Szacunek towarzyszowi życia się należy...
U mnie w ogródku gdy kopano pod światłowodów prosiłem aby omineli miejsce gdzie spoczywa KIM nasz królik.
Dusiołek Górski w Wiśniowej
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Parę lat minęło, znajomy zagadał o Dusiołku i znowu się udało spotkać
Impreza się rozrasta. Na zapisanie zdecydowaliśmy się w srodę i okazało się, że listy startowe są już zamknięte z powodu zbyt dużej ilości chętnych (350 osób). Na szczęście znajomy zna organizatora i zapisał nas po znajomości
Organizator celowo obniża poziom sportowy Dusiołka. Trasa profesjonalna (50 km), została zlikwidowana i w zamian pojawiła się trasa rodzinna (20 km). Znajomy z powodu braku formy chciał iść właśnie na rodzinną, ale przekonałem go, że nie opłaca się, bo trasa klasyczna (35 km) wychodzi taniej za 1 km, poza tym chodzi się dłużej za te same pieniądze. Ustaliliśmy więc komisyjnie, że idziemy trasą klasyczną w tempie rekreacyjnym
Tłum wyruszył. Już na początku wybraliśmy własny wariant, bardziej polami niż drogami. Podejście pod Księżą Górę na rozgrzewkę. Nasze ekipa ma 5 osób i 2 psy
Zarąbiście piękna wiosna, majowa zieleń w pełni
Odwiedzamy siostrę znajomego, która mieszka w pobliżu. Jest szybka mała kawka i imprezka. Jeden pies kończy tutaj udział w Dusiołku, ale nie jest to Tobi.
Potem "skrótami" wracamy na trasę
Pięknie jest trzeba przyznać.
Stamtąd przyszliśmy (Ciecień).
Tam idziemy (Śnieżnica).
Tam też będziemy później (Dzielec, Wierzbanowska Góra)
Na 3 (przedostatnim punkcie kontrolnym), oprócz wody, drożdżówek, batoników, organizator tradycyjnie częstuje wiśniówką. Zwykle była to uśmiechnięta pani Indianka, dobry duch Dusiołka. Niestety teraz jej zabrakło, nie żyje. Jej zamiennik też chętnie polewa mi dodatkowy kieliszek.
Żartuję, że już prawie koniec, bo został już tylko 1 punkt kontrolny, ale to nie do końca tak. Odległości miedzy punktami są nierówno rozłożone, do najbliższego mamy 15 km. Ruszamy torami.
A potem seria podejść i zejść. Dzielec, Szklarnia, Wierzbanowska Góra. Z każdą górką można poczuć narastające zmęczenie. Ekipa nam się trochę wykrusza. Jeden kolega, taki największy i najsilniejszy z początku, został gdzieś z tyłu, ale telefonicznie zapewnia, że nas goni.
Rozpoczynamy ostatnie najbardziej mordercze podejście na Lubomir. Pod Lubomirem otworzyła się knajpa. Jest konflikt z lokalnymi mieszkańcami. Mijamy kilkanaście oznaczeń, że jest zakaz wjazdu i droga prywatna tylko dla mieszkańców.
Ale jest też taka tablica.
Dowiadujemy się, że jeden z mieszkańców ma w zwyczaju blokować drogę po 22 i uniemożliwiać powróz z knajpy ostatnich klientów. Oczywiście chodzi o ruch samochodowy. Tu jest Polska
Na Lubomir docieramy już mocno rozciągnięci. Tobi ma najlepszą formę, co nikogo nie dziwi. Ukochana trzyma się w czołówce, a szczerze mówiąc obawiałem się o nią. Oczywiście na zmęczenie narzekamy wszyscy, ale wychodzimy na Lubomir stabilnym tempem. 10 minut czekamy na jednego kolegę, a ten najmocniejszy, który miał nas dogonić wciąż goni, ostatecznie nie uda mu się ta sztuka, tempo dusiołkowe nie jest takie wolne.
Pozostało tylko zejść z Lubomira. Pędzimy na kotleta z kapustą, który po Dusiołku zawsze smakuje najlepiej!
Potem można odpocząć, zjeść loda, który też jest w "pakiecie startowym". Większość ludzi odbiera dyplom ukończenia i jedzie do domu.
My też jedziemy, odwiedzić Strzępka, który mieszka na Dusiołkowych terenach. Zawsze kiedy tam idę, odżywają wspomnienia. To już 10 lat.
Grób zastajemy w dobrym stanie. Ciche spokojne miejsce.
Chwila na małe porządki. Straż honorowa.
Ukochana wpada ma pomysł, że Tobka też tu pochowamy.
Wracając zastajemy właściciela, który kręci się przy domu. Jak zawsze chwilę rozmawiamy. Akurat mamy przy sobie 6-ścio pak piwka, który zostawiamy jako opłatę za dzierżawę terenu
A potem wracamy na ognisko i oficjalne zakończenie z wręczeniem dyplomów. Miejsce mamy w połowie stawki. Czas 8:20 cieszy, bo zakładałem 10-11 godzin.
Można wciągnąć kiełbaskę, wypić piwko. Zaczynają się śpiewy, ale na nocną część już nie zostajemy. Taki to był 6-sty Dusiołek, w którym brałem udział
Impreza się rozrasta. Na zapisanie zdecydowaliśmy się w srodę i okazało się, że listy startowe są już zamknięte z powodu zbyt dużej ilości chętnych (350 osób). Na szczęście znajomy zna organizatora i zapisał nas po znajomości
Organizator celowo obniża poziom sportowy Dusiołka. Trasa profesjonalna (50 km), została zlikwidowana i w zamian pojawiła się trasa rodzinna (20 km). Znajomy z powodu braku formy chciał iść właśnie na rodzinną, ale przekonałem go, że nie opłaca się, bo trasa klasyczna (35 km) wychodzi taniej za 1 km, poza tym chodzi się dłużej za te same pieniądze. Ustaliliśmy więc komisyjnie, że idziemy trasą klasyczną w tempie rekreacyjnym
Tłum wyruszył. Już na początku wybraliśmy własny wariant, bardziej polami niż drogami. Podejście pod Księżą Górę na rozgrzewkę. Nasze ekipa ma 5 osób i 2 psy
Zarąbiście piękna wiosna, majowa zieleń w pełni
Odwiedzamy siostrę znajomego, która mieszka w pobliżu. Jest szybka mała kawka i imprezka. Jeden pies kończy tutaj udział w Dusiołku, ale nie jest to Tobi.
Potem "skrótami" wracamy na trasę
Pięknie jest trzeba przyznać.
Stamtąd przyszliśmy (Ciecień).
Tam idziemy (Śnieżnica).
Tam też będziemy później (Dzielec, Wierzbanowska Góra)
Na 3 (przedostatnim punkcie kontrolnym), oprócz wody, drożdżówek, batoników, organizator tradycyjnie częstuje wiśniówką. Zwykle była to uśmiechnięta pani Indianka, dobry duch Dusiołka. Niestety teraz jej zabrakło, nie żyje. Jej zamiennik też chętnie polewa mi dodatkowy kieliszek.
Żartuję, że już prawie koniec, bo został już tylko 1 punkt kontrolny, ale to nie do końca tak. Odległości miedzy punktami są nierówno rozłożone, do najbliższego mamy 15 km. Ruszamy torami.
A potem seria podejść i zejść. Dzielec, Szklarnia, Wierzbanowska Góra. Z każdą górką można poczuć narastające zmęczenie. Ekipa nam się trochę wykrusza. Jeden kolega, taki największy i najsilniejszy z początku, został gdzieś z tyłu, ale telefonicznie zapewnia, że nas goni.
Rozpoczynamy ostatnie najbardziej mordercze podejście na Lubomir. Pod Lubomirem otworzyła się knajpa. Jest konflikt z lokalnymi mieszkańcami. Mijamy kilkanaście oznaczeń, że jest zakaz wjazdu i droga prywatna tylko dla mieszkańców.
Ale jest też taka tablica.
Dowiadujemy się, że jeden z mieszkańców ma w zwyczaju blokować drogę po 22 i uniemożliwiać powróz z knajpy ostatnich klientów. Oczywiście chodzi o ruch samochodowy. Tu jest Polska
Na Lubomir docieramy już mocno rozciągnięci. Tobi ma najlepszą formę, co nikogo nie dziwi. Ukochana trzyma się w czołówce, a szczerze mówiąc obawiałem się o nią. Oczywiście na zmęczenie narzekamy wszyscy, ale wychodzimy na Lubomir stabilnym tempem. 10 minut czekamy na jednego kolegę, a ten najmocniejszy, który miał nas dogonić wciąż goni, ostatecznie nie uda mu się ta sztuka, tempo dusiołkowe nie jest takie wolne.
Pozostało tylko zejść z Lubomira. Pędzimy na kotleta z kapustą, który po Dusiołku zawsze smakuje najlepiej!
Potem można odpocząć, zjeść loda, który też jest w "pakiecie startowym". Większość ludzi odbiera dyplom ukończenia i jedzie do domu.
My też jedziemy, odwiedzić Strzępka, który mieszka na Dusiołkowych terenach. Zawsze kiedy tam idę, odżywają wspomnienia. To już 10 lat.
Grób zastajemy w dobrym stanie. Ciche spokojne miejsce.
Chwila na małe porządki. Straż honorowa.
Ukochana wpada ma pomysł, że Tobka też tu pochowamy.
Wracając zastajemy właściciela, który kręci się przy domu. Jak zawsze chwilę rozmawiamy. Akurat mamy przy sobie 6-ścio pak piwka, który zostawiamy jako opłatę za dzierżawę terenu
A potem wracamy na ognisko i oficjalne zakończenie z wręczeniem dyplomów. Miejsce mamy w połowie stawki. Czas 8:20 cieszy, bo zakładałem 10-11 godzin.
Można wciągnąć kiełbaskę, wypić piwko. Zaczynają się śpiewy, ale na nocną część już nie zostajemy. Taki to był 6-sty Dusiołek, w którym brałem udział
Ostatnio zmieniony 2024-04-29, 21:00 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Ukochana wpada ma pomysł, że Tobka też tu pochowamy.
Patrząc na wyraz pyska Tobiego to widać, że usłyszał to.
P.s. Kotlet kotletowi nierówny.
Ostatnio zmieniony 2024-04-29, 10:28 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Uuuu Co ja widzę Pan Wyrypowiec
Gratulacje przebytego dystansu. 35km to taki przyjemny dystans na luzie.
Gratulacje przebytego dystansu. 35km to taki przyjemny dystans na luzie.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dobromił pisze:Kotlet kotletowi nierówny.
Ukochana chciała mniejszy, bo się spasła trochę.
Coldman pisze:35km to taki przyjemny dystans na luzie.
Może dla Ciebie
Chciałbym jeszcze przed śmiercią przejść traskę 75 km i 3000 podejść, ale nie wiem, czy to w moim zasięgu
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Chciałbym jeszcze przed śmiercią przejść traskę 75 km i 3000 podejść
A nie lepiej umrzeć zdrowszym ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dobromił pisze:A nie lepiej umrzeć zdrowszym ?
Gdybym myślał tylko o sobie, to bym odpuścił.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Adrian pisze:Długie dystanse, kotlety z kapustą, lody i planowanie śmierci, piękny zestaw, byle w dobrej kolejności
Rozwijasz się Sprockecie
I wiśniówka
sprocket73 pisze:Chciałbym jeszcze przed śmiercią przejść traskę 75 km i 3000 podejść, ale nie wiem, czy to w moim zasięgu
Bezpośrednio przed zgonem tak
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości