czerwcowy Beskid - Barania Góra/GSB
czerwcowy Beskid - Barania Góra/GSB
Być może ktoś widział gdzieś indziej moją relację, ale ponieważ jestem nowa, chciałabym zostawić i tu jakiś ślad
Już było smutno, bo majówka nie w górach i perspektywy na wyjazd dopiero we wrześniu, a człowieka nosi i tęskni jednak, tęskni bardzo! W końcu padło: nie no, ja MUSZĘ jechać, stanę na głowię, choćby nie wiem co - Mamo, jedziesz? - Ojej, no pewnie!
Ja wiem, że niektórych dziwi, że w góry tak z mamą (a czasem i tatą też), ale ja lubię to towarzystwo, no i kto by pogardził podaną poranną jajecznicą , i mówię Wam, ta kobieta to ma chody "tam na górze', pogoda zawsze murowana! Zresztą, zobaczcie sami...
Na pierwszy dzień zaplanowałyśmy pętelkę na Baraniej Górze, wejście od Wisły Czarne, zejście do Fojtuli.
Rozpoczęłyśmy od mozolnego podejścia asfaltem, ale że byłyśmy głodne gór, nawet na ten asfalt nie za mocno klęłyśmy, a szum Czarnej Wisełki działał naprawdę kojąco.
wreszcie asfalt się kończy.. swoją drogą, czy ktoś wie, co to za chata stoi tam wśród drzew?
Po pół godzinie marszu docieramy do schroniska na Przysłopie - jakie jest, chyba każdy wie - mama z wrażenia aż przystanęła i skwitowała "ja nie wiem, to jakiś żart, późny Gomułka, wczesny Gierek... co to jest?!" Zatrzymujemy się jednak na popas, własny rzecz jasna
I dalej w drogę, już na szczyt, po wyjściu z lasu naszym oczom ukazują się piękne panoramy... widać Babią Górę dość wyraźnie, daleko malują się zarysy Tatr.
Wiem, że powalone drzewa są wszędzie, we mnie zawsze przywołuje to uczucie przemijania.
Zostawiamy panoramy za plecami i uderzamy na szczyt.
A tam, przy ślicznej pogodzie, piękne widoki na Beskidy
Zachwytów na szczycie nie ma końca, w końcu jednak siadamy, otwieramy konserwę i w ciszy mlaskamy podziwiając otaczający nas w tej chwili świat.
Niestety za jakiś czas wpada (dosłownie) na szczyt rozkrzyczana gromada dzieciaków, więc zbieramy manatki i zaczynamy schodzić drugą stroną góry.
Widoki mnie po prostu powalają... jak ja się cieszyłam, że tam jestem!
Chwila postoju na ochłodzenie przypieczonych słońcem buziek
Jednak zaraz znów słyszymy gromkie głosy dzieciaków za plecami, to dodaje nam powera w butach i mimo, że dość ślisko, w szybkim tempie znajdujemy się przy Kaskadach Rodła.
Wycieczka cudowna, choć ostatni kilometr przeszłam w skarpetach, wzbudzjąc niemałą sensację, (nowe buty.. ) to i tak było warto! Docieramy do przystanku pks, ale że trzeba sporo poczekać, łapiemy w Fojtuli okazję i za 3 minutki jesteśmy przy aucie w punkcie startowym. Miłemu kierowcy dziękujemy zapasem orzechów
dzień 2, fragment GSB Wielka Czantoria - > Soszów - > Stożek Wielki - > Wisła
Kolejny dzień też wita nas cudowną pogodą (ja Wam mówię, że to nie przypadek...) Spoglądamy z nienawiścią na przeklęte obuwie, z litością na pięty, lub na to co z nich zostało i.. pakujemy prowiant i ruszamy na pks do Ustronia.
Wspominałam na początku...
Podróż peksem trwa dosłownie chwilkę i już po wyjściu widzimy nasz pierwszy cel - Czantorię.
Nasz plan zakładał przejście przez Czantorię do Kubalonki i tam zejście w Wiśle. Postanawiamy więc zaoszczędzić sił i skorzystać z kolejki na Polanę, a tam... sami zobaczcie jak pięknie! I jesteśmy same!
Zaglądamy jeszcze do tego 'rezerwatu' ptaków i już po chwili żałujemy, to naprawdę przygnębiający widok..
I znów wycieczka szkolna mobilizuje nas do ruszenia się z tego przepięknego tarasu widokowego, jakim jest Polana Stokłosica.
Stromym podejściem, w cieniu drzew, kierujemy się na szczyt Czantorii.
Tam też dziko i pusto, kramik dopiero się otwiera, jest słonecznie, cichutko, a widoki z wieży są obłędne!
Po emocjach posiłeczek - bo my lubimy dobrze zjeść!
Zaczynają napływać ludzie ze wszech stron, więc ruszamy dalej w kierunku przełęczy Beskidek. Idziemy wygodną ścieżką, a w przebłyskach między drzewami ukazują się co chwilę pagóry.
a to my, Ania i Magda - pozdrawiamy
malusi minusik wyludnienia - zdjęcia z rąsi :
Nad lasem góruje Czantoria - to stamtąd podążamy.
Mijamy Soszów.
Cały czas przepięknie.
Tutaj mijamy Cieślar i podążamy do Schroniska na Stożku.
Stożek Wielki i przepiękna dolina pod Cieślarem.
Podejście na szczyt okazało się naprawdę strome! ale widoki ze schroniska zapierały dech!
I oczywiście znów jemy :
W tym miejscu okazuje się jednak, że nasze stopy są tak zmasakrowane, że nie ma mowy iść dalej i po dłuuugaśnym relaksie postanawiamy zejść zielonym szlakiem do Łabajowa i stamtąd dostać się do Wisły. Ja wrzucam na nogi adidaski, mama zaciska zęby i rozpoczynamy bolesne zejście.
Stożek z drugiej strony.
dolinka po drodze
i wiadukt w Wiśle
żeby nie było, żem gołosłowna, spacer od pks zakończony w skarpetkach
Ten dzień kończy nasz krótki, acz intensywny pobyt oby jak najszybciej do kolejnego razu!
Już było smutno, bo majówka nie w górach i perspektywy na wyjazd dopiero we wrześniu, a człowieka nosi i tęskni jednak, tęskni bardzo! W końcu padło: nie no, ja MUSZĘ jechać, stanę na głowię, choćby nie wiem co - Mamo, jedziesz? - Ojej, no pewnie!
Ja wiem, że niektórych dziwi, że w góry tak z mamą (a czasem i tatą też), ale ja lubię to towarzystwo, no i kto by pogardził podaną poranną jajecznicą , i mówię Wam, ta kobieta to ma chody "tam na górze', pogoda zawsze murowana! Zresztą, zobaczcie sami...
Na pierwszy dzień zaplanowałyśmy pętelkę na Baraniej Górze, wejście od Wisły Czarne, zejście do Fojtuli.
Rozpoczęłyśmy od mozolnego podejścia asfaltem, ale że byłyśmy głodne gór, nawet na ten asfalt nie za mocno klęłyśmy, a szum Czarnej Wisełki działał naprawdę kojąco.
wreszcie asfalt się kończy.. swoją drogą, czy ktoś wie, co to za chata stoi tam wśród drzew?
Po pół godzinie marszu docieramy do schroniska na Przysłopie - jakie jest, chyba każdy wie - mama z wrażenia aż przystanęła i skwitowała "ja nie wiem, to jakiś żart, późny Gomułka, wczesny Gierek... co to jest?!" Zatrzymujemy się jednak na popas, własny rzecz jasna
I dalej w drogę, już na szczyt, po wyjściu z lasu naszym oczom ukazują się piękne panoramy... widać Babią Górę dość wyraźnie, daleko malują się zarysy Tatr.
Wiem, że powalone drzewa są wszędzie, we mnie zawsze przywołuje to uczucie przemijania.
Zostawiamy panoramy za plecami i uderzamy na szczyt.
A tam, przy ślicznej pogodzie, piękne widoki na Beskidy
Zachwytów na szczycie nie ma końca, w końcu jednak siadamy, otwieramy konserwę i w ciszy mlaskamy podziwiając otaczający nas w tej chwili świat.
Niestety za jakiś czas wpada (dosłownie) na szczyt rozkrzyczana gromada dzieciaków, więc zbieramy manatki i zaczynamy schodzić drugą stroną góry.
Widoki mnie po prostu powalają... jak ja się cieszyłam, że tam jestem!
Chwila postoju na ochłodzenie przypieczonych słońcem buziek
Jednak zaraz znów słyszymy gromkie głosy dzieciaków za plecami, to dodaje nam powera w butach i mimo, że dość ślisko, w szybkim tempie znajdujemy się przy Kaskadach Rodła.
Wycieczka cudowna, choć ostatni kilometr przeszłam w skarpetach, wzbudzjąc niemałą sensację, (nowe buty.. ) to i tak było warto! Docieramy do przystanku pks, ale że trzeba sporo poczekać, łapiemy w Fojtuli okazję i za 3 minutki jesteśmy przy aucie w punkcie startowym. Miłemu kierowcy dziękujemy zapasem orzechów
dzień 2, fragment GSB Wielka Czantoria - > Soszów - > Stożek Wielki - > Wisła
Kolejny dzień też wita nas cudowną pogodą (ja Wam mówię, że to nie przypadek...) Spoglądamy z nienawiścią na przeklęte obuwie, z litością na pięty, lub na to co z nich zostało i.. pakujemy prowiant i ruszamy na pks do Ustronia.
Wspominałam na początku...
Podróż peksem trwa dosłownie chwilkę i już po wyjściu widzimy nasz pierwszy cel - Czantorię.
Nasz plan zakładał przejście przez Czantorię do Kubalonki i tam zejście w Wiśle. Postanawiamy więc zaoszczędzić sił i skorzystać z kolejki na Polanę, a tam... sami zobaczcie jak pięknie! I jesteśmy same!
Zaglądamy jeszcze do tego 'rezerwatu' ptaków i już po chwili żałujemy, to naprawdę przygnębiający widok..
I znów wycieczka szkolna mobilizuje nas do ruszenia się z tego przepięknego tarasu widokowego, jakim jest Polana Stokłosica.
Stromym podejściem, w cieniu drzew, kierujemy się na szczyt Czantorii.
Tam też dziko i pusto, kramik dopiero się otwiera, jest słonecznie, cichutko, a widoki z wieży są obłędne!
Po emocjach posiłeczek - bo my lubimy dobrze zjeść!
Zaczynają napływać ludzie ze wszech stron, więc ruszamy dalej w kierunku przełęczy Beskidek. Idziemy wygodną ścieżką, a w przebłyskach między drzewami ukazują się co chwilę pagóry.
a to my, Ania i Magda - pozdrawiamy
malusi minusik wyludnienia - zdjęcia z rąsi :
Nad lasem góruje Czantoria - to stamtąd podążamy.
Mijamy Soszów.
Cały czas przepięknie.
Tutaj mijamy Cieślar i podążamy do Schroniska na Stożku.
Stożek Wielki i przepiękna dolina pod Cieślarem.
Podejście na szczyt okazało się naprawdę strome! ale widoki ze schroniska zapierały dech!
I oczywiście znów jemy :
W tym miejscu okazuje się jednak, że nasze stopy są tak zmasakrowane, że nie ma mowy iść dalej i po dłuuugaśnym relaksie postanawiamy zejść zielonym szlakiem do Łabajowa i stamtąd dostać się do Wisły. Ja wrzucam na nogi adidaski, mama zaciska zęby i rozpoczynamy bolesne zejście.
Stożek z drugiej strony.
dolinka po drodze
i wiadukt w Wiśle
żeby nie było, żem gołosłowna, spacer od pks zakończony w skarpetkach
Ten dzień kończy nasz krótki, acz intensywny pobyt oby jak najszybciej do kolejnego razu!
Ostatnio zmieniony 2014-06-24, 16:37 przez maniulka, łącznie zmieniany 2 razy.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
A ja nie kojarzę znikąd tej relacji, ale przeczytałam z dużym zaciekawieniem Maniulka, to po jakiej przerwie dopadł Cię taki głód gór?
Ostatnio zaproponowałam mojej mamie wspólny wyjazd, nawet to, że będę wszystko za nią nosić, ale teraz sobie uprzytomniłam (po Twoich zdjęciach), że moja mama to pewnie też by chciała do kanapki pomidorka, ogóreczka itp itd No nic, kiedyś jakoś to zniesę
Witaj na forum
Ostatnio zaproponowałam mojej mamie wspólny wyjazd, nawet to, że będę wszystko za nią nosić, ale teraz sobie uprzytomniłam (po Twoich zdjęciach), że moja mama to pewnie też by chciała do kanapki pomidorka, ogóreczka itp itd No nic, kiedyś jakoś to zniesę
Witaj na forum
maniulka pisze:Ja wiem, że niektórych dziwi, że w góry tak z mamą (a czasem i tatą też)
Fajnie! Moja mama ma uraz do gór, po wycieczce, na której szukał ich GOPR i ledwo trafili do schroniska, więc nie ma szans Na smaczne śniadanko mogę się załapać jedynie w domu :-P
...ale plecaki to Wy miałyście dociążone chyba głównie jedzeniem
Przyjemnie, widokowo. Niedosyt zaspokojony? :>
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
nes_ska pisze:
Fajnie! Moja mama ma uraz do gór, po wycieczce, na której szukał ich GOPR i ledwo trafili do schroniska,
Mnie tez szukał GOPR kiedy razem z całą wycieczką szkolną (a byłam wtedy w VII kl. podstawówki) zgubiłam się pod szczytem Babiej Góry.
Ale jakoś się urazów nie nabawiłam.
A relacja bardzo mi się podobała.
cześć! fajnie, że zajrzeliście, przeczytaliście i nawet pochwaliliście, dzięki!
wzruszona Mama dziękuje i pozdrawia również
always
Ostatnio pasłam się we wrześniu'13 w Tatrach, więc upłynęła jakby wieczność. Trochę daleko mam, i właśnie dojrzewa we mnie myśl, czy by jednak się nie przeprowadzić...
To fajny wspólny czas, a może załapie bakcyla, jak moja. Ee gadanie, dobry ogór do konserwy to jest to
jeszcze bluza, kurtka, buty na zmianę... naprawdę było po 1 konserwie na plecak, buły no i te obśmiane pomidorki i ogórki ... a no i jeszcze termosy, a i orzechy.. dobra! trochę było, ale kto wie, czy nie spotkasz człowieka w potrzebie... o na przykład :
powiem tak, mały głód ujarzmiony
masz rację, majówka 2012 - tłumy jak na targowisku, i pamiętam, że mnie przeraziło to miejsce..
mi również
darkheush pisze:Pozdrów Panią Mamę
wzruszona Mama dziękuje i pozdrawia również
darkheush pisze:i keep smiling
always
Malgo Klapković pisze:Maniulka, to po jakiej przerwie dopadł Cię taki głód gór?
Ostatnio pasłam się we wrześniu'13 w Tatrach, więc upłynęła jakby wieczność. Trochę daleko mam, i właśnie dojrzewa we mnie myśl, czy by jednak się nie przeprowadzić...
Malgo Klapković pisze:Ostatnio zaproponowałam mojej mamie wspólny wyjazd, nawet to, że będę wszystko za nią nosić, ale teraz sobie uprzytomniłam (po Twoich zdjęciach), że moja mama to pewnie też by chciała do kanapki pomidorka, ogóreczka itp itd No nic, kiedyś jakoś to zniesę
To fajny wspólny czas, a może załapie bakcyla, jak moja. Ee gadanie, dobry ogór do konserwy to jest to
nes_ska pisze:...ale plecaki to Wy miałyście dociążone chyba głównie jedzeniem
jeszcze bluza, kurtka, buty na zmianę... naprawdę było po 1 konserwie na plecak, buły no i te obśmiane pomidorki i ogórki ... a no i jeszcze termosy, a i orzechy.. dobra! trochę było, ale kto wie, czy nie spotkasz człowieka w potrzebie... o na przykład :
bton1 pisze:muszę się kiedyś do Was przyłączyć
nes_ska pisze:Niedosyt zaspokojony? :>
powiem tak, mały głód ujarzmiony
sokół pisze:W tłumie ten szczyt traci wiele ze swojego uroku.
masz rację, majówka 2012 - tłumy jak na targowisku, i pamiętam, że mnie przeraziło to miejsce..
sokół pisze:Takie początki z forum to mi się podobają.
mi również
Ostatnio zmieniony 2014-06-25, 16:09 przez maniulka, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości