Zaproszeń w internecie było mnóstwo: niejednoznaczne przegrupowania forumowiczów w Beskidzie Śląskim, Mała Fatra czy ciekawy dzień na Jamnej, który można było rozszerzyć nawet na weekend pełen duchowych doznań. Wolałem coś sprawdzonego, więc udałem się śladami towarzysza sprocketa, czyli na Pogórze Ciężkowickie. Pogórze Rożnowskie samo wypadło, bo musiałem wrócić do cywilizacji.
2017-10-14 Pogórze Ciężkowickie (Ciężkowice - Skamieniałe Miasto, Bruśnik, Jamna) -mapa - galeria zdjęć
Do Tarnowa dojeżdżam pociągiem TLK z prawie godzinnym opóźnieniem (kilka minut brakowało do reklamacji, to samo w drodze powrotnej, czyli ponad 50 minut, ale mniej niż godzina ). Krótki spacer na tarnowską starówkę, wszak o świcie nie będę ruszał do rezerwatu Skamieniałe Miasto.
Potem przejazd busem do Ciężkowic. Ląduję na rynku i idę do Wąwozu Wodospad - ani to wąwóz, ani to wodospad - wspominam sprocketa i duchowo ekipę nr 2 w BŚ (nie wiedziałem jeszcze, że forum GBG wystawi dwie ekipy).
Ruszam na Skamieniałe Miasto - co to ma być? 20 lat temu byłem mniej wybredny i miałem lekko pozytywne nastawienie do głazów. Widzieliście orła? To ma być orzeł? Lezę aż do czarownicy...
Drepczę asfaltem (teraz to 80% asfaltu, 10% szutru, 10% leśnej drogi) do Kąśnej Dolnej, jest kapliczka oraz dwór Paderewskiego (park, staw), przy którym czuję łaskotanie w brzuszku.
Pewnie głodek - pomyślałem sobie. Siadam wygodnie w parku na ławeczce, wyciągam jabłuszko, łakocie i sok jabłkowy, ale to nie to. Szczebiot ptaków zakłóca echo niesione wraz z szumem wiatru. Nasłuchuję i słyszę wyraźnie niesione echem słowo ceper we wszystkich przypadkach, do tego wiele nieznanych mi słów, wszak ja nie rozumieć ślůnsko godka. Na ich tle jakieś jęki i nawoływania. Skończyłem zasilanie brzuszka, po chwili też ucichło echo. Zaniepokojony przeglądam serwis informacyjny TVN24, ale uspokoiłem się, bo nic nie było napisane o jakiejkolwiek katastrofie. Idźmy, nikt nie woła - powiedział ceper do cepra. Więc ruszyłem na Bruśnik wąską ścieżką przez pokrzywy, potem przez las. Dość szybko dotarłem do wieży widokowej, bo nuciłem sobie pod nosem znany fragment z Brzechwy:
Ogon strasznie mam zwichnięty,
pogryzione wszystkie pięty...
Poza Górą Chełm pozostałe szczyty były mi obce, ale widoki z wieży całkiem przyzwoite:
Płaskiego odcinka drogi się nie uświadczy, nawet do sanktuarium w Bruśniku na dół i pod górkę.
W okolicach Falkowej piękne widoki w kierunku północnym:
Na youtube przejrzałem filmik z rezerwatem "Diable Skały" - szkoda czasu. Mijm kościółek i kapliczkę...
Jak to dobrze, że postanowiłem podesłać ją sokołowi utrudzonemu w BŚ. Zerkam na mapę w smartfonie i ... jestem poza szlakiem 40m. Anioł Stróż czuwa nad ceprem, aby nie zszedł na złą drogę. Wy też nie idźcie tą drogą - myślę sobie głośno.
Docieram do Jamnej (kaplica, sanktuarium, Dom św. Jacka), potem do Chatki Włóczykija na nocleg oraz do Schroniska Dobrych Myśli na kolację i śniadanie.
Kolacja, prysznic i usypiam w mig. Po kilku godzinach zerkam na forum, bo relacje na żywo ze zlotów GBG wyszły z mody, gdy nie uczestniczy w nich ceper na starcie.
Pojawiła się normalna relacja, czytam uważnie i komentuję, coraz bardziej mnie coś łaskocze w brzuszku przez kilka godzin - zasypiam późno w nocy.
2017.10.15 Pogórze Rożnowskie (Jamna, Gródek n/Dunajcem, Rożnów, 2 zapory, Brzesko) - mapa - galeria
Na śniadaniu melduję się pierwszy przed godziną 8, wszak czeka mnie wyścig z czasem, by zdążyć do Gródka na bus, wszak nóg na loterii nie wygrałem. Rezygnuję z oferowanej jajecznicy, zjadam tylko część z serwowanego śniadania. Zbiegam bezszlakowo w dół, potem fragment pod górę żółtym szlakiem, by znów biec w dół bezszlakowo.
Chatka Włóczykija, Schronisko Dobrych Myśli oraz Podole-Górowa z widokiem na Jezioro Rożnowskie.
Docieram do wsi Podole-Górowa, zerkam na kaplicę cmentarną oraz kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego:
Mam dylemat, czy leźć do Przydonic (zabytkowy kościół i sanktuarium), bo mogę spóźnić się na bus, a wtedy ... w Gródku nad Dunajcem zjem obiad w oczekiwaniu na kolejny bus ponad 2h.
Ruszam szlakiem rowerowym, ale za chwilę mam przeszkodę w postaci Potoku Przydonickiego, więc chyc i jestem po jego drugiej stronie. darkheush-owi chyba by chlupało w bucie...
Betonowa kratówka i asfalt - uwielbiam, gdy ślizgają mi się kijki lub wpadają w szczelinę pomiędzy płytami.
Nie mam zbyt dużo czasu na oglądanie obiektów sakralnych w Przydonicy: stary i nowy kościół Matki Bożej Różańcowej.
Asfaltem (szlakiem niebieskim) napieram na wieś Glinik, dokładniej na pagórek Dział (450m), przed którego szczytem widzę fajną kapliczkę pomiędzy drzewami.
Ruszam do niej, ze wzgórza Dział piękne widoki dookoła, dalej bezszlakowo zbiegam do Gródka nad Dunajcem.
Podczas truchciku skrzypnęło mi w kolanie (pewnie nes_ska coś nawyrabiała w Bieszczadach) oraz łaskocze mnie w brzuchu (ekipa nr 1 atakuje Zielony Kopiec). Dochodzę do drogi głównej w Gródku, kilka zdjęć i ... mija mnie bus w kierunku Tropie. Biegnę około 150m, i dzięki emerytce mającej problemy z miedziakami zdążam na bus. Cały jestem mokry.
Gródek nad Dunajcem - widok na Jezioro Rożnowskie z Małpią Wyspą:
Wysiadam w Rożnowie, przebierka przy kościele i zwiedzam dalej zaczynając od kościóła św. Wojciecha Biskupa i Męczennika i Podwyższenia Krzyża Świętego.
Idę nad zaporę nad Jeziorem Rożnowskim i mam ponad godzinę wolnego czasu. Jako piąty i ostatni pasażer wsiadam na łódź "Rak" - 50-minutowy rejs po jeziorze Rożnowskim to chyba najlepiej wydane 15 zeta tego dnia.
Wracam ponownie do Rożnowa - do busa mam prawie 20 minut, więc ruszam do miejsc zadumy, zwłaszcza na dróżkę 7 Boleści (figurek jest 8, tyle istot dzień wcześniej cierpiało przy Zielonym Kopcu):
Busem dojeżdżam do Tropie, wracam się kawałek do kładki nad Dunajcem, kapliczka, kościółek, dwie drogi krzyżowe, pustelnia i źródło Świerada:
W oczekiwaniu na bezpłatny prom oglądam pejzaż nad Dunajcem:
Zerkam na zaporę i elektrownię wodną Czchów, gdzie zastaje mnie zachód słońca. Potem busikiem do Brzeska i na Kraków, skąd pociągiem TLK....
Gdyby nie koledzy z forum, to zapamiętałbym ten weekend jako pochmurny, a tak ubawiłem się po pachy.
2017.10.14-15 Pogórze Ciężkowickie i Rożnowskie
2017.10.14-15 Pogórze Ciężkowickie i Rożnowskie
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
W mej relacji jest prawidłowo, tzn. grupa druga forum GBG wyszła w BŚ w sobotę, zaś grupa pierwsza w niedzielę (dowodów na to nie ma). Nie doszło tu do zakrzywienia czasoprzestrzeni, lecz zakrzywienia intelektu spowodowanego owocami (tego Einstein nie przewidział), co potwierdza wpis kolegi.
Pytanie zatem brzmi: kolega był przed szychtą czy po szychcie?
Moim zdaniem, był jednak przed szychtą i przemawia za tą wersją brak optymizmu, którego wzrost doświadcza się wracając na łono rodziny (do żony i dzieci - pamiętam swą pracę na etacie). Jeśli jednak przyjmiemy, że wrócił dopiero z szychty, to kolega jednak jest pracoholikiem, bo jego myśli po szychcie skierowane nie były na wypoczynek i radość dnia codziennego, lecz na kolejną szychtę. Jemu praca nie kojarzy się z przeganianiem pogan do sakiewki. Koledze należy pomóc, by podczas szychty miał wrażenie wykonywania czegoś ważnego dla dobra ojczyzny. sprockecie już raz Cię o coś prosiłem po koleżeńsku.
To wygląda na bardziej zawiły problem, niż się to z pozoru wydaje. Analizując sobotni wpis kolegi z godziny 19:34:03sokół pisze:Tak, to była wędrówka z duchem cepra, a także z duchem grupy pierwszej
wyczuwa się lekkie zdenerwowanie adwersarza i brak poczucia humoru, które występuje przed czymś nieprzyjemnym, chyba że szychta byłaby odskocznią od problemów rodzinnych (tę wersję na razie odrzucam).sokół pisze:W pracy byłem ciulu
Pytanie zatem brzmi: kolega był przed szychtą czy po szychcie?
Moim zdaniem, był jednak przed szychtą i przemawia za tą wersją brak optymizmu, którego wzrost doświadcza się wracając na łono rodziny (do żony i dzieci - pamiętam swą pracę na etacie). Jeśli jednak przyjmiemy, że wrócił dopiero z szychty, to kolega jednak jest pracoholikiem, bo jego myśli po szychcie skierowane nie były na wypoczynek i radość dnia codziennego, lecz na kolejną szychtę. Jemu praca nie kojarzy się z przeganianiem pogan do sakiewki. Koledze należy pomóc, by podczas szychty miał wrażenie wykonywania czegoś ważnego dla dobra ojczyzny. sprockecie już raz Cię o coś prosiłem po koleżeńsku.
Ostatnio zmieniony 2017-10-23, 10:12 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości