Nasz plan na powitanie Nowego Roku miał mieć nieco inny przebieg. Planowaliśmy, że Nowy Rok powitamy na Rysach. Plan zakładał wejście od słowackiej strony. Niestety rzeczywistość zweryfikowała nasze plany. Edyta w związku z pewnymi sprawami rodzinnymi nie wiedziała do samego końca czy będzie mogła w Tatry pojechać. W związku z czym nie załatwiła sobie odpowiednio wcześnie ubezpieczenia. Gdy dotarliśmy do Zakopanego okazało się, że ubezpieczenie musi być wykupione dzień wcześniej przed planowanym wyjściem w góry. Postanowiliśmy zatem, że nie będziemy ryzykować i powitamy Nowy Rok po polskiej stronie.
31.12.2015
Wybór padł na Giewont. Po dokonaniu niezbędnych zakupów pojechaliśmy do Kuźnic. Stamtąd ruszyliśmy w kierunku Hali Kondratowej. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Kalatówki skąd mogliśmy podziwiać rozświetlony popołudniowym słońcem Kasprowy Wierch. Po dotarciu do Schroniska na Hali Kondratowej okazało się, że w związku z Sylwestrem nie ma możliwości aby po zejściu z Giewontu przenocować na podłodze. Pani ze schroniska zaproponowała nam za to nocleg w cenie... 170 złotych od osoby!!! Uznaliśmy, że to zbyt wygórowana cena jak na kilka godzin wątpliwego snu. Byliśmy zresztą na taką ewentualność przygotowani. Spodziewając się, że według pierwotnego planu wejścia na Rysy przyjdzie nam przenocować w pobliżu nieczynnej zimą Chaty pod Rysami, mieliśmy ze sobą namiot. W schronisku postanowiliśmy pozostać do godziny 21. Podczas pobytu w schronisku udało nam się zebrać informacje na temat warunków na szlaku. Najpierw podpytaliśmy schodzącego z góry przypadkowego turystę. Później z góry wraz ze swoją ekipą zszedł mój kolega Piotrek, który potwierdził poprzednio zebrane informacje. Gdy szykowaliśmy się już do wyjścia w schronisku zameldowała się kolejna z naszych znajomych Monika wraz z towarzyszącym jej Rafałem. Ich planem na powitanie Nowego Roku była Kopa Kondracka. Z czasem okazało się, że oni również zmienili plany i także ruszyli w stronę Giewontu. Według informacji szlak do Przełęczy Kondrackiej wymagał założenia raków. Wszystkie te informacje w zupełności się potwierdziły. Szliśmy do góry jako jedni z pierwszych. Za nami ciągnął się "sznur" jasnych punkcików z rozświetlonych czołówek. Po dotarciu na Kondracką Przełęcz zdjęliśmy raki. Z informacji wiedzieliśmy, że powyżej przełęczy można się już bez nich obyć. Podczas zdejmowania raków niestety złamał mi się koszyczek w lewym raku. Wiedziałem, że będę musiał teraz coś wymyślić aby bezpiecznie zejść. Pozostawiłem jednak rozwiązanie tego problemu na później. Na przełęczy pozostawiliśmy wszystko co zbędne. Zabraliśmy ze sobą tylko aparat i termos z herbatą. Szampana niestety ze sobą nie mieliśmy. Idąc w górę przed Wyżnią Kondracką Przełęczą musieliśmy pokonać jeszcze trochę śniegu. Wyżej jednak były już warunki typowo letnie. Jedyną oznaką zimy były mocny mróz. Na szczycie Giewontu zameldowaliśmy się około 23. Czekało nas blisko godzinne oczekiwanie. Przed sobą mieliśmy całe rozświetlone Podhale. Na szczycie ostatecznie zameldowało się około 30 osób. O północy były życzenia, ktoś podał nam symboliczne Piccolo W dole nad Zakopanem i całym Podhalem rozbłysły fajerwerki. Jeden z obecnych na Giewoncie zapalił racę. Krótko po północy zaczęliśmy schodzić. Za nami znów ciągnął się "sznur" światełek. Po dojściu do Przełęczy Kondrackiej wraz z Edytą czekał nas biwak. Dalszą drogę zaplanowaliśmy na rano.
1.01.2016
Po nocy spędzonej na przełęczy zwijamy biwak. Nasz cel na ten dzień to przejście przez Kopę Kondracką i dalej skierowanie się w stronę Kasprowego Wierchu. Na Kopę ruszamy bez raków. Co prawda jest dużo zmrożonego śniegu ale udaje się go obejść bokiem. W czasie podejścia wschodzi ponad granią słońce. Pierwsze promienie oświetlają Małołączniaka przez co zalegający na jego zboczach śnieg przybiera pomarańczową barwę. Mozolnie podchodzimy na Kopę. Im wyżej tym więcej zmrożonego śniegu. Udaje się go jednak nadal obchodzić. W końcu docieramy na szczyt. Pogoda wymiata. Dookoła piękne widoki i bezchmurne niebo. Niestety na Kopie Kondrackiej wita nas bardzo silny i mroźny wiatr. Pobyt na szczycie ograniczamy do minimum. Tu zakładamy raki bowiem w stronę Przełęczy pod Kopą Kondracką czeka nas zejście po zmrożonym śniegu, którego już nie da się obejść. Ja zabieram się w końcu za naprawę uszkodzonego raka. Złamany koszyczek zastępuję pętlą z repsznura. Zastanawiam się czy ta konstrukcja wytrzyma. Raki po założeniu trzymają się jednak bardzo dobrze. Ruszamy w dół. Im niżej schodzimy tym mniej dokucza nam wiatr. Pogoda nadal nas rozpieszcza. Słońce zawisa nad Krywaniem i cały czas nas ogrzewa przez co szybko zapominamy o mrozie, który nam dotychczas towarzyszył. Śnieg jest twardy i idzie nam się przyjemnie. Jedynie ciężkie plecaki dają znać o sobie. To sprawia, że często robimy sobie przerwy na odpoczynek. Nie spieszy się nam jednak a widoki dookoła rekompensują nam wysiłek. W końcu docieramy do Kasprowego Wierchu. Tu czeka nas dłuższy odpoczynek. Ciepły posiłek przywraca siły. W końcu zaczynamy schodzić do Doliny Gąsienicowej. Nasz wzrok ucieka w kierunku Świnicy, na którą zamierzamy wejść następnego dnia. Po zejściu na Halę Gąsienicową udajemy się do Murowańca. Tam odpoczywamy przy piwie. Następnie meldujemy się w Betlejemce, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
2.01.2016
Rano wstajemy wypoczęci. Wyglądamy przez okno. Pogoda nadal trzyma. Pijemy kawę, zjadam zupkę i zabieramy się do wyjścia. Ruszamy w kierunku Liliowego. Mróz trzyma i śnieg jest nadal zmrożony. Edyta zakłada raki już przy Betlejemce. Ja moje raki "Repsznur Technology" zakładam dopiero przed podejściem na Liliowe. Podejście okazuje się niełatwe. Pod zmrożonym śniegiem miejscami znajduje się lód. Trzeba bardzo uważać. Cały czas mamy w głowach wydarzenia czarnej serii, która w ciągu ostatnich kilku dni pochłonęła tyle ofiar. To jeszcze bardziej mobilizuje nas do bardzo uważnego stawiania każdego kroku. Idziemy cały czas w cieniu więc mróz cały czas daje o sobie znać. Podczas robienia zdjęć, zdejmuję rękawiczki i czuję jak natychmiast marzną mi ręce. Gdy docieramy do Liliowego docierają do nas pierwsze promienie słońca. Znów robi się przyjemnie. Śnieg jest twardy, szlak bardzo dobrze przedeptany więc idzie się nam bardzo dobrze. Docieramy do Świnickiej Przełęczy i tu wiążemy się liną. Zaczynamy podejście na Świnicę. Już wcześniej zdecydowaliśmy, że idziemy na "taternicki" wierzchołek. Mimo, że szlak jest dobrze przetarty cały czas idziemy bardzo skoncentrowani. Uważnie stawiamy każdy krok. W tych warunkach nie ma miejsca na błędy. Śnieg jest tak twardy, że nie da się w tych warunkach hamować czekanem, a przynajmniej jest to bardzo mocno kłopotliwe. Bezpiecznie docieramy na szczyt. Rezygnujemy z wejścia granią na główny wierzchołek. Na grani jest mało śniegu i w tych mikstowych warunkach postanawiamy nie ryzykować. Podziwiamy wspaniałe widoki na Tatry Zachodnie, Bielskie i Wysokie. Szczególnie pięknie prezentuje się Lodowy Szczyt. Tatry Bielskie zaskakują jesiennymi barwami i pozbawionymi śniegu zboczami. W końcu zaczynamy zejście. Ostrożnie schodzimy i bezpiecznie meldujemy się na Świnickiej Przełęczy. Tam się rozwiązujemy. Chwilę odpoczywamy i ruszamy w stronę Kasprowego. Gdy zaczynamy podchodzić na Beskid znów robi się niebezpiecznie i znów musimy bardzo uważać. Podejście jest mocno zmrożone i strome. Końcowy odcinek to już spacer w stronę stacji kolejki. Tam odpoczywamy i czekamy na zachód słońca. Kiedy zbliża się godzina o której słońce zaczyna chować się za granią wychodzimy ze stacji, zakładamy raki i wchodzimy na Kasprowy. Podziwiamy zachód słońca, robimy fotki i zaczynamy schodzić do Gąsienicowej. Spoglądamy na światełka migoczące na Kościelcu i Świnicy. Ktoś chodzi z Kościelca. Na Świnicy natomiast widzimy światełko kończącego przejście Północnego Filaru taternika. Znów zachodzimy do Murowańca i przy piwie cieszymy się z kolejnego udanego dnia. Na noc wracamy do Betlejemki.
3.01.2016
Ostatnią noc spędzamy na poddaszu Betlejemki. Pobudka czeka nas o 3:30. Po zniesieniu na dół swoich plecaków pijemy kawę a następnie robimy sobie następną kawę do termosu. Zaczynamy schodzić do Kuźnic. Towarzyszy nam rozgwieżdżone niebo i zarysy gór. Na niebie można też dostrzec szeroki sierp Księżyca. Po zejściu do Kuźnic ruszamy w kierunku ronda. Po drodze mijamy pierwszych turystów zmierzających w góry. Przy rondzie łapiemy busa, który pozwala nam oszczędzić część drogi do dworca.Łapiemy tam autobus do Krakowa. Stamtąd już pociągiem ruszamy do Warszawy, skąd rozjeżdżamy się do swoich domów. Wieczorem docieram do Poznania. Długi Sylwestrowy weekend dobiegł końca...
Z repsznurem w Nowy Rok
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Z repsznurem w Nowy Rok
Ostatnio zmieniony 2016-01-11, 22:31 przez Leszek Tatry, łącznie zmieniany 4 razy.
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości