Kto długo śpi, ten.... ten się potem gonić musi. W każdym razie postanowiliśmy ruszyć zady tam, gdzie spodziewaliśmy się pustek na szlaku, czyli Szyndzielnia - kolejka nieczynna, więc powinno być nieźle.
Ruszamy od Bystrej w samo południe. Lepiej późno, niż wcale, prawda?
Pogoda jest świetna, ale dzikie zwierzęta nas obserwują od samego początku. Nie zdążyłem do porządku się ustawić, ale dwa włochate dziady przecięły szlak tuż za nami. Brrrr
Widoczność nie powala...
Na Koziej Górce tradycyjnie... plac zabaw, Brackie... ludzi sporo, ale dalej pójdzie niewielu. Tu prawdziwie wiosenna pogoda.
A tam chcemy iść.
Po drodze ładnie widać Bielsko.
Szlak niby lasem idzie ale troszkę się ostatnio przerzedził. Mijamy Kołowrót (788m) i powoli zbliżamy się do granicy śniegu.
Mieliśmy iść przez Szyndzielnię, ale umowa była taka, że zero baranów, bo mi kręgosłup w końcu pęknie, więc zamiast żółtym, idziemy "płajem", czyli nudnym zielonym.
Julka na barana nie może, ale jeż się zmęczył, więc na barana idzie jakiś czas.
W końcu główna atrakcja, czyli to, czego w Bytomiu niewiele było tej zimy.
Oczywiście im wyżej, tym go więcej, ku radości małych nóżek.
Trzeba się mieć na baczności, bo można zarobić kulką w plecy.
Mijamy jakiś kamieniołom.
Ostatnie metry podejścia na siodło pod Klimczokiem, z widokiem na grupę Magurki.
I oto po trzech godzinach z małym hakiem osiągamy schronisko. Widoczność dalej nie powala.
Tu czas na posiłek. Niedobre naleśniki (stary ser) i frytki jadące kurczakiem (ciekawe, czy olej stary z kurczaka, czy frytki wcześniej na talerzu u kogoś były) - na szczęście jest kuzyn naszego jeża.
A potem najpierw trzeba robić "aniołki"
A następnie stary bierze się do roboty....
Podział pracy jak to w naszym kraju. Jeden pilnuje (Magda), jeden patrzy (Julka), jeden robi
W końcu jest gotowe
Nawet jeż próbował się z nim zaprzyjaźnić.
No, późno się robi, więc nie mamy czasu iść czerwonym przez Magurę. Szkoda, ale trudno, schodzimy nudnawym niebieskim.
Tu jedyne widoki są na Beskid Mały, cała Żywiecczyzna zasłonięta Magurą, ale i tak żylety nie było dziś, więc jakoś mniej żalu
Więc po nieco ponad godzinie od schroniska, a łącznie po sześciu godzinach wracamy do punktu wyjścia.
Taki więc wczesnowiosenny spacer mamy za sobą. 13,6 km, zdjęć mało, bo jakoś nie było rewelacji, ale wszyscy zadowoleni, a o to głównie chodziło, żeby w domu nie siedzieć i nie żreć na potęgę. A wybór miejsca.... cóż, najbliżej, gwarantowany śnieg, duża możliwość kombinacji na miejscu, trzy schroniska. Nieważne...
Śnieżny jeż czyli święta na szlaku
Iva pisze:Dobrze, że jeża wzieliście, bo chyba brzuch mu urósł
Nie, to nie tak.... Jeż miał poważną operację w zeszłym roku, dostał dwie łaty na grzbiecie, bo jeż to ma prawie dziesięć lat, kupiłem go kiedyś z głupoty w ikea, a przez ostatnie trzy jest mocno eksploatowany no i się przedarł na kolcach, więc dostał łaty i trochę wypełnienia...
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
U mnie też widoczność poprawiła się w momencie, gdy wsiadłam do autobusu Poza tym było raczej słabo Ale nie miałam zapędów ku lepieniu bałwana. Spotkałam 4 gotowe sztuki A wy swoją prywatną marchewkę nawet mieliście, jak sądzę? Bo chyba nie zdobyczną ze szlaku
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 85 gości