Skąd nazwa "małe zadymione miasteczka"?
Kilkanascie lat temu zaczelismy jezdzic zimową porą po opuszczonych palacykach czy bunkrach zachodniej Polski. I zawsze spalismy w jakimś miasteczku - Góra, Ścinawa, Wołów, Strzegom, Dzierżoniów, Świdnica, Ząbkowice, Kożuchów, Lubsko. Wieczorami szlismy sie powłoczyć ciemnymi uliczkami i poszukac spelun. I zawsze w świetle latarni snuły się gęste dymy - bo w koncu to okres grzewczy. Nieraz pachniały ładnie, innym razem ciut gorzej, ale zamglenie z roszczcpiającym się na tym nikłym światłem zawsze cieszyło na powrocie z knajpy. I tak jakos przypadkiem polubilismy te wieczory same w sobie, nie tylko jako sposob przenocowania na wycieczce. Wiec jakos w miedzyczasie pomyslelismy, ze warto to uczynic podstawą cyklu zimowych wyjazdów, a dzienne zwiedzanie okolicy bedzie przy okazji
To pierwsze zdjęcie z maja z łanami kokoryczy w lesie to skąd?
Z lasu pomiedzy Oławą a Bystrzycą Oławską.
I zastanawia mnie jeszcze jedno - nie ciągnie Cię gdzieś dalej?
Pewnie ze ciagnie!
Czy to kwestia związana z obostrzeniami sprawiła, że żadnej Armenii, Gruzji czy tym podobnych nie było w tym roku?
Przede wszystkim. Jeszcze na wiosne nie było wiadomo jak się sprawy potoczą. A głupio kupic bilet na samolot za kupę kasy a potem sie dowiedziec, ze i tak nie wpuszczą.
Mielismy wprawdzie krótki moment latem, gdy juz sie wszystko pootwierało, gdy myslelismy, ze moze jednak Armenia na wrzesien i juz szukalismy biletów, ale akurat jakos wtedy Armenia została solidnie ostrzelana ( i to Armenia własciwa nie Karabach) wiec pachniało rozpoczęciem kolejnej wojny, zwłaszcza ze ogolne okolicznosci polityczne były temu przychylne. Ochota na region wiec jakos totalnie przepadła, jako ze turystyka wojenna nie leży w zakresie moich zainteresowan. Potem sprawa przycichła, ale jakos juz nie wracalismy do tematu.