Bałkańska majówka cz.9 - Bośnia, Węgry, powrót...

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Bałkańska majówka cz.9 - Bośnia, Węgry, powrót...

Postautor: buba » 2015-05-28, 14:08

No to jestesmy w Bosni. To znaczy chyba jestesmy… Na granicy przynajmniej tak pisalo i powiewala zolto-niebieska flaga z gwiazdkami. Nie ujechalismy paru kilometrow jak pojawiaja sie przy drodze tablice “Witamy w Republice Srbskiej”, i trzykolorowe flagi powiewaja wszedzie jakby bylo jakies swieto narodowe. Zaraz potem kolejne bilbordy o Serbii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ki diabel? rzut oka na mape- moze w ferworze poszukiwania najmniejszego i najbardziej klimatycznego przejscia granicznego zesmy pomylili granice? a moze ta nasza mapa bardziej niedokladna niz myslelismy? obie mapy jednak mowia ze Czajnice to zdecydowanie Bosnia a Serbia, ta prawdziwa przynajmniej, zaczyna sie dopiero kilkanascie kilometrow stad... Czujemy sie odrobine zdezorientowani.

Po powrocie udaje sie troche doczytac na ten temat ale struktura administracyjna Bosni jest dla mnie wciaz malo zrozumiala, jakas taka “plywajaca” i zawiewa jakas abstrakcja...
Bośnia i Hercegowina uzyskała niepodległość w referendum 1992, ale Serbowie zamieszkujacy na jej terytorium zbojkotowali wyniki głosowania i utworzyli własne państwo – Republikę Serbską. Od tego czasu kraj jest podzielony na dwie glowne jednostki administracyjne- Federacje Bosni i Hercegowiny i Republike Serbska. W praktyce obie czesci Bosni i Hercegowiny stanowia jakby dwa osobne panstwa. Maja wlasne parlamenty, rzady, prowadza niezalezna od siebie polityke. Granica miedzy nimi jest skomplikowana i mocno postrzepiona. Zeby bylo jeszcze bardziej ciekawie i irracjonalnie - pomiedzy tymi dwoma duzymi kawalkami jest jeszcze Dystrykt Brczko. Formalnie jest częścią obu czesci- zarówno Federacji Bośni i Hercegowiny jak i Republiki Serbskiej i znajduje sie pod kontrola miedzynarodowa. Wogole ponoc w Bosni mimo wielu lat od wojny nadal sprawuja opieke organizacje miedzynarodowe, a najwyzsza wladze ogolnopanstwowa sprawuje przedstawiciel ONZ. Nie wszystkim w kraju podoba sie taka wladza zewnatrzna, Wsrod innych krajow tez panuja roznice zdan na ten temat, acz niektorzy uwazaja ze jest to jedyna szansa na utrzymanie pokoju w tym kraju...
Kompletnie nie potrafie zrozumiec dlaczego w latach 90 tych gdy tworzyly sie nowe kraje z terytoriow dawnej Jugoslawii to terenow zamieszkiwanych przez Serbow nie wlaczono do Serbii tylko utworzono Republike Serbska w ramach Bosni- ktorej wschodnia czesc z Serbia wlasciwa graniczy… Czyli Serb z Republiki Serbskiej zeby jechac do Serbii musi miec paszport? I najpierw pokazuje go na granicy jednemu Serbowi a potem drugiemu? Czy moze na granicy pomiedzy Republika Serbska a Serbia na posterunku kontrolnym stoi Bosniak?
Mijamy tez wioski na terenie Republiki Serbskiej gdzie powiewaja na kazdym slupie bosniackie flagi. Nie wiem czy chca tym podkreslic ze nie wszystkie wsie zgadzaja sie z odgornie przyjetym podzialem administracyjnym?

Mijamy zatem Czajnice- bardzo mile miasteczko polozone na zboczu gory stromo opadajacej do wawozu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej stoimy chwile w korku- w wiosce sa jakies uroczystosci przycmentarne.

Obrazek

Droga z Gorazde do Foca wije sie nad rzeka Drina, wsrod poroslych kozuchem zielonosci wzgorz. Nie wiem czy az tyle tu min siedzi po gorach ze nawet zadnej zrywki nie da sie prowadzic? tak gesto poroslych zboczy i wawozow dawno nie widzialam.

Obrazek

Obrazek

Skrecamy w boczna droge kolo miasteczka Foca. Wsrod lasow spotykamy tu samotna krowe. Nie ma ani wsi, ani pasterza.. Tylko krowka sztuk jeden zasuwa sobie asfaltem.

Obrazek

Na nocleg zatrzymujemy sie przy piaskowych piramidach. Miejsce jest chyba dosc popularne wsrod miejscowych- wieczorem przyjezdza kilka grupek- ktore fotografuja sie zapamietale w ponetnych pozach na tle skal. Wszyscy sa dla nas bardzo mili i widzac namioty zycza udanego wypoczynku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczor jest duszny, ciemne chmury suna po niebie. Jakos jestesmy strasznie zmeczeni i wogole nam sie nie chce biesiadowac. Wczesnie kladziemy sie spac. W nocy spada deszcz ktory troche odswieza ciezkie powietrze.

Od piramid do Miljeviny jedziemy fajna droga wsrod malych wsi, owiec, kamieniolomow, wawozow i pryskajacego spod kol szutru.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miljevina sprawia wrazenie sennej miesciny poprzemyslowej ktora lata swietnosci i rozkwitu ma zdecydowanie za soba.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Suniemy w strone Sarajewa przez poryte wawozami gory, pelne tuneli i wyludnionych wsi

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W zamieszkanych osadach pojawia sie coraz wiecej meczetow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od Sarajewa az do Kisztylaka ciagnie sie zwarta zabudowa, nawet nie bardzo jest gdzie znalezc miejsce na kibelek. Tak jakby stolica wszystkie swoje macki wyciagnela w ta polnocna strone a od poludnia byla tylko pustka.

Zajezdzamy do miasteczka Travnik rozlozonego na zboczach zielonych gor.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bardzo duzo tu meczetow- rozgladajac sie ze wzgorza zamkowego naliczylismy ich chyba z 6!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad miastem goruje ruina twierdzy- miejsce turystyczne, platne, ludne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na obrzezach Travnika idziemy do knajpy. Zjadamy tam pyszne danie zwane pljeskavica. Jest to jakby pierog zrobiony z miesa mielonego a w srodku jest ser!

Obrazek

Wieczorem na szybko przewijamy sie przez Jajce- bardzo ladne miasteczko w ktorym warto by spedzic wiecej czasu. Niestety jest ono rowniez bardzo zadeptane przez turystow. Idziemy sie zamoczyc pod wodospad, ogladamy twierdze z daleka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy tez nad jezioro Plivskie z nadzieja na nocleg tam. Niestety jeziorne wybrzeza przypominaj park miejski gdzie dominujaca forma spedzania czasu jest bieganie i jazda na rowerze a nie biwakowanie w namiocie. Nie chca robic za misie do ogladania jedziemy szukac szczescia gdzies dalej.

Juz prawie o zmroku zauwazamy tabliczke “Stari Grad- Komotin” i strzalke w waska asfaltowa nitke drogi wspinajacej sie na zbocze. Oczyma wyobrazni widzimy juz albo zapomniana ruinke albo turystyczne miejsce z laweczkami i wiata. Droga wije sie ciasnymi zakretami pod gore. Zaczynaja sie odslaniac dalekie widoki na gory i na pobliski wawoz, ktorym jak chwile temu jechalismy to wcale sie nie wydawal taki masakrycznie gleboki. Widac tez spore kamieniolomy oraz caly kompleks jakiegos sanktuarium w budowie (kolo ktorego tez myslelismy nocowac).
Zamku nie ma. Kolejne zakrety prowadza w dol, potem znow na kolejna gore. Po bokach wciaz chaszcz, przepascie, jakies stare sady, ktore w zapadajacym zmierzchu ciezko ocenic czy nadal sa uzytkowane przez swoich wlascicieli czy raczej sluza za pola minowe. Pojawiaja sie i znikaja kolejne malutkie przysiolki. Nawierzchnia drogi tez sie co chwile zmienia- szuter, dziurawa kamienista droga jakby wyplukana przez potok i nowiuski asfalt przeplataja sie ze soba odcinkami czasem kilkuset metrowymi, jak dla mnie bez zadnej logiki. Jedno w tej drodze jest stale- jest tak waska ze miniecie sie dwoch aut graniczy z cudem. W jednej z wiosek pytamy o droge. Facet twierdzi ze nie dojedziemy do zamku - faktycznie na horyzoncie, jeszcze kilka pagorow od nas majacza jakies ruiny przelepione do skaly. Wedlug mojej mapy to napewno nie jest poszukiwany Komotin a raczej druga, dalsza twierdza Ostrc. Gdzie wcielo Komotin nie mamy pojecia. Miejscowi wogole jakby nie kojarzyli nazw wlasnych owych zamkow - jedynie cos im mowi “Stari Grad” i wskazuja tamta daleka ruine na skale. Zatem chcemy zawrocic. W tym celu zawijamy na jakies podworko powodujac wielkie zainteresowanie jego mieszkancow. Wychodzi do nas dziadek, ktory sie zarzeka ze dojedziemy bez problemu do zamku, tylko musimy sforsowac brod na potoku. Podejmujemy zatem kolejna probe. Droga zaczyna leciec tak ostro w dol ze toperz odmawia dalszej jazdy, jako ze zjechac zjedziemy ale w gore bez wyciagarki nie ma szans (bo wogole to mamy pomysl zeby zamontowac skodusi wyciagarke. Taką duza! Bedzie skodusia fruwac jak nic! ;) ). Zuczek pomknal dalej i bylo jeszcze gorzej. Do brodu nie dojechal. Decyzje o powrocie podejmujemy na wysokosci domu z hustawka. Hustawka wisi jakos bardzo krzywo a na niej stoi dziewczynka w rozowej kurteczce i swidruje w nas swiecacymi oczkami. Nie wiem czemu ale ten obrazek jakos niesamowicie utkwil mi w pamieci.
W czasie zawracania robi mi sie slabo- kola skodusi zawisaja kilka cm nad polmetrowym korytem malenkiego bagnistego potoczku. Jeszcze cwiercobrotu i juz wiem gdzie bysmy dzisiaj spali…
Przy glownej drodze na Banja Luke migaja nam jeszcze obetonowane otwory prowadzace we wnetrze gory- jakby sztolnie. Jest ich kilka i sa zdecydowanie zagospoadarowane. Widac swiatlo, jakies szlabany, stojace auta.
Strasznie zaluje ze oswietlenie (a raczej jego brak) nie pozwolilo na robienie zdjec na tej trasie. Przepastne wawozy, przyczepione do zboczy przysiolki, waskie podworko dziadka ktory chcial nas wpuscic w maliny, dziewczynka na urwanej hustawce, sztolnie-niesztolnie, odlany z grubej bryly betonu niedokonczony kosciol na skraju kamieniolomu. A moze po prostu za dnia byloby tam zwyczajnie i nijako?

Suniemy dalej w ciemnosc, w strone chorwackiej granicy. Pojawiaja sie grozne tabliczki ;)

Obrazek

Droga znow wpada w wawoz pelen tuneli, zupelnie jak ten przed Sarajewem. Przy drodze nie widac nigdzie ani wiekszej zatoczki, ani dogodnego zjazdu, zreszta w nocy zwykle nic nie widac i dlatego wlasnie nie cierpie szukac noclegu po zmroku. Juz mamy wizje jechania do rana. W wiosce Krupa nad Vrbasom udaje sie wypatrzec tabliczke "autokamp". Kemping jest dziwny- niby nowy, jakby w trakcie budowy, a juz troche zdemolowany. Nowa wiatka, jakies zamkniete baraki, oswietlony latarniami z ktorych czesc jest wyrwana i stercza tylko kable. Jest tez budynek kiblowo-lazienkowy. Kible w kafelkach, nowe krany i wszedzie leje sie woda po scianach, blota po kostki.
Osiedlamy sie w wiatce. Kolo polnocy przyjezdza jakis lekko podpity gosc oglaszajacy sie gospodarzem tego przybytku. Po wymianie grzecznosci i informacji uzgadniamy ze damy mu 5 euro za nasza czworke. Rozwazamy potem czy rzeczywiscie byl to szef czy raczej lokalny cwaniaczek ktoremu braklo na wino. Czy predzej jeden z pracujacych tu robotnikow- bo wiedzial ktory kibel jest otwarty. A jakies prace sa tu prowadzone o czym swiadczy upapranie lazienek swiezym cementem i cale kontenery butelek po piwie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano cisniemy dalej na polnoc, z coraz wiekszym smutkiem, dobitnie juz widzac ze nasza majowka dobiega konca.. Teren Bosni i Chorwacji przez ktory dalej jedziemy jest dosc monotonny. Gesta zabudowa, wies za wsia, czerwone dachy, postrzelane domy. Prawie kazdy starszy budynek ma na sobie slady kul. Glownie chyba bronili sie na wiezach koscielnych bo tam sladow strzalow jest najwiecej. Poza tym bujna, prawie letnia juz przyroda i kolejne godziny nie wnoszace wiele zmian do krajobrazu za oknem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem Wegry. Tu znikaja slady strzelanin ze scian ale za to duzo czesciej pojawiaja sie ludzie z kosiarkami, walczacy z kilkucentymetrowa trawa ktora jeszcze nawet nie zdazyla odrosnac od ziemi.

Mijamy Balaton na ktorego jednym brzegu widac gory- dosc nietypowy widok w tym plaskatym kraju. Wzniesienia sa dosc regularne, wygladaja jak sztucznie usypane stozki, piramidy czy wulkany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sam Balaton jest calkowicie obudowany udogodnieniami dla turystow, o czym informuja tony napisow, co ciekawe glownie w jezyku angielskim i rosyjskim a nie wegierskim. Nie wiem czy naprawde wszyscy obcokrajowcy z odleglych krajow marza tylko o tym by spedzic wypasny urlop w drogim hotelu wlasnie nad Balatonem?

My kierujemy sie na wioske Nagyvasony gdzie wsrod lesnych poligonow skryla sie poradziecka baza. Ponoc duzo wieksza i ciekawsza od odwiedzonego dwa tygodnie temu Sarmellka. Kluczymy wiec lesno-polnymi drogami az w koncu zajezdzamy pod brame. W oddali widac juz szkielety blokow. Jednak blizej jest plot, budka, straznik i pies. Zaczyna sie zmierzchac, wiec planujemy zanocowac gdzies w pobliskich lasach a rano sprobowac naszych umiejetnosci negocjacyjnych ze straznikiem wladajacym jezykiem ktory jest zdecydowanie niepodobny do niczego. Wbijamy wiec w jakis trawiasty dukt. Ledwo wlazimy w krzaki oceniajac ich przydatnosc noclegowa, na malej drozce pojawia sie trzecia wiazka reflektorow. Policja! No tak, nie ma najmniejszych watpliwosci ze nie znalezli sie tu przypadkiem bo zamarzyli o nocnym grzybobraniu.. Raczej jest pewne ze jada do nas.. Pewnie straznik z budki zadzwonil ze ktos podejrzany kreci mu sie wieczorem po terenie. Zaraz beda klopoty- wiadomo widok mundurowego, w lesie, wieczorem, nie niesie ze soba nic dobrego. Wjazd do lasu, proba biwaku w krzakach.. Zaraz bedzie calkiem ciemno, my nie mamy gdzie spac i jeszcze dogadaj sie z Wegrem.. Ba! my nawet nie mamy forintow na ewentualny mandat ktorym napewno beda nas zaraz chcieli zaszczycic. Ogolnie mamy poczucie ze jestesmy totalnie w czarnej dupie.
Pierwszy plus pojawia sie od razu. Mundurowy mowi po angielsku. Zaraz potem oczy wyskakuja nam z orbit i wrecz czlowiek ma ochote uszczypnac sie coby sprawdzic- sen to czy jawa? Koles pyta o nasze plany i czy moze nam w czyms pomoc. Staramy sie zachowac spokoj mimo ze to pytanie jest jak obuchem w łeb. Ze co? Policjant chce pomoc? Grzes pyta o pobliska baze czy mozna ją zwiedzac. Nie mozna, jest zamknieta i pilnowana. Zatem mowimy ze jest wieczor a my nie mamy gdzie spac i szukamy noclegu. Facet pyta czy interesuje nas hotel czy kemping. Mowimy ze nie, ze mamy namioty, moze mozemy spac- o tu i pokazujemy na pobliskie krzaki. Policjant odradza. Tu nie mozna. Dzis ma tu byc polowanie i mogloby nam sie cos stac, lepiej nie ryzykowac. Ale jak wrocimy do glownej drogi to po jej drugiej stronie sa łaki i zagajniki. Tam polowanie nie ma juz zasiegu. Tam bez problemu mozemy rozbic oboz. Prosi tylko zeby nie palic ogniska bo dawno nie padalo i jest bardzo sucho. Oprocz tego gosc pisze nam na kartce numery telefonow- alarmowy na komorki, wegierskiej policji i swoj prywatny. Tak na wszelki wypadek jakby nas ktos niepokoil w nocy, albo mielibysmy jakies problemy i zapytania. On tu ma sluzbe w rejonie do rana i jakby co to chetnie pomoze. Grzecznie dziekujemy choc ogolnie to odebralo nam mowe… Odjezdzamy w strone poleconych łąk… Na skrzyzowaniu czeka radiowoz- pokazuje nam ladna łake na ktora prowadzi w miare wyrazna i rowna droga. Miejsce jest cudne- z widokiem na dalekie pagory, pelne kwitnacych drzew i cykad.
Chodzimy po łace troche jak zombi, rozsadzani od srodka klebowiskiem roznych emocji. Z jednej strony wielka radosc. To wspaniale spotkac na swojej drodze dobrego czlowieka. Cieszymy sie tez z miejscowki- ze mamy gdzie spac, ze nie musimy sie błakac po nocy, ze wokol tak pachnie i jest tak pieknie. I wreszcie pierwszy raz odzywaja sie na dobre moje ukochane cykady! A z drugiej strony trudno opanowac dojmujace uczucie smutku. Czy naprawde w innych krajach normalne spedzanie czasu nie jest groznym przestepstwem? czy nie trzeba sie z tym ukrywac bo inaczej podlega sie sciganiu i karom? Czy ludzie w mundurach sa po to aby pomagac ludziom a nie tylko doic kase? A moze to tylko my po raz kolejny mamy okazje spotkac po prostu pozytywnego czlowieka, ktorzy wystepuja pod kazda szerokoscia geograficzna? Do glowy cisna sie wspomnienia podobnych spotkan w Polsce. Bieszczady, Beskid Niski, MRU, Krzystkowice, jeziorko w Zachodniopomorskim. Policja, straz graniczna, lesnicy, straz parkowa. Pretensje, zakazy, klotnie, mandaty, dlugie pertraktacje i koniecznosc tlumaczenia sie, albo wylatywanie na bucie.. Pojawia sie pewna iskierka - moze koles zobaczyl obce blachy a obcokrajowcow traktuje sie bardziej lagodnie? toperz jednak szybko gasi moj pomysl. A pamietasz Eryka? Biedny Łotysz ledwo co wjechal na rajd przez Polske zostal udupiony trzy razy- wjazd do lasu, biwak w miejscu niedozwolonym i ognisko. Po pozbyciu sie polowy funduszy na wakacje zmykal do swojego bagiennego kraju az sie za nim kurzylo…

Nie znamy zbyt dobrze tego kraju o poganskim jezyku, ale dzisiejsze spotkanie pozostawilo niezwykle mile uczucie.

W nocy faktycznie pada kilka strzalow od strony bazy. Zatem policjant byl nie tylko mily ale rowniez prawdomowny.

Nasza wegierska kwatera o poranku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jakims kolejnym miasteczku zostajemu oryczani przez osła!

Obrazek

No i juz tylko powrot.. Deszczowa, zasnuta mglami Slowacja i taki sam wilgotny Beskid Zywiecki. Zapach blota i wilgotnego iglastego lasu. Cos czego wbrew pozorom jednak mi brakowalo. Jest jakis taki podswiadomy sentyment do swojskosci naszej strefy klimatycznej. Palmy sa piekne ale jednak geba sie cieszy na widok paproci i łopucha!

Obrazek

Mijamy podazajace drogami owce. Nie wiem czy to ten sam doroczny redyk z ktorym spotkalismy sie dwa lata temu w Beskidzie Niskim czy cos innego, o zabarwieniu jedynie lokalnym?

Obrazek

Ostatni wspolny wieczor pod wiata w Rycerce, tam skad ponad dwa tygodnie temu wyruszalismy na poludnie. Smutek pozegnan i radosc z przesypujacego sie w glowie kalejdoskopu wrazen.

Obrazek

Obrazek

Zielona noc... Mysmy zastosowali wzgledem Ziuty wersje klasyczna- pasta zębowa. A z keczupem spotkalam sie po raz pierwszy! :)

Obrazek

Milo zapadly nam w pamiec Bałkany. Jeszcze tam wrocimy! Jedno czego bardzo zabraklo na naszej trasie to wiekszej ilosci kontaktow z miejscowymi, ale jednak jezyk okazywal sie zwykle mocna bariera. Ale moze nastepnym razem bedzie lepiej!

KONIEC
Ostatnio zmieniony 2015-05-28, 22:52 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-28, 16:07

buba pisze:Kompletnie nie potrafie zrozumiec dlaczego w latach 90 tych gdy tworzyly sie nowe kraje z terytoriow dawnej Jugoslawii to terenow zamieszkiwanych przez Serbow nie wlaczono do Serbii tylko utworzono Republike Serbska w ramach Bosni- ktorej wschodnia czesc z Serbia wlasciwa graniczy…

takie było założenie planu pokojowego - granice Bośni pozostaną niezmienione, ale poszczególne narodowości otrzymają sporą autonomię wewnątrz swoich "krajów wewnętrznych". Akurat ta Republika Serbska ma bardzo dziwny kształt, jak na ewentualny samodzielny byt. Gdyby Serbów oddać Serbom, to Chorwaci chcieliby do Chorwacji, a Boszniakom zostałyby jakieś enklawy... całe nieszczęście BiH że narodowości są tam bardzo wymieszane. W wielu miejscach byłoby niemożliwe wytyczenie granicy - tu muzułmanie, tu Serbowie. W dodatku teren dzisiejszej Rep. Serbskiej był do wojny w Bośni mocno wymieszany, mieszkało tutaj sporo muzułmanów, których wypędzono lub wybito. Klasyczna czystka etniczna - wybijamy obcych, a potem przyłączamy do "macierzy".
buba pisze:Mijamy tez wioski na terenie Republiki Serbskiej gdzie powiewaja na kazdym slupie bosniackie flagi. Nie wiem czy chca tym podkreslic ze nie wszystkie wsie zgadzaja sie z odgornie przyjetym podzialem administracyjnym?

bosniackie flagi są państwowymi - zapewne mają obowiązek umieszczania ich na urzędach. Biało-niebiesko-czerwone to te regionu autonomicznego i narodowe Serbów. Zauważ, że to nie flagi Serbii, która ma nieco ciemniejszy kolor niebieski i herb w środku. Te bilbordy nie są o Serbii tylko o Rep. Srbskiej :)
buba pisze:


Dla pocieszenia dodam, że w zachodniej części Bośni gdzie mieszkają Chorwaci jest więcej flag chorwackich niż bośniackich, a w okolicach Sarajewa starych bośniackich, tych z liliami ;)

Czyli Serb z Republiki Serbskiej zeby jechac do Serbii musi miec paszport? I najpierw pokazuje go na granicy jednemu Serbowi a potem drugiemu? Czy moze na granicy pomiedzy Republika Serbska a Serbia na posterunku kontrolnym stoi Bosniak?

na pewno stoi Bośniak - bo Bośniak to mieszkaniec Bośni ;), nie narodowość. Może być Serbem, Chorwatem albo BoSZniakiem (bośniackim muzułmaninem). Natomiast z tego co ja widziałem to zazwyczaj stoją pogranicznicy z tej części regionu, który graniczy - czyli przy granicy z Serbią byli to bośniaccy Serbowie. Zresztą niezbyt dobrze reagowali na polskie blachy kiedyś... czy pokazują paszporty do Serbii to nie wiem, do Chorwacji na pewno tak.

buba pisze:Mijamy Balaton na ktorego jednym brzegu widac gory- dosc nietypowy widok w tym plaskatym kraju

akurat w połowie Węgier widok pagórków i gór jest bardzo typowy, a północna część Balatonu to prawie same wzgórza :)

dziwną tą plejskavicę dostaliście - jeszcze takiej nie widziałem w żadnym bałkańskim kraju. Normalnie to po prostu płaski kotlet z mięsa mielonego, taki jak na cevapcici, grillowany. Czasem na górze rzeczywiście jakiś ser. Zawijanej jeszcze nie spotkałem!
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-28, 16:37

Pudelek pisze:Te bilbordy nie są o Serbii tylko o Rep. Srbskiej :)


A ciekawa jestem czy mieszkancy Republiki Srbskiej (niemuzulmanie) identyfikuja sie z Serbami z Serbii? Czy uwazaja sie za ten sam narod czy jednak maja poczucie jakiejs odrebnosci?

takie było założenie planu pokojowego - granice Bośni pozostaną niezmienione


A to byly jakies wczesniejsze granice Bosni tzn jeszcze z czasow gdy Bosnia byla w ramach Jugoslawii? I one zostaly niezmienione? czy te granice zostaly wytyczane dopiero w latach 90tych? bo jakos nigdzie nie udalo mi sie tego dokladniej wyczytac.

Pudelek pisze: Zauważ, że to nie flagi Serbii, która ma nieco ciemniejszy kolor niebieski i herb w środku. Te bilbordy nie są o Serbii tylko o Rep. Srbskiej :)


Myslalam ze to ta sama flaga! Nie wpadlam na to ze odcien moze miec spore znaczenie!

Pudelek pisze: Zresztą niezbyt dobrze reagowali na polskie blachy kiedyś...


a jakies konkretne mieli powody braku sympatii do Polakow?

Pudelek pisze:dziwną tą plejskavicę dostaliście - jeszcze takiej nie widziałem w żadnym bałkańskim kraju. Normalnie to po prostu płaski kotlet z mięsa mielonego, taki jak na cevapcici, grillowany. Czasem na górze rzeczywiście jakiś ser. Zawijanej jeszcze nie spotkałem!


Potem jedlismy jeszcze pljeskavice w Chorwacji, wlasnie takie grilowane mieso,, tez niezle ale juz dupy nie urywalo. Ta z Travnika byla najlepsza! Pierwszy raz sie spotkalam zeby pierog byl zrobiony nie z ciasta a z miesa!
Ostatnio zmieniony 2015-05-28, 16:48 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-29, 00:37

buba pisze:A ciekawa jestem czy mieszkancy Republiki Srbskiej (niemuzulmanie) identyfikuja sie z Serbami z Serbii? Czy uwazaja sie za ten sam narod czy jednak maja poczucie jakiejs odrebnosci?


na pewno się identyfikują. W końcu nie wyrzynaliby sąsiadów, gdyby nie chcieli się do pobratymców przyłączyć. Tak samo jak Albańczycy z Kosowa czują się takimi samymi Albańczykami jak ci z Albanii (choć tak naprawdę mocno się różnią).

buba pisze:A to byly jakies wczesniejsze granice Bosni tzn jeszcze z czasow gdy Bosnia byla w ramach Jugoslawii? I one zostaly niezmienione? czy te granice zostaly wytyczane dopiero w latach 90tych? bo jakos nigdzie nie udalo mi sie tego dokladniej wyczytac.

wszystkie granice z czasów Jugosławii - te wewnętrzne republik - stały się granicami nowych państw. I to też było zarzewiem problemów, bo granice wewnętrzne w SFR nie miały większego znaczenia, nie odpowiadały podziałom etnicznym i często dzieliły terytoria np. chorwackie na dwa państwa... Ale gdy kraje te ogłaszały niepodległość to znaczenie tych kresek stało się istotne (jak w dawnym ZSRR). Stąd też niedawna akcja z Liberlandem - granica republik związkowych Chorwacji i Serbii biegła po starym korycie Dunaju, które nie odpowiada obecnemu. Serbowie stoją na stanowisku, że dzisiejszy Dunaj stanowi granicę, Chorwaci, że dawne granice wewnętrzne no i ten Liberland ustanowił się na terenie, którego akurat nikt nie chce ;) Teoretycznie, bo ponoć to był wszystko fotomontaż :D

buba pisze:a jakies konkretne mieli powody braku sympatii do Polakow?

nas trzepali strasznie i to podejrzewam, że z powodu polskich blach. A powody? W końcu Polska uznała Kosowo, a w czasie wojny w Bośni polscy żołnierze w ramach ONZ starali się powstrzymywać zapędy Serbów. To wystarczy.
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 00:38 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Vlado
Posty: 1641
Rejestracja: 2015-03-15, 16:57
Lokalizacja: Wega XXI

Postautor: Vlado » 2015-05-29, 10:12

BiH jest tworem bardzo sztucznym i wcześniej czy później będzie zarzewiem kolejnego konfliktu.
Serbowie z Republiki Serbskiej mają takie samo prawo do własnego państwa, czy też do przyłączenia się do Serbii, jakie mieli Albańczycy z Kosowa.

Bardzo mi się nie podoba jednostronne ocenianie konfliktu w byłej Jugosławii.
I uniewinnienie osób takich jak Ante Gotovina.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ante_Gotovina
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krajina
http://pl.wikipedia.org/wiki/Republika_ ... ej_Krajiny

Pudelek pisze:Może być Serbem, Chorwatem albo BoSZniakiem.
Tak swoją drogą, grubo ponad pół miliona osób mieszkających na terenach byłej Jugosławii, w spisach podaje narodowość jugosłowiańską.

Buba chyba wszystko co Cię interesuje wyczytasz po prostu w wiki.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jugos%C5%82awia
http://pl.wikipedia.org/wiki/Socjalisty ... %C5%82awii
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozpad_Jugos%C5%82awii
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 10:48 przez Vlado, łącznie zmieniany 4 razy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-29, 11:57

Vlado pisze:Serbowie z Republiki Serbskiej mają takie samo prawo do własnego państwa, czy też do przyłączenia się do Serbii, jakie mieli Albańczycy z Kosowa.


ok, ale dwie kwestie:
1) Albańczycy z Kosowa póki co nie przyłaczyli się do Albanii
2) Serbowie (zresztą nie tylko oczywiście oni) wyczyścili terytorium z nie-Serbów i teraz twierdzą, że jako czysto serbska ziemia chcą do Serbii. A to nie tak - jeszcze w 1991 roku teren dzisiejszej Rep. Serbskiej był mieszanką etniczną.
https://en.wikipedia.org/wiki/Demograph ... 1991_1.gif

Jak tutaj wyznaczyć granicę? Czy może brać pod uwagę tylko opinie Serbów, czy uznać czystki etniczne za coś normalnego i przyklepać stan faktyczny? Czy uchodźcy nie mają prawa wrócić do swojej ojczyzny? Ja wiem, że wraca ich niewielu, ale uznanie, że jakaś narodowość po wymordowaniu albo wypędzeniu sąsiadów może się teraz spokojnie przyłączyć do macierzy jest, według mnie, nie do przyjęcia (to samo dotyczy zresztą Kosowa i innych krajów).

Swoją drogą gdyby Rep. Serbską przyłączono do Serbii to jaki argument by wtedy miała Serbia do sprzeciwu wobec odłączenia Kosowa? Poza "my chcemy wszystko"? To też jest chichot historii, że państwo, który najbardziej dążyło do oderwania terenów od sąsiadów (Jugosławia Milosevica) w końcu jako jedyne same je straciło - i zbrojnie i pokojowo jak Czarnogóra...

BiH jest tworem sztucznym, ale póki co, od dwudziestu lat jest tam w miarę spokojnie. To i tak nie jest zły wynik, a sądzę, że największym problemem to jest w tej chwili bieda, bezrobocie i korupcja, a nie marzenia o Belgradzie czy Zagrzebiu...

Tak swoją drogą, grubo ponad pół miliona osób mieszkających na terenach byłej Jugosławii, w spisach podaje narodowość jugosłowiańską.

to głównie osoby z rodzin mieszanych, zresztą chyba ta liczba "Jugosłowian" spada...
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 11:58 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 13:57

Albańczycy z Kosowa czują się takimi samymi Albańczykami jak ci z Albanii (choć tak naprawdę mocno się różnią).


Nie bylam poki co w Kosowie ale od wielu osob slyszalam wlasnie przeciwne opinie- ze ci z Kosowa nie chcieliby sie polaczyc z Albania, ze uwazaja sie za lepszych, a swoj kraj za stojacy na wyzszym stopniu rozwoju. Ze Albanczykow z Albanii uwazaja troche za dzikusow.

Pudelek pisze:Stąd też niedawna akcja z Liberlandem - granica republik związkowych Chorwacji i Serbii biegła po starym korycie Dunaju, które nie odpowiada obecnemu. Serbowie stoją na stanowisku, że dzisiejszy Dunaj stanowi granicę, Chorwaci, że dawne granice wewnętrzne no i ten Liberland ustanowił się na terenie, którego akurat nikt nie chce ;) Teoretycznie, bo ponoć to był wszystko fotomontaż :D


Wlasnie bardzo chcielismy na tym wyjezdzie do Liberlandu pojechac, ale niestety okazalo sie bardzo nie po drodze i czasu braklo. To by byl klimat miec taka pieczatke w paszporcie (choc pewnie nie wbijaja!). No i jak nie cierpie zwiedzac stolic roznych krajow to ta bardzo przypadla mi do gustu (widzialam jedna opuszczona szope ;)
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:08 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-29, 14:06

buba pisze:Nie bylam poki co w Kosowie ale od wielu osob slyszalam wlasnie przeciwne opinie- ze ci z Kosowa nie chcieliby sie polaczyc z Albania, ze uwazaja sie za lepszych, a swoj kraj za stojacy na wyzszym stopniu rozwoju. Ze Albanczykow z Albanii uwazaja troche za dzikusow.


nie napisałem, że wszyscy chcą się połączyć, tylko, że czują się członkami tego samego narodu. Faktycznie chyba ci z Kosowa uważają się za lepszych, bo Jugosławia stała o lata świetlne nad Albanią Hodży (choć nie we wszystkich dziedzinach), tyle, że Kosowo było najbiedniejszym regionem tego państwa ;) Tak biednym, że nawet Belgrad próbował je od nowo zserbować w ramach serbskiej kolonizacji, to mało kto z Serbów tam wytrzymywał - przemysłu prawie brak, kiepskie gleby, góry. To widać zresztą do tej pory.

Natomiast jak dla mnie to znacznie wyżej stawiam Albańczyków z Albanii - to naród świecki, tolerancyjny, otwarty, znacznie mniej tu nacjonalizmu czy ksenofobii. Ci z Kosowa są coraz bardziej religijni, coraz więcej tam ruchów rodem z Bliskiego Wschodu. W Albanii szukać babki z chustą to ze świecą, w Prisztinie ich sporo (choć nadal mniej niż tych po europejsku). W przypadku Albanii zdaje się przymusowa ateizacja miała też i plusy.

buba pisze:Wlasnie bardzo chcielismy na tym wyjezdzie do Liberlandu pojechac, ale niestety okazalo sie bardzo nie po drodze i czasu braklo. To by byl klimat miec taka pieczatke w paszporcie (choc pewnie nie wbijaja!). No i jak nie cierpie zwiedzac stolic roznych krajow to ta bardzo przypadla mi do gustu (widzialam jedna opuszczona szope

czytałem relację na jednym z blogów - do terenu tego "państwa" nie dopuszcza policja i w rzeczywistości nie ma tam nawet tej szopy, jak mówili miejscowi :P Z drugiej strony taka pieczątka w paszporcie mogłaby później ściągnąć jakieś kłopoty :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 14:08

Vlado pisze:Serbowie z Republiki Serbskiej mają takie samo prawo do własnego państwa, czy też do przyłączenia się do Serbii, jakie mieli Albańczycy z Kosowa.


Dla mnie sprawa Kosowa jest dziwna .. Bo od lat, przynajmniej w Europie, panuje podejscie o nienaruszalnosci i niezmiennosci granic i zadne ich zmiany czy wyodrebnianie sie nowych panstw nie wchodzi w gre (a przynajmniej nie jest akceptowane przez opinie miedzynarodowa). Jak gdzies utworzy sie jaksi samozwanczy kraj to od razu jest krzyk i potepienie. A w przypadku Kosowa- niespodzianka! Wszyscy zachwyceni, zaakceptowali, łamiac wszystkie ustalone przez siebie wczesniej zasady. Czy wystarczajacym powodem do lamania swoich zasad jest niechec do jakiegos narodu i radosc jak on dostaje po dupie? W tym przypadku niechec Europy do Serbow. (zasluzona, niezasluzona- nie wiem... nie bronie w tym momencie Serbow- w zyciu z zadnym nie gadalam ani w Serbii nie bylam). Ale dziwi strasznie niekonsekwencja....

Pudelek pisze:że Kosowo było najbiedniejszym regionem tego państwa ;) Tak biednym, że nawet Belgrad próbował je od nowo zserbować w ramach serbskiej kolonizacji, to mało kto z Serbów tam wytrzymywał - przemysłu prawie brak, kiepskie gleby, góry. To widać zresztą do tej pory.


Cos w tym musialo byc. Pamietam z opowiesci mojego taty (ktory w latach 70 tych jezdzil na obozy studenckie do Jugoslawii) ze w ekipie byly rozne narody i juz wtedy wszyscy podkreslali ze sa Chorwatami czy Serbami, to z Albanczykow (tych kosowskich, bo innych tam wtedy nie bylo) to wszyscy sie wysmiewali, ze niby czytac nie umieja, ze wierza w jakies zabobony i mowili na nich kozojebcy ;)
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:11 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-29, 14:14

Dla mnie sprawa Kosowa jest dziwna .. Bo od lat, przynajmniej w Europie, panuje podejscie o nienaruszalnosci i niezmiennosci granic i zadne ich zmiany czy wyodrebnianie sie nowych panstw nie wchodzi w gre (a przynajmniej nie jest akceptowane przez opinie miedzynarodowa). Jak gdzies utworzy sie jaksi samozwanczy kraj to od razu jest krzyk i potepienie. A w przypadku Kosowa- niespodzianka! Wszyscy zachwyceni, zaakceptowali, łamiac wszystkie ustalone przez siebie wczesniej zasady. Czy wystarczajacym powodem do lamania swoich zasad jest niechec do jakiegos narodu i radosc jak on dostaje po dupie? W przypadku niechec Europy do Serbow. (nie bronie w tym momencie Serbow- w zyciu z zadnym nie gadalam ani w Serbii nie bylam). Ale dziwi strasznie niekonsekwencja....

Pierwsze to tak naprawdę było Nadniestrze, a nie Kosowo. O tym ciągle się zapomina, ale to Rosja zaczęła cyrk z oderwanymi fragmentami państw, co teraz ochoczo wspiera. W przypadku Kosowa Serbowie padli ofiarą historii i, co tu dużo mówić, tego, co nawyrabiali wcześniej w czasie wojny w Chorwacji i Bośni. Bo choć wszystkie strony dopuszczały się tam zbrodni, to jednak Serbowie mieli najwięcej krwi na rękach.

No i w Kosowie zaczęła się jatka z Albańczykami - i jedni i drudzy zaczęli się wyrzynać. Z jednej strony terror UCK, z drugiej jugosłowiańskiego wojska i czystki etniczne. Zachód się chyba wystraszył, że dojdzie do powtórki jak z Bośni i zainterweniował, wspierając jedną stronę.

A tak naprawdę ciężko powiedzieć, jakie tutaj byłoby dobre rozwiązanie. Pozwolić Serbom wygnać Albańczyków (i zniszczyć ślady ich obecności, jak zabytkowe centrum Peću czy meczety)? I co wtedy? Co Serbowie zrobiliby z taką wyludnioną prowincją? Czy może zmusić Albańczyków, aby zostali w granicach Serbii - i jedno i drugie było wykonalne. Ale czy prowincja, gdzie 90% stanowią Albańczycy nienawidzący Serbów miałaby rację bytu w takim państwie? I tak ciągle dochodziłoby do jakiś wybuchów nienawiści...

Tu nie ma dobrego wyjścia, każda strona ma swoje racje - Albańczycy demograficzne, Serbowie głównie kulturalne i historyczne (kolebka średniowiecznego państwa serbskiego). Typowy bałkański węzeł gordyjski, gdzie nie można zadowolić żadnej ze stron. Obecnie zaś mamy quasi-państwo niemal mafijne (choć nie sposób nie zauważyć, że się rozwija - drogi, budynki itp. za jakieś pieniądze) i prawie-zadowolonych Albańczyków i garstkę Serbów, wegetujących w enklawach oraz wściekły Belgrad...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 14:15

Vlado pisze:Bardzo mi się nie podoba jednostronne ocenianie konfliktu w byłej Jugosławii.
I uniewinnienie osób takich jak Ante Gotovina.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ante_Gotovina
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krajina
http://pl.wikipedia.org/w...rbskiej_Krajiny


Mnie zawsze smuci i drazni takie jednostronne podejscie do wojen, do historii. Rozumiem ze moga byc takie czy inne sympatie ale wybielanie jednej ze stron i ukrywanie jej zbrodni jest po prostu niesmaczne..
Ale zawsze tak bylo i zawsze tak bedzie, a sam przyklad obecnej wojny na Ukrainie pokazuje ze nic sie w temacie nie zmienilo...

Vlado pisze:Buba chyba wszystko co Cię interesuje wyczytasz po prostu w wiki.


Sporo jest informacji i to sporo dla mnie nowych jako ze wczesniej tematem Balkanow jakos sie specjalnie nie interesowalam! Poki co przebijam sie przez biografie Tito :P

Pudelek pisze: i w rzeczywistości nie ma tam nawet tej szopy, jak mówili miejscowi :P


Widzialam fote.. Musieli ja zatem zrobic gdzies indziej...
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:19 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 14:22

Pudelek pisze:Pierwsze to tak naprawdę było Nadniestrze, a nie Kosowo. O tym ciągle się zapomina, ale to Rosja zaczęła cyrk z oderwanymi fragmentami państw, co teraz ochoczo wspiera.


No tak, ale tych kawalkow poodrywanych przez Rosje lub jej sympatykow nikt nie uznal (nie mowie o Nikaraguach i innych wyspach zielonego przyladka ;) I raczej panuje podejscie potepiajace owe "separatystyczne nibykraje".
Fenomen Kosowa polega wedlug mnie nie na tym czy bylo pierwsze, srodkowe czy ostatnie ale fakt ze zostalo powszechnie uznane i zaakceptowane.
Czemu Kosowo stalo sie niepodleglym osobnym krajem, a nie takim tworem jak Republika Srbska w ramach Bosni - skoro niezmiennosc jugoslawianskich granic jest gwarantem pokoju?

Pudelek pisze: I co wtedy? Co Serbowie zrobiliby z taką wyludnioną prowincją?


Jakos Chorwaci z wyludniona Krajina sobie poradzili... :rol
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:30 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 14:28

Pudelek pisze:A tak naprawdę ciężko powiedzieć, jakie tutaj byłoby dobre rozwiązanie. Pozwolić Serbom wygnać Albańczyków (i zniszczyć ślady ich obecności, jak zabytkowe centrum Peću czy meczety)? I co wtedy? Co Serbowie zrobiliby z taką wyludnioną prowincją? Czy może zmusić Albańczyków, aby zostali w granicach Serbii - i jedno i drugie było wykonalne. Ale czy prowincja, gdzie 90% stanowią Albańczycy nienawidzący Serbów miałaby rację bytu w takim państwie? I tak ciągle dochodziłoby do jakiś wybuchów nienawiści...

Tu nie ma dobrego wyjścia, każda strona ma swoje racje - Albańczycy demograficzne, Serbowie głównie kulturalne i historyczne (kolebka średniowiecznego państwa serbskiego). Typowy bałkański węzeł gordyjski, gdzie nie można zadowolić żadnej ze stron. Obecnie zaś mamy quasi-państwo niemal mafijne (choć nie sposób nie zauważyć, że się rozwija - drogi, budynki itp. za jakieś pieniądze) i prawie-zadowolonych Albańczyków i garstkę Serbów, wegetujących w enklawach oraz wściekły Belgrad..


To prawda ze tam chyba nie ma dobrego rozwiazania.. Zwsze ktos bedzie sie czul pokrzywdzony... Wiedzialam ze sprawy narodowosciowe i terytorialne sa tam bardzo zawile ale dopiero teraz jakos ta struktura administarcyjna Bosni , ktora dla mnie jest zupelnie abstrakcyjna, dala mi dobitnie do zrozumienia ze tam chyba nie ma szansy na trwaly pokoj i wyciszenie wzajemnych antagonizmow. Chyba wystarczy byle co zeby zas sie za łby wzieli..
Zreszta ostatnio to w Macedonii cos sie zas strzelali?
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:29 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8473
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2015-05-29, 14:29

no tak, pod tym względem Kosowo przoduje. Faktycznie była to spora niekonsekwencja, skoro przedtem nie uznano separatystycznych republik na terenie Chorwacji czy Bośni (zapewne mielibyśmy tam teraz momentami rozdrobnienie prawie jak w średniowieczu).

Ropy tam nie ma, innych bogactw też nie, "demokracji" wprowadzać nie trzeba, więc musiało chodzić o coś innego... sądzę, że spore znaczenie mogło mieć zagranie na nosie Rosji, która jest tradycyjnym sojusznikiem Serbów. A może przy okazji miała to być rehabilitacja za bezczynność w czasie wojny w Bośni...

Mi jest bardzo żal Serbów (choć wtedy popierałem Albańczyków), tyle, że chyba każdy z nich (myślący) zdaje sobie sprawę, że powrót Kosowa jest niemożliwy (chyba, żeby Rosja podbiła pół Europy). No i ponownie można zadać pytanie: jakby Serbowie weszli do Prisztiny, to co dalej? Bo drogi i tak byłyby dwie: wytłuc/wypędzić Albańczyków albo zaoferować im bardzo dużą autonomię która prędzej czy później i tak doprowadzi do prób secesji... błędne koło :-/

Jakos Chorwaci z wyludniona Krajina sobie poradzili... :rol

w Krajinie mieszkało też sporo Chorwatów (a nie 10% jak było przed 1999 Serbów w Kosowie), została część Serbów, są to tereny bliższe centrum niż Kosowo do Belgradu i do tego atrakcyjnie turystycznie. To jednak inna bajka. Ani Chorwaci ani Serbowie nie przeprowadzali tam akcji niszczenia przeszłości - Chorwaci nie burzyli cerkwi, a Serbowie kościołów...

Zreszta ostatnio to w Macedonii cos sie zas strzelali?

Albańczycy z Kosowa prawdopodobnie... oni ciągle sieją ferment w regionie. Choć według teorii spiskowej (Macierewicz miałby godną konkurencję ;)) to rząd opłacił terrorystów, aby odwrócić uwagę od afery podsłuchowej ;)
Ostatnio zmieniony 2015-05-29, 14:34 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2015-05-29, 14:33

Pudelek pisze:Mi jest bardzo żal Serbów (choć wtedy popierałem Albańczyków), tyle, że chyba każdy z nich (myślący) zdaje sobie sprawę, że powrót Kosowa jest niemożliwy (chyba, żeby Rosja podbiła pół Europy). No i ponownie można zadać pytanie: jakby Serbowie weszli do Prisztiny, to co dalej? Bo drogi i tak byłyby dwie: wytłuc/wypędzić Albańczyków albo zaoferować im bardzo dużą autonomię która prędzej czy później i tak doprowadzi do prób secesji... błędne koło :-/


A to jest prawda ze Albanczycy tam w Kosowie niszcza teraz celowo jakies serbskie zabytki i organizacje miedzynarodowe musza ich pilnowac? kiedys slyszalam takie opinie i nie wiem czy sa prawdziwe..
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości