Ostatnimi weekendami pogoda pokazuje swe ludzkie oblicze. 31 grudnia słoneczko i milusi śnieżek powitały nas w Chacie Szarotka. 8 stycznia Żarska Chata aż buchała słońcem i mrozem. Wczoraj widoki z Rusinowej i Gęsiej przeszły samych siebie.
Wyruszyliśmy z Żywca o godzinie 5.30. W składzie czteroosobowym : P i S, Łukasz i Marcin. Same tubylce. Jako , że tej nocy sporo padało to nie pojechaliśmy przez Korbielów - ruszyliśmy w Tatry przez Suchą Beskidzką, Jordanów itd. W okolicach godziny ósmej parkujemy przy wylocie Doliny Filipka - niebieski szlak na Rusinową przez sanktuarium zapraszał. Skorzystaliśmy z zaproszenia. W porównaniu do 8 stycznia było wręcz lato - tylko - 10 stopni.
W ciągu 40 minut docieramy do kaplicy ( na tabliczce przy budce z biletami napisano - 1h 10 m ). Na powitanie dopadły mnie nerwy - aparat odmówił posłuszeństwa. Przekonałem go obniżką podatków do dalszej pracy. Przekupna szuja. Oglądamy tablice pamiątkowe, ruszamy, mijamy kapliczkę ku pamięci Dziewczynki Wizjonerki i w pełnym słońcu wkraczamy na Rusinową Polane. Szczęki nam opadają. Luda, poza nami, zero, szczyty prezentują się jak na wystawie. Jest pięknie. PKP.
Po chwili na zachwyt czas na chwilę na przerwę kulinarną. Pijemy herbatę, jemy owoce i prowadzimy dyskusję. Dociera do nas turystka z Oświęcimia. Jako prawdziwi gentelmeni proponujemy Jej aby poszła na Gęsią pierwsza - szlak jest całkowicie zaśnieżony
W takim razie ruszamy sami do boju. Mnie puścili pierwszego. Padłem u bram lasu
Skałę szczytową osiągamy w dobrym zdrowiu. Następnie schodzimy trochę niżej co by pooglądać okolicę. Jak w piosence o wieszaniu się na Baraniej Górze.
Widoki ... Były. Od Kop Sołtysich, Giewonta, Czerwonych, Kasprowego, Waksmundzki, Koszystą, Wołoszyn, Rysy, Wysoką, Gerlach, itd. do Tatr Bielskich. To "itd." to sporo szczytów
Spędzamy na skałce około pół godziny. Pijemy herbatę, herbatę tatrzańską i zakąszamy owoce. Dociera turystka z Oświęcimia, robimy miejsce przy skalistym stole. I tak to mija czas, pojawiają się pierwsze chmurki, wiaterek tworzy mityczne i groźne pióropusze. Czas wracać. Przy powrocie mijamy tłum ludu turystycznego. Jak zawsze mnie to cieszy. Tatry dla ludzi !
Na Rusinowej znajdujemy wolną ławę, pijemy herbaty, dyskutujemy i ruszamy w stronę Wierch Porońca. Nie chwaląc się
Parking pełniuteńki. Auta stoją po obu stronach jezdni, jeden z desperatów chciał zaparkować na przystanku busów. Oddalił się gwałtownie
Było miło. Liczę, że pogoda weekendowa będzie stała. Ale jakoś w to nie wierzę.
Darz Szlak !
P.s. Dyktatura się zbliża ...
Zdjęcia górskie:



