Jeśli mam być całkiem szczera to po prostu skręca mnie z zazdrości.
Jak nieco ponad rok temu byłam na Tarnicy to lało jak z cebra i była mgła taka, że nie było widać dalej niż na 20 m.
To niesprawiedliwe!
14-15.10.2016 Od słonecznych promieni do kropel deszczu, czy
Basia Z. pisze:Jak nieco ponad rok temu byłam na Tarnicy to lało jak z cebra i była mgła taka, że nie było widać dalej niż na 20 m.
To niesprawiedliwe!
Pewnie byłaś wtedy, kiedy moi znajomi, bo też narzekali, że nic nie widzieli, chodzili w deszczu i śnieżycy, a zaplanowali sobie złotą polską jesień ;-)) Teraz najgorszą mieliśmy niedzielę, ale pojechaliśmy do Ursa Maior, co było rekompensatą, za padający z nieba deszcz
Miałam wrzucić resztę, ale galeria mi nie działa niestety! Jutro...
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Nic nie trwa wiecznie. W sobotę jednak było bardziej pochmurno niż dzień wcześniej. Wprawdzie słońce próbowało się przebijać, ale niestety nieudolnie. W dodatku dominowały ciemne, deszczowe chmury, z którym czasem (na szczęście bardzo rzadko) spadały pojedyncze krople deszczu
Tym razem padło na Połoninę Wetlińską. Kontynuowaliśmy wycieczkę z naszymi znajomymi. Rano dojechali do nas do Wetliny i już razem pojechaliśmy busem do Brzegów Górnych, skąd mieliśmy wyruszyć. Do tej pory szlakiem Chatka Puchatka-Brzegi Górne tylko schodziłam i zawsze cieszyłam się, że idę w tym kierunku, a nie odwrotnie ;P
Wszystkiego jednak trzeba spróbować!
Nad Połoniną Caryńską próbowało przebijać się słońce, ale było ukryte za chmurami.
Początki jesieni trafiły nam się mimo wszystko bardzo fajne.
Ciekawe jak będzie teraz! Tymczasem musieliśmy pokonać krótki odcinek przez las bez żadnych widoków.
Ale już za chwilę pojawiły się kolejne prześwity. Były one głównie na rejon Rawek i Caryńskiej.
Sam szczyt Rawek był przyprószony śniegiem.
W dolnych partiach było tak ciepło, że szliśmy w krótkich koszulkach.
Jednak dochodząc do Chatki Puchatka poczuliśmy chłód i zimny wiatr, jaki był tego dnia!
Wszyscy szybko pomknęli w kierunku schroniska.
Ale zanim to zrobiliśmy, zerknęliśmy jeszcze w kierunku, który cały czas mieliśmy za plecami.
Pomimo niepogody czuć było jesień. Wykorzystaliśmy okazję, że w budynku było w miarę pusto, a na dole można było dojrzeć blisko 10 autobusów, więc było całkiem możliwe, że oblężenie chatki dopiero nadejdzie. Przekąsiliśmy coś, aby nie iść o głodzie. Założyliśmy kurtki, czapki, rękawiczki i ruszyliśmy dalej przed siebie.
Tutaj było zdecydowanie mniej śniegu niż poprzedniego dnia w okolicach Tarnicy. Błota chyba też było mniej.
Co jakiś czas kropiło, ale widać było, że w oddali są jakieś przejaśnienia, więc i nadzieje na "lepiej" się pojawiały.
W końcu nadeszła chwila, w której trzeba było wdrapać się po schodach na Osadzki Wierch, a potem miało być już tylko lekko
Z tego miejsca widzieliśmy już Smerek, czyli w zasadzie ostatni punkt naszej sobotniej wycieczki.
I prawie ostatni rzut oka na chatkę. Później już niestety znika za Osadzkim Wierchem.
Na Osadzkim Wierchu dużo osób zatrzymywało się na chwilę, choć czasem wydawało się, że wiatr urwie głowę...albo przynajmniej przewróci.
W końcu jednak my ruszyliśmy w dół, podążając na Przełęcz Orłowicza.
Ja oczywiście delikatnie z tyłu i w dodatku chwilami czekając, aby nikt nie wchodził mi w kadr ;P
Chyba że byli to "moi"!
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę, bo wydawało się, że widok przed nami zostanie opromieniony
I faktycznie promienie słoneczne oświetliły część drzew.
Zanim doszliśmy do Przełęczy Orłowicza zrobiliśmy sobie jeszcze jeden dłuższy postój. Siedliśmy na trawie i zajadaliśmy się tym, co udało nam się ocalić po poprzednich przerwach. Wtedy też na moment zaświeciło na dłuższą chwilę, więc mogliśmy posiedzieć w słońcu!
Niestety ta chwila nie trwała bardzo długo. Znów zrobiło się zimno i zaczęło wiać, więc trzeba było iść dalej!
Dobrze, że chociaż nie padało nam na głowy! Na przełęczy nie zatrzymywaliśmy się na długo. Było tam dużo osób, więc ruszyliśmy na Smerek, co jakiś czas zerkając na widoki za naszymi plecami.
A obok nas, jak widać, wciąż było pogodnie! Tylko nad nami te dojęte chmury wisiały
Nie pozostało nam nic innego, jak się z tym pogodzić!
Widoki były mimo wszystko przyzwoite. Nie było raczej mgły, więc można było być zadowolonym.
Ze szczytu przepędziło nas przenikające zimno i siąpiący deszcz.
W związku z tym zgodnie znów podreptaliśmy w kierunku Przełęczy Orłowicza. Ja oczywiście zamykałam tyły
I wcale nie miałam tego nikomu za złe ;D Do woli podziwiałam sobie widoki, a moja mała grupa na mnie czekała zawsze ciut dalej
Przynajmniej też mieli powód, żeby się zatrzymać, popatrzeć, zrobić zdjęcia!
Im bliżej przełęczy, tym więcej ludzików!
A słońce oświetlało znajdujące się poniżej gór miejscowości. Nas natomiast "oszczędziło" )
Zaczęło się przejaśniać dopiero wtedy, gdy byliśmy w lesie. Na dole było na ogół pięknie i słonecznie...
...ale widać było, że Wetlińska nadal jest w cieniu chmur.
W niedzielę nie ruszyliśmy nigdzie (pomijające wizytę w browarze Ursa Maior, gdzie nabyłam sześciopak i puszkę piwnych krówek ). Z naszymi czwartkowymi BlaBlacarami ruszyliśmy do domu i tak skończyły się październikowe Bieszczady. Teraz się waham, czy leniuchować w ten weekend, czy może spróbować powalczyć z pogodą!
Tym razem padło na Połoninę Wetlińską. Kontynuowaliśmy wycieczkę z naszymi znajomymi. Rano dojechali do nas do Wetliny i już razem pojechaliśmy busem do Brzegów Górnych, skąd mieliśmy wyruszyć. Do tej pory szlakiem Chatka Puchatka-Brzegi Górne tylko schodziłam i zawsze cieszyłam się, że idę w tym kierunku, a nie odwrotnie ;P
Wszystkiego jednak trzeba spróbować!
Nad Połoniną Caryńską próbowało przebijać się słońce, ale było ukryte za chmurami.
Początki jesieni trafiły nam się mimo wszystko bardzo fajne.
Ciekawe jak będzie teraz! Tymczasem musieliśmy pokonać krótki odcinek przez las bez żadnych widoków.
Ale już za chwilę pojawiły się kolejne prześwity. Były one głównie na rejon Rawek i Caryńskiej.
Sam szczyt Rawek był przyprószony śniegiem.
W dolnych partiach było tak ciepło, że szliśmy w krótkich koszulkach.
Jednak dochodząc do Chatki Puchatka poczuliśmy chłód i zimny wiatr, jaki był tego dnia!
Wszyscy szybko pomknęli w kierunku schroniska.
Ale zanim to zrobiliśmy, zerknęliśmy jeszcze w kierunku, który cały czas mieliśmy za plecami.
Pomimo niepogody czuć było jesień. Wykorzystaliśmy okazję, że w budynku było w miarę pusto, a na dole można było dojrzeć blisko 10 autobusów, więc było całkiem możliwe, że oblężenie chatki dopiero nadejdzie. Przekąsiliśmy coś, aby nie iść o głodzie. Założyliśmy kurtki, czapki, rękawiczki i ruszyliśmy dalej przed siebie.
Tutaj było zdecydowanie mniej śniegu niż poprzedniego dnia w okolicach Tarnicy. Błota chyba też było mniej.
Co jakiś czas kropiło, ale widać było, że w oddali są jakieś przejaśnienia, więc i nadzieje na "lepiej" się pojawiały.
W końcu nadeszła chwila, w której trzeba było wdrapać się po schodach na Osadzki Wierch, a potem miało być już tylko lekko
Z tego miejsca widzieliśmy już Smerek, czyli w zasadzie ostatni punkt naszej sobotniej wycieczki.
I prawie ostatni rzut oka na chatkę. Później już niestety znika za Osadzkim Wierchem.
Na Osadzkim Wierchu dużo osób zatrzymywało się na chwilę, choć czasem wydawało się, że wiatr urwie głowę...albo przynajmniej przewróci.
W końcu jednak my ruszyliśmy w dół, podążając na Przełęcz Orłowicza.
Ja oczywiście delikatnie z tyłu i w dodatku chwilami czekając, aby nikt nie wchodził mi w kadr ;P
Chyba że byli to "moi"!
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę, bo wydawało się, że widok przed nami zostanie opromieniony
I faktycznie promienie słoneczne oświetliły część drzew.
Zanim doszliśmy do Przełęczy Orłowicza zrobiliśmy sobie jeszcze jeden dłuższy postój. Siedliśmy na trawie i zajadaliśmy się tym, co udało nam się ocalić po poprzednich przerwach. Wtedy też na moment zaświeciło na dłuższą chwilę, więc mogliśmy posiedzieć w słońcu!
Niestety ta chwila nie trwała bardzo długo. Znów zrobiło się zimno i zaczęło wiać, więc trzeba było iść dalej!
Dobrze, że chociaż nie padało nam na głowy! Na przełęczy nie zatrzymywaliśmy się na długo. Było tam dużo osób, więc ruszyliśmy na Smerek, co jakiś czas zerkając na widoki za naszymi plecami.
A obok nas, jak widać, wciąż było pogodnie! Tylko nad nami te dojęte chmury wisiały
Nie pozostało nam nic innego, jak się z tym pogodzić!
Widoki były mimo wszystko przyzwoite. Nie było raczej mgły, więc można było być zadowolonym.
Ze szczytu przepędziło nas przenikające zimno i siąpiący deszcz.
W związku z tym zgodnie znów podreptaliśmy w kierunku Przełęczy Orłowicza. Ja oczywiście zamykałam tyły
I wcale nie miałam tego nikomu za złe ;D Do woli podziwiałam sobie widoki, a moja mała grupa na mnie czekała zawsze ciut dalej
Przynajmniej też mieli powód, żeby się zatrzymać, popatrzeć, zrobić zdjęcia!
Im bliżej przełęczy, tym więcej ludzików!
A słońce oświetlało znajdujące się poniżej gór miejscowości. Nas natomiast "oszczędziło" )
Zaczęło się przejaśniać dopiero wtedy, gdy byliśmy w lesie. Na dole było na ogół pięknie i słonecznie...
...ale widać było, że Wetlińska nadal jest w cieniu chmur.
W niedzielę nie ruszyliśmy nigdzie (pomijające wizytę w browarze Ursa Maior, gdzie nabyłam sześciopak i puszkę piwnych krówek ). Z naszymi czwartkowymi BlaBlacarami ruszyliśmy do domu i tak skończyły się październikowe Bieszczady. Teraz się waham, czy leniuchować w ten weekend, czy może spróbować powalczyć z pogodą!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Wiesio pisze:I tak miałaś nes-ka farta z pogodą.. ja właśnie wróciłem z deszczowych Bieszczadów i próbuję coś ratować z fotek wodno-chmurno-mgiełkowych. Ech...
Wiesiu, właśnie myślałam o Tobie i zastanawiałam się, czy zostałeś na dzisiaj, bo chyba miał być jedyny ładny dzień! Dzisiaj już byłeś tylko w drodze?
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Niestety musiałem dziś wracać (praca, szkoła), choć mnie skręcało. O 6 obejrzałem z okna piękny wschód słońca, potem były cudne mgiełki,a potem... maksymalnie kombinowałem z trasą powrotną by jak najdłużej patrzeć.... znad kierownicy A kolory w ten weekend były cudne wyjątkowo
edit: nawet w mgłach i deszczu
edit: nawet w mgłach i deszczu
Ostatnio zmieniony 2016-10-23, 21:18 przez Wiesio, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 52
- Rejestracja: 2015-11-07, 19:55
- Lokalizacja: Beskid Żywiecki
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 51 gości