więc idziemy to sprawdzić
mogiła żołnierza AK z 1944r zamordowanych przez hitlerowców.
Spotykamy kolejne zwierze (pierwszą sarnę nie złapałem w obiektywie):
Kto zna tego gada (płaza, ale jak tu powiedzieć, kto zna tego płaza?)?
Potem wracając mijamy źródło, poniżej którego jest wodopój zierzaków:
Mijamy znowu miejsce naszego odpoczynku, które nas kusi, jednak my twardo się temu opieramy i wchodzimy w las bukowy. Musi tu być jesienią pięknie. Mijamy znów kolejną mogiłę, tym razem kilku żołnierzy AK:
mijamy też pomnik przyrody:
kałużę o pięknym odcieniu żółci:
by wyjść na kolejną polanę, na której mijamy jakąś bacówkę:
Przy kapliczce na przełęczy Dział, gubimy szlak
Na szczęście to tylko 50m.
Lekkie podejście do góry i na kolejnej polanie gdzie stoją ławki i ślady po ognisku, postanawiamy zrobić obiad:
Jest ciepło, wiatr wieje również ciepły, to zostajemy tam ponad godzinę. Zdejmujemy buty, leżymy...ależ teraz brakuje piwa. Z tego wszystkiego zapomnieliśmy go kupić po drodze. Jakieś malinówki na smaka nam przychodzą...a tu trzeba się obejść smakiem...
Po czym wchodzimy w inny świat...taki jak znam ze wspomnień z dzieciństwa, gdy po jeździe pociągiem szło się lasem do schroniska:
Jest las gęsty i pierwszy strumień:
Podejście też spore, dobrze, że poobiedzie jesteśmy bo dało nam w kość. Ścieżka nie ma śladów ani ludzi, ani kół, drzewa wokoło stoją, jak są pnie to zarośnięte...taki mały kawałek lasu jak dawniej. Robi mi się przyjemnie na sercu
Zmachani wychodzimy do kolejnego przysiółka Parszywka (jaka fajna nazwa ).
Kolejna kapliczka:
idziemy zdobyć szczyt o tej samej nazwie co osada, no i się zaczyna:
Pod szczytem mały lasek, ale jest pierwszy śnieg:
Na szczycie ławka, miejsce na ognisko i krzyż:
kawałek dalej na mapie jest punkt widokowy. Oto co z niego widać:
Wcześniej było widać też jezioro Dobczyckie, pogórze Wielickie, ale od północy lekkie zamglenie nadchodzi i mój słaby zoom nie daje rady z ręki.
Lecimy dalej, do naszego głównego celu, gdzie mamy łapać zachód. Do niego jeszcze 3 godziny, ale liczymy na lepszą widoczność na południe.
To nasz cel:
Koskowa Góra.
Nazwę nosi od imienia górala, który chciał ufundować figurę, ale woły stanęły i w końcu poniżej tej góry wzniesiono kapliczkę:
Kilka metrów wyżej od niej inna:
Z racji, iż od wschodu widoczność maleje, Tatr prawie nie widać, postanawiamy wejść na szczyt. Tu widok za siebie na przełęcz:
Niby światło jest, ale niebo mdłe, bure
Ale szczyt zdobywamy. Bezszlakowo:
Moja morda:
Mimo oznaczenia na mapie, że to szczyt jest punk widokowy, niestety tylko sama kopuła jest bezdrzewna, ale wokoło ją porastają drzewa. Więc kilka strzałów na Królową:
i idziemy zobaczyć fortyfikację zaznaczone na mapie. Mieliśmy wracać asfaltem, ale to był plan na powrót przy świetle czołówek. Skoro jednak zachodu ma nie być (widziałem zdjęcia z tego dnia...dobra decyzja podjęta), to nie ma sensu na niego czekać.
Mniej więcej pewnie taki był ten zachód:
Widzieliście szlak prowadzący po drzewie? Od ziemi, ku niebu...
Tu widać początek naszego dnia:
Poniżej tego masztu nasz szlak tego dnia się zaczynał.
Dostrzegłem też szczyt z wycieczki z przed roku, Luboń Wielki:
Pod sam koniec dnia, w świetle mocno nas powiększającym, schodzimy ze szlaku by poszukać wspomnianych fortyfikacji:
Wychodząc na polanę mamy wiatr za pleców, ale z boku, z prawej, więc nas nie wyczuła:
Dopiero po chwili coś jej zaczęło nie pasować ( ja wcześniej zdążyłem przełożyć obiektyw, dobrze mieć je pod ręką, choć nosi się to średnio):
Na całe jej szczęście, tylko migawka strzelała, więc po kilku sekundach (i kilku zdjęciach) zwiała :
O dziwo dość dokładnie na mapie są zaznaczone dziś punkty wszelakie. I mogiła i fortyfikacje:
Chłopaki się czegoś innego spodziewali. Jakiś zostawionych ckemów, bunkrów . A tu wykopane doły, zasypane, zaśmiecone...
Wobec czego schodzimy do drogi:
przechodząc komuś przez podwórko:
, tzn tak droga wiedzie...
Potem kilka metrów przez wieś i wsiadamy do auta. Oczywiście musiał się znaleźć kolo, co musiał coś dogadać. Oczywiście sklepu nie było...Dopiero później stacja benzynowa nas poratowała. Wiecie, co? Fajnie jechać jako pasażer Dzięki Krzych!
Podsumowanie.
W ciągu całego dnia spotkaliśmy kilku tubylców, kilka crosów, trzy quady i tylko jedną parę z plecakami. Nasłuchaliśmy się śpiewu ptaków. Nawdychaliśmy nie miejskiego powietrza. Zjedliśmy całkiem smaczny obiad, trochę plastikowy, ale jak smakował! Mnie się trochę dzieciństwa przypomniało...więc nie mogę inaczej napisać, jak tylko - to był udany dzień!
Liczby:
kilometrów - ok 27km
podejść - ok 1186
czas - ok 12 godzin
trasa - https://mapy.cz/s/2xt0A
zdjęcia - moje
laynn pisze:Szczególnie, że trasa na jakieś 7 godzin każda przerwa była specjalnie celebrowana, stąd taki czas
Niech żyje Wolna Turystyka !
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Fajne kółko. Fajna mapa
Mało kwiatków.
Ja kręcę zwykle kółka na północ od Koskowej. Muszę zapamiętać, że na południe również się da
Mało kwiatków.
Ja kręcę zwykle kółka na północ od Koskowej. Muszę zapamiętać, że na południe również się da
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Czyli auto antypolskie. Podejrzewam, że Telefon to potwierdzi.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Nawet przez myśl mi nie przeszło,że komuś chce się jechać aż tyle aby iść na Koskową od takiej ,że napiszę kaczej dupy .Chodzę po tych terenach i faktycznie spotkać turystę to przypadek.Fajna wycieczka choć mało wiosny.
laynn pisze:pozaszlakowo
To nie park to można
laynn pisze:pozaszlakowo
To nie park to można
Ostatnio zmieniony 2018-04-11, 09:04 przez marekw, łącznie zmieniany 1 raz.
marekw pisze:Nawet przez myśl mi nie przeszło,że komuś chce się jechać aż tyle aby iść na Koskową od takiej ,że napiszę kaczej dupy
Ha a widzisz a mnie się bardzo chciało...wygrało to z Sudetami (choć fakt, że tu głównie odległość swoje zrobiła, jednak tu bliżej czasowo o połowę).
Przyznaję, że mnie po
1 - zaczynają interesować miejsca mniej znane
2 - trochę zmęczenia w pracy ludźmi mam, więc chciałem odpocząć, a myśl o np Śląskim, czy Żywieckim Beskidzie...no to wizja sporej liczby ludzi mnie trochę odciągnęła od pomysłu.
marekw pisze:choć mało wiosny.
No tego troszkę szkoda, myślałem, że tu już jej będzie więcej, choć w sumie dopiero u nas teraz zaczyna się zielenić, więc dużych nadziei nie miałem, ot wiem jak musi być u nas zielono, a jak wtedy jest w górach.
W planach już kolejne mam trasy w tym paśmie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 67 gości