Śnieg, błoto i roztopy czyli kilka kaczawskich dni
Śnieg, błoto i roztopy czyli kilka kaczawskich dni
Wycieczke po Pogorzu Kaczawskim zaczynamy od wioski Rzymówka kolo Złotoryi gdzie czai sie kolejna piramida do naszej kolekcji Ta akurat nie jest grobowcem ani pomnikiem ale dla odmiany - zrodelkiem. Napic sie z niego wody nie mozna bo jest szczelnie zamkniete.
Zaraz za piramida stoi dawny palac obecnie sluzacy za mieszkania.
Nad drzwiami zachowal sie fajny herb trojdzielny przedstawiajacy szermierke na siedzaco, bociana (a moze czaple?) bawiacego sie pilka oraz latajace skrzydlo. Szermierz zajmuje dwa razy wiecej miejsca niz kazdy z wątkow ptasich
W rejonie stoi takze wiatokaplica.
W Jerzmanicach mijamy dawna stacyjke o ciekawej poczekalni.
Wogole tereny przystacyjne czesto sa jakies takie mile i swojskie
A nasza skodusia dorobila sie kaszkietu
Zaraz obok stacji wznosza sie skaly Kruczej Sciany, ktore miejscacmi sa tak rowne, gladkie i proste ze az wygladaja nienaturalnie- zupelnie jakby je ktos wyszlifowal i postawil
Acz te skaly znajdujemy calkiem przypadkiem bo glownym celem przyjazdu tutaj bylo cos zupelnie innego- tory kolejowe. Tory bywaja rozne- waskie, szerokie, uzywane albo zapomniane. Takie ktorymi ciezko wedrowac ze wzgledu na zarastajacy je chaszcz albo z racji na wystepujacych przy nich sokistow. Te tutaj sa jednak wyjatkowe i nigdy wczesniej takich nie spotkalam, poniewaz sa to tory wiszace. Wisza sobie one z powodu rzeki Kaczawy ktora nie wyrobila kiedys na zakrecie i podmyla skarpe. Skarpa sie osunela do rzecznych odmetow a tory sie nie poddaly i dzielnie wisza. To ciekawe miejsce mozna znalezc miedzy dwoma wiaduktami, na tylach budynkow lokalnego poprawczaka. Teren wydaje sie wogole byc fajny na letnie biwaki i kapiele. Dzis dominuje szarosc...
Slady ognisk wskazuja na to ze nie tylko ja pomyslalam o nadrzecznych walorach sprzyjajacym biwakom. Acz dzis jestesmy tu sami. Tzn prawie bo oprocz nas jest jeszcze mors.
Trzeba by jakos podejsc blizej do podmytych torow a mozna to zrobic tylko wplaw lub wiaduktem. Decyduje sie na drugie rozwiazanie, co nie do konca bylo chyba madrym pomyslem. Ale uswiadamiam sobie to dopiero gdzies w polowie wiaduktu.
Belki sa dosc daleko od siebie, a w szparach miedzy nimi (gdzie bym sie zmiescila bez problemu) widze chlupoczaca Kaczawe. Jedno i drugie nie jest zadnym problemem- nie mam leku wysokosci a wrecz lubie przestrzen pod nogami… tylko ze dzis te belki sa oblodzone i potwornie sliskie… Nogi rozjezdzaja sie na boki. Po co ja durna tu wlazlam? Ale skoro juz jestem w polowie to ide dalej, powolutku, czasem na kucaka trzymajac sie toru. Mors chwile wczesniej przebiegl ten wiadukt truchtem i jakos sie nie poslizgnal- ale po czlowieku ktory od 10 minut siedzi w lodowatych nurtach mozna sie spokojnie spodziewac jakis zdolnosci nadprzyrodzonych
Zerwany tory prezentuja sie jeszcze ciekawiej z tego brzegu. Przez chwile przebiega mi przez glowe mysl, ze ciekawe czy owe tory bujaja sie tak samo jak linowe kladki nad potokami, ale staram sie wszelkimi sposobami jak najszybciej od siebie ta mysl odpedzic
Kolejnym miejscem ktore odwiedzamy jest Krzeniow, ktory to jest chyba najbardziej jeziorną kaczawska wioską , klimaty bardziej jak na Mazurach niz na sudeckim pogorzu.
Widac sprawa zobowiazuje wiec i pobliska gorka nazywa sie Jeziorna. Na jej szczycie jest dawny zarosniety kamieniolom z jeziorkiem oczywiscie.
Ze zboczy raczej malo widac bo porasta je chaszcz acz w jedna strone z polanki roztacza sie widoczek na charakterystyczna wygryziona gorke tzn Wilkołaka.
A tu juz krater szczytowy ktory latem pewnie nada sie pod kapiel- sa nawet schodki prowadzace do lustra wody, z ktorych, pomna na podklady wiaduktu, nie mam odwagi dzis skorzystac.
Z drogi polnej w kierunku Jastrzebnika mozna uraczyc oko druga kaczawska gorka o fajnym ksztalcie. Ostrzyce widac tu chyba zewszad.
Przy iglastym drzewku o dlugich galeziach obowiazkowy pieciominutowy postoj na miętoszenie.
Na nocleg zawijamy do PTSMu w Zlotoryi gdzie jak przystalo na srodek tygodnia z beznadziejna pogoda- jestesmy sami. W odroznieniu od niegdysiejszych przygod ze Smerekowca - tu nas nic nie straszy
cdn
Zaraz za piramida stoi dawny palac obecnie sluzacy za mieszkania.
Nad drzwiami zachowal sie fajny herb trojdzielny przedstawiajacy szermierke na siedzaco, bociana (a moze czaple?) bawiacego sie pilka oraz latajace skrzydlo. Szermierz zajmuje dwa razy wiecej miejsca niz kazdy z wątkow ptasich
W rejonie stoi takze wiatokaplica.
W Jerzmanicach mijamy dawna stacyjke o ciekawej poczekalni.
Wogole tereny przystacyjne czesto sa jakies takie mile i swojskie
A nasza skodusia dorobila sie kaszkietu
Zaraz obok stacji wznosza sie skaly Kruczej Sciany, ktore miejscacmi sa tak rowne, gladkie i proste ze az wygladaja nienaturalnie- zupelnie jakby je ktos wyszlifowal i postawil
Acz te skaly znajdujemy calkiem przypadkiem bo glownym celem przyjazdu tutaj bylo cos zupelnie innego- tory kolejowe. Tory bywaja rozne- waskie, szerokie, uzywane albo zapomniane. Takie ktorymi ciezko wedrowac ze wzgledu na zarastajacy je chaszcz albo z racji na wystepujacych przy nich sokistow. Te tutaj sa jednak wyjatkowe i nigdy wczesniej takich nie spotkalam, poniewaz sa to tory wiszace. Wisza sobie one z powodu rzeki Kaczawy ktora nie wyrobila kiedys na zakrecie i podmyla skarpe. Skarpa sie osunela do rzecznych odmetow a tory sie nie poddaly i dzielnie wisza. To ciekawe miejsce mozna znalezc miedzy dwoma wiaduktami, na tylach budynkow lokalnego poprawczaka. Teren wydaje sie wogole byc fajny na letnie biwaki i kapiele. Dzis dominuje szarosc...
Slady ognisk wskazuja na to ze nie tylko ja pomyslalam o nadrzecznych walorach sprzyjajacym biwakom. Acz dzis jestesmy tu sami. Tzn prawie bo oprocz nas jest jeszcze mors.
Trzeba by jakos podejsc blizej do podmytych torow a mozna to zrobic tylko wplaw lub wiaduktem. Decyduje sie na drugie rozwiazanie, co nie do konca bylo chyba madrym pomyslem. Ale uswiadamiam sobie to dopiero gdzies w polowie wiaduktu.
Belki sa dosc daleko od siebie, a w szparach miedzy nimi (gdzie bym sie zmiescila bez problemu) widze chlupoczaca Kaczawe. Jedno i drugie nie jest zadnym problemem- nie mam leku wysokosci a wrecz lubie przestrzen pod nogami… tylko ze dzis te belki sa oblodzone i potwornie sliskie… Nogi rozjezdzaja sie na boki. Po co ja durna tu wlazlam? Ale skoro juz jestem w polowie to ide dalej, powolutku, czasem na kucaka trzymajac sie toru. Mors chwile wczesniej przebiegl ten wiadukt truchtem i jakos sie nie poslizgnal- ale po czlowieku ktory od 10 minut siedzi w lodowatych nurtach mozna sie spokojnie spodziewac jakis zdolnosci nadprzyrodzonych
Zerwany tory prezentuja sie jeszcze ciekawiej z tego brzegu. Przez chwile przebiega mi przez glowe mysl, ze ciekawe czy owe tory bujaja sie tak samo jak linowe kladki nad potokami, ale staram sie wszelkimi sposobami jak najszybciej od siebie ta mysl odpedzic
Kolejnym miejscem ktore odwiedzamy jest Krzeniow, ktory to jest chyba najbardziej jeziorną kaczawska wioską , klimaty bardziej jak na Mazurach niz na sudeckim pogorzu.
Widac sprawa zobowiazuje wiec i pobliska gorka nazywa sie Jeziorna. Na jej szczycie jest dawny zarosniety kamieniolom z jeziorkiem oczywiscie.
Ze zboczy raczej malo widac bo porasta je chaszcz acz w jedna strone z polanki roztacza sie widoczek na charakterystyczna wygryziona gorke tzn Wilkołaka.
A tu juz krater szczytowy ktory latem pewnie nada sie pod kapiel- sa nawet schodki prowadzace do lustra wody, z ktorych, pomna na podklady wiaduktu, nie mam odwagi dzis skorzystac.
Z drogi polnej w kierunku Jastrzebnika mozna uraczyc oko druga kaczawska gorka o fajnym ksztalcie. Ostrzyce widac tu chyba zewszad.
Przy iglastym drzewku o dlugich galeziach obowiazkowy pieciominutowy postoj na miętoszenie.
Na nocleg zawijamy do PTSMu w Zlotoryi gdzie jak przystalo na srodek tygodnia z beznadziejna pogoda- jestesmy sami. W odroznieniu od niegdysiejszych przygod ze Smerekowca - tu nas nic nie straszy
cdn
Ostatnio zmieniony 2016-03-14, 21:10 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:Czy do Kruczych Ścian są drzwi? Czy to jakieś źródło?
Szczerze mowiac nie wiem czy to zrodlo czy cos innego. Zajrzalam tylko coby sprawdzic czy nie sztolnia, ale tylko taka wneka, nie ma zadnego korytarza
laynn pisze:Też oglądając te wiszące tory miałem skojarzenie z ich rozbujaniem. A potem przeczytałem .
Oryginalne te tory!
Bo to chyba pierwsza rzecz jaka sie nasuwa, ale szlag wie jaka maja wytrzymalosc
laynn pisze:Ten Wilkołak też fajny.
Strasznie lubie ta gorke, jest bardzo charakterystyczna i zewszad ją widac w rejonie.
Tu np. w szacie wiosennej
Kiedys bylismy na jej szczycie, ale juz po zmroku i zdjecia wyszly marne. Musimy tam kiedys wrocic i w szczytowa dziure kamieniolomu zajrzec za jasnosci
Na zboczach Wilkolaka sa tez fajne skalki i male groty w nich
laynn pisze:Czyżby zaczynało brakować miejsca w aucie, skoro przystrajacie ją w nakrycie głowy?
Bagaznik kupiony troche na wyrost, bo akurat teraz sie trafil dokladnie taki jak chcielismy(znaczy kwadratowy a nie kajak), w dobrej cenie i to we Wroclawiu. Kupowalismy go w dzien wyjazdu w Kaczawskie- przykrecilisy wiec i pojechalismy z pustym I zastanawiamy sie czy go odkrecac na poltora miesiaca, bo raz ze ciezko sie przykreca a dwa ze nie mamy za bardzo gdzie go dac...
Na wyjazdy kilkudniowe miejsca w skodusi spokojnie starcza, przynajmniej teraz zima jak sie spi pod dachem. Ale jak przyjda letnie duzo dluzsze wyjazdy i to jeszcze ze wszystkim potrzebnym do biwakow w terenie to juz moze sie zaczac robic ciasno. A jak myslimy jeszcze o zabraniu kolegi na czesc wakacyjnego wyjazdu - to w 4 osoby z manelami to mimo bagaznika bedzie ciezko sie zapakowac. Acz przyczepce toperz mowi kategoryczne nie!
Ostatnio zmieniony 2016-03-13, 15:00 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Paulino, chyba jesteś największą ambasadorką i propagatorką Pogórza Kaczawskiego na tym i na innych forach górskich. Zawsze mam wielką frajdę, gdy oglądam Twoje obrazki i czytam Twoje słowa. A że Pogórze Kaczawskie to i "moje okolice" (nie tylko dlatego, że moja druga połowa pochodzi z Jawora), to z tym większą uwagą śledzę wszystko, co wrzucasz na forum. Najczęściej w kilka chwil później zaczynam oglądać swoje fotografie z tych samych lub w pobliżu leżących miejsc.
Odrobinka refleksji po lekturze Twojej ostatniej relacji...
W Rzymówce tak naprawdę najcenniejszym obiektem nie jest źródełko św. Jadwigi z obudową w kształcie piramidy ani pobliski pałac, ale znajdujące się obok pałacu grodzisko wczesnośredniowieczne. Jest to duży obiekt obronny, mający blisko 0,8 ha powierzchni, z doskonale zachowanymi wałami. Podczas badań wykopaliskowych prowadzonych w latach 70. XX w. odkryto materiały wskazujące, że w latach 30. XI w. mogła tu stacjonować czeska załoga wojskowa. Znaleziono tu elementy uzbrojenia (m.in. fragment miecza, topór w typie czeskim), ceramikę również nawiązującą do form czeskich oraz fragmenty drewna pochodzącego z konstrukcji wału, które precyzyjnie wydatowano na lata 30. XI w. (zastosowano tzw. metodę dendrochronologiczną, pozwalającą na określenie - z dokładnością do jednego roku - daty ścięcia drzewa). Plan grodziska w Rzymówce umieszczono, w formie płaskorzeźby, na pomniku znajdującym się obok piramidy:
A tu grodzisko:
Ten ptak znajdujący się na herbie rodziny von Richthofen nad wejściem do pałacu w Rzymówce to ani bocian, ani też czapla, tylko żuraw. A to co trzyma w łapie to nie piłka, lecz kamień. Żuraw trzymający kamień jest dość popularny w średniowiecznej ikonografii. Stanowi symbol "uważnej czujności", przyświecającym strażnikom, żołnierzom itp. Zacytuję zresztą kilka zdań ze strony
http://skrzydlatemysli.erys.pl/blog/?p= ... _post=3081
"Kiedyś sam próbowałem podchodzić z aparatem parę żurawi i uwierzcie mi, nie jest to łatwe zadanie. Od tamtej pory zrozumiałem sens starych powiedzeń i porzekadeł: „Czujny jak żuraw”, czy też „Stoi jak żuraw na straży”. Ze strażą i czujnością wiąże się również kolejny starożytny mit. Otóż uważano, że zasypiając na jednej nodze żuraw w drugiej trzyma kamień. Była ona podkulona i schowana w piórach. Gdy zapadał w sen, kamień upadał na stojącą nogę i go budził. W ten sposób nasz dzielny wartownik nigdy nie stracił swej czujności. Możemy się nawet doszukać na średniowiecznych herbach i godłach wizerunku żurawia z nogą trzymającą kamień, z podpisem „Ut alii dormant”, czyli „aby inni odpoczęli”."
W Sudetach tylko dwa razy udało mi się zobaczyć żurawie. Pierwszy raz - w kwietniu 2012 r. - podczas zejścia z Mieroszowskich Ścian do Golińska... Nie mogłem w żaden sposób podejść bliżej, te ptaki są rzeczywiście czujne...
... i drugi raz, w lipcu 2014 r., w okolicach Samborowic - blisko jednego ze średniowiecznych biskupich kamieni granicznych. Może strzegły dawnej "Granicy Świętego Jana"?
Nawiasem mówiąc, to Rzymówka mimo, że leży nad Kaczawą, to znajduje się już poza Pogórzem Kaczawskim (i jednocześnie poza Sudetami). Leży już na Równinie Chojnowskiej (mezoregion Niziny Śląsko-Łużyckiej), chociaż naprzeciwko tej wsi, już po drugiej stronie Kaczawy, znajdują się tereny Pogórza Kaczawskiego.
Klasycystyczny kamienny portal przy Kruczych Skałach w Jerzmanicach-Zdrój to powstała w XIX w. obudowa Skalnego Źródła. Od 1881 r. Jerzmanice Zdrój (niem. Bad Hermsdorf) były niewielkim uzdrowiskiem (kuracje pod postacią błotnych kąpieli borowinowych, w wywarze z igieł świerkowych, kuracje żętycą, inhalacje; żelazisto-węglanowe błoto na kąpiele sprowadzano z pobliskiego Czerwonego Potoku - kilka kilometrów na południe od Jerzmanic), i obudowa Skalnego Źródła stanowi swoistą pamiątkę uzdrowiskowego epizodu tej miejscowości. Podobnie jak architektura stacji kolejowej, nawiązująca do budynków dworców w innych sudeckich uzdrowiskach.
Te równe i płaskie ściany Kruczych Skał nie są naturalne. Są to ściany kamieniołomu piaskowca. Skała ta była eksploatowana w Jerzmanicach już od średniowiecza. Wiadomo, że w XVII w. jerzmanicki piaskowiec użyty był podczas późnorenesansowej przebudowy wrocławskiego ratusza i kościoła św. Elżbiety. Eksploatację tutejszych piaskowców prowadzono aż do 1. ćwierci XX w.
Twoja relacja przypomniała mi też moje wcześniejsze pobyty na Wilkołaku. Pierwszy raz byłem tam w marcu 1984 r.
Znacznie lepiej niż obecnie widoczna była słynna "róża bazaltowa" z Wilkołaka, uważana przez geologów za najpiękniejszy w Polsce przykład dawnego wulkanizmu.
Obecnie szczegóły "rysunku" róży wydają się być już trochę zatarte (luty 2013 r.).
Ale Wilkołak to zawsze Wilkołak...
Odrobinka refleksji po lekturze Twojej ostatniej relacji...
W Rzymówce tak naprawdę najcenniejszym obiektem nie jest źródełko św. Jadwigi z obudową w kształcie piramidy ani pobliski pałac, ale znajdujące się obok pałacu grodzisko wczesnośredniowieczne. Jest to duży obiekt obronny, mający blisko 0,8 ha powierzchni, z doskonale zachowanymi wałami. Podczas badań wykopaliskowych prowadzonych w latach 70. XX w. odkryto materiały wskazujące, że w latach 30. XI w. mogła tu stacjonować czeska załoga wojskowa. Znaleziono tu elementy uzbrojenia (m.in. fragment miecza, topór w typie czeskim), ceramikę również nawiązującą do form czeskich oraz fragmenty drewna pochodzącego z konstrukcji wału, które precyzyjnie wydatowano na lata 30. XI w. (zastosowano tzw. metodę dendrochronologiczną, pozwalającą na określenie - z dokładnością do jednego roku - daty ścięcia drzewa). Plan grodziska w Rzymówce umieszczono, w formie płaskorzeźby, na pomniku znajdującym się obok piramidy:
A tu grodzisko:
Ten ptak znajdujący się na herbie rodziny von Richthofen nad wejściem do pałacu w Rzymówce to ani bocian, ani też czapla, tylko żuraw. A to co trzyma w łapie to nie piłka, lecz kamień. Żuraw trzymający kamień jest dość popularny w średniowiecznej ikonografii. Stanowi symbol "uważnej czujności", przyświecającym strażnikom, żołnierzom itp. Zacytuję zresztą kilka zdań ze strony
http://skrzydlatemysli.erys.pl/blog/?p= ... _post=3081
"Kiedyś sam próbowałem podchodzić z aparatem parę żurawi i uwierzcie mi, nie jest to łatwe zadanie. Od tamtej pory zrozumiałem sens starych powiedzeń i porzekadeł: „Czujny jak żuraw”, czy też „Stoi jak żuraw na straży”. Ze strażą i czujnością wiąże się również kolejny starożytny mit. Otóż uważano, że zasypiając na jednej nodze żuraw w drugiej trzyma kamień. Była ona podkulona i schowana w piórach. Gdy zapadał w sen, kamień upadał na stojącą nogę i go budził. W ten sposób nasz dzielny wartownik nigdy nie stracił swej czujności. Możemy się nawet doszukać na średniowiecznych herbach i godłach wizerunku żurawia z nogą trzymającą kamień, z podpisem „Ut alii dormant”, czyli „aby inni odpoczęli”."
W Sudetach tylko dwa razy udało mi się zobaczyć żurawie. Pierwszy raz - w kwietniu 2012 r. - podczas zejścia z Mieroszowskich Ścian do Golińska... Nie mogłem w żaden sposób podejść bliżej, te ptaki są rzeczywiście czujne...
... i drugi raz, w lipcu 2014 r., w okolicach Samborowic - blisko jednego ze średniowiecznych biskupich kamieni granicznych. Może strzegły dawnej "Granicy Świętego Jana"?
Nawiasem mówiąc, to Rzymówka mimo, że leży nad Kaczawą, to znajduje się już poza Pogórzem Kaczawskim (i jednocześnie poza Sudetami). Leży już na Równinie Chojnowskiej (mezoregion Niziny Śląsko-Łużyckiej), chociaż naprzeciwko tej wsi, już po drugiej stronie Kaczawy, znajdują się tereny Pogórza Kaczawskiego.
Klasycystyczny kamienny portal przy Kruczych Skałach w Jerzmanicach-Zdrój to powstała w XIX w. obudowa Skalnego Źródła. Od 1881 r. Jerzmanice Zdrój (niem. Bad Hermsdorf) były niewielkim uzdrowiskiem (kuracje pod postacią błotnych kąpieli borowinowych, w wywarze z igieł świerkowych, kuracje żętycą, inhalacje; żelazisto-węglanowe błoto na kąpiele sprowadzano z pobliskiego Czerwonego Potoku - kilka kilometrów na południe od Jerzmanic), i obudowa Skalnego Źródła stanowi swoistą pamiątkę uzdrowiskowego epizodu tej miejscowości. Podobnie jak architektura stacji kolejowej, nawiązująca do budynków dworców w innych sudeckich uzdrowiskach.
Te równe i płaskie ściany Kruczych Skał nie są naturalne. Są to ściany kamieniołomu piaskowca. Skała ta była eksploatowana w Jerzmanicach już od średniowiecza. Wiadomo, że w XVII w. jerzmanicki piaskowiec użyty był podczas późnorenesansowej przebudowy wrocławskiego ratusza i kościoła św. Elżbiety. Eksploatację tutejszych piaskowców prowadzono aż do 1. ćwierci XX w.
Twoja relacja przypomniała mi też moje wcześniejsze pobyty na Wilkołaku. Pierwszy raz byłem tam w marcu 1984 r.
Znacznie lepiej niż obecnie widoczna była słynna "róża bazaltowa" z Wilkołaka, uważana przez geologów za najpiękniejszy w Polsce przykład dawnego wulkanizmu.
Obecnie szczegóły "rysunku" róży wydają się być już trochę zatarte (luty 2013 r.).
Ale Wilkołak to zawsze Wilkołak...
Ostatnio zmieniony 2016-03-14, 02:23 przez Cisy2, łącznie zmieniany 2 razy.
buba pisze:Tu np. w szacie wiosennej
Najfajniej jednak w jesiennych barwach on wygląda. Ile ma kolorów!
buba pisze:I zastanawiamy sie czy go odkrecac na poltora miesiaca, bo raz ze ciezko sie przykreca a dwa ze nie mamy za bardzo gdzie go dac...
Na wyjazdy kilkudniowe miejsca w skodusi spokojnie starcza, przynajmniej teraz zima jak sie spi pod dachem. Ale jak przyjda letnie duzo dluzsze wyjazdy i to jeszcze ze wszystkim potrzebnym do biwakow w terenie to juz moze sie zaczac robic ciasno. A jak myslimy jeszcze o zabraniu kolegi na czesc wakacyjnego wyjazdu - to w 4 osoby z manelami to mimo bagaznika bedzie ciezko sie zapakowac
Ja się wkurzam, jak mi każą wyjmować z auta fotelik, bo też jest, niby chwila, ale trochę mocować się trzeba z nim.
Co do pakowania, to jak na zeszło roczne walację wywoziłem moje dziewczyny na 1,5 miesiąca, to mimo, że mam wielkie auto, to bagażnik pod sufit, pod fotelikiem, na przednim siedzeniu, wszędzie bagaże...
A czemu nie chcecie przyczepki? No i wspominałaś o zmianie auta, te o których myśłicie, to chyba nie będzie problemu z bagażami?
Co do tej bramy, to dobrze zgadłem, że to źródło. Cisy2 dzięki.
Cisy2 pisze:Paulino, chyba jesteś największą ambasadorką i propagatorką Pogórza Kaczawskiego na tym i na innych forach górskich.
no nie sklamie jak powiem ze to obecnie moje ulubione pagory w Polsce (Pogorze Strzelinskie rowniez ale chyba jednak Kaczawskie wygrywa )
Cisy2 pisze:Plan grodziska w Rzymówce umieszczono, w formie płaskorzeźby, na pomniku znajdującym się obok piramidy:
Pomnik widzialam i nawet sie zastanawialam co to i gdzie to jest co przedstawia. To grodzisko jest nad zrodelkiem? bo tam byl taki jakis rowny pagor co by nawet calkiem pasowal?
Kopaliscie tam kiedys?
Cisy2 pisze:Ten ptak znajdujący się na herbie rodziny von Richthofen nad wejściem do pałacu w Rzymówce to ani bocian, ani też czapla, tylko żuraw. A to co trzyma w łapie to nie piłka, lecz kamień. Żuraw trzymający kamień jest dość popularny w średniowiecznej ikonografii. Stanowi symbol "uważnej czujności", przyświecającym strażnikom, żołnierzom itp. Zacytuję zresztą kilka zdań ze strony
http://skrzydlatemysli.er...=7&id_post=3081
"Kiedyś sam próbowałem podchodzić z aparatem parę żurawi i uwierzcie mi, nie jest to łatwe zadanie. Od tamtej pory zrozumiałem sens starych powiedzeń i porzekadeł: „Czujny jak żuraw”, czy też „Stoi jak żuraw na straży”. Ze strażą i czujnością wiąże się również kolejny starożytny mit. Otóż uważano, że zasypiając na jednej nodze żuraw w drugiej trzyma kamień. Była ona podkulona i schowana w piórach. Gdy zapadał w sen, kamień upadał na stojącą nogę i go budził. W ten sposób nasz dzielny wartownik nigdy nie stracił swej czujności. Możemy się nawet doszukać na średniowiecznych herbach i godłach wizerunku żurawia z nogą trzymającą kamień, z podpisem „Ut alii dormant”, czyli „aby inni odpoczęli”."
Wiedzialam- wiedzialam ze bocian z pilka to by bylo przegiecie i raczej jest to niemozliwe i palne gafe :-P :mrgreen:
Fajna historia z tym czujnym zurawiem
Cisy2 pisze:... i drugi raz, w lipcu 2014 r., w okolicach Samborowic - blisko jednego ze średniowiecznych biskupich kamieni granicznych. Może strzegły dawnej "Granicy Świętego Jana"?
To wtedy jak razem tam szlismy do tego kamienia? albo to bylo rok wczesniej?
Cisy2 pisze:Nawiasem mówiąc, to Rzymówka mimo, że leży nad Kaczawą, to znajduje się już poza Pogórzem Kaczawskim (i jednocześnie poza Sudetami). Leży już na Równinie Chojnowskiej (mezoregion Niziny Śląsko-Łużyckiej), chociaż naprzeciwko tej wsi, już po drugiej stronie Kaczawy, znajdują się tereny Pogórza Kaczawskiego.
ciiiiiiii, bo zaraz bedzie chryja ze w zly dzial relacje wrzucilam albo co :-P
Cisy2 pisze:Klasycystyczny kamienny portal przy Kruczych Skałach w Jerzmanicach-Zdrój to powstała w XIX w. obudowa Skalnego Źródła. Od 1881 r. Jerzmanice Zdrój (niem. Bad Hermsdorf) były niewielkim uzdrowiskiem (kuracje pod postacią błotnych kąpieli borowinowych, w wywarze z igieł świerkowych, kuracje żętycą, inhalacje; żelazisto-węglanowe błoto na kąpiele sprowadzano z pobliskiego Czerwonego Potoku - kilka kilometrów na południe od Jerzmanic), i obudowa Skalnego Źródła stanowi swoistą pamiątkę uzdrowiskowego epizodu tej miejscowości.
a zrodlo wyschlo? bo jak zajrzalam do srodka to tam chyba nic nie bylo
Cisy2 pisze:Te równe i płaskie ściany Kruczych Skał nie są naturalne. Są to ściany kamieniołomu piaskowca. Skała ta była eksploatowana w Jerzmanicach już od średniowiecza. Wiadomo, że w XVII w. jerzmanicki piaskowiec użyty był podczas późnorenesansowej przebudowy wrocławskiego ratusza i kościoła św. Elżbiety. Eksploatację tutejszych piaskowców prowadzono aż do 1. ćwierci XX w.
Jakies za rowne te sciany byly na naturalne!
Cisy2 pisze:Twoja relacja przypomniała mi też moje wcześniejsze pobyty na Wilkołaku. Pierwszy raz byłem tam w marcu 1984 r.
masz jakies zdjecia tej dziury wyrobiskowej z tamtych lat?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wiesio pisze:buba, jestem rozczarowany że nie przeszłaś po wiszących torach
juz mi starczylo emocji na sliskim wiadukcie jakby to bylo lato i przejscie wiaduktu bylo normalne to kto wie
laynn pisze:Ja się wkurzam, jak mi każą wyjmować z auta fotelik, bo też jest, niby chwila, ale trochę mocować się trzeba z nim.
a kto ci kaze go wyjmowac?
laynn pisze:A czemu nie chcecie przyczepki?
Z przyczepka duzo trudniej sie manewruje... Chociaz marzy mi sie pojezdzic w przyczepce... A majac takowa pod reka mozna robic to kiedy tylko przyjdzie ochota ( i nie bedzie w rejonie policji i kapusiow Poki co jechalam raz w takiej przyczepie jednoosiowej i mi sie podobalo
.
A moze tego sie wlasnie toperz obawia ze latem nie bede chciala jezdzic wewnatrz auta?
laynn pisze: No i wspominałaś o zmianie auta, te o których myśłicie, to chyba nie będzie problemu z bagażami?
Ze zmiana auta to raczej melodia przyszlosci- poki co skodusia jezdzi nienajgorzej wiec nie ma parcia na sprawe. O temacie najwczesniej pomyslimy jesienia o ile cos kasy zostanie po wakacjach
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:a kto ci kaze go wyjmowac?
Czasami jak mała choruje to wtedy. Bo naszym to nikt nie chce jeździć. Dla żony za duży, teściu ma swój i on woli swoim.
Kiedyś miałem okazję jechać na pace żuka. Frajda niesamowita .
No i zeszłego lata na pace traktorka, przerobionego z uaza. Najfajniejsza frajda było jednak zjeżdżać z góry na drzewach załadowanych na tejże pace .
buba1 pisze:Cisy2 pisze:Plan grodziska w Rzymówce umieszczono, w formie płaskorzeźby, na pomniku znajdującym się obok piramidy:
Pomnik widzialam i nawet sie zastanawialam co to i gdzie to jest co przedstawia. To grodzisko jest nad zrodelkiem? bo tam byl taki jakis rowny pagor co by nawet calkiem pasowal?
Kopaliscie tam kiedys?
Na pierwszym zdjęciu w Twojej relacji, za piramidą i pomniczkiem, widoczny jest wał grodziska :
Badania prowadzono w latach 1978-1980. Ja byłem jeszcze wtedy licealistą. Ale wykopaliska realizowane były przez moją uczelnię - kierował nimi mój najpierw nauczyciel, a później kolega z pracy Karol. Po wielu, wielu latach materiały ceramiczne z Rzymówki "obrabiała" w swoim doktoracie znana Ci Ola. Ona właśnie wyłapała w tym materiale te czeskie elementy kulturowe.
buba1 pisze:Cisy2 pisze:
... i drugi raz, w lipcu 2014 r., w okolicach Samborowic - blisko jednego ze średniowiecznych biskupich kamieni granicznych. Może strzegły dawnej "Granicy Świętego Jana"?
To wtedy jak razem tam szlismy do tego kamienia? albo to bylo rok wczesniej?
Z Tobą, Toperzem i Łukaszem byliśmy przy tym kamieniu rok wcześniej - w lipcu 2013 r.
Rok później, gdy spotkaliśmy w pobliżu żurawie, byłem tam z Olą i Mateuszem.
buba1 pisze:Cisy2 pisze:Klasycystyczny kamienny portal przy Kruczych Skałach w Jerzmanicach-Zdrój to powstała w XIX w. obudowa Skalnego Źródła. Od 1881 r. Jerzmanice Zdrój (niem. Bad Hermsdorf) były niewielkim uzdrowiskiem (kuracje pod postacią błotnych kąpieli borowinowych, w wywarze z igieł świerkowych, kuracje żętycą, inhalacje; żelazisto-węglanowe błoto na kąpiele sprowadzano z pobliskiego Czerwonego Potoku - kilka kilometrów na południe od Jerzmanic), i obudowa Skalnego Źródła stanowi swoistą pamiątkę uzdrowiskowego epizodu tej miejscowości.
a zrodlo wyschlo? bo jak zajrzalam do srodka to tam chyba nic nie bylo
Ta łączka u podnóża ściany skalnej została po II w.ś. zmeliorowana. Prawdopodobnie wtedy źródełko wyschło. Możliwe, że coś się tam jeszcze sporadycznie sączy, ale w literaturze najczęściej spotyka się określenie "dawne źródełko".
Jeśli zaś chodzi o "dziurę" na Wilkołaku, to jej zdjęć sprzed lat nie mam.
laynn pisze:
Najfajniejsza frajda było jednak zjeżdżać z góry na drzewach załadowanych na tejże pace .
Przed laty, schodząc z Paringu (rumuńskie Karpaty Południowe), złapaliśmy stopa na kamienistej drodze w dolinie Latoricy. Była nas szóstka. Dziewczyny do kabiny, faceci na pace. Tylko że na pace oprócz naszej męskiej trójki znajdowała się jeszcze stercząca do góry kosa. Czymś ją tam prowizorycznie przykryliśmy (na pace leżała jeszcze jakaś derka i stary koc), ale przed każdym zakrętem, przed każdym leżącym na drodze kamieniem, odczuwaliśmy po prostu paniczny strach. Jeszcze bardziej przeżywały tę jazdę dziewczyny, cały czas sprawdzając, czy tylna szyba jest jeszcze przeźroczysta, czy już czerwona
Cisy2 pisze:Przed laty, schodząc z Paringu (rumuńskie Karpaty Południowe), złapaliśmy stopa na kamienistej drodze w dolinie Latoricy.
No aż takich atrakcji nie miałem. Choć siedzenie z dwa metry nad ziemą, przy zjeżdżaniu też pierwszy raz było niezłym wrażeniem.
A pod Baranią Górą, kiedyś na jednej z dróg leśnych złapaliśmy na stopa Uaza, wtedy też siedziałem z kolegą za tylnymi siedzeniami.
Cisy2 pisze:Przed laty, schodząc z Paringu (rumuńskie Karpaty Południowe), złapaliśmy stopa na kamienistej drodze w dolinie Latoricy. Była nas szóstka. Dziewczyny do kabiny, faceci na pace. Tylko że na pace oprócz naszej męskiej trójki znajdowała się jeszcze stercząca do góry kosa. Czymś ją tam prowizorycznie przykryliśmy (na pace leżała jeszcze jakaś derka i stary koc), ale przed każdym zakrętem, przed każdym leżącym na drodze kamieniem, odczuwaliśmy po prostu paniczny strach. Jeszcze bardziej przeżywały tę jazdę dziewczyny, cały czas sprawdzając, czy tylna szyba jest jeszcze przeźroczysta, czy już czerwona
Juz chcialam napisac ze to jawna dyskryminacja kobiet i co to znaczy zeby baby upychac w szoferce i odbierac im jedna z wiekszych atrakcji wyjazdu... ale z kosa to bym nie chciala jechac na pace
A pod Baranią Górą, kiedyś na jednej z dróg leśnych złapaliśmy na stopa Uaza, wtedy też siedziałem z kolegą za tylnymi siedzeniami.
To jest miec szczescie! Bo na Ukrainie czy w Rumunii to rzecz normalna- ale takiego stopa zapodac pod Barania to chyba nieczesto sie zdarza! zazdroszcze!
Mnie w polskich gorach to tylko plug pod Zygmuntowke podwiozl a poza tym to slabiutko..
(no chyba ze dawno temu,za dzieciaka - wtedy bywalo lepiej)
Ostatnio zmieniony 2016-03-14, 21:06 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Gdy budze sie rano wydaje mi sie ze jest bardzo wczesnie. Moze 6 albo 7? Za oknem ledwo szarzeje.. Spie dalej.. Cos mi jednak nie pasuje- moze to ze zbyt wyspana jestem? Patrze na zegarek- jest po 9.. A tam za oknem noc polarna. Bure chmury nisko ciagna brzuchy. W blokach na 4 pietrze to dzis chyba maja inwersje bo mgla wisi gdzies na wysokosci trzeciego
Dzis wybieramy sie w okolice Muchowa- poszukac starych wiez widokowych. Wieze idealne na dzisiaj- nawet przy ladnej pogodzie nic z nich nie widac Im dalej od Zlotoryi tym wiecej sniegu.. Skodusie zostawiamy przy wiacie na trasie z Muchowa do Nowej Wsi Wielkiej. Zastanawiamy sie czy jak wrocimy bedzie cos wystawac z blota oprocz nowego bagaznika Caly teren jest grzaski, tak przemielil go ciezki sprzet zrywkowy. Dalej nie jest lepiej. Wpadamy w blotnisto sniezna breje. Po 10 metrach juz tylko ⅓ ekipy ma suche nozki
Sciezka idzie przez rezerwat. Stoja tu tablice informujace o tym ze wszystko tu jest zabronione z racji ochrony przyrody. Stojacy zaraz kolo owej tablicy las jest pokropkowany pomaranczowa farba. 90% drzew do wycinki.
Osobnik z bułą wyjatkowo nienaznaczony
Z oddali tez hucza pily. Inaczej sobie zwykle wyobrazalismy rezerwaty. Ale jakby turysta rozbil tu namiot, zjadl malinke czy zapalil ognisko to wiadomo- zbrodnia…
Jedno z drzew przyglada nam sie ze zdziwieniem..
Kawalek dalej jest duzo skalnego rumoszu i wystaja z tego slupy bazaltowe.
Jest tez wieza widokowa ktorej szukamy. Mozna wejsc na jej szczyt po metalowych kreconych schodkach. Mamy wtedy widok na las
Nie jestesmy tu sami. Nieopodal przechodzi solidne stadko.
We wiatach na grzezawisku zapodajemy sobie obiad. My zjadamy troche plastiku (tzn zupke chinska) a kabaczek uprawia kanibalizm.
Reszte wiez zostawimy sobie na wiosne. Taka prawdziwa.
Kolo Muchowa odwiedzamy tez stary cmentarz.
Widac ze nie podupadl on ze starosci i sil przyrody a byl rozwalany celowo i z rozmyslem. W ten grob to chyba musial ktos walic ostrym narzedziem i sie niezle przy tym umachac bo tablica jest solidna.
W najwiekszym grobowcu widac otwarta krypte a na dole rozrzucone kosci. Jakies biodra, zuchwy. Czachy pewnie zabrali zeby straszyc nimi dziewczyny w wiosce (gdzies nam kiedys taka historie ktos opowiadal, tez na Dolnym Slasku).
Pobliska stodola tą zime jeszcze przetrwala.. Chyba..
Wokol rozlewiska, roztopy, rozmiekle, grzaskie łąki.. Drogi chlupocza kaluzami i plyna potokami.
Raz po raz trafiamy na jakis bród- zapewne sezonowy
Jest tez w rejonie wiata z ktorej nie omieszkamy skorzystac mam nadzieje ze juz w niedalekiej przyszlosci, gdy swiat stanie sie cieply i zakwitna rzepaki.
Przypadkiem odwiedzamy tez gorke ktora sie zwie Mochowskie Wzgorza. Swoimi wulkanicznymi wychodniami przypomina te rozne Ostrzyce i Czartowe Skaly, tylko tu calosc zarasta las
cdn
Dzis wybieramy sie w okolice Muchowa- poszukac starych wiez widokowych. Wieze idealne na dzisiaj- nawet przy ladnej pogodzie nic z nich nie widac Im dalej od Zlotoryi tym wiecej sniegu.. Skodusie zostawiamy przy wiacie na trasie z Muchowa do Nowej Wsi Wielkiej. Zastanawiamy sie czy jak wrocimy bedzie cos wystawac z blota oprocz nowego bagaznika Caly teren jest grzaski, tak przemielil go ciezki sprzet zrywkowy. Dalej nie jest lepiej. Wpadamy w blotnisto sniezna breje. Po 10 metrach juz tylko ⅓ ekipy ma suche nozki
Sciezka idzie przez rezerwat. Stoja tu tablice informujace o tym ze wszystko tu jest zabronione z racji ochrony przyrody. Stojacy zaraz kolo owej tablicy las jest pokropkowany pomaranczowa farba. 90% drzew do wycinki.
Osobnik z bułą wyjatkowo nienaznaczony
Z oddali tez hucza pily. Inaczej sobie zwykle wyobrazalismy rezerwaty. Ale jakby turysta rozbil tu namiot, zjadl malinke czy zapalil ognisko to wiadomo- zbrodnia…
Jedno z drzew przyglada nam sie ze zdziwieniem..
Kawalek dalej jest duzo skalnego rumoszu i wystaja z tego slupy bazaltowe.
Jest tez wieza widokowa ktorej szukamy. Mozna wejsc na jej szczyt po metalowych kreconych schodkach. Mamy wtedy widok na las
Nie jestesmy tu sami. Nieopodal przechodzi solidne stadko.
We wiatach na grzezawisku zapodajemy sobie obiad. My zjadamy troche plastiku (tzn zupke chinska) a kabaczek uprawia kanibalizm.
Reszte wiez zostawimy sobie na wiosne. Taka prawdziwa.
Kolo Muchowa odwiedzamy tez stary cmentarz.
Widac ze nie podupadl on ze starosci i sil przyrody a byl rozwalany celowo i z rozmyslem. W ten grob to chyba musial ktos walic ostrym narzedziem i sie niezle przy tym umachac bo tablica jest solidna.
W najwiekszym grobowcu widac otwarta krypte a na dole rozrzucone kosci. Jakies biodra, zuchwy. Czachy pewnie zabrali zeby straszyc nimi dziewczyny w wiosce (gdzies nam kiedys taka historie ktos opowiadal, tez na Dolnym Slasku).
Pobliska stodola tą zime jeszcze przetrwala.. Chyba..
Wokol rozlewiska, roztopy, rozmiekle, grzaskie łąki.. Drogi chlupocza kaluzami i plyna potokami.
Raz po raz trafiamy na jakis bród- zapewne sezonowy
Jest tez w rejonie wiata z ktorej nie omieszkamy skorzystac mam nadzieje ze juz w niedalekiej przyszlosci, gdy swiat stanie sie cieply i zakwitna rzepaki.
Przypadkiem odwiedzamy tez gorke ktora sie zwie Mochowskie Wzgorza. Swoimi wulkanicznymi wychodniami przypomina te rozne Ostrzyce i Czartowe Skaly, tylko tu calosc zarasta las
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:A pod Baranią Górą, kiedyś na jednej z dróg leśnych złapaliśmy na stopa Uaza, wtedy też siedziałem z kolegą za tylnymi siedzeniami.
Czy aby nie tego UAZ-a 452?
To zdjęcie zrobiłem idąc ze Skrzycznego w stronę Baraniej i dalej do Pietraszonki. Stał przy podejściu na Malinowską Skałę (28 sierpnia 2012 r.).
buba pisze:Bo na Ukrainie czy w Rumunii to rzecz normalna- ale takiego stopa zapodac pod Barania to chyba nieczesto sie zdarza! zazdroszcze!
Mnie w polskich gorach to tylko plug pod Zygmuntowke podwiozl a poza tym to slabiutko..
Na Ukrainie i Rumunii nie byłem.
Cisy2 pisze:Czy aby nie tego UAZ-a 452?
Nie tego, klasycznego Uaza. Ale to było ok 2001r. Myśmy z kolegą nie poszli za szlakiem, potem nam się nie chciało wracać, próbowaliśmy od południa idąc lasem dojść, ale się zgubiliśmy i wracając drogą, zjeżdżał i wyciągnęliśmy ręce i do drogi Istebna-Milówka nas podwieziono.
buba pisze:(no chyba ze dawno temu,za dzieciaka - wtedy bywalo lepiej)
E tamtych czasach, to mój rekord to z Dąbrowy G. prawie do Szczecinka dojechałem stopem. Do kumpla za Radomsko, to szybciej niż pociągiem, no i kiedyś opisywany wyjazd w Bieszczady i z powrotem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości