Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz
Pudelek pisze:Oglądając mapę to na południe od Burgas pasuje Primorsko:
http://wikimapia.org/#lang=pl&lat=42.26 ... =sinemorec
Ale nie wiem czy to rzeczywiście to...
Moze... Totalny zanik pamieci.. Pamietam ze zjezdzalo sie na plaze gruntowa droga, ze widzielismy przed soba lasek z namiotami i nawet chcielismy tam sie rozbic ale droge przegrodzila rzeka. Auta tam byly ale chyba sie teleportowaly, bo szukajac od drugiej strony wjazdu nie znalezlismy. Pokąpalismy sie i pojechalismy dalej. Ta rzeka byla rozlana na plazy i ciepla jak zupa. I tyle.. Jakby wyspa wsrod nicosci
Wydaje mi sie ze bylo to miedzy Burgas a Ahtopolem. Wiec albo to Primorsko, ciut na poludnie od Kiten tez wpada rzeka, i kolo Oasis.I kolo Rohi. Napewno nie ta miedzy Delfinem a Warwara bo ta pamietam bo w niej robilam pranie. Jakbym miala obstawiac to bym obstawila chyba ta kolo Kiten, bo wydaje mi sie ze nie zjezdzalismy w zadna boczna droge tylko prosto z glownej w gruntowa (a pozostale trzy rzeki chba wymagaja zjazdu w boczna droge)
Ostatnio zmieniony 2016-10-14, 10:30 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
A Bulgaria to sa Balkany? bo ty sie znasz na takich roznych podzialach terytorialnych. Bo jest taka grupa "Balkany" i tam bym zadala pytanie o ta rzeke, moze ktos akurat ją kojarzy ale nie chce sie wyglupic...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Na obrzezach Ahtopola wpada nam w oko zgrupowanie domkow kempingowych “baza na artistite”.
Wynajecie domku na polskie pieniadze to okolo 8 zl za dobe. Mozna sie szarpnac Trafia sie nam domek do ktorego zagladaja galezie uginajace sie od malych jabluszek i mirabelek.
W domku na scianie mamy jakies wyliczenie sprzed 8 lat. Jakies kilometry ktos liczyl? Toperz sugeruje wyliczenia z jakis gier hazardowych.
Kible i lazienki sa tu wspolne , umieszczone w blaszanych hangarach, gdzie miedzy sufitami a scianami jest przeswit i do kapiacych sie zagladaja pnacza i galezie drzew.
Umywalki to wielkie blaszane koryta do ktorych by prawie mozna wlezc w calosci. Czesc z nich przez lata nieco oklapła i jest podparta żerdziami i deskami coby zapewnic wieksza stabilnosc.
Kiedys ogladalam jakis taki film, traktujacy o zakladzie przemyslowym z lat 50 tych, kopalnia, huta, szwalnia, nie pamietam dokladnie… I tam mieli laznie robotnicze- i dokladnie tak one wygladaly! Gdy wchodze do lazienek to wlasnie ten film staje mi przed oczami! A ponoc podroze w czasie nie istnieja!
Na scianach z lekka zmatowiałe lustra,te same zapewne od dziesiecioleci. Kilka pan caly czas dba o czystosc obiektu biegajac z wiaderkami i gabkami acz np. pajeczyn nikt nie omiata, bo i po co.. pajaki zyja wiec w symbiozie z ludzmi.
Spotykam na kempingu babke. Jezdzi tu nieprzerwanie od 43 lat. Mowi ze kocha to miejsce bo tu wciaz czuje sie mloda. Najpierw przywozila tu dzieci, teraz spedza wakacje z gromadka wnuczat. Teren wokol wyglada tak samo, tu czas jakby przestal istniec i nie ma zadnego znaczenia. I nadal biega za nia gromada maluchow, wiec poki nie patrzy w lustro wciaz ma poczucie ze sa lata 70 te. Choc zmiany sa.. Kiedys byla na terenie knajpa i dansing. I mniej aut wszedzie parkowalo. I wiecej polskich turystow przewijalo sie przez Ahtopol.
Cala ta dzielnica Ahtopola wyglada jak na wpol opuszczony kurort czy uzdrowisko. Kreta droga z polamanego asflaltu wije sie pomiedzy zespolami kempingow w roznym stanie zagospodarowania. Sa czynne, sa opuszczone i takie na wpol zagospodarowane. Nasz kemping nalezy do tej trzeciej kategorii. Czesc domkow jest zadbana, z kluczem w drzwiach i mozna je wynajac. Innym wala sie dachy i rozbebeszone wnetrza walaja sie wokol.
Czesc domkow wygladaja na zasiedlone jakos bardziej dlugotrwale i ciagle przez tych samych ludzi, widac wiekszy zwiazek z domkami niz tylko wywieszone pranie,wisza anteny satelitarne, doniczki z kwiatkami, baniaki z bulgoczaca ciecza.
Na czesci domkow widnieja tabliczki czy napisy jakis roznych “teatrow dramatycznych” z Sofii, z Plowdiwu, nazwa ‘artist” widac nie jest przypadkowa, kemping musial kiedys nalezec do jakiegos teatru i tu wypoczywali jego pracownicy.
Na scianach niektorych domkow widnieja malunki, chyba nie "firmowe" a sugerujace dzialnosc oddolną. Wskazujace rowniez ze nie tylko aktorska tworczosc kwitla tu wsrod wypoczywajacych
Miedzy domkami pojawiaja sie wiatki, altanki, czesto ciezko stwierdzic z jakich czasow pochodza. W domkach sa lodowki, firmy Saratow glownie, acz i Donbas sie zdarza.
Latarnia przy parkingu mnie urzekla.
Kilka zespolow kempingowych na wybrzezu jest calkowicie opuszczonych, pasa sie tam tylko konie i czasem nocuja zagubieni autostopowicze, co wynika z napisow nasciennych. Milo bylo przeczytac wpis “hajcarow” z Wronek! Mam nadzieje ze dotarli do Afryki tak jak planowali!
Plątanina wyboistych drog prowadzi w strone morza.
A tu ogrodzenie czynnego kempingu. Nie wiem co oznacza ostatni obrazek…
Fajny zderzak!
Spotykamy tam babke ktora 46 lat temu byla w Polsce, w Poznaniu. Wyjazd byl organizowany przez ich uczelniany komsomoł i celem bylo budowanie ogrodu zoologicznego, glownie wybiegow dla zwierzat. Babka wyglasza z zakamarkow pamieci rozne polskie frazy, co ciekawe w ¾ malo cenzuralne. Echh. musieli sie dobrze bawic studenty za dawnych lat uczac polskiego obcokrajowcow. Babka byla tez w chatce Morganka w Karkonoszach. Jej wspomnienie zielonego bimbru o nieznanym pochodzeniu zajezdza mocno absyntem
Na plaze nie schodzimy schodami a starami sie znalezc sciezke pod trojkolowca. Pakujemy sie w tak lepka gline ze kola przestaja sie krecic a podeszwy butow zwiekszaja swoja grubosc wielokrotnie.
Nie da sie tej mazi ani usunac patykiem ani wytrzec w trawe. Trwa sie urywa i przykleja do gliny. Pieknie. Probuje wozek wlozyc do morza celem odmoczenia tej paskudnej gliny jednak slabo mi idzie. Predzej obrasta wodorostem i okleja sie piaskiem. Wypoczywajacy ludzie nieco dziwnie patrza na to nietypowe zachowanie plazowe.
Wracamy juz grzecznie po schodach
Posrod kempingow o roznym stanie opuszczenia wystepuja tez knajpy o wygladzie stolowek robotniczych z czasow minionych i jedna z nich zamierzamy niejeden raz odwiedzic. Podaja tu rozne strawy obiadowe- my skupiamy sie na zupie miesnej, pysznej smazonej rybie i rakiji. Tak dobrej ryby nie jedlismy chyba nawet w ukrainskim Wiłkowie naddunajskim!
W centrum Ahtopola oprocz atrakcji typowo kurortowych mozna znalezc troche starych willowych domkow
i klimatyczne przystanie lodek
I na koniec jeszcze przeglad ahtopolskich makom. (slowo “makoma” jest sporej czesci ludzi nieznane. Jest to niezidentyfikowany owad, pajeczak, czasem i wąż. Ogolnie cos nieznanego co nie wiemy jakie ma zwyczaje, ale istnieje podejrzenie ze np. moze wlezc do buta i upalić. Owe makomy łączylo jedno- wszystkie byly ogromniaste.
Dwie rzeczy bardzo mi sie podobaja na bulgarskim wybrzezu. Raz to ogromna roznorodnosc miejsc noclegowych. Sa i wypasne hotele, i pensjonaty, i eurokempingi, zapewne kapiące od norm i standardow. Jest mozliwosc wynajecia pokojow w prywatnych domach na wsiach, ktore wygladaja jak wsie a nie osiedla willowe, gdzie przed domem mozna zobaczyc kure. Sa roznorakie kempingi o cenach i wygodach zroznicowanych , rowniez takie ktore niewiele sie zmienily przez ostatnie 50 lat. Sa opuszczone hotele z widokiem na morze ktorych nikt nie pilnuje. I jest szeroki wybor plaz na dzikie biwaki, zarowno dla zmotoryzowanych, jak i dla nie lubiacych ryku silnikow- w skalistych zatoczkach gdzie nawet quady nie wjada… Kazdy chyba znajdzie tu cos dla siebie. Druga fajną rzecza w Bulgarii jest zdrowe i normalne podejscie do tematu nagosci. Nawet na zwyklych plazach nieraz przewijaja sie golasy. U nas zaraz by byl dym i wzywanie policji. Tu mam wrazenie ze ludziom to nie przeszkadza. Ba! w zagubionych skalistych zatoczkach to tu chyba zwyczajowo nie wypada zakladac gaci
cdn
Wynajecie domku na polskie pieniadze to okolo 8 zl za dobe. Mozna sie szarpnac Trafia sie nam domek do ktorego zagladaja galezie uginajace sie od malych jabluszek i mirabelek.
W domku na scianie mamy jakies wyliczenie sprzed 8 lat. Jakies kilometry ktos liczyl? Toperz sugeruje wyliczenia z jakis gier hazardowych.
Kible i lazienki sa tu wspolne , umieszczone w blaszanych hangarach, gdzie miedzy sufitami a scianami jest przeswit i do kapiacych sie zagladaja pnacza i galezie drzew.
Umywalki to wielkie blaszane koryta do ktorych by prawie mozna wlezc w calosci. Czesc z nich przez lata nieco oklapła i jest podparta żerdziami i deskami coby zapewnic wieksza stabilnosc.
Kiedys ogladalam jakis taki film, traktujacy o zakladzie przemyslowym z lat 50 tych, kopalnia, huta, szwalnia, nie pamietam dokladnie… I tam mieli laznie robotnicze- i dokladnie tak one wygladaly! Gdy wchodze do lazienek to wlasnie ten film staje mi przed oczami! A ponoc podroze w czasie nie istnieja!
Na scianach z lekka zmatowiałe lustra,te same zapewne od dziesiecioleci. Kilka pan caly czas dba o czystosc obiektu biegajac z wiaderkami i gabkami acz np. pajeczyn nikt nie omiata, bo i po co.. pajaki zyja wiec w symbiozie z ludzmi.
Spotykam na kempingu babke. Jezdzi tu nieprzerwanie od 43 lat. Mowi ze kocha to miejsce bo tu wciaz czuje sie mloda. Najpierw przywozila tu dzieci, teraz spedza wakacje z gromadka wnuczat. Teren wokol wyglada tak samo, tu czas jakby przestal istniec i nie ma zadnego znaczenia. I nadal biega za nia gromada maluchow, wiec poki nie patrzy w lustro wciaz ma poczucie ze sa lata 70 te. Choc zmiany sa.. Kiedys byla na terenie knajpa i dansing. I mniej aut wszedzie parkowalo. I wiecej polskich turystow przewijalo sie przez Ahtopol.
Cala ta dzielnica Ahtopola wyglada jak na wpol opuszczony kurort czy uzdrowisko. Kreta droga z polamanego asflaltu wije sie pomiedzy zespolami kempingow w roznym stanie zagospodarowania. Sa czynne, sa opuszczone i takie na wpol zagospodarowane. Nasz kemping nalezy do tej trzeciej kategorii. Czesc domkow jest zadbana, z kluczem w drzwiach i mozna je wynajac. Innym wala sie dachy i rozbebeszone wnetrza walaja sie wokol.
Czesc domkow wygladaja na zasiedlone jakos bardziej dlugotrwale i ciagle przez tych samych ludzi, widac wiekszy zwiazek z domkami niz tylko wywieszone pranie,wisza anteny satelitarne, doniczki z kwiatkami, baniaki z bulgoczaca ciecza.
Na czesci domkow widnieja tabliczki czy napisy jakis roznych “teatrow dramatycznych” z Sofii, z Plowdiwu, nazwa ‘artist” widac nie jest przypadkowa, kemping musial kiedys nalezec do jakiegos teatru i tu wypoczywali jego pracownicy.
Na scianach niektorych domkow widnieja malunki, chyba nie "firmowe" a sugerujace dzialnosc oddolną. Wskazujace rowniez ze nie tylko aktorska tworczosc kwitla tu wsrod wypoczywajacych
Miedzy domkami pojawiaja sie wiatki, altanki, czesto ciezko stwierdzic z jakich czasow pochodza. W domkach sa lodowki, firmy Saratow glownie, acz i Donbas sie zdarza.
Latarnia przy parkingu mnie urzekla.
Kilka zespolow kempingowych na wybrzezu jest calkowicie opuszczonych, pasa sie tam tylko konie i czasem nocuja zagubieni autostopowicze, co wynika z napisow nasciennych. Milo bylo przeczytac wpis “hajcarow” z Wronek! Mam nadzieje ze dotarli do Afryki tak jak planowali!
Plątanina wyboistych drog prowadzi w strone morza.
A tu ogrodzenie czynnego kempingu. Nie wiem co oznacza ostatni obrazek…
Fajny zderzak!
Spotykamy tam babke ktora 46 lat temu byla w Polsce, w Poznaniu. Wyjazd byl organizowany przez ich uczelniany komsomoł i celem bylo budowanie ogrodu zoologicznego, glownie wybiegow dla zwierzat. Babka wyglasza z zakamarkow pamieci rozne polskie frazy, co ciekawe w ¾ malo cenzuralne. Echh. musieli sie dobrze bawic studenty za dawnych lat uczac polskiego obcokrajowcow. Babka byla tez w chatce Morganka w Karkonoszach. Jej wspomnienie zielonego bimbru o nieznanym pochodzeniu zajezdza mocno absyntem
Na plaze nie schodzimy schodami a starami sie znalezc sciezke pod trojkolowca. Pakujemy sie w tak lepka gline ze kola przestaja sie krecic a podeszwy butow zwiekszaja swoja grubosc wielokrotnie.
Nie da sie tej mazi ani usunac patykiem ani wytrzec w trawe. Trwa sie urywa i przykleja do gliny. Pieknie. Probuje wozek wlozyc do morza celem odmoczenia tej paskudnej gliny jednak slabo mi idzie. Predzej obrasta wodorostem i okleja sie piaskiem. Wypoczywajacy ludzie nieco dziwnie patrza na to nietypowe zachowanie plazowe.
Wracamy juz grzecznie po schodach
Posrod kempingow o roznym stanie opuszczenia wystepuja tez knajpy o wygladzie stolowek robotniczych z czasow minionych i jedna z nich zamierzamy niejeden raz odwiedzic. Podaja tu rozne strawy obiadowe- my skupiamy sie na zupie miesnej, pysznej smazonej rybie i rakiji. Tak dobrej ryby nie jedlismy chyba nawet w ukrainskim Wiłkowie naddunajskim!
W centrum Ahtopola oprocz atrakcji typowo kurortowych mozna znalezc troche starych willowych domkow
i klimatyczne przystanie lodek
I na koniec jeszcze przeglad ahtopolskich makom. (slowo “makoma” jest sporej czesci ludzi nieznane. Jest to niezidentyfikowany owad, pajeczak, czasem i wąż. Ogolnie cos nieznanego co nie wiemy jakie ma zwyczaje, ale istnieje podejrzenie ze np. moze wlezc do buta i upalić. Owe makomy łączylo jedno- wszystkie byly ogromniaste.
Dwie rzeczy bardzo mi sie podobaja na bulgarskim wybrzezu. Raz to ogromna roznorodnosc miejsc noclegowych. Sa i wypasne hotele, i pensjonaty, i eurokempingi, zapewne kapiące od norm i standardow. Jest mozliwosc wynajecia pokojow w prywatnych domach na wsiach, ktore wygladaja jak wsie a nie osiedla willowe, gdzie przed domem mozna zobaczyc kure. Sa roznorakie kempingi o cenach i wygodach zroznicowanych , rowniez takie ktore niewiele sie zmienily przez ostatnie 50 lat. Sa opuszczone hotele z widokiem na morze ktorych nikt nie pilnuje. I jest szeroki wybor plaz na dzikie biwaki, zarowno dla zmotoryzowanych, jak i dla nie lubiacych ryku silnikow- w skalistych zatoczkach gdzie nawet quady nie wjada… Kazdy chyba znajdzie tu cos dla siebie. Druga fajną rzecza w Bulgarii jest zdrowe i normalne podejscie do tematu nagosci. Nawet na zwyklych plazach nieraz przewijaja sie golasy. U nas zaraz by byl dym i wzywanie policji. Tu mam wrazenie ze ludziom to nie przeszkadza. Ba! w zagubionych skalistych zatoczkach to tu chyba zwyczajowo nie wypada zakladac gaci
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Dzis planujemy sie powloczyc po wybrzezu miedzy Ahtopolem a Sinemorcem. Na stepowych łąkach zaraz za Ahtopolem stoja chyba ruiny jakiejs bazy wojskowej.
Calosc jest dosc mocno zniszczona
Zachowalo sie troche betonowych hangarow, z ktorych czesc jest pusta a inne uzywane sa do magazynowania siana.
W jedno drzewo ciekawie wrosla tabliczka, ktorej juz nie potrafimy odcyfrowac.
Chodzac po calym terenie bazy mam ciagle wrazenie ze slysze melodyjki, jakby dzwiek telefonow, to tu to tam.. A nigdzie nie ma zywej duszy. Kilka razy ide za dzwiekiem , a on zanika i pojawia sie w innym miejscu, z jakby ciut innym brzmieniem.. Toperz sugeruje ze to moze jakis egzotyczny ptak?
Nabrzezem wija sie splątane gruntowe, piaszczyste lub trawiaste drogi. U nas napewno stalyby na nich zakazy wjazdu...
Czasem trafi sie na samotna kapliczke
Dalej w strone Sinemorca rozciaga sie skaliste nabrzeze ktore sobie ulubily kormorany i golasy. Dno morza jest tu kamieniste, dosc plytkie, potwornie sliskie i przejrzyste. Na skalach z rzadka (mimo weekendu) stoi jakis kamper lub wisza w lesie hamaki wokol ktorych rozciaga sie konopna won Plaze tworza najczesciej plaskie, wygrzane sloncem skaly
Blizej Sinemorca trafiamy na wpolopuszczona osade. Sa cztery budynki, jakby kiedys byl tu jakis sklep. Czesc budynkow jest uzywana, sa zamkniete a w srodku skladuja jakies graty, chyba rybackiego przeznaczenia.
Sa zjazdy do morza dla lodek.
Plaza jest mocno obrosnieta wodorostem.
Zabudowania stoja jakby w jednej z zatoczek.
Forsujac skaly trafia sie na kolejne i kolejne zatoczki. Niektore skaly wrecz pionowo opadaja do morza, w innych miejscach sa miniplaze takie w sam raz zeby postawic namiot.
Krokodyl?
Plaze tutaj sa glownie z “rakuszecznika” przemieszanego z drobnymi kamyczkami.
Z niektorych skal tak jakby splywala lawa, jakby rzeka jakiegos bialego mineralu. Wszystko jest twarde, zastygniete, ale ma sie nieodparte wrazenie plyniecia
Wsrod skal znajduje muszelki, kraby, kamyki i kolorową plazową pilke. Lezy w zaglebieniu z jeziorkiem- musialo ją wyrzucic morze. Wokol totalnie nikogo. Robi mi sie zal samotnej pilki i ja przyholubiam. Tak jakby w skodusi bylo malo gratow Teraz jeszcze ciagle bedzie na nas spadac pilka… Ale nie byle jaka- zdobyczna!
W plytka zatoczke, odgrodzona od morza wałem z plaskich skal, zawinela jakas łajba. Jeden z zalogi wyskakuje do morza a kumple rzucaja mu siatke (taka jakby na motyle). Gosc idzie po szyje w wodzie z ta siatka pod skaly i zapamietale probuje cos schwytac. Dwoch pozostalych w tym czasie wygrzewa sie na kamieniach i wcina kanapki. Ekipa macha nam wesolo.
Na brzegu natknelismy sie tez na dziwna konstrukcje- ni to radar, ni to wieza obserwacyjna...
W piatek dzwonimy do Draga, pytac co tam z naszym plywadlem. "Czekamy na prom z Noworosyjska. 3/4 pasazerow naszego promu dotrze dopiero nim. Aha! tamten prom jeszcze nie wyplynal. Czeka w porcie w Noworosyjsku na tiry. Zadzwonie do was w niedziele.." Hmmm.. znaczy nie tylko pociagi ale i promy bywaja "skomunikowane". Znaczy nie mozemy sie oddalac zbytnio od Burgas... A skoro jadac na poludnie juz nam sie Bulgaria skonczyla to odkrecamy na polnoc!
cdn
Calosc jest dosc mocno zniszczona
Zachowalo sie troche betonowych hangarow, z ktorych czesc jest pusta a inne uzywane sa do magazynowania siana.
W jedno drzewo ciekawie wrosla tabliczka, ktorej juz nie potrafimy odcyfrowac.
Chodzac po calym terenie bazy mam ciagle wrazenie ze slysze melodyjki, jakby dzwiek telefonow, to tu to tam.. A nigdzie nie ma zywej duszy. Kilka razy ide za dzwiekiem , a on zanika i pojawia sie w innym miejscu, z jakby ciut innym brzmieniem.. Toperz sugeruje ze to moze jakis egzotyczny ptak?
Nabrzezem wija sie splątane gruntowe, piaszczyste lub trawiaste drogi. U nas napewno stalyby na nich zakazy wjazdu...
Czasem trafi sie na samotna kapliczke
Dalej w strone Sinemorca rozciaga sie skaliste nabrzeze ktore sobie ulubily kormorany i golasy. Dno morza jest tu kamieniste, dosc plytkie, potwornie sliskie i przejrzyste. Na skalach z rzadka (mimo weekendu) stoi jakis kamper lub wisza w lesie hamaki wokol ktorych rozciaga sie konopna won Plaze tworza najczesciej plaskie, wygrzane sloncem skaly
Blizej Sinemorca trafiamy na wpolopuszczona osade. Sa cztery budynki, jakby kiedys byl tu jakis sklep. Czesc budynkow jest uzywana, sa zamkniete a w srodku skladuja jakies graty, chyba rybackiego przeznaczenia.
Sa zjazdy do morza dla lodek.
Plaza jest mocno obrosnieta wodorostem.
Zabudowania stoja jakby w jednej z zatoczek.
Forsujac skaly trafia sie na kolejne i kolejne zatoczki. Niektore skaly wrecz pionowo opadaja do morza, w innych miejscach sa miniplaze takie w sam raz zeby postawic namiot.
Krokodyl?
Plaze tutaj sa glownie z “rakuszecznika” przemieszanego z drobnymi kamyczkami.
Z niektorych skal tak jakby splywala lawa, jakby rzeka jakiegos bialego mineralu. Wszystko jest twarde, zastygniete, ale ma sie nieodparte wrazenie plyniecia
Wsrod skal znajduje muszelki, kraby, kamyki i kolorową plazową pilke. Lezy w zaglebieniu z jeziorkiem- musialo ją wyrzucic morze. Wokol totalnie nikogo. Robi mi sie zal samotnej pilki i ja przyholubiam. Tak jakby w skodusi bylo malo gratow Teraz jeszcze ciagle bedzie na nas spadac pilka… Ale nie byle jaka- zdobyczna!
W plytka zatoczke, odgrodzona od morza wałem z plaskich skal, zawinela jakas łajba. Jeden z zalogi wyskakuje do morza a kumple rzucaja mu siatke (taka jakby na motyle). Gosc idzie po szyje w wodzie z ta siatka pod skaly i zapamietale probuje cos schwytac. Dwoch pozostalych w tym czasie wygrzewa sie na kamieniach i wcina kanapki. Ekipa macha nam wesolo.
Na brzegu natknelismy sie tez na dziwna konstrukcje- ni to radar, ni to wieza obserwacyjna...
W piatek dzwonimy do Draga, pytac co tam z naszym plywadlem. "Czekamy na prom z Noworosyjska. 3/4 pasazerow naszego promu dotrze dopiero nim. Aha! tamten prom jeszcze nie wyplynal. Czeka w porcie w Noworosyjsku na tiry. Zadzwonie do was w niedziele.." Hmmm.. znaczy nie tylko pociagi ale i promy bywaja "skomunikowane". Znaczy nie mozemy sie oddalac zbytnio od Burgas... A skoro jadac na poludnie juz nam sie Bulgaria skonczyla to odkrecamy na polnoc!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Na naszej dalszej trasie odwiedzamy Nesebar. Duzo o tej miejscowosci slyszalam od rodzicow ktorzy tu byli 40 lat temu. W ich opowiesciach bylo tam duzo starych murow, zruinowanych sie cerkwi i drewnianych domkow w waskich uliczkach. Teraz niby to wszystko wciaz jest, ale w ciut innym stylu… Starowka miasteczka jest rzeczywiscie ladna ale potwornie zalana morzem komerchy i znudzonymi, rozgrymaszonymi turystami z calego swiata. Jest kilka kamiennych cerkiewek o ciekawej bryle i nietypowych zdobieniach scian.
Sa swiatynie w stanie trwalej ruiny.
Sa cerkwie ktore schowano do worka, nie wiem czy na czas remontu czy wogole zeby turysci nie ukradli.
Plątamy sie troche waskimi uliczkami, choc slowo “przeciskamy” byloby chyba bardziej na miejscu ze wzgledu na ilosc ludzi. Drewniane domki nadal sa, pelne balkonikow, pergoli winorosli i czerwonych dachow na ktorych wygrzewaja sie mewy.
Czasem udaje sie znalezc jakis zaulek gdzie jakims cudem udalo sie schowac troche normalnosci i zwyklego nadmorskiego zycia. Choc to glownie pojawia sie na obrazach sprzedawanych przez lokalnych artystow.
Niby te same uliczki ale jakby znikly z nich tlumy, knajpy i stosy chinskich pamiatek. No wlasnie pamiatki. Tego co szukam oczywiscie nie udaje mi sie znalezc. A wydawaloby sie ze nie mam wygorowanych wymagan. Chce koszulke, na ktorej bylyby napisy po bulgarsku. Moze pisac Neseber, moze byc Morze Czarne, moze byc oda do kraba ale w lokalnym jezyku i czcionce. Wlaze do setek sklepikow. Nie ma szans. Przewaza angielski- “with love from Bulgaria” i w ten desen. Trafiaja sie tez z rosyjskimi napisami, czesto nie majacymi nic wspolnego z regionem. Myslalam ze to Nesebar a nie Nowy Jork czy Moskwa. Czy dyktuje to rynek i rzeczywiscie wiekszosc turystow nie chce pamiatek z lokalnym napisem? Bo nie tylko tu spotkalam sie z tym problemem...
Zjadamy ogromnego, pysznego i upiornie drogiego loda, a potem rapany i malze w knajpie
Zasłonka rybna ma chyba pobudzac apetyt
A nastepnie zapodajemy ewakuacje w jakies przyjemniejsze miejsce. Takowe znajdujemy troche na poludnie od miasta,taki na wpol opuszczony kemping “Ahelojska Bitka”. Kiedys byla tu chyba spora knajpa ktora obecnie juz nie dziala. Jest placyk z plyt i stoliki przy ktorych wciaz mozna jadać i pijać ale juz tylko wlasna strawe.
Mozna tez za niewielka oplate postawic sobie namiot.
Wiekszosc terenu stanowia rozstawione stacjonarnie przyczepy kempingowe a przy nich ogromne namioty, miejsca do siedzenia zrobione z palet, rozwieszone plandeki. I to wszystko puste, zasypane igliwiem. Czy tu ludzie przyjezdzaja na weekendy? Czy na tydzien w roku? Nie udaje sie nam owej tajemnicy rozwiklac.
Przy plazy jest czynna knajpa, o ciekawej zbitce jezykowej na szyldzie.
Zjadamy tam rapany a kabaczę jest zafascynowane czerwonymi paznokciami kelnerki. Jak jeszcze nimi postukala w stol to radosc maksymalna i ciagle wybuchy entuzjastycznego kwiku.
Taka firane musze sobie sprawic do domu!
W jednym z osrodkow na wydmie sa domki ktore niezwykle przypadaja mi do gustu, o ksztalcie zupelnie nietypowym.
My tymczasem wypatrzylismy na plazy bunkier i do niego zmierzamy! Trojkolowiec troche sie zagrzebuje, przydalyby sie grubsze opony
Czasem trzeba przekraczac wplywajace do morza strumienie
Ślad….
I bunkier.. Jeden jedyny nad morzem tu taki spotkalismy
Zaraz przy plazy jest tu jakies wyschniete sztuczne jezioro, jakby takie do pozyskiwania soli? Albo jakies rybki tu trzymali? Widac jakies zaryte poglebiarki, baraczki. Dno jest muliste i nie nadaje sie do chodzenia bo zasysa. No chyba ze sie jest ptakiem, one sobie daja rade.
Na koniec spaceru mijamy babke ktora chyba zazyla kapieli w jakims blocie. Albo ropie naftowej jak w kurortach Azerbejdzanu Ta pani nie ma na sobie pianki do nurkowania, ona ma zwykly , dwuczesciowy kostium kapielowy.
cdn
Sa swiatynie w stanie trwalej ruiny.
Sa cerkwie ktore schowano do worka, nie wiem czy na czas remontu czy wogole zeby turysci nie ukradli.
Plątamy sie troche waskimi uliczkami, choc slowo “przeciskamy” byloby chyba bardziej na miejscu ze wzgledu na ilosc ludzi. Drewniane domki nadal sa, pelne balkonikow, pergoli winorosli i czerwonych dachow na ktorych wygrzewaja sie mewy.
Czasem udaje sie znalezc jakis zaulek gdzie jakims cudem udalo sie schowac troche normalnosci i zwyklego nadmorskiego zycia. Choc to glownie pojawia sie na obrazach sprzedawanych przez lokalnych artystow.
Niby te same uliczki ale jakby znikly z nich tlumy, knajpy i stosy chinskich pamiatek. No wlasnie pamiatki. Tego co szukam oczywiscie nie udaje mi sie znalezc. A wydawaloby sie ze nie mam wygorowanych wymagan. Chce koszulke, na ktorej bylyby napisy po bulgarsku. Moze pisac Neseber, moze byc Morze Czarne, moze byc oda do kraba ale w lokalnym jezyku i czcionce. Wlaze do setek sklepikow. Nie ma szans. Przewaza angielski- “with love from Bulgaria” i w ten desen. Trafiaja sie tez z rosyjskimi napisami, czesto nie majacymi nic wspolnego z regionem. Myslalam ze to Nesebar a nie Nowy Jork czy Moskwa. Czy dyktuje to rynek i rzeczywiscie wiekszosc turystow nie chce pamiatek z lokalnym napisem? Bo nie tylko tu spotkalam sie z tym problemem...
Zjadamy ogromnego, pysznego i upiornie drogiego loda, a potem rapany i malze w knajpie
Zasłonka rybna ma chyba pobudzac apetyt
A nastepnie zapodajemy ewakuacje w jakies przyjemniejsze miejsce. Takowe znajdujemy troche na poludnie od miasta,taki na wpol opuszczony kemping “Ahelojska Bitka”. Kiedys byla tu chyba spora knajpa ktora obecnie juz nie dziala. Jest placyk z plyt i stoliki przy ktorych wciaz mozna jadać i pijać ale juz tylko wlasna strawe.
Mozna tez za niewielka oplate postawic sobie namiot.
Wiekszosc terenu stanowia rozstawione stacjonarnie przyczepy kempingowe a przy nich ogromne namioty, miejsca do siedzenia zrobione z palet, rozwieszone plandeki. I to wszystko puste, zasypane igliwiem. Czy tu ludzie przyjezdzaja na weekendy? Czy na tydzien w roku? Nie udaje sie nam owej tajemnicy rozwiklac.
Przy plazy jest czynna knajpa, o ciekawej zbitce jezykowej na szyldzie.
Zjadamy tam rapany a kabaczę jest zafascynowane czerwonymi paznokciami kelnerki. Jak jeszcze nimi postukala w stol to radosc maksymalna i ciagle wybuchy entuzjastycznego kwiku.
Taka firane musze sobie sprawic do domu!
W jednym z osrodkow na wydmie sa domki ktore niezwykle przypadaja mi do gustu, o ksztalcie zupelnie nietypowym.
My tymczasem wypatrzylismy na plazy bunkier i do niego zmierzamy! Trojkolowiec troche sie zagrzebuje, przydalyby sie grubsze opony
Czasem trzeba przekraczac wplywajace do morza strumienie
Ślad….
I bunkier.. Jeden jedyny nad morzem tu taki spotkalismy
Zaraz przy plazy jest tu jakies wyschniete sztuczne jezioro, jakby takie do pozyskiwania soli? Albo jakies rybki tu trzymali? Widac jakies zaryte poglebiarki, baraczki. Dno jest muliste i nie nadaje sie do chodzenia bo zasysa. No chyba ze sie jest ptakiem, one sobie daja rade.
Na koniec spaceru mijamy babke ktora chyba zazyla kapieli w jakims blocie. Albo ropie naftowej jak w kurortach Azerbejdzanu Ta pani nie ma na sobie pianki do nurkowania, ona ma zwykly , dwuczesciowy kostium kapielowy.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:Mnie nad morzem najbardziej wykańczało ciągnięcie wózka po piachu.
Nie wiem jak z innymi bywa ale nasz wozek calkiem dobrze przemieszcza sie po piachu, zwirze czy kamieniach w postaci ciagnietej z podniesionym przednim kolem tzn przechylony i jedzie tylko na tylnich. Normalnie sie nie da bo to przednie kolo obrotowe sie zaraz zakopuje
laynn pisze:Co do komerchy. Buba ty chyba dawno nie byłaś nad polskim morzem, albo na krupówkach.
Na Krupowkach bylam w 99 roku, nad polskim morzem w grudniu 2011. Nie mam potrzeby wracac w zadne z tych miejsc...
Ostatnio zmieniony 2016-10-16, 21:55 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
W Nesebarze najbardziej rozwaliła mnie czeska knajpa - z czeskimi szlagierami, rzeźbą Szwejka, czeskim piwem i żarciem. Rozumiem, że mogą zaglądać tam miejscowi tak jak w Polsce zaglądają do czeskich lokali. Że turyści. Ale tam siedzieli głównie Czesi Nie ma to jak przejechać kilka tysięcy kilometrów i zjeść to, co można za rogiem Od razu mi stanęli przed oczami polscy turyści narzekający, że w all inclusive nie ma schabowego
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:W Nesebarze najbardziej rozwaliła mnie czeska knajpa - z czeskimi szlagierami, rzeźbą Szwejka, czeskim piwem i żarciem. Rozumiem, że mogą zaglądać tam miejscowi tak jak w Polsce zaglądają do czeskich lokali. Że turyści. Ale tam siedzieli głównie Czesi Nie ma to jak przejechać kilka tysięcy kilometrów i zjeść to, co można za rogiem Od razu mi stanęli przed oczami polscy turyści narzekający, że w all inclusive nie ma schabowego
To chyba jakis popularny mechanizm (acz ja go tez nie rozumiem). Gdzies czytalam ze w Gruzji w Tbilisi chyba powstala polska knajpa gdzie sa m.in. schabowe i zurek i zawsze tam jest kupa polskich turystow...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości