Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 3/4
22-25 września 2020 r.
Dzień III: Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej – Soblówka – Bacówka PTTK Krawców Wierch – Schronisko PTTK na Rysiance
Tuż przed wschodem słońca wychodzę ze schroniska na zewnątrz. Idę w górę po stromej hali, jest zimno na trawie bardzo mokro od rosy, ale nie wieje. Na niebie robi się już czerwono, jest dość dużo chmur, ale na wschodzie widać luki w nich. W końcu słońce wyłania się znad beskidzkich szczytów, widoczne są także szczyty Tatr, nieco ukryte w chmurach, jednak znikają w ciągu kolejnych kilku minut. Słońce coraz śmielej idzie w górę ponad budynkiem bacówki obok tatrzańskich wierzchołków i ciepłymi promieniami oświetla żółte trawy Hali Rycerzowej. Zaczyna przewalać się także mgła, wtedy słońce i widoki co chwilę znikają. Piękny spektakl natury uświetnia dodatkowo słyszalne rykowisko jeleni w oddali! Niesamowite rozpoczęcie dnia, tak chciałoby się zaczynać każdy. Kręcę się z aparatem po hali przemaczając prawie buty.
Gdy mgła naszła już na dobre idę w końcu do schroniska na śniadanie. W sali schroniska siedzimy z dobrą godzinę przy okazji podejmujemy ostateczną decyzję co do kształtu dzisiejszej trasy. Decydujemy się na zejście z gór w doliny z pominięciem pasma granicznego ze szczytem Úšust. Powody są dwa: pierwszy stwierdziłem, po analizie mapy i rozmowy z gar-em, że ciągły las bez widoków będzie mniej ciekawy od zejścia; drugi powód to taki, że skończyło nam się jedzenie i trzeba odnaleźć jakiś sklep w dolinie, bo ciągłe kupowanie jedzenia w schroniskach skończy się albo bankructwem albo osłabieniem z niedożywienia
Po 9 w końcu wychodzimy z bacówki i zaczynamy kolejny dzień wędrówki. Dziś przez większość trasy będzie towarzyszyć nam małżeństwo z Warszawy, którzy idą tak jak my od Wielkiej Raczy i także nocowali w schronisku. Gdy wychodzimy z hali jest dość mglisto i pochmurno, jakby miało zaraz zacząć padać, czarnym szlakiem dość stromo schodzimy do Soblówki.
pierwsze kolory jesieni
Wędrujemy przez wieś położoną w dolinie potoku Cicha mijając drewniany kościółek Niepokalanego Serca NMP z 1948 r. i dzwonnicę, niżej zaś reklama na ostatni skok życia...
Jest także sklep, w którym robimy zakupy.
Soblówkę opuszczamy żółtym szlakiem, którym wędrujemy w górę przez łąki z ładną panoramą za sobą. Przechodzimy przez przysiółki Młynarzowa i Smerekówka, a następnie schodzimy znów w dolinę do wsi Glinka. To okazuje się, że jest jeszcze jeden sklep, robimy jeszcze raz zakupy, a część z nich postanawiamy od razu spożyć w dużej wiacie w pobliżu.
Glinkę opuszczamy żółtym szlakiem stromo wspinając się po betonowych płytach przez przysiółki na Kobiesówkę. Później szlak się wypłaszacza, mijamy kilka kapliczek, zza drzew widoczne są szczyty Tatr. Na szlaku spotykamy też woźnicę z koniem i wozem, który dostarcza towar do bacówki na Krawcowym Wierchu. Chwilę rozmawiamy o realiach życia w tej okolicy, dlaczego w Beskidach odeszło się od pasterstwa, a jedne z nielicznych w tych okolicach stada owiec pędzi się aż z okolic Zakopanego.
Jeszcze chwila wędrówki i osiągamy Halę Krawculę z Bacówką PTTK Krawców Wierch. Drewniany budynek schroniska powstał w 1975-76 r. jako jeden z kilkunastu bacówek idei Edwarda Moskały o budowie małych obiektów służących doświadczonym turystom z plecakami (więcej pisałem o tym relacji z poprzedniego dnia przy okazji Rycerzowej). W pierwszej wersji ten obiekt miał stanąć na polanie na szczycie Muńcoła, jednak z powodu braku dostępu do wody zdecydowano się na obecną lokalizację. Postanawiamy sobie zrobić dłuższą przerwę przy bacówce, cisza tutaj, oprócz nas przy schronisku nie ma nikogo, obiekt wydaje się być klimatyczny. Tutaj żegnamy się też naszymi towarzyszami, którzy zamierzają zostać tu na nocleg, my mamy plan dotrzeć dziś dalej bo na Rysiankę.
Wyżej na dość rozległej Hali Krawculi znajduje się krzyż – 14 stacja drogi krzyżowej prowadzącej z Glinki, stoi także stara bacówka pasterska z ławką, przy której na chwilę przysiadamy podziwiając widoki.
Później opuszczamy halę i wchodzimy do lasu na granicę polsko-słowacką, zdobywamy szczyt Krawców Wierch (1071 m). Teraz przez kilka km będziemy wędrować pasem granicznym przez las, dla mnie dość monotonnym odcinkiem. Na przełęczy Bory Orawskie schodzimy z granicy w głęboki jar z potokiem, szlak przez chwilę jest bardzo stromy, wyżej znajduje się pomniczek poświęcony GOPR, miejsce jakiegoś wypadku? Ostatni odcinek trasy to mozolne wspinanie się czarnym szlakiem na Halę Rysianka ze schroniskiem PTTK, w którym dziś mamy nocleg.
Do obiektu docieramy już po zachodzie słońca, którego i tak dziś nie było, bo skrył się w chmurach. Schronisko zostało zbudowane w 1936 r. Na początku miało być domem mieszkalnym, ale ostatecznie stało się schroniskiem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. W trakcie II wojny światowej służyło żołnierzom niemieckim. W 1947 r. schronisko ponownie zostało otwarte i do dziś służy turystom. Kwaterujemy się w schronisku, a konkretniej w Betlejemce czyli drewnianym domku obok. Wieczór spędzamy na sali schroniska, jest kilka osób, ale nikt nie chce się integrować. Później idziemy spać do Betlejemki. W pokoju dziś rześko w porównaniu z zaduchem w bacówce na Hali Rycerzowej, więc śpi się bardzo dobrze.
Dzień kończymy z dystansem 27 km…
CDN...