Podlasie - Biebrza - Suwalszczyzna: nowa przygoda
Podlasie - Biebrza - Suwalszczyzna: nowa przygoda
Wiosna to od jakiegoś czasu okres wędrówek po północno-wschodniej Polsce. Tak też było i w tym roku, choć w mocno okrojonym składzie, ale w końcu nie ilość, lecz jakość ma znaczenie
Nie odbyło się jednak bez dramatów, w końcu licho nie może odpuścić takiej okazji. Jeszcze w domu dostaję informację od Eco, że licho zamknęło sklep ze statywami i pod postacią sprzedawczyni oszukało go w sklepie. Potem trochę się uspokoiło - spotykamy się w katowickiej knajpie wraz z osobami towarzyszącymi, jest miło i przyjemnie i nagle, tuż przed wsiadaniem do autobusu, Andrzej odkrywa, że nie ma aparatu! W tamtym roku ja, w tym on, ciekawe na kogo trafi za rok
W minorowych nastrojach docieramy we dwójkę do Warszawy, w dodatku za wcześnie! Zwykle to nie jest problemem, ale teraz jest przed 4 rano, ciemno, zimno, a jedyna cywilizacja to przydworcowa mordowania z rosyjskojęzycznymi gośćmi i okładającymi się pasztetami...
Na stacji metra podróżni modlą się do zamkniętych drzwi, więc w ramach jedynego słusznego wyjścia wypijamy po piwku w pobliskim skwerku Kiedy w końcu otwierają podwoje kolei podziemnej, pierwszym składem jedziemy w kierunku Młocin, obserwując grupę młodych cichodajek ze swoimi kolegami. Ach, młodość...
Kolejny autobus dowozi nas wreszcie do stolicy Podlasia.
Mamy sporo czasu, więc trzeba by gdzieś usiąść. Można sądzić, że okolice dworców miasta wojewódzkiego powinny być pełne knajp i szynków, ale pozory mylą - o tej porze działa tylko jedna. Jako zachętę do jej odwiedzenia potraktowaliśmy recenzję w internecie, że "szef często jest pijany i składa niedwuznaczne propozycje"
W knajpie szału trunkowego nie ma - koncerniaki za 6 zł, za to tanie jedzonko regionalne. Eco zamawia babkę ziemniaczaną, a ja świeżynkę. Smaczne.
Wsiadamy w pociąg na Ełk i zaczynają się pojawiać podlaskie krajobrazy.
Przed południem kończymy w końcu tłuczenie się środkami komunikacji i stajemy na peronie Osowca-Twierdzy (Осовец-Крепость). Jest młoda godzina, słońce pięknie przyświeca, więc siadamy sobie kulturalnie pod murkiem.
Obok stoi stary wychodek, ostatnio chyba wyremontowany, bo farba się nie sypie, są też nowe haczyki do zamykania, ale dziura została. W pewnym momencie wpada tam banda dzieciaków z jakiejś wycieczki, lecz po obejrzeniu wnętrza wszystkim odechciewa się sikać Chyba pierwszy raz widzieli coś takiego
Osowiec słynie ze swojej twierdzy, wybudowanej przez Rosjan pod koniec XIX wieku, a zmodernizowanej tuż przed Wielką Wojną. Powstały wtedy cztery wielkie forty, mające bronić jedynej przeprawy przez Biebrzę.
(rysunek z radzieckiej książki z 1939 roku)
Twierdza była w owym czasie bardzo nowoczesna i nigdy nie została zdobyta w boju. W 1915 Rosjanie się po prostu ewakuowali, wysadzając Fort II (Zarzeczny). Niemcom nie udało się ich wypędzić zbrojnie nawet po użyciu gazów. W 1939 wzmocnioną jeszcze przez Polaków pozycję Wehrmacht po prostu ominął. Potem oddał ją Armii Czerwonej (na podstawie paktu Ribbentrop-Mołotow), a następnie w 1941 znowu zajął bez walki, siedząc aż do 1945 roku.
Dzisiaj zwiedzanie twierdzy jest mocno utrudnione - dwa forty nadal należą do wojska i nie można ich zwiedzać (Fort III) lub tylko z przewodnikiem w określonych godzinach (Fort I). Dla mnie to idiotyzm, bo znaczenie militarne obiektów jest obecnie zerowe. Na Fort I patrzymy więc zza zamkniętej bramy.
Fort IV, udostępniony do zwiedzania, jest za daleko, więc wchodzimy na ścieżkę dydaktyczną w kierunku Fortu II (Zarzecznego). I już po chwili, wcześniej, spotykamy mniejsze elementy fortyfikacji.
Schron armatni.
W środku napisy zostawione przez Czerwonoarmistów - biorąc pod uwagę treść, to albo z czerwca 1941 roku, albo już z końca wojny.
Ścieżka wkrótce wyprowadza nas do pierwszego punktu widokowego na Biebrzę.
Później widoczek rozlewisk będziemy mieli jeszcze wielokrotnie.
Po przekroczeniu mostu na Biebrzy widać już poniszczone obiekty z otoczenia Fortu Zarzecznego. Nie jestem jednak pewien czy nie są to już polskie konstrukcje z okresu międzywojennego.
Sam Fort należy do gminy, ale formalnie wstęp jest zabroniony z powodów bezpieczeństwa (wejść ponoć się da). Nas odgradza od niego woda.
To, co widać za nią, to polski schron dobudowany do carskich kazamat z rosyjską pokrywą na górze.
Wchodzimy na kolejną ścieżkę dydaktyczną - jest kołowrotek i ostrzeżenie o śliskiej nawierzchni
Z wieży widokowej (wybudowano ich w okolicy kilka) ładnie widać podmokłe, okoliczne tereny.
Do głównej drogi idzie się bardzo przyjemną kładką.
Mijamy zniszczony polski tradytor z 1939 roku...
...i strategiczne mosty kolejowe na Biebrzy.
W osadzie Osowiec-Twierdza (nie mylić z wioską Osowiec, która jest za rzeką) stoi kilka powojskowych bloków i działa sklep. Nie pozostaje nam nic innego tylko zrobić sobie pauzę
Zrobiło się popołudnie, a przed nami jeszcze szmat drogi, liczymy więc, że złapiemy stopa. Przy szosie stoi facet (o imieniu Darek), który też macha.
- I co, biorą? - pytamy.
- Tak, k@%#&a, biorą, od godziny już tu stoję.
- Eee, za godzinę to dojdziemy do Goniądza pieszo - odpowiadam.
- Hmm, to idę z wami.
Nie bardzo nam to odpowiadało, bo w trójkę jeszcze gorzej łapać, ale cóż... idziemy. Darek mówi, że jechał gdzieś z Grajewa, mijało go ze 100 tirów i dopiero 101 się zatrzymał - Rosjanin. Bo Polacy mieli to w dupie. Teraz też machamy, auta mijają nas jak szalone... Gdy położony na wzgórzach Goniądz już widać zatrzymuje się wóz na dolnośląskich blachach, a w środku rodzina... Holendrów. Jak widać, w tych rejonach tylko cudzoziemcy wiedzą co to autostop.
W ciągu 5 minut jesteśmy na Nowym Rynku w Goniądzu, a Dareczek z Holendrami jedzie dalej. No dobra, teraz wypadałoby gdzieś usiąść. Pod Lewiatanem pytamy rowerzystę o jakiś lokal.
- Jest restauracja hotelowa.
Nie brzmi to zbyt dobrze...
- Nam chodzi o to aby głównie napić się piwa - mówię nieśmiało.
- I tam się właśnie napijecie - klepie mnie po plecach uśmiechnięty rowerzysta.
Ryzykujemy, zachodzimy i knajpa wcale nie wygląda hotelowo, chyba, że chodzi o taki hotel z filmów o disco-polo. Łomża w normalnych cenach i smaczne jedzenie. Mamy szczęście
Potem jeszcze zakupy (bo zakładamy, że przez dwa dni nie będzie kolejnej możliwości) i ruszamy przez miasto w poszukiwaniu noclegu, oglądając jednocześnie resztki starej architektury.
Zaczyna się najładniejszy odcinek dzisiejszego dnia - Carska Droga, wybudowana przez Rosjan na przełomie XIX i XX wieku. Miała łączyć twierdze w Łomży, Osowcu i Grodnie.
Prosta jak strzała, według legendy narysowana linijką przez samego cara na mapie. W efekcie w wielu miejscach budowano ją na bardzo grząskim terenie, co mocno podbijało koszty.
A słoneczko powoli zachodzi...
...nad Biebrzą.
Znajdujemy świetne miejsce na nocleg, robimy nawet ognisko, ale nocne zmęczenie daje się we znaki - przed 22-tą drugą jesteśmy już w namiocie.
Niedziela wita nas ciężko zachmurzonym niebem.
Pakujemy się i z powrotem wracamy na Carską Drogę.
Na Biebrzy jakiś samotny rybak.
Po wejściu do wiochy o nazwie Dawidowizna zaczyna lać. Konieczna staje się zmiana uniformu. Bardziej przypominamy teraz jakiś Cyganów
Ponieważ ruch w wiosce zerowy, odbijamy do sąsiedniej drogi wojewódzkiej. Ta, podobnie jak Carska, prosta aż po horyzont.
Aut trochę jeździ, ale na widok wyciągniętej ręki gwałtownie przyspieszają albo pokazują, że oni tylko kawałek. A potem widać, że ten kawałek nie jest przed końcem widnokręgu. To jest najbardziej wkurzające!
Na szczęście przestaje lać, więc posuwamy się raźnie naprzód. Mijamy kilka mostków, gdzie został jeszcze bruk, parę krzyży, odbicie na Krzecze i w końcu jest skręt do lasku z drzewami posadzonymi jak od linijki.
Zanim już Wroceń, miejsce, gdzie mamy zaklepaną tratwę.
Ta rzeczywiście już grzecznie na nas czeka...
Problem jest inny - WIATR. Od paru dni wieje bardzo silnie i to dokładnie w kierunku odwrotnym niż mamy płynąć. Słowem - praktycznie poruszanie się po Biebrzy w takich warunkach jest niemożliwe!
Chcemy jednak spróbować, po załadunku odpychamy się od brzegu i płyniemyyyy!
To znaczy tak nam się wydawało przez pierwsze 15 sekund... potem to ciągła walka z wiatrem, który spychał nas w bok albo do tyłu, czasem kręcił w kółko, bluzgi ciągnące się na całą okolicę i kiedy po dwóch godzinach przebyliśmy w znoju jakieś 150-200 metrów decydujemy się na powrót.
Ten również nie jest łatwy, więc przybijamy w szuwarach, przez które można jednak dostać się do drogi, tyle, że na bosaka albo w klapkach.
Postanawiamy czekać na Grzesia, który ma dotrzeć popołudniem. Siedzimy, myślimy, obserwujemy co się dzieje...
A jak wiało to widać po ręczniku.
Mamy nawet swojego psa - Gorolka Jakaś przybłęda, który łasi się do wszystkich.
Wracam do agroturystyki, skąd mamy tratwę, i gadam z gospodarzem - Robertem. Opowiada, że ostatnio też miał taką grupę, co im przez cały dzień wiało, więc tylko pili, a płynęli wieczorem Nam także już wcześniej proponował czekać do wieczora, ale byliśmy mądrzejsi...
W końcu dociera Grześ. Ciągle wieje, ruszamy więc do sąsiedniej wsi, gdzie ponoć jest sklep.
Przez chwilę jest piękne słoneczko...
...ale już nadciągają czarne chmury.
Bociek postanawia spieprzać przez drogę.
My twardo idziemy dalej, Gorolek oczywiście z nami, i dopada nas ostra ulewa. Chowamy się najpierw pod drzewem, potem pod jakąś stodołą.
Sklep w Smogorówce Dolistowskiej okazuje się być zamknięty! Tak twierdzą dawni właściciele, ale w koszu pod drzwiami pełno butelek po piwie - więc albo sprzedają coś na lewo albo pozbywają się zapasów. No nic, musimy wracać, a po chwili deszcz przestaje padać i wychodzi tęcza.
Na szczęście ojciec Roberta zgadza się podwieźć nas do sklepu do Goniądza (Grzesiek nie ma prawie żadnych zapasów), a potem, ponieważ wiatr ucichnął, około 20-tej postanawiamy zacząć spływ
Pierwsza galeria, a ciąg dalszy nastąpi...
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... oWrocenia#
Nie odbyło się jednak bez dramatów, w końcu licho nie może odpuścić takiej okazji. Jeszcze w domu dostaję informację od Eco, że licho zamknęło sklep ze statywami i pod postacią sprzedawczyni oszukało go w sklepie. Potem trochę się uspokoiło - spotykamy się w katowickiej knajpie wraz z osobami towarzyszącymi, jest miło i przyjemnie i nagle, tuż przed wsiadaniem do autobusu, Andrzej odkrywa, że nie ma aparatu! W tamtym roku ja, w tym on, ciekawe na kogo trafi za rok
W minorowych nastrojach docieramy we dwójkę do Warszawy, w dodatku za wcześnie! Zwykle to nie jest problemem, ale teraz jest przed 4 rano, ciemno, zimno, a jedyna cywilizacja to przydworcowa mordowania z rosyjskojęzycznymi gośćmi i okładającymi się pasztetami...
Na stacji metra podróżni modlą się do zamkniętych drzwi, więc w ramach jedynego słusznego wyjścia wypijamy po piwku w pobliskim skwerku Kiedy w końcu otwierają podwoje kolei podziemnej, pierwszym składem jedziemy w kierunku Młocin, obserwując grupę młodych cichodajek ze swoimi kolegami. Ach, młodość...
Kolejny autobus dowozi nas wreszcie do stolicy Podlasia.
Mamy sporo czasu, więc trzeba by gdzieś usiąść. Można sądzić, że okolice dworców miasta wojewódzkiego powinny być pełne knajp i szynków, ale pozory mylą - o tej porze działa tylko jedna. Jako zachętę do jej odwiedzenia potraktowaliśmy recenzję w internecie, że "szef często jest pijany i składa niedwuznaczne propozycje"
W knajpie szału trunkowego nie ma - koncerniaki za 6 zł, za to tanie jedzonko regionalne. Eco zamawia babkę ziemniaczaną, a ja świeżynkę. Smaczne.
Wsiadamy w pociąg na Ełk i zaczynają się pojawiać podlaskie krajobrazy.
Przed południem kończymy w końcu tłuczenie się środkami komunikacji i stajemy na peronie Osowca-Twierdzy (Осовец-Крепость). Jest młoda godzina, słońce pięknie przyświeca, więc siadamy sobie kulturalnie pod murkiem.
Obok stoi stary wychodek, ostatnio chyba wyremontowany, bo farba się nie sypie, są też nowe haczyki do zamykania, ale dziura została. W pewnym momencie wpada tam banda dzieciaków z jakiejś wycieczki, lecz po obejrzeniu wnętrza wszystkim odechciewa się sikać Chyba pierwszy raz widzieli coś takiego
Osowiec słynie ze swojej twierdzy, wybudowanej przez Rosjan pod koniec XIX wieku, a zmodernizowanej tuż przed Wielką Wojną. Powstały wtedy cztery wielkie forty, mające bronić jedynej przeprawy przez Biebrzę.
(rysunek z radzieckiej książki z 1939 roku)
Twierdza była w owym czasie bardzo nowoczesna i nigdy nie została zdobyta w boju. W 1915 Rosjanie się po prostu ewakuowali, wysadzając Fort II (Zarzeczny). Niemcom nie udało się ich wypędzić zbrojnie nawet po użyciu gazów. W 1939 wzmocnioną jeszcze przez Polaków pozycję Wehrmacht po prostu ominął. Potem oddał ją Armii Czerwonej (na podstawie paktu Ribbentrop-Mołotow), a następnie w 1941 znowu zajął bez walki, siedząc aż do 1945 roku.
Dzisiaj zwiedzanie twierdzy jest mocno utrudnione - dwa forty nadal należą do wojska i nie można ich zwiedzać (Fort III) lub tylko z przewodnikiem w określonych godzinach (Fort I). Dla mnie to idiotyzm, bo znaczenie militarne obiektów jest obecnie zerowe. Na Fort I patrzymy więc zza zamkniętej bramy.
Fort IV, udostępniony do zwiedzania, jest za daleko, więc wchodzimy na ścieżkę dydaktyczną w kierunku Fortu II (Zarzecznego). I już po chwili, wcześniej, spotykamy mniejsze elementy fortyfikacji.
Schron armatni.
W środku napisy zostawione przez Czerwonoarmistów - biorąc pod uwagę treść, to albo z czerwca 1941 roku, albo już z końca wojny.
Ścieżka wkrótce wyprowadza nas do pierwszego punktu widokowego na Biebrzę.
Później widoczek rozlewisk będziemy mieli jeszcze wielokrotnie.
Po przekroczeniu mostu na Biebrzy widać już poniszczone obiekty z otoczenia Fortu Zarzecznego. Nie jestem jednak pewien czy nie są to już polskie konstrukcje z okresu międzywojennego.
Sam Fort należy do gminy, ale formalnie wstęp jest zabroniony z powodów bezpieczeństwa (wejść ponoć się da). Nas odgradza od niego woda.
To, co widać za nią, to polski schron dobudowany do carskich kazamat z rosyjską pokrywą na górze.
Wchodzimy na kolejną ścieżkę dydaktyczną - jest kołowrotek i ostrzeżenie o śliskiej nawierzchni
Z wieży widokowej (wybudowano ich w okolicy kilka) ładnie widać podmokłe, okoliczne tereny.
Do głównej drogi idzie się bardzo przyjemną kładką.
Mijamy zniszczony polski tradytor z 1939 roku...
...i strategiczne mosty kolejowe na Biebrzy.
W osadzie Osowiec-Twierdza (nie mylić z wioską Osowiec, która jest za rzeką) stoi kilka powojskowych bloków i działa sklep. Nie pozostaje nam nic innego tylko zrobić sobie pauzę
Zrobiło się popołudnie, a przed nami jeszcze szmat drogi, liczymy więc, że złapiemy stopa. Przy szosie stoi facet (o imieniu Darek), który też macha.
- I co, biorą? - pytamy.
- Tak, k@%#&a, biorą, od godziny już tu stoję.
- Eee, za godzinę to dojdziemy do Goniądza pieszo - odpowiadam.
- Hmm, to idę z wami.
Nie bardzo nam to odpowiadało, bo w trójkę jeszcze gorzej łapać, ale cóż... idziemy. Darek mówi, że jechał gdzieś z Grajewa, mijało go ze 100 tirów i dopiero 101 się zatrzymał - Rosjanin. Bo Polacy mieli to w dupie. Teraz też machamy, auta mijają nas jak szalone... Gdy położony na wzgórzach Goniądz już widać zatrzymuje się wóz na dolnośląskich blachach, a w środku rodzina... Holendrów. Jak widać, w tych rejonach tylko cudzoziemcy wiedzą co to autostop.
W ciągu 5 minut jesteśmy na Nowym Rynku w Goniądzu, a Dareczek z Holendrami jedzie dalej. No dobra, teraz wypadałoby gdzieś usiąść. Pod Lewiatanem pytamy rowerzystę o jakiś lokal.
- Jest restauracja hotelowa.
Nie brzmi to zbyt dobrze...
- Nam chodzi o to aby głównie napić się piwa - mówię nieśmiało.
- I tam się właśnie napijecie - klepie mnie po plecach uśmiechnięty rowerzysta.
Ryzykujemy, zachodzimy i knajpa wcale nie wygląda hotelowo, chyba, że chodzi o taki hotel z filmów o disco-polo. Łomża w normalnych cenach i smaczne jedzenie. Mamy szczęście
Potem jeszcze zakupy (bo zakładamy, że przez dwa dni nie będzie kolejnej możliwości) i ruszamy przez miasto w poszukiwaniu noclegu, oglądając jednocześnie resztki starej architektury.
Zaczyna się najładniejszy odcinek dzisiejszego dnia - Carska Droga, wybudowana przez Rosjan na przełomie XIX i XX wieku. Miała łączyć twierdze w Łomży, Osowcu i Grodnie.
Prosta jak strzała, według legendy narysowana linijką przez samego cara na mapie. W efekcie w wielu miejscach budowano ją na bardzo grząskim terenie, co mocno podbijało koszty.
A słoneczko powoli zachodzi...
...nad Biebrzą.
Znajdujemy świetne miejsce na nocleg, robimy nawet ognisko, ale nocne zmęczenie daje się we znaki - przed 22-tą drugą jesteśmy już w namiocie.
Niedziela wita nas ciężko zachmurzonym niebem.
Pakujemy się i z powrotem wracamy na Carską Drogę.
Na Biebrzy jakiś samotny rybak.
Po wejściu do wiochy o nazwie Dawidowizna zaczyna lać. Konieczna staje się zmiana uniformu. Bardziej przypominamy teraz jakiś Cyganów
Ponieważ ruch w wiosce zerowy, odbijamy do sąsiedniej drogi wojewódzkiej. Ta, podobnie jak Carska, prosta aż po horyzont.
Aut trochę jeździ, ale na widok wyciągniętej ręki gwałtownie przyspieszają albo pokazują, że oni tylko kawałek. A potem widać, że ten kawałek nie jest przed końcem widnokręgu. To jest najbardziej wkurzające!
Na szczęście przestaje lać, więc posuwamy się raźnie naprzód. Mijamy kilka mostków, gdzie został jeszcze bruk, parę krzyży, odbicie na Krzecze i w końcu jest skręt do lasku z drzewami posadzonymi jak od linijki.
Zanim już Wroceń, miejsce, gdzie mamy zaklepaną tratwę.
Ta rzeczywiście już grzecznie na nas czeka...
Problem jest inny - WIATR. Od paru dni wieje bardzo silnie i to dokładnie w kierunku odwrotnym niż mamy płynąć. Słowem - praktycznie poruszanie się po Biebrzy w takich warunkach jest niemożliwe!
Chcemy jednak spróbować, po załadunku odpychamy się od brzegu i płyniemyyyy!
To znaczy tak nam się wydawało przez pierwsze 15 sekund... potem to ciągła walka z wiatrem, który spychał nas w bok albo do tyłu, czasem kręcił w kółko, bluzgi ciągnące się na całą okolicę i kiedy po dwóch godzinach przebyliśmy w znoju jakieś 150-200 metrów decydujemy się na powrót.
Ten również nie jest łatwy, więc przybijamy w szuwarach, przez które można jednak dostać się do drogi, tyle, że na bosaka albo w klapkach.
Postanawiamy czekać na Grzesia, który ma dotrzeć popołudniem. Siedzimy, myślimy, obserwujemy co się dzieje...
A jak wiało to widać po ręczniku.
Mamy nawet swojego psa - Gorolka Jakaś przybłęda, który łasi się do wszystkich.
Wracam do agroturystyki, skąd mamy tratwę, i gadam z gospodarzem - Robertem. Opowiada, że ostatnio też miał taką grupę, co im przez cały dzień wiało, więc tylko pili, a płynęli wieczorem Nam także już wcześniej proponował czekać do wieczora, ale byliśmy mądrzejsi...
W końcu dociera Grześ. Ciągle wieje, ruszamy więc do sąsiedniej wsi, gdzie ponoć jest sklep.
Przez chwilę jest piękne słoneczko...
...ale już nadciągają czarne chmury.
Bociek postanawia spieprzać przez drogę.
My twardo idziemy dalej, Gorolek oczywiście z nami, i dopada nas ostra ulewa. Chowamy się najpierw pod drzewem, potem pod jakąś stodołą.
Sklep w Smogorówce Dolistowskiej okazuje się być zamknięty! Tak twierdzą dawni właściciele, ale w koszu pod drzwiami pełno butelek po piwie - więc albo sprzedają coś na lewo albo pozbywają się zapasów. No nic, musimy wracać, a po chwili deszcz przestaje padać i wychodzi tęcza.
Na szczęście ojciec Roberta zgadza się podwieźć nas do sklepu do Goniądza (Grzesiek nie ma prawie żadnych zapasów), a potem, ponieważ wiatr ucichnął, około 20-tej postanawiamy zacząć spływ
Pierwsza galeria, a ciąg dalszy nastąpi...
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... oWrocenia#
Ostatnio zmieniony 2015-05-27, 12:12 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Bardzo fajne tereny, tylko dlaczego po tych prostych drogach idziecie pieszo a nie na rowerze.
Ja zawsze jak widzę taką prostą i na dodatek płaską drogę, to mnie świerzbią nogi i żałuję, że nie mam roweru.
W tym roku we wrześniu może się wreszcie uda jechać na Podlasie na rowerze (planujemy z koleżanką od 5 lat). Ale tylko pod warunkiem, że jakaś nagła robota nie wyskoczy.
Ja zawsze jak widzę taką prostą i na dodatek płaską drogę, to mnie świerzbią nogi i żałuję, że nie mam roweru.
W tym roku we wrześniu może się wreszcie uda jechać na Podlasie na rowerze (planujemy z koleżanką od 5 lat). Ale tylko pod warunkiem, że jakaś nagła robota nie wyskoczy.
bluejeans pisze:a właściwie z jej zaczęciem
Ile odcinków będzie ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, nie wiem, czy nawet kudłata głowa Pudelka coś o tym wie.Dobromił pisze:Ile odcinków będzie ?
Nawiasem mówiąc, łączę się w bólu z Eco. Gdyby coś, to do czasu nowego zakupu (lub daj boże, znalezienia zguby), mogę Ci, Eco, pożyczyć nowiuśką, dziewiczą "małpkę" canona. Tak, żeby mieć cokolwiek do łapania chwil podczas wycieczek.
Daj tylko znać, gdybyś chciał.
Foty juz wczoraj ogladalam! szkoda ze termin az tak bardzo nie podszedl bo chociaz na splyw bysmy dolaczyli!
tez znow zlodziej? czy gdzies go zostawil? czy odpial sie pasek i spadl niezauwazony? :shock: jakies fatum normalnie z tymi aparatami!
Nie szukal w Warszawie czy Bialymstoku jakies małpki zeby kupic na szybko? ja bym chyba tak zrobila!
Brzmi nienajgorzej! Skad byli?
ile ja juz fajnych miejsc znalazlam dzieki takim internetowym opiniom! bardzo tez przydatne w szukaniu hoteli i wszelakich noclegowni!
Mina wskazuje ze albo babka jest paskudna w smaku albo ze eco wciaz mysli o aparacie....
gdzie teraz sie te dzieci chowaja? nie jezdza wogole na wycieczki? nie sikaja nigdy w krzakach? toz to juz duze dzieci! :shock:
Pewnie to nie kwestia znaczenia militarnego ale chec oblowienia sie na turystach i oskubania ich z kasy...
Ciekawa pamiatka historii! zawsze powtarzam ze pisanie po scianach to fajna rzecz
czyli moj pech do lapania stopa w Polsce rozszerza sie tez na inne osoby?
Sam hotel tez fajny?
ojoj.. tak jak kiedys w Klimowce.. To musialo byc bardzo smutne!
Nie poznaje kolegi! czy napewno dobrze sie czul?
tuż przed wsiadaniem do autobusu, Andrzej odkrywa, że nie ma aparatu!
tez znow zlodziej? czy gdzies go zostawil? czy odpial sie pasek i spadl niezauwazony? :shock: jakies fatum normalnie z tymi aparatami!
Nie szukal w Warszawie czy Bialymstoku jakies małpki zeby kupic na szybko? ja bym chyba tak zrobila!
a jedyna cywilizacja to przydworcowa mordowania z rosyjskojęzycznymi gośćmi i okładającymi się pasztetami...
Brzmi nienajgorzej! Skad byli?
Jako zachętę do jej odwiedzenia potraktowaliśmy recenzję w internecie, że "szef często jest pijany i składa niedwuznaczne propozycje" Wink
ile ja juz fajnych miejsc znalazlam dzieki takim internetowym opiniom! bardzo tez przydatne w szukaniu hoteli i wszelakich noclegowni!
Eco zamawia babkę ziemniaczaną
Mina wskazuje ze albo babka jest paskudna w smaku albo ze eco wciaz mysli o aparacie....
W pewnym momencie wpada tam banda dzieciaków z jakiejś wycieczki, lecz po obejrzeniu wnętrza wszystkim odechciewa się sikać Very Happy Chyba pierwszy raz widzieli coś takiego Very Happy
gdzie teraz sie te dzieci chowaja? nie jezdza wogole na wycieczki? nie sikaja nigdy w krzakach? toz to juz duze dzieci! :shock:
Dzisiaj zwiedzanie twierdzy jest mocno utrudnione - dwa forty nadal należą do wojska i nie można ich zwiedzać (Fort III) lub tylko z przewodnikiem w określonych godzinach (Fort I). Dla mnie to idiotyzm, bo znaczenie militarne obiektów jest obecnie zerowe. Na Fort I patrzymy więc zza zamkniętej bramy.
Pewnie to nie kwestia znaczenia militarnego ale chec oblowienia sie na turystach i oskubania ich z kasy...
W środku napisy zostawione przez Czerwonoarmistów - biorąc pod uwagę treść, to albo z czerwca 1941 roku, albo już z końca wojny.
Ciekawa pamiatka historii! zawsze powtarzam ze pisanie po scianach to fajna rzecz
Nie bardzo nam to odpowiadało, bo w trójkę jeszcze gorzej łapać, ale cóż... idziemy. Darek mówi, że jechał gdzieś z Grajewa, mijało go ze 100 tirów i dopiero 101 się zatrzymał - Rosjanin. Bo Polacy mieli to w dupie. Teraz też machamy, auta mijają nas jak szalone... Gdy położony na wzgórzach Goniądz już widać zatrzymuje się wóz na dolnośląskich blachach, a w środku rodzina... Holendrów. Jak widać, w tych rejonach tylko cudzoziemcy wiedzą co to autostop.
Aut trochę jeździ, ale na widok wyciągniętej ręki gwałtownie przyspieszają albo pokazują, że oni tylko kawałek. A potem widać, że ten kawałek nie jest przed końcem widnokręgu. To jest najbardziej wkurzające!
czyli moj pech do lapania stopa w Polsce rozszerza sie tez na inne osoby?
Ryzykujemy, zachodzimy i knajpa wcale nie wygląda hotelowo, chyba, że chodzi o taki hotel z filmów o disco-polo. Łomża w normalnych cenach i smaczne jedzenie. Mamy szczęście Smile
Sam hotel tez fajny?
Sklep w Smogorówce Dolistowskiej okazuje się być zamknięty!
ojoj.. tak jak kiedys w Klimowce.. To musialo byc bardzo smutne!
(Grzesiek nie ma prawie żadnych zapasów)
Nie poznaje kolegi! czy napewno dobrze sie czul?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Basia Z. pisze:Bardzo fajne tereny, tylko dlaczego po tych prostych drogach idziecie pieszo a nie na rowerze.
pytałaś się o to już rok temu
1) rower to rower, piechota to piechota. Zupełnie inny klimat, a ten okres oznacza dla nas włóczenie się.
2) spozywanie alkoholu w Polsce wyklucza się z jazdą na rowerze
3) nie mam roweru, na którym mógłbym bez obaw oddalić się dalej niż 20 km od domu. I nie tylko ja.
4) dojazd tam wyszedłby znacznie drożej. Po kasacji IR zostają tylko drogie pociągi spółki IinterCity. W większości autobusów roweru nie wciśniesz, tymczasem myśmy większość trasy dojazdowej zrobili autobusami, czasem za śmieszną cenę (np. z Białegostoku do W-wy za złotówkę od łepka). Nie będę bulił cwaniakom z PKP za ich "usługi", zresztą wcale to tak ładnie na połączeniach nie wyglądało, były czasy na przesiadki np. 20-30 minut co przy notorycznych spóźnieniach mogło wszystko rozwalić.
Basia Z. pisze:Ja zawsze jak widzę taką prostą i na dodatek płaską drogę, to mnie świerzbią nogi i żałuję, że nie mam roweru.
też nas czasem świerzbiały, ale w ostatecznym rozrachunku zawsze wychodziło na plus, że jesteśmy piechotą
nes_ska pisze:Spodziewałam się potwora
licho-pies był inny, ten, co pogryzł Grześka ten był lichem mentalnym
Dobromił pisze:Ile odcinków będzie ?
tyle ile lat rządów PiSu w Polsce - przeszłych i przyszłych
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- ecowarrior
- Posty: 99
- Rejestracja: 2015-01-19, 00:07
- Lokalizacja: Zdzieszowice/Opole
bluejeans pisze:Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, nie wiem, czy nawet kudłata głowa Pudelka coś o tym wie.Dobromił pisze:Ile odcinków będzie ?
Nawiasem mówiąc, łączę się w bólu z Eco. Gdyby coś, to do czasu nowego zakupu (lub daj boże, znalezienia zguby), mogę Ci, Eco, pożyczyć nowiuśką, dziewiczą "małpkę" canona. Tak, żeby mieć cokolwiek do łapania chwil podczas wycieczek.
Daj tylko znać, gdybyś chciał.
Dzięki za słowa wsparcia i chęć pomocy!
Zapamiętam miły gest
W poniedziałek zrobiłem na allegro zakupy więc sytuacja podratowana a niebawem inwestuję w lustrzankę.
Swoją drogę,Pudel, solidny początek relacji. Oby tak dalej.
A Hotelik w Goniądzu był na tyle klimatyczny, że wróciliśmy tam jeszcze 2 razy
buba pisze:tez znow zlodziej? czy gdzies go zostawil? czy odpial sie pasek i spadl niezauwazony? :shock: jakies fatum normalnie z tymi aparatami!
prawdopodobnie gdzieś go zostawił. Rzucił się tempem do knajpy, ale tam jej nie było. Możliwe, że w poprzednim busie, bo ja jego aparatu już w Katowicach nie kojarzę.
buba pisze:Nie szukal w Warszawie czy Bialymstoku jakies małpki zeby kupic na szybko? ja bym chyba tak zrobila!
szybko ustalił, że Grześ dowiezie mu na drugi dzień swoją, a do tego czasu pożyczał moją - czyli jak ja rok temu
buba pisze:Brzmi nienajgorzej! Skad byli?
nie wchodziliśmy tam, bo rzeczywiście wyglądało jak miejsce gdzie można szybko dostać po mordzie kierowcy też nam odradzali potem zaczęli wychodzić jacyś młodzieńczy dresiarze, którzy krzyczeli po rosyjsku.
buba pisze:Mina wskazuje ze albo babka jest paskudna w smaku albo ze eco wciaz mysli o aparacie....
babka była smaczna akurat
buba pisze:Sam hotel tez fajny?
hotel w remoncie, ale wnętrza miał już hotelowe, tylko restauracja jeszcze tak z innej epoki
buba pisze:Nie poznaje kolegi! czy napewno dobrze sie czul?
liczył, że coś kupi w Białymstoku, ale okazało się, że nie ma czasu, bo musiał lecieć na przesiadkę...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:tyle ile lat rządów PiSu w Polsce - przeszłych i przyszłych
Rzekła Pytia
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
buba pisze:
gdzie teraz sie te dzieci chowaja? nie jezdza wogole na wycieczki? nie sikaja nigdy w krzakach? toz to juz duze dzieci! :shock:
Wiesz co buba, całkiem poważnie. W ubiegłym roku w październiku prowadziłam po Jurze rajd, w którym brały udział dzieci z IV, V i VI kl podstawówki (czyli 10-12 lat).
Zatrzymaliśmy się na postój na jakiejś polance, dorośli poszli sikać do lasu, a kilka dziewczynek narzekało, że chce im się mocno do WC, ale nie potrafiło się wysikać w krzakach.
Nauczycielki je tłumaczyły, że dziewczynki nigdy nie miały okazji sikać poza ubikacją.
Ja byłam po prostu w szoku.
Pudelek pisze:licho-pies był inny, ten, co pogryzł Grześka
Cos pogryzlo Grzeska? bo pamietam ze jeden potwor przymierzal sie do takiego czynu trzy lata temu ale skonczylo sie na przegryzionym pasku od aparatu...
Basia Z. pisze:Zatrzymaliśmy się na postój na jakiejś polance, dorośli poszli sikać do lasu, a kilka dziewczynek narzekało, że chce im się mocno do WC, ale nie potrafiło się wysikać w krzakach.
Nauczycielki je tłumaczyły, że dziewczynki nigdy nie miały okazji sikać poza ubikacją.
Powiem ci ze to az ciezko uwierzyc! (no chyba ze to byl ten rajd dla niepelnosprawnych? )
Bo ze ktos nie lubi to rozumiem, gusta i upodobania sa rozne. Ale nie umiec? To tak jakby 10 latek nie potrafil zjesc zupy lyzka....
Choc z drugiej strony jak wystepuja takie cuda...
http://polska.newsweek.pl/jak-nadopieku ... 761,1.html
Chyba ciezko czasem byc przewodnikiem...
Pudelek pisze:to jest nawet zabawne
Nie wiadomo czy smiac sie czy plakac...
Ostatnio zmieniony 2015-05-27, 14:21 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- ecowarrior
- Posty: 99
- Rejestracja: 2015-01-19, 00:07
- Lokalizacja: Zdzieszowice/Opole
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości