To znów efekt znalezienia płytki archiwalnej..
Dawno, dawno temu, w Wiśle... W maju. Jak dobrze kojarzę, trzy dni po ślubie, taka podróż poślubna...
Wiadomo, jak to w maju... Ciepło, ale burzowo. Niezrażeni, suniemy w trójkę na Soszów.
To ostatnia wycieczka tego roku. W marcu byliśmy na Babiej Górze, w kwietniu na Wołowcu i Kościelcu. W maju już specjalnie nie można było się forsować.
Pogoda jak pogoda. Coś tam wisiało w powietrzu, ale nie padało. Nawet słońce się przebijało.
Wtedy jeszcze nie znałem przejścia Skolintym, więc szliśmy szlakiem niebieskim, niezłym nawet. Było klimatycznie, grzbiet graniczny krył się w chmurach, ale to, co ponizej, było doskonale widoczne.
Na przykład wspomniany wcześniej Skolinty.
No ale widoki się skończyły, bo weszliśmy w chmurę. Zielony las bukowy był kapitalny. A że miałem tylko zwykłego pstrykacza, który mieścił się w kieszeni (ach, ten brak kasy) no to musicie sobie wyobrazić, jak fajnie to wyglądało na żywo.
Na Soszowie była tak gęsta mgła, że musiałem się sporo napocić, żeby nie przegapić Lepiarzówki.
A potem, nagle, wylazło słońce....
Zrobiło się upalnie. Z rozpędu dotarliśmy na Kiczory. Nie wrzucę zdjęcia, jak skaczę po skałkach z petem, bo mi wstyd.
Potem Magda zadała mi pytanie, czy gdzieś w pobliżu jest tartak. Z początku nie wiedziałem o co chodzi. Chodziło o odgłos przewalanych drzew. Takie dudnienie. Po kilku minutach zastanowienia się wpadłem na to, co owe dudnienie może oznaczać.
Po kilku minutach Magda również się dowiedziała.
Oczywiście po chwili wyszło słońce.
W słoneczku doczłapaliśmy do Kubalonki i tam zgłodniałem co nieco...
Wtem znów poczarniało i zaczęło rąbać nad naszymi głowami, więc pół godziny siedzieliśmy w lesie i za bardzo nie chcieliśmy z niego wychodzić.
No ale na szczęście na chwilę się uspokoiło i mogliśmy zejść widokowym grzbiecikiem...
Z widokami na Stożek:
Kobylą i Cieślar:
Miałem wrażenie, że to nie koniec no i się nie myliłem, ewidentnie ta burza się nas przyczepiła, więc zmykaliśmy co sił bezleśnym grzbietem Groniczka do Wisły.
Nie było czasu na podziwianie widoków. Takie zdjęcia robione na szybko oglądałem dopiero w domu.
Zeszliśmy do Dziechcinki i tam zobaczyłem coś, co zwiastowało koniec świata, po czym zlało nas tak, że nie musiałem się w domu kąpać.
A co do tytułu relacji... No cóż, spotkałem Go. Nie ma co ukrywać. Ale nie był zbyt rozmowny. Spędzał majówkę na działce, tak jak ma to w zwyczaju... Niemniej... kształy bębna już miał.
O tym, jak spotkałem Cepra (jakiś czas temu)
O tym, jak spotkałem Cepra (jakiś czas temu)
Ostatnio zmieniony 2017-04-26, 15:12 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 96 gości