Moja ukochana Północ.
Moja ukochana Północ.
Skąd się to wzięło ... nie znoszę upałów (dla mnie 25 to max ) ; z racji przynależności do klubu wyjeżdżaliśmy do Puszczy Knyszyńskiej , tam klub dzierżawił gajówkę ; potem była Suwalszczyzna i Mazury Garbate i coraz dalej na zachód : Borecka i okolice , Wysoczyzna Elbląska aż zakończyliśmy na Pomorzu .Trochę inny klimat , las staje się bardziej północny , jeziora i rzeki czystsze ....
Później była Litwa , ale .... wystarczył jeden wyjazd na Łotwę aby ten kraj i jego mieszkańców pokochać..I co roku tam wracamy.Potem była Estonia , najbardziej skandynawska z Pribałtyki . Ponoć Finowie mówią , że Estończycy to ich bracia którzy nie zdążyli przepłynąć Bałtyku...
W tym roku mieliśmy i Łotwę i Estonię .
Opisu spływu nie będzie , ale kilka migawek z pogranicza .
Na miejsce startu wyznaczyliśmy Ape , małe (poniżej 2tys mieszkańców ) miasteczko łotewskie kilka kilometrów od granicy z Estonią .
Fotek z niego nie ma bo i szalu w nim nie ma , socjalizm zawłaszczył całą historię , niestety .Stajemy na biwaku , nas Vaidavą , niemal w centrum , na tyłach szkoły.Nocą gdyby nie nasza grupa byłaby cisza absolutna.Biwak wyglądał tak :
Huśtawka , taka mega to typowa dla Łotwy i Estonii konstrukcja , oczywiście są jej różne wariacje.
Popłynęliśmy , rzeczka (przecudowna ) przepływa przez granicę z Estonią :
W Estonii dopływamy do miejscowości Vastse Roosa .Na rzece jest zastawka i dawna elektrownia .Dopływam pierwszy , wychodzę na tamę i tam wychodzi mi na przeciw właściciel elektrowni i informuje , że przerwało im zastawkę , właśnie ją naprawili , ale w związku z tym napełniają ponownie zbiornik i za zaporą wody w rzece ... brak
Jednocześnie zaprasza nas na biwak informując iż jest on ( jak to na Łotwie i Estonii ) darmowy.
Jakby to .... widząc taki biwak wielkiego żalu nie mieliśmy aby na nim zostać do dnia następnego :
Była też ciekawa architektura :
to pijane zdjęcie robiłem z kajaka
Stary młyn-elektrownia.
A obok:
bardzo stary młyn.
I typowo estońska architektura :
Nowoczesność nawet w tak odludnym miejscu :
I rankiem przy ich magicznym świetle jeszcze raz na młyn ;
Wpłynęliśmy na kolejną rzekę - Must joggi i tam spotkaliśmy zwierzątka ;
małe i
duże
Płynąc mieliśmy masę okazji do obserwacji wielu drapieżnych ptaków , kilku gatunków.Tym razem rozbiliśmy się przy nieczynnym tartaku:
I dopłynęliśmy do ...chyba miasteczka bo i kościół i sklep i jakieś kilkanaście chałup.
Piękne siedlisko na drodze do Hargli.
Kościół protestancki.
Dawny zajazd , dziś : sklep , poczta , szkoła , ośrodek kultury .Na zapleczu placyk zabaw , boisko.
I to by było tyle z Hargli.
Tuż przed ujściem Must do Gauji , zabiwakowaliśmy w pobliżu wieży widokowej.Biwak był odpowiednio urządzony :
drewutnia
Narzędzia proste do łupania drewna iii
Instrukcja obsługi : jak rąbać iii kto ma rąbać
Z wieży widokowej było tylko pól panoramy . Z leśnikami wykoncypowaliśmy , że gdy stawiano wieżę , to wycięto zbyt wysokie sosny zasłaniające Gauję , ale przyroda nie lubi pustki i liściaste szybko wypełniły tę lukę .Ale połowa panoramy i tak ciekawa :
Wijąca się Must joggi.
I popłynęliśmy dalej .Must uchodzi do Gauji dokładnie na granicy z Łotwą :
Po lewej Must joggi po prawej Gauja.
Ostatni biwak na Gauji ;
Z boku za wiatką jest konstrukcja i piec typowy dla całej Pribaltyki : to "sauna polowa ".Pali się w tym polowym piecu , aż kamienie się rozgrzeją . Usuwa się żar . A całą konstrukcję ogaca się folią lub plandeką .
I na koniec dla ochłody , hop do wody :
Dziękuję za uwagę
Później była Litwa , ale .... wystarczył jeden wyjazd na Łotwę aby ten kraj i jego mieszkańców pokochać..I co roku tam wracamy.Potem była Estonia , najbardziej skandynawska z Pribałtyki . Ponoć Finowie mówią , że Estończycy to ich bracia którzy nie zdążyli przepłynąć Bałtyku...
W tym roku mieliśmy i Łotwę i Estonię .
Opisu spływu nie będzie , ale kilka migawek z pogranicza .
Na miejsce startu wyznaczyliśmy Ape , małe (poniżej 2tys mieszkańców ) miasteczko łotewskie kilka kilometrów od granicy z Estonią .
Fotek z niego nie ma bo i szalu w nim nie ma , socjalizm zawłaszczył całą historię , niestety .Stajemy na biwaku , nas Vaidavą , niemal w centrum , na tyłach szkoły.Nocą gdyby nie nasza grupa byłaby cisza absolutna.Biwak wyglądał tak :
Huśtawka , taka mega to typowa dla Łotwy i Estonii konstrukcja , oczywiście są jej różne wariacje.
Popłynęliśmy , rzeczka (przecudowna ) przepływa przez granicę z Estonią :
W Estonii dopływamy do miejscowości Vastse Roosa .Na rzece jest zastawka i dawna elektrownia .Dopływam pierwszy , wychodzę na tamę i tam wychodzi mi na przeciw właściciel elektrowni i informuje , że przerwało im zastawkę , właśnie ją naprawili , ale w związku z tym napełniają ponownie zbiornik i za zaporą wody w rzece ... brak
Jednocześnie zaprasza nas na biwak informując iż jest on ( jak to na Łotwie i Estonii ) darmowy.
Jakby to .... widząc taki biwak wielkiego żalu nie mieliśmy aby na nim zostać do dnia następnego :
Była też ciekawa architektura :
to pijane zdjęcie robiłem z kajaka
Stary młyn-elektrownia.
A obok:
bardzo stary młyn.
I typowo estońska architektura :
Nowoczesność nawet w tak odludnym miejscu :
I rankiem przy ich magicznym świetle jeszcze raz na młyn ;
Wpłynęliśmy na kolejną rzekę - Must joggi i tam spotkaliśmy zwierzątka ;
małe i
duże
Płynąc mieliśmy masę okazji do obserwacji wielu drapieżnych ptaków , kilku gatunków.Tym razem rozbiliśmy się przy nieczynnym tartaku:
I dopłynęliśmy do ...chyba miasteczka bo i kościół i sklep i jakieś kilkanaście chałup.
Piękne siedlisko na drodze do Hargli.
Kościół protestancki.
Dawny zajazd , dziś : sklep , poczta , szkoła , ośrodek kultury .Na zapleczu placyk zabaw , boisko.
I to by było tyle z Hargli.
Tuż przed ujściem Must do Gauji , zabiwakowaliśmy w pobliżu wieży widokowej.Biwak był odpowiednio urządzony :
drewutnia
Narzędzia proste do łupania drewna iii
Instrukcja obsługi : jak rąbać iii kto ma rąbać
Z wieży widokowej było tylko pól panoramy . Z leśnikami wykoncypowaliśmy , że gdy stawiano wieżę , to wycięto zbyt wysokie sosny zasłaniające Gauję , ale przyroda nie lubi pustki i liściaste szybko wypełniły tę lukę .Ale połowa panoramy i tak ciekawa :
Wijąca się Must joggi.
I popłynęliśmy dalej .Must uchodzi do Gauji dokładnie na granicy z Łotwą :
Po lewej Must joggi po prawej Gauja.
Ostatni biwak na Gauji ;
Z boku za wiatką jest konstrukcja i piec typowy dla całej Pribaltyki : to "sauna polowa ".Pali się w tym polowym piecu , aż kamienie się rozgrzeją . Usuwa się żar . A całą konstrukcję ogaca się folią lub plandeką .
I na koniec dla ochłody , hop do wody :
Dziękuję za uwagę
Ostatnio zmieniony 2015-08-12, 22:56 przez Krzyś66, łącznie zmieniany 2 razy.
Krzyś66 pisze:Później była Litwa , ale ....
Litwa to fajny kraj, ale jednak niewiele różniący się od Polski. Trochę więcej burdelu i drewnianych chałup, lecz podobnie jak w Polsce, narodowi pieniacze (oni nie lubią Polaków, w Polsce Litwinów), pełno katolików, a i krajobrazy podobne
Krzyś66 pisze:Ponoć Finowie mówią , że Estończycy to ich bracia którzy nie zdążyli przepłynąć Bałtyku...
i zapewne mają rację - jedni i drudzy to Ugrofinowie i wygląda na to, że ewidentnie część plemion w przeszłości została po jednej stronie morza, a inne po drugiej. Pewno wtedy wyglądało, że ci, co zostali, to wygrali bo klimat ciut łagodniejszy, ale historia to zweryfikowała po swojemu
Ogólnie z Pribaltiki najbardziej lubię Estonię Łączy w sobie cząstki niemieckie, rosyjskie i właśnie ugrofińskie. Łotwa niby też, ale tam bardziej zajeżdża mi nadal CCCP w taki negatywny sposób...
Ostatnio zmieniony 2015-08-12, 23:42 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pierwszy raz na Litwie byliśmy około 10 lat temu i wtedy mieliśmy "swoistą radość " , że są kraje w naszej części Europy gdzie jest brudniej jak w Polsce . Jeszcze trzy lata temu na parkingach przy ViaBaltica , nie było kibelków a wejście w las było szczelnie zagrodzone ...
Co do szowinistów , to wydaje mi się że proporcjonalnie mamy ich zbliżoną liczbę .
Łotwa a CCCP , to musiałbyś rozwinąć . Mieliśmy wiele kontaktów z Łotyszami i wszystkie wspominamy bardzo miło . Dużo łatwiej nawiązują kontakt jak Estończycy choć i o nich złego słowa nie powiem ( na tym spływie rozbiliśmy się niejako pod domem Estończyka ,dawnego pracownika tartaku i ten następnego dnia zaproponował nam zwiedzanie tegoż .OKi , fajnie , poszliśmy , ale potem zdziwko , gość zaprowadził nas i oprowadził po działającej stolarni produkującej ramy okienne .Całość wycieczki oprawiona ciekawymi opowieściami trwała około 2 godzin ).Mieliśmy też kilka kontaktów z Rosjanami łotewskimi i też nie narzekam .Np.: w zeszłym roku rozbiliśmy się na łące u takiego obywatela , zostawiliśmy u niego na tydzień nasze pojazdy , a po spływie gość przyjechał po kierowców na metę spływu , potem obdarował nas mlekiem .W tym roku też samochody zostały na podwórzu i Rosjanina i za parkowanie gość nie chciał żadnej zapłaty.
Dla mnie tak "na czuja " , trudno to doprecyzować , Estonia to jakby Szwajcaria a Łotwa to Austria a raczej Karyntia (moja ulubiona ) .Tak miej więcej , całkowicie subiektywnie , widzę różnice .
W Estonii trawka jest wykoszona przy każdej posesji i to nie tylko od frontu ale i od strony rzeki . Na Łotwie już nie koniecznie , taki drobiazg ale o czymś świadczy.
A na przyszły rok wracamy do Estonii .
Co do szowinistów , to wydaje mi się że proporcjonalnie mamy ich zbliżoną liczbę .
Łotwa a CCCP , to musiałbyś rozwinąć . Mieliśmy wiele kontaktów z Łotyszami i wszystkie wspominamy bardzo miło . Dużo łatwiej nawiązują kontakt jak Estończycy choć i o nich złego słowa nie powiem ( na tym spływie rozbiliśmy się niejako pod domem Estończyka ,dawnego pracownika tartaku i ten następnego dnia zaproponował nam zwiedzanie tegoż .OKi , fajnie , poszliśmy , ale potem zdziwko , gość zaprowadził nas i oprowadził po działającej stolarni produkującej ramy okienne .Całość wycieczki oprawiona ciekawymi opowieściami trwała około 2 godzin ).Mieliśmy też kilka kontaktów z Rosjanami łotewskimi i też nie narzekam .Np.: w zeszłym roku rozbiliśmy się na łące u takiego obywatela , zostawiliśmy u niego na tydzień nasze pojazdy , a po spływie gość przyjechał po kierowców na metę spływu , potem obdarował nas mlekiem .W tym roku też samochody zostały na podwórzu i Rosjanina i za parkowanie gość nie chciał żadnej zapłaty.
Dla mnie tak "na czuja " , trudno to doprecyzować , Estonia to jakby Szwajcaria a Łotwa to Austria a raczej Karyntia (moja ulubiona ) .Tak miej więcej , całkowicie subiektywnie , widzę różnice .
W Estonii trawka jest wykoszona przy każdej posesji i to nie tylko od frontu ale i od strony rzeki . Na Łotwie już nie koniecznie , taki drobiazg ale o czymś świadczy.
A na przyszły rok wracamy do Estonii .
Ostatnio zmieniony 2015-08-13, 09:48 przez Krzyś66, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzyś66 pisze:Fotek z niego nie ma bo i szalu w nim nie ma , socjalizm zawłaszczył całą historię
w sensie blokowiska czy fabryki czy bunkry?
Krzyś66 pisze:że przerwało im zastawkę , właśnie ją naprawili , ale w związku z tym napełniają ponownie zbiornik i za zaporą wody w rzece ... brak
Ciekawe czy mozna bylo isc na sucha rzeke i pozbierac ryby jak grzyby do koszyka!
Krzyś66 pisze:Tym razem rozbiliśmy się przy nieczynnym tartaku:
I tylko jedna fota?
Krzyś66 pisze:Z boku za wiatką jest konstrukcja i piec typowy dla całej Pribaltyki : to "sauna polowa ".Pali się w tym polowym piecu , aż kamienie się rozgrzeją . Usuwa się żar . A całą konstrukcję ogaca się folią lub plandeką .
Korzystaliscie?
Krzyś66 pisze:Dziękuję za uwagę
Krzys, nie gadaj ze to juz koniec?????? ja sie dopiero rozsiadlam i nabralam smaku a tu "dziekuej za uwage". To nieludzkie
Pudelek pisze:Litwa to fajny kraj, ale jednak niewiele różniący się od Polski. Trochę więcej burdelu i drewnianych chałup, lecz podobnie jak w Polsce, narodowi pieniacze (oni nie lubią Polaków, w Polsce Litwinów), pełno katolików, a i krajobrazy podobne
Jak dla mnie to tez nieporownywalnie wieksza przestrzen i pustka, mniej sie klebi wszedzie ludzi, aut, zametu, halasu (oprocz via baltiki ) I szutrowek duuzo wiecej po wsiach i lasach.
Pudelek pisze:Ogólnie z Pribaltiki najbardziej lubię Estonię Łączy w sobie cząstki niemieckie, rosyjskie i właśnie ugrofińskie. Łotwa niby też, ale tam bardziej zajeżdża mi nadal CCCP w taki negatywny sposób...
Ja sie zakochalam w Łotwie- chyba wlasnie z tego powodu! Obawialam sie ze nie znajde tam mojego ukochanego powiewu wschodu, klimatu znanego z Ukrainy czy Kaukazu- a znalazlam! bez problemu!
Krzyś66 pisze:i wtedy mieliśmy "swoistą radość " , że są kraje w naszej części Europy gdzie jest brudniej jak w Polsce .
A mnie to wlasnie troche zasmucilo- ze moze byc kraj w naszej czesci Europy, tez niby w tej calej unii, a moze tam byc fajniej, bardziej swojsko, mniej sterylnie. Niby fajnie ze mozna tam pojechac i sie tym cieszyc na wyjezdzie ale zawsze jest ten zal ze u nas tak nie ma.
Krzyś66 pisze:Mieliśmy wiele kontaktów z Łotyszami i wszystkie wspominamy bardzo miło . Dużo łatwiej nawiązują kontakt
A najlatwiej to sie nawiazuje kontakt z łoteweskimi Rosjanami! Mialam wrazenie ze sami Łotysze sa juz ciut bardziej powsciagliwi. Oczywiscie tez bardzo mili ale jakby mniej wylewni
Pudelek pisze:Ogólnie z Pribaltiki najbardziej lubię Estonię Łączy w sobie cząstki niemieckie, rosyjskie i właśnie ugrofińskie.
Krzyś66 pisze:W Estonii trawka jest wykoszona przy każdej posesji i to nie tylko od frontu ale i od strony rzeki . Na Łotwie już nie koniecznie , taki drobiazg ale o czymś świadczy.
A na przyszły rok wracamy do Estonii .
Ciekawe czy tam bym znalazla cos dla siebie? (oprocz klimatow na przedmiesciach Narwy )
Ostatnio zmieniony 2015-08-13, 11:56 przez buba, łącznie zmieniany 7 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Bubo , ponieważ wyraziłaś zainteresowanie to zrobię epilog , specjalnie dla Cię , gdyż żadnego ciekawego grzebienia nie znalazłem
W Estonii ( o ile nie spadnie meteor czy coś w podobie )będziemy w innym rejonie jak ostatnio i postaramy się trochę zajrzeć w głąb interioru , wtedy nie omieszkam Cię poinformować co i jak .
A co do ludzi , to zawsze przypominam sobie zdanie z jednej z książek Szczygła : ~~ ... każdy spotyka takiego Czecha na jakiego zasługuje ...
Myślę , że to można przenieść na większość innych narodów .
Tym razem poza wspomnianym Estończykiem , mieliśmy dłuższą wymianę zdań z Łotyszem .Gość rozbił się na prywatnym polu biwakowym nad Gaują .Atrakcją tego pola był zjazd po linach rozpiętych nad rzeką .Łotysz był sam z dwójką dzieci aż tu , nagle władowała mu się nasza grupa 14 osób .... Trzeba go było jakoś uspokoić ,że my nie tacy straszni iii , jedna flaszka , druga .. Rozmawialiśmy do 2 w nocy .Facet był raczej z górnej , jak na Łotwę , półki finansowej , ale już fakt pływania na dziko (kociołek , ognisko itp ) jako forma wypoczynku , nas do niego bardzo pozytywnie nastroił . Gość zaprosił nas nawet na imieniny do swego przyjaciela , no gdyby nie było nas 14 sztuk to na pewno byśmy skorzystali z takiej okazji .U nich imieniny to takie otwarte święto na które przychodzi się bez specjalnego zaproszenia .Rozmawialiśmy z nim na wiele tematów , poznaliśmy jego dzieci , z córką też wymieniliśmy parę zdań , ogólnie było niezwykle sympatycznie.
W Estonii ( o ile nie spadnie meteor czy coś w podobie )będziemy w innym rejonie jak ostatnio i postaramy się trochę zajrzeć w głąb interioru , wtedy nie omieszkam Cię poinformować co i jak .
A co do ludzi , to zawsze przypominam sobie zdanie z jednej z książek Szczygła : ~~ ... każdy spotyka takiego Czecha na jakiego zasługuje ...
Myślę , że to można przenieść na większość innych narodów .
Tym razem poza wspomnianym Estończykiem , mieliśmy dłuższą wymianę zdań z Łotyszem .Gość rozbił się na prywatnym polu biwakowym nad Gaują .Atrakcją tego pola był zjazd po linach rozpiętych nad rzeką .Łotysz był sam z dwójką dzieci aż tu , nagle władowała mu się nasza grupa 14 osób .... Trzeba go było jakoś uspokoić ,że my nie tacy straszni iii , jedna flaszka , druga .. Rozmawialiśmy do 2 w nocy .Facet był raczej z górnej , jak na Łotwę , półki finansowej , ale już fakt pływania na dziko (kociołek , ognisko itp ) jako forma wypoczynku , nas do niego bardzo pozytywnie nastroił . Gość zaprosił nas nawet na imieniny do swego przyjaciela , no gdyby nie było nas 14 sztuk to na pewno byśmy skorzystali z takiej okazji .U nich imieniny to takie otwarte święto na które przychodzi się bez specjalnego zaproszenia .Rozmawialiśmy z nim na wiele tematów , poznaliśmy jego dzieci , z córką też wymieniliśmy parę zdań , ogólnie było niezwykle sympatycznie.
Krzyś66 pisze:gdyż żadnego ciekawego grzebienia nie znalazłem
buuu co za nieszczescie!!! chyba zaczne tupac nogami i wyc z racji braku grzebienia!
Krzyś66 pisze:Gość zaprosił nas nawet na imieniny do swego przyjaciela , no gdyby nie było nas 14 sztuk to na pewno byśmy skorzystali z takiej okazji
trzeba bylo zrobic losowanie jakie 4 osoby ida balowac
Krzyś66 pisze: każdy spotyka takiego Czecha na jakiego zasługuje ...
A to jest swieta prawda ze wlasnie tak jest. Acz czynniki miejscowy tez moze to lekko ulatwiac lub utrudniac.
Krzyś66 pisze:mieliśmy dłuższą wymianę zdań z Łotyszem
to napewno musialo byc przemile spotkanie! on pewnie tez sie cieszyl!
Krzyś66 pisze:Bubo , ponieważ wyraziłaś zainteresowanie to zrobię epilog , specjalnie dla Cię ,
dzieki!!!
Ostatnio zmieniony 2015-08-13, 12:43 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Krzyś66 pisze:A co do ludzi , to zawsze przypominam sobie zdanie z jednej z książek Szczygła : ~~ ... każdy spotyka takiego Czecha na jakiego zasługuje ...
O tak, to jest święta prawda.
Natomiast w ogóle nie rozumiem ludzi, którzy jadąc gdzieś za granicę w ogóle nie gadają, nie spotykają się z miejscowymi. Przecież to jest najfajniejsze na każdym wyjeździe.
Niektórzy mogą to mieć za złe, np. z GS-ami (w tym Wiolcia) wybrałem się na 4-dniowy wypad w NT na Słowacji i więcej pogadałem z właścicielką pensjonatu niż uczestnikami grupy (później z Asia S. spotkałem się pod Mogielicą, pogadaliśmy kilka minut i ona mówi: nie poznajesz mnie?). Podobnie było ze szwendaczkiem, gdy wybraliśmy się na pogranicze PL-CZ, gdy cały wieczór spędziłem w grupie Czechów (Masarykowa chata). Może jestem odludkiem, może z nieznajomymi mam łatwiejszy kontakt i podstawowa zasada: żadnych zobowiązań.Basia Z. pisze:nie rozumiem ludzi, którzy jadąc gdzieś za granicę w ogóle nie gadają, nie spotykają się z miejscowymi.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Basia Z. pisze:Natomiast w ogóle nie rozumiem ludzi, którzy jadąc gdzieś za granicę w ogóle nie gadają, nie spotykają się z miejscowymi. Przecież to jest najfajniejsze na każdym wyjeździe.
Sporo jest takich ludzi ktorzy wyjezdzajac do jakiegos kraju nastawiaja sie na gory albo zabytki a jesli chodzi o reszte to klapki na oczach. A czasem jest jeszcze gorzej- wogole nie chca zblizac sie do miejscowych "bo to brudasy, dzikusy itp". Wiec chodzac z takim nastawieniem i czesto nie kryjac swojego podejscia do miejscowych potem trudno sie dziwic ze nie spotykaja sie z sympatycznym przyjeciem... Nie zapomne tych Francuzow spotkanych w Armenii ktorzy bali sie wysiasc z autokaru aby zwiedzic karawanseraj bo wokol bylo duzo biwakujacych miejscowych "a to dziki kraj, dzicy ludzie wiec lepiej sie nie narazac". Jak sie okazalo ze czesc imprezujacych to Polacy to odrobinke sie osmielili ale nas chyba tez odrobine sie bali
Ostatnio zmieniony 2015-08-13, 13:33 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
To ja się przyznam , że na pierwszym spływie na Łotwie mieliśmy podobnie - unikać miejscowych (to przyzwyczajenia z biwakowania na dziko w Polsce ). Jedyny kontakt był przy zostawianiu i odbieraniu aut .Jednak już drugim razem człek poszedł po rozum do głowy , że jeśli nie tu i teraz to kiedy i jak ma poznać ten kraj i jego mieszkańców ? I poszukując miejsca na nocleg często szukaliśmy albo prywatnego biwaku albo czyjejś łąki .Gdy stawaliśmy na łące , szukaliśmy gospodarzy aby zapytać o zgodę i wtedy zawsze był sympatyczny kontakt .Gdy szliśmy "na zwiad " z dziećmi to były od razu oprowadzane po obejściu i prezentowano im co ciekawszą żywinę , nigdy nie byliśmy źle przyjęci . Czasem gdy gospodarz był biedny to płaciliśmy standardową stawkę za nocleg .Inną okazją do kontaktów są wyprawy po wodę . Z jednego z prywatnych biwaków (coś w rodzaju naszej Agro ) mamy trwałą miłą znajomość i nierzadko jadąc gdzieś w inny zakątek Łotwy , po drodze nocujemy u Ingi .
Krzyś66 pisze:unikać miejscowych (to przyzwyczajenia z biwakowania na dziko w Polsce )
A odnosnie biwakow to ja tez mam taki uraz psychiczny z Polski ze czesto rozbijamy namioty po zmroku i cieszymy sie jak nas nikt nie przyuwazyl w tym miejscu. Syndrom zwykle mija po tygodniu spedzonym w normalnym kraju
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Bubo z Tobą albo się zgadzam w 100% albo na odwrót , rzadko są jakieś takie ni to ni owo.
Ten lęk zwiększał się gdy były z nami małe dzieci , narażanie ich na kontakt z pijaną lub jeszcze gorzej niedopitą grupą miejscowych , nie byłby najlepszym przeżyciem dla nich .
Na Łotwie raz mieliśmy spotkanie z pijanymi młodzieńcami , akurat Rosjanami , opisywałem ci to kiedyś , i wszystko było OKi.
Ten lęk zwiększał się gdy były z nami małe dzieci , narażanie ich na kontakt z pijaną lub jeszcze gorzej niedopitą grupą miejscowych , nie byłby najlepszym przeżyciem dla nich .
Na Łotwie raz mieliśmy spotkanie z pijanymi młodzieńcami , akurat Rosjanami , opisywałem ci to kiedyś , i wszystko było OKi.
Epilog.
Nasz gospodarz , Estończyk o imieniu Vilnius , to sympatyczny i dowcipny jegomość .Pozwolił nam rozpalić ognisko a drewno pozwolił brać z szopy , wypełnionej po brzegi odpadami ze stolarni .Znaleźliśmy w niej , także około 20 plakatów BHP z czasów ZSRR .Plakaty opatrzone były i nazwiskiem autora a także ... "dyrektora artystycznego" no jakiegoś partyjnego funkcjonariusza.
Próbka tych dzieł :
Rankiem Vilnius przyszedł do nas aby zaprosić na zwiedzanie tartaku (wcześniej prosił aby samemu nie wchodzić bo to niebezpieczne )
I poszliśmy :
Na pierwszym planie Vilnius , emerytowany elektryk.
Z ciekawostek : tartak zamknięto ponad 10 lat wstecz , gdy Rosjanie zerwali kontrakt na odbiór tarcicy .Wtedy Estończycy wyemigrowali za pracą do Szwecji i Finlandii , ale pojawił się inwestor który chciał uruchomić stolarnię iii pracowników musiał ściągnąć z ... Łotwy .
Na sortowni (ostatnie dwie fotki) pracowało 7 kobiet , musiały wyrobić dziennie 7m sześciennych na osobę .Była to cholernie ciężka praca ,kantówki 10X10 długości 6 m , mokre musiały sporo ważyć .Vilnius mówił : można było to zautomatyzować , ale wtedy trzeba by zatrudnić trzech elektryków ... 7 kobiet było taniej ...
Potem przeszliśmy do działającej stolarni , przeszliśmy wszystkie hale , nigdy nie zwiedzaliśmy takiego sporego zakładu w czasie trwającej produkcji .Większość pracowników stanowiły kobiety .
Gaują płynęliśmy jeden dzień iii zgodnie stwierdziliśmy , że nam tego styknie .To kultowa rzeka łotewska , ale (poza jednym odcinkiem ) dla tych co nie potrzebują jakichś szczególnych wyzwań podczas płynięcia , oczywiście niezwykle malownicza ale ...nudna .Porównałbym ją do magistrali w Tatrach Vysokych .
Wybraliśmy kierunek na dla nas kultową Irbe.
Kiedyś Bubo wspominałem Ci o saunie na rzece , oto i ona .
Płynąc rzeką w dół za magicznym mostem
to jego lepszy fragment.
Mijamy dawne gospodarstwo rybackie :
Szczególne wrażenie robiło nocą .Upiorna muzyka jakby łotewdisco i muzyka biesiadna , całość oświetlona lampkami wszelakimi w tym sporo choinkowych i wokół żywego ducha , do tego leniwie płynąca czarna rzeka w czarnym lesie ....Marlon Brando w "Czasie Apokalipsy " , takie skojarzenie
Rzeką dopływamy do morza :
I to by było na tyle .
PS.: swoim uczestnikom , przed dłuższymi wyjazdami wysyłam obowiązkową listę prowiantu.W tym sezonie zrezygnowaliśmy z mielonek i miast nich było w spisie : "Kociołek do syta " - Łowicz robi takie słoiki. Jednak kociołek do syta , nie wszyscy zrozumieli podobnie :
Nasz gospodarz , Estończyk o imieniu Vilnius , to sympatyczny i dowcipny jegomość .Pozwolił nam rozpalić ognisko a drewno pozwolił brać z szopy , wypełnionej po brzegi odpadami ze stolarni .Znaleźliśmy w niej , także około 20 plakatów BHP z czasów ZSRR .Plakaty opatrzone były i nazwiskiem autora a także ... "dyrektora artystycznego" no jakiegoś partyjnego funkcjonariusza.
Próbka tych dzieł :
Rankiem Vilnius przyszedł do nas aby zaprosić na zwiedzanie tartaku (wcześniej prosił aby samemu nie wchodzić bo to niebezpieczne )
I poszliśmy :
Na pierwszym planie Vilnius , emerytowany elektryk.
Z ciekawostek : tartak zamknięto ponad 10 lat wstecz , gdy Rosjanie zerwali kontrakt na odbiór tarcicy .Wtedy Estończycy wyemigrowali za pracą do Szwecji i Finlandii , ale pojawił się inwestor który chciał uruchomić stolarnię iii pracowników musiał ściągnąć z ... Łotwy .
Na sortowni (ostatnie dwie fotki) pracowało 7 kobiet , musiały wyrobić dziennie 7m sześciennych na osobę .Była to cholernie ciężka praca ,kantówki 10X10 długości 6 m , mokre musiały sporo ważyć .Vilnius mówił : można było to zautomatyzować , ale wtedy trzeba by zatrudnić trzech elektryków ... 7 kobiet było taniej ...
Potem przeszliśmy do działającej stolarni , przeszliśmy wszystkie hale , nigdy nie zwiedzaliśmy takiego sporego zakładu w czasie trwającej produkcji .Większość pracowników stanowiły kobiety .
Gaują płynęliśmy jeden dzień iii zgodnie stwierdziliśmy , że nam tego styknie .To kultowa rzeka łotewska , ale (poza jednym odcinkiem ) dla tych co nie potrzebują jakichś szczególnych wyzwań podczas płynięcia , oczywiście niezwykle malownicza ale ...nudna .Porównałbym ją do magistrali w Tatrach Vysokych .
Wybraliśmy kierunek na dla nas kultową Irbe.
Kiedyś Bubo wspominałem Ci o saunie na rzece , oto i ona .
Płynąc rzeką w dół za magicznym mostem
to jego lepszy fragment.
Mijamy dawne gospodarstwo rybackie :
Szczególne wrażenie robiło nocą .Upiorna muzyka jakby łotewdisco i muzyka biesiadna , całość oświetlona lampkami wszelakimi w tym sporo choinkowych i wokół żywego ducha , do tego leniwie płynąca czarna rzeka w czarnym lesie ....Marlon Brando w "Czasie Apokalipsy " , takie skojarzenie
Rzeką dopływamy do morza :
I to by było na tyle .
PS.: swoim uczestnikom , przed dłuższymi wyjazdami wysyłam obowiązkową listę prowiantu.W tym sezonie zrezygnowaliśmy z mielonek i miast nich było w spisie : "Kociołek do syta " - Łowicz robi takie słoiki. Jednak kociołek do syta , nie wszyscy zrozumieli podobnie :
Ostatnio zmieniony 2015-08-14, 00:10 przez Krzyś66, łącznie zmieniany 3 razy.
laynn pisze:No ale chyba przez ten nie łowiczowy kociołek nie płakaliście ?
Mam to szczęście wypoczywać z ludźmi którzy po spożyciu elementów takiego kociołka raczej stają się weselsi.Czasem może ich dopaść : zanik GPSa czyli problem z trafieniem do namiotu ; ewentualnie choroba dnia następnego . Ale jakoś tak , dzieje się to niezwykle rzadko .
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości