Jak to się wszystko zaczęło...
Jak to się wszystko zaczęło...
Dziś chciałem Państwu przedstawić okoliczności powstania klubu chimalajowego. Klub jaki jest każdy widzi... Nie wiadomo o co w nim chodzi, więc też nie wiadomo po co powstał i w jakim celu, no ale jest...
Aha relacja jest wspólna, tzn pisały ją dwie osoby: sokół i ja
Był listopad roku 2012.
Po ostatnim wyjeździe wyciągnęliśmy wnioski. Tym razem ruszamy zady z domowych pieleszy dużo wcześniej - tym sposobem grubo przed siódmą mkniemy do góry ku Hali Boraczej, zostawiając pojazd przy sklepie w Żabnicy Skałce. Cel - Lipowska z Romanką. Jeszcze nie wiemy, że dziś odmienią się nasze plany i cele życiowe na najbliższe lata. Ale po kolei...
Oczekiwany przez nas wschód słońca zakrywają chmury, ale pogoda jak na koniec listopada i tak ładna - a co najważniejsze - również fotogeniczna. Niemal wbiegamy na Boraczą, co dziwne, zważywszy na skład osobowy. Ale czasem coś dziwnego dzieje się z nogami, że same niosą. Dziś niosły całkiem nieźle.
Na Hali Redykalnej piękna gra świateł, pokazuje się Fatra, a z drugiej strony, spoza chmur oświetlony Śląski. Ruszamy dalej, pięknie widać niemal czerwonawe w tym porannym świetle Tatry. Pod nimi bieli się puchowa, chmurzasta pierzynka.
Około dziewiątej docieramy na Lipowską. Tu postanawiamy złożyć hołd pewnemu znanemu wspinaczowi. Kupujemy więc po Tatrze i dalszy ciąg wycieczki będzie przebiegać pod dyktando "Wspinaczki po Tatrach".
Ponieważ w jednej chwili nad Lipowską zjawia się gęsta chmura, siedzimy i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Postanawiamy w tej wyniosłej chwili założyć coś czego jeszcze nikt nie założył, musiało to być coś oryginalnego i nie byle jakiego tak też powstał KLUB CHIMALAJOWY. Cele Klubu omawiamy po drodze. Najchętniej zimowe K2 w 2013, ale najpierw musimy poszukać sponsora na obóz przygotowawczy na Magurce Wilkowickiej. Tylko żeby cieplej było, bo w zimno bez sensu jakieś obozy organizować.
Uniesieni tym faktem ruszamy w kierunku Hali Rysianka.
Na Rysiance zastanawiamy się co robić, bo pogoda do niczego, ale może się przetrze. Vatteri i Vision wyskakują z pomysłem Pilska, Sokół i Mysia wolą Romankę. Kłótnia nasila się, szla przeważa raz w jedną, raz w drugą stronę. Mysia i Wizion w sumie siedzą cicho, tylko Sokół debatuje z Vatteri. Czas leci, a obie strony mają mocne argumenty - z jednej strony pesymistyczna wizja zejścia w nocy i bezsensowności łażenia po górach we mgle, z drugiej strony groźba użycia w domu przedmiotu miotająco-rażącego typu patelnia. Nagle olśnienie. W schronisku siedzą Aniołek, Robert i Lawena. Jak powszechnie wiadomo, Aniołek jest specem od psucia pogody. Jeszcze jedna narada, jeszcze jedna krótka wymiana zdań. Skoro Anioł rusza na Romankę, to tam widoków nie zaznamy. Lecimy więc na Pilsko. Choćby po ciemku wracać, lepiej zaryzykować. Zresztą do argumentu patelni dochodzą także latające talerze.
Po błocie i kałużach, narzucając nieludzkie tempo, pędzimy.
Na szczęście na białych spodniach nie widać ubrudzeń. Czemu białe spodnie? A bo niedziela....
Była też i przerwa na pierwsze w historii obrady klubu i zastanawianie się nad sensem jego istnienia.
Po drodze, już pod samym Pilskiem, mijamy schodzących z kopuły Górola, Gazę i Adriana. Widoków nie doświadczyli. Cóż, może my doświadczymy, wszak jesteśmy z klubu chimalajowego, a to nie byle co.
Oczekiwanie na pustym wierzchołku opłaca się. Chmury poddają się. Na dodatek Członek Zarządu Klubu Chimalajowego - Mysia - przeprowadza kurs wyciskania parówki. Warto się z nim zaznajomić. Ten sposób całkowicie eliminuje ryzyko urwania się parówkowej folii w połowie parówki.
Po fotograficznym popasie pędzimy na zbite pyski z powrotem na Rysiankę. Po drodze jeszcze mnóstwo atrakcji i przeprowadzanie różnego rodzaju kursów: władania gałęźmi, kurs fotograficzny i takie tam inne. Właściwie to główne cele klubu, żeby na każdej wycieczce przeprowadzić jakiś kurs, którego jeszcze nie było i który może każdego człowieka poważnie przygotować do uprawiania turystyki jakiejkolwiek lub też w zależności od podejścia... zupełnie do niczego...
Przed samą Rysianką coś zatrzymuje nas na dłużej. Zachodzące słońce. Warto było się zatrzymać.
Wiedząc, że i tak schodzimy po ciemku, decydujemy się ogrzać nieco w schronisku. Niestety, odpuszczamy Romankę, a szkoda. Cóż, listopad ma to do siebie, że dzień jest zbyt krótki...
Tradycyjnie, w egipskich ciemnościach, przychodzi nam schodzić bezszlakowo, szlak w tajemniczych okolicznościach zniknął, dopiero pod koniec odnajduje się ponownie. Jakieś łobuzy powyrywały drzewa ze znaczkami, to skąd mieliśmy wiedzieć, którędy iść....
Wcześniej coś niedaleko łamało gałęzie i drzewa, co znacznie przyspieszyło nasze zejście. Czort wie, co to było, czy jeleń, dzik, czy jakiś dinozaur... Nikt nie chciał się o tym przekonać.
W końcu finiszujemy. Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach. A na gębach banany. Dobrze spędzony dzień.
Na kolejnych wycieczkach Klub Chimalajowy chciał zabłysnąć bardziej na arenie międzynarodowej, tak też powstała jego wspaniała flaga. Niestety jak wiemy początki łatwe nie są, brak sponsorów, a że klub bardzo ubogi, to powstała jaka powstała... Tak czy tak klub dumnie się z nią prezentował na takich zacnych wycieczkach wysokogórskich jak:
Wielka Racza
Przegibek
Czy też samo straszne i okrutne zimowe Pilsko
Były też mianowania wspaniałych osobistości na członków klubu, którzy dumnie i pospiesznie do niego wstępowali:
Były też wspaniałe konkursy skoków czymkolwiek w zaspę...
Niestety z czasem okazało się, że klub jest zbyt ograniczony, mało dostępny, co spotkało się z wielkim niezadowoleniem potencjalnych członków. Tak też klub postanowił wyjść na przeciw tym oczekiwaniom i rozszerzyć swoje horyzonty na cały świat. Porzucając swoją wspaniałą flagę gdzieś na śmietniku w Bytomiu... i zastępując ją tym oto wspaniałym logo, które widzicie na górze strony. A żeby dostęp do tego zacnego klubu miał każdy bez żadnych ograniczeń powstało to oto wspaniałe forum... na które wszystkich zapraszamy.
Aha relacja jest wspólna, tzn pisały ją dwie osoby: sokół i ja
Był listopad roku 2012.
Po ostatnim wyjeździe wyciągnęliśmy wnioski. Tym razem ruszamy zady z domowych pieleszy dużo wcześniej - tym sposobem grubo przed siódmą mkniemy do góry ku Hali Boraczej, zostawiając pojazd przy sklepie w Żabnicy Skałce. Cel - Lipowska z Romanką. Jeszcze nie wiemy, że dziś odmienią się nasze plany i cele życiowe na najbliższe lata. Ale po kolei...
Oczekiwany przez nas wschód słońca zakrywają chmury, ale pogoda jak na koniec listopada i tak ładna - a co najważniejsze - również fotogeniczna. Niemal wbiegamy na Boraczą, co dziwne, zważywszy na skład osobowy. Ale czasem coś dziwnego dzieje się z nogami, że same niosą. Dziś niosły całkiem nieźle.
Na Hali Redykalnej piękna gra świateł, pokazuje się Fatra, a z drugiej strony, spoza chmur oświetlony Śląski. Ruszamy dalej, pięknie widać niemal czerwonawe w tym porannym świetle Tatry. Pod nimi bieli się puchowa, chmurzasta pierzynka.
Około dziewiątej docieramy na Lipowską. Tu postanawiamy złożyć hołd pewnemu znanemu wspinaczowi. Kupujemy więc po Tatrze i dalszy ciąg wycieczki będzie przebiegać pod dyktando "Wspinaczki po Tatrach".
Ponieważ w jednej chwili nad Lipowską zjawia się gęsta chmura, siedzimy i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Postanawiamy w tej wyniosłej chwili założyć coś czego jeszcze nikt nie założył, musiało to być coś oryginalnego i nie byle jakiego tak też powstał KLUB CHIMALAJOWY. Cele Klubu omawiamy po drodze. Najchętniej zimowe K2 w 2013, ale najpierw musimy poszukać sponsora na obóz przygotowawczy na Magurce Wilkowickiej. Tylko żeby cieplej było, bo w zimno bez sensu jakieś obozy organizować.
Uniesieni tym faktem ruszamy w kierunku Hali Rysianka.
Na Rysiance zastanawiamy się co robić, bo pogoda do niczego, ale może się przetrze. Vatteri i Vision wyskakują z pomysłem Pilska, Sokół i Mysia wolą Romankę. Kłótnia nasila się, szla przeważa raz w jedną, raz w drugą stronę. Mysia i Wizion w sumie siedzą cicho, tylko Sokół debatuje z Vatteri. Czas leci, a obie strony mają mocne argumenty - z jednej strony pesymistyczna wizja zejścia w nocy i bezsensowności łażenia po górach we mgle, z drugiej strony groźba użycia w domu przedmiotu miotająco-rażącego typu patelnia. Nagle olśnienie. W schronisku siedzą Aniołek, Robert i Lawena. Jak powszechnie wiadomo, Aniołek jest specem od psucia pogody. Jeszcze jedna narada, jeszcze jedna krótka wymiana zdań. Skoro Anioł rusza na Romankę, to tam widoków nie zaznamy. Lecimy więc na Pilsko. Choćby po ciemku wracać, lepiej zaryzykować. Zresztą do argumentu patelni dochodzą także latające talerze.
Po błocie i kałużach, narzucając nieludzkie tempo, pędzimy.
Na szczęście na białych spodniach nie widać ubrudzeń. Czemu białe spodnie? A bo niedziela....
Była też i przerwa na pierwsze w historii obrady klubu i zastanawianie się nad sensem jego istnienia.
Po drodze, już pod samym Pilskiem, mijamy schodzących z kopuły Górola, Gazę i Adriana. Widoków nie doświadczyli. Cóż, może my doświadczymy, wszak jesteśmy z klubu chimalajowego, a to nie byle co.
Oczekiwanie na pustym wierzchołku opłaca się. Chmury poddają się. Na dodatek Członek Zarządu Klubu Chimalajowego - Mysia - przeprowadza kurs wyciskania parówki. Warto się z nim zaznajomić. Ten sposób całkowicie eliminuje ryzyko urwania się parówkowej folii w połowie parówki.
Po fotograficznym popasie pędzimy na zbite pyski z powrotem na Rysiankę. Po drodze jeszcze mnóstwo atrakcji i przeprowadzanie różnego rodzaju kursów: władania gałęźmi, kurs fotograficzny i takie tam inne. Właściwie to główne cele klubu, żeby na każdej wycieczce przeprowadzić jakiś kurs, którego jeszcze nie było i który może każdego człowieka poważnie przygotować do uprawiania turystyki jakiejkolwiek lub też w zależności od podejścia... zupełnie do niczego...
Przed samą Rysianką coś zatrzymuje nas na dłużej. Zachodzące słońce. Warto było się zatrzymać.
Wiedząc, że i tak schodzimy po ciemku, decydujemy się ogrzać nieco w schronisku. Niestety, odpuszczamy Romankę, a szkoda. Cóż, listopad ma to do siebie, że dzień jest zbyt krótki...
Tradycyjnie, w egipskich ciemnościach, przychodzi nam schodzić bezszlakowo, szlak w tajemniczych okolicznościach zniknął, dopiero pod koniec odnajduje się ponownie. Jakieś łobuzy powyrywały drzewa ze znaczkami, to skąd mieliśmy wiedzieć, którędy iść....
Wcześniej coś niedaleko łamało gałęzie i drzewa, co znacznie przyspieszyło nasze zejście. Czort wie, co to było, czy jeleń, dzik, czy jakiś dinozaur... Nikt nie chciał się o tym przekonać.
W końcu finiszujemy. Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach. A na gębach banany. Dobrze spędzony dzień.
Na kolejnych wycieczkach Klub Chimalajowy chciał zabłysnąć bardziej na arenie międzynarodowej, tak też powstała jego wspaniała flaga. Niestety jak wiemy początki łatwe nie są, brak sponsorów, a że klub bardzo ubogi, to powstała jaka powstała... Tak czy tak klub dumnie się z nią prezentował na takich zacnych wycieczkach wysokogórskich jak:
Wielka Racza
Przegibek
Czy też samo straszne i okrutne zimowe Pilsko
Były też mianowania wspaniałych osobistości na członków klubu, którzy dumnie i pospiesznie do niego wstępowali:
Były też wspaniałe konkursy skoków czymkolwiek w zaspę...
Niestety z czasem okazało się, że klub jest zbyt ograniczony, mało dostępny, co spotkało się z wielkim niezadowoleniem potencjalnych członków. Tak też klub postanowił wyjść na przeciw tym oczekiwaniom i rozszerzyć swoje horyzonty na cały świat. Porzucając swoją wspaniałą flagę gdzieś na śmietniku w Bytomiu... i zastępując ją tym oto wspaniałym logo, które widzicie na górze strony. A żeby dostęp do tego zacnego klubu miał każdy bez żadnych ograniczeń powstało to oto wspaniałe forum... na które wszystkich zapraszamy.
Ostatnio zmieniony 2013-11-19, 16:29 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
Wolf pisze:Czy po tylu latach uważacie ze Klub Chimalajowy ma sens?
Uważamy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Teoretycznie tak, ale co ciekawsze fotki wolę mieć u siebie na wypadek zaniku forum, ich zagubienia, itp.sokół pisze:Ceper tego szukałeś ?
Najważniejszą z fotek mam na pulpicie.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
To łakomczuch, pewnie sobie parówkę z Mysią wrzucił.
A ja właśnie obejrzałem film, jak powstają parówki...
<iframe src="https://www.facebook.com/plugins/video.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FWybieramZdrowieCom%2Fvideos%2F732813986908614%2F&show_text=0&width=560" width="560" height="315" style="border:none;overflow:hidden" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" allowFullScreen="true"></iframe>
A ja właśnie obejrzałem film, jak powstają parówki...
<iframe src="https://www.facebook.com/plugins/video.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FWybieramZdrowieCom%2Fvideos%2F732813986908614%2F&show_text=0&width=560" width="560" height="315" style="border:none;overflow:hidden" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" allowFullScreen="true"></iframe>
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Gdzie tam Cindy, Pameli czy sokołowi (ta z busa ze Złym na pierwszym planie dobra na intruzów) do mej żony.
TNT robi dobre zdjęcia z imprez (Potrójna jednak góruje), tu telefonie przyznaję Ci rację.
TNT robi dobre zdjęcia z imprez (Potrójna jednak góruje), tu telefonie przyznaję Ci rację.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości