Gar, kiedyś nawet zastanawiałem się, czy przy pojawieniu się jakiejś niedrogiej oferty lotniczej, pozwalającej szybciej dotrzeć z Wrocławia do Rumunii, chciałbym z niej skorzystać. Dla mnie dotarcie do celu, to też jakieś doświadczenie, często fajna przygoda. Na trasie, podczas przesiadek. Mam w Budapeszcie swoje ścieżki i ulubione ławki na Wzgórzu Gellerta, przy których rozkładaliśmy karimaty podczas improwizowanego noclegu poprzedzającego dalszy etap kolejowej podróży, w Rumunii ulubione dworce i knajpy na sąsiednich uliczkach. Samolot to rzeczywiście znaczne zaoszczędzenie czasu, ale też i tzw. technologia, spłycenie wrażeń z imprezy. Jasne, że do Mongolii na piechotę nie pójdę, ale koleją trannsyberyjską? Czemu nie? Bardzo chciałbym. Jeżeli wolnego czasu za dużo nie mam, a chcę pochodzić po górach, to mogę przecież wyskoczyć chociażby na Słowację, albo wypełniać kolorami wciąż jeszcze liczne moje białe plamy w górach czeskich.
laynn, obiecuję, że będę się starał...

Przynajmniej na razie