Postautor: bluejeans » 2016-04-10, 16:25
1. Stanowisko KK, czy nawet samych katolików, w sprawie aborcji nie ma żadnego znaczenia w kontekście stanowienia prawa w demokratycznym państwie świeckim.
Katolicy mogą stosować się do swoich religijnych zasad, jednak nie mają żadnego prawa narzucania tych zasad niekatolikom.
Jeśli katolicy uważają, że nie należy zezwalać na aborcję w jakimkolwiek przypadku, to niech te nakazy/zakazy stosują, nikt im nie broni, ale w obrębie własnej chrześcijańskiej społeczności. Dotyczy to oczywiście każdego innego wyznania.
Niewierzący nikomu nie narzucają swoich zasad, natomiast zupełnie niesprawiedliwie muszą płacić za różne pomysły (i wymysły) zwłaszcza jednej, zorganizowanej grupy religijnej (i to nie tylko kwestia wykładania pieniędzy z własnej kieszeni na utrzymanie KK, z którym ci ludzie nie mają nic wspólnego)
2. W demokratycznym kraju rządy sprawuje parlamentarna większość - z jednym ważnym i decydującym o demokratycznym ustroju warunkiem - z poszanowaniem praw mniejszości.
Co istotne, żeby zmienić ustrój w państwie (z demokratycznego, na np. komunistyczny, którym obecnie oddychamy), trzeba najpierw zmienić konstytucję, bo to ona ten ustrój ustala.
Zatem gdyby tak Kaczyńskiemu wpadło do łba pozamykać wszystkich, przechadzających się w krótkich spodenkach ulicami obywateli, a parlamentarna większość poparłaby wodza naprędce przygotowaną stosowną ustawą przegłosowaną nad ranem (bo większość w parlamencie teoretycznie daje taką możliwość), to najpierw musiałby zmienić konstytucję, jak również ustrój (lub ewentualnie sparaliżować Trybunał Konstytucyjny).
Demokracja nie daje nikomu, nawet tak zwanej większości, totalnej i nieograniczonej władzy.
To informacja dla tych, którzy lubią sobie demokracją wycierać gębę, kiedy próbują przeforsować lub udowodnić jakieś nie mające nic wspólnego z demokracją teorie. Oczywiście brak logiki (a co gorsza, elementarnej wiedzy na temat demokracji), żadnemu z nich nie przeszkadza.
3. W Polskim prawodawstwie terminem "człowiek", określa się kogoś, kto się urodził i to pod warunkiem, że urodził się żywy. Dopóki do takiego porodu nie dojdzie, mamy do czynienia z nastiturusem.
Nigdzie w polskim prawie nie określa się mianem "człowieka" kogoś, kto się jeszcze nie urodził i z całą pewnością nie jest to niedopatrzenie prawodawcy.
(proszę to potraktować również, jako komentarz do przytoczonego 38 artykułu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:
"Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.")
W prawie polskim instytucję nasciturusa przewiduje w szczególności prawo spadkowe – art. 927 § 2 k.c.: (...) dziecko w chwili otwarcia spadku już poczęte może być spadkobiercą, jeżeli urodzi się żywe.
Jak widać, nastiturus w naszej szerokości geograficznej nie ma zbyt wielu praw, a i te nabywa wyłącznie, kiedy/i pod warunkiem, że urodzi się żywy.
PS. Dla wielu kobiet ludzkie dziecko w chwili pocięcia nie jest niczym więcej, niż "zlepkiem namnażających się komórek".
Układ nerwowy takiego płodu zaczyna działać dopiero w 3 miesiącu ciąży - prawdopodobnie dlatego właśnie do tego konkretnie czasu kobiety chcą mieć możliwość ewentualnego usunięcia niechcianej ciąży.
4. Proszę sobie wszystkie powyższe trzy punkty zsumować i wyciągnąć logiczne wnioski.
Albo proszę przynajmniej spróbować...
A tak już trochę abstrahując, ci wierzący, którzy pokrzykują za ochroną każdego ludzkiego życia (od chwili poczęcia, do naturalnej śmierci), jak rozumiem również głęboko popierają udzielanie wszelkiej pomocy i schronienia dla uciekających przed śmiercią uchodźców.
(powyższe fakty starałam się przekazać oczywiście z właściwym sobie, wrodzonym wdziękiem;)
Ostatnio zmieniony 2016-04-10, 16:27 przez bluejeans, łącznie zmieniany 1 raz.