Spacerologia wielkofatrzańska: Ploská - Chyžky - Ostredok -
Spacerologia wielkofatrzańska: Ploská - Chyžky - Ostredok -
Spacerologia wielkofatrzańska: Liptowskie Revuce- Ploská - Chyžky - Ostredok - Krížna - Liptowskie Revuce (26.05.2016)
Majowa Mała Fatra ( mala-fatra-na-leniwy-weekendzik-7-8-maj-2016-vt2952.htm ) tak mnie jakoś rozochociła fatrzańsko, że w Boże Ciało wylądowałam w Wielkiej Fatrze, na miłej rodzinnej przechadzce, w towarzystwie wujka i cioci, których czasem muszę po górkach przegonić, co by o ich zdrowotność zadbać i swoją cukrzycę, jak mawiam, w górach "zaciukać" heh
A było tak jak widać na załączonych fotosach... co tu dużo pisać... zielono, ciepło, wiosennie...
Trasa mi doskonale znana, za to największą zagadką był dla mnie pewien bajeczny zakątek, do którego podjechaliśmy samochodem w drodze powrotnej.
O tym za chwilkę i ciut dalej.
OSADA WILKOLINIEC - to było zwieńczenie dnia, nawet idąc przez góry tyle się nie "nawzdychałam" patrząc na piękno krajobrazu. Gdy przyjechałam do tej wioski totalnie mnie zamurowało
Tu czas się zatrzymał. Osada wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, tworzy żywy skansen słowackiej architektury ludowej. Dla mnie takie miejsca to dosłownie raj na ziemi! Pomijając fakt moich konserwatorskich "zboczeństw" zawodowych, to naprawdę tam aż chce się rozłożyć sztalugę i malować. Najlepiej sami wpadnijcie i oceńcie będąc w okolicy, bo to trzeba zobaczyć na własne oczy! Moje foty nie oddają uroku tego miejsca, ale strzeliłam kilka dokumentacyjnych ujęć:
Dziękuję za uwagę i to by było na tyle, wszyscy szczęśliwie wrócili do domu . Vilkolinec odwiedzę następnym razem ze sztalugą i paletą.
Majowa Mała Fatra ( mala-fatra-na-leniwy-weekendzik-7-8-maj-2016-vt2952.htm ) tak mnie jakoś rozochociła fatrzańsko, że w Boże Ciało wylądowałam w Wielkiej Fatrze, na miłej rodzinnej przechadzce, w towarzystwie wujka i cioci, których czasem muszę po górkach przegonić, co by o ich zdrowotność zadbać i swoją cukrzycę, jak mawiam, w górach "zaciukać" heh
A było tak jak widać na załączonych fotosach... co tu dużo pisać... zielono, ciepło, wiosennie...
Trasa mi doskonale znana, za to największą zagadką był dla mnie pewien bajeczny zakątek, do którego podjechaliśmy samochodem w drodze powrotnej.
O tym za chwilkę i ciut dalej.
OSADA WILKOLINIEC - to było zwieńczenie dnia, nawet idąc przez góry tyle się nie "nawzdychałam" patrząc na piękno krajobrazu. Gdy przyjechałam do tej wioski totalnie mnie zamurowało
Tu czas się zatrzymał. Osada wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, tworzy żywy skansen słowackiej architektury ludowej. Dla mnie takie miejsca to dosłownie raj na ziemi! Pomijając fakt moich konserwatorskich "zboczeństw" zawodowych, to naprawdę tam aż chce się rozłożyć sztalugę i malować. Najlepiej sami wpadnijcie i oceńcie będąc w okolicy, bo to trzeba zobaczyć na własne oczy! Moje foty nie oddają uroku tego miejsca, ale strzeliłam kilka dokumentacyjnych ujęć:
Dziękuję za uwagę i to by było na tyle, wszyscy szczęśliwie wrócili do domu . Vilkolinec odwiedzę następnym razem ze sztalugą i paletą.
Ostatnio zmieniony 2016-07-19, 01:24 przez Paula, łącznie zmieniany 5 razy.
laynn pisze:Jeszcze raz zerknąłem na relację. Początek i koniec miałaś zdecydowanie zieleńszy. Góra podobnie sucha, tylko niższe trawy, ja w drodze na Ploske miałem po brzuch.
Ja jednak wolę właśnie Wielką od Małej. Pięknie tam!
Teraz w lipcu pewnie wszystko już pięknie kwitło, wszystkie ziela i badylki Wielka F. jest zdecydowanie spokojniejsza i bardziej dzika. No to pozdrawiam słodziaka heh Insulinkowy
Paula pisze:Ja mam widoczne spadki cukru przez jakąś dobę po górskiej wyrypie
W 2013r pojechałem w Słowackie Wysokie. Praktycznie od soboty rano do powrotu bez snu, z poniedziałku na wtorek budzę moją ok 1 i mówię jej daj mi wysokościomierz, ona oczy jak talerze, ja no daj mi wysokościomierz!
Pierwszy raz miałem taki zjazd...nie umiałem powiedzieć, że się źle czuje i chcę się zbadać i coś muszę połknąć...
Ja już 15 lat funkcjonuję z cukrzycą, początki były różne, teraz nauczyłam się już tak kontrolować organizm, że zupełnie nie mam hipoglikemii na skutek przedawkowania insuliny. Po prostu gdy wiem, że czeka mnie spory wysiłek w górach to bardzo ograniczam dawki zastrzyków, czasem nawet je pomijam, bo nadmiar cukru spalam wtedy aktywnością fizyczną. Ale zanim się na własnej skórze wszystkiego nauczyłam, to kilka lat minęło i wszystko już przerabiałam... odloty hipoglikemiczne, dwa razy kwasica ketonowa na skutek odwodnienia, ale wszystko się dobrze skończyło i teraz wiem jak radzić sobie w chwilach kryzysu. A góry są przy okazji doskonałą motywacją do walki z tym słodkim przekleństwem.
Paula pisze:Po prostu gdy wiem, że czeka mnie spory wysiłek w górach to bardzo ograniczam dawki zastrzyków, czasem nawet je pomijam, bo nadmiar cukru spalam wtedy aktywnością fizyczną. Ale zanim się na własnej skórze wszystkiego nauczyłam, to kilka lat minęło i wszystko już przerabiałam... odloty hipoglikemiczne, dwa razy kwasica ketonowa na skutek odwodnienia, ale wszystko się dobrze skończyło i teraz wiem jak radzić sobie w chwilach kryzysu
Insulinę biorę tylko podczas zejść, gdy już nie ma takiego wysiłku, oraz podczas noclegów.
Generalnie od 7lat mam lekkie rozjazdy ale poważnych problemów nie mam. Wyniki w normie, ino brzuch coraz większy , a spadki są, a ostatnio w nocy zaś za dużo...
Ok skończmy te nasze dywagację, bo nie o tym ten temat.
Możemy założyć słodki wątek, lub zostaje PW.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości